"Nikt nie będzie mógł mówić, że tego nie przewidział". Debata RB ONZ nt. możliwej rosyjskiej agresji

2022-01-31, 21:05

"Nikt nie będzie mógł mówić, że tego nie przewidział". Debata RB ONZ nt. możliwej rosyjskiej agresji
Sytuacja z jaką mamy do czynienia w Europie jest nadzwyczajna i niebezpieczna a stawka dla Ukrainy i wszystkich innych członków ONZ jest najwyższa z możliwych” - mówiła ambasador USA Linda Thomas-Greenfield . Foto: PAP/EPA/JASON SZENES

Przedstawiciele Polski, USA i innych państw zachodnich podczas dyskusji na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ oskarżyli Rosję o zagrażanie porządkowi międzynarodowemu. - Jeśli Rosja ponownie napadnie Ukrainę, nikt z nas nie będzie mógł powiedzieć, że tego nie przewidział. A konsekwencje będą przerażające - powiedziała Linda Thomas-Greenfield, ambasador USA przy ONZ. 

Poniedziałkowa debata była pierwszym posiedzeniem Rady Bezpieczeństwa poświęconym zgromadzeniu przez Rosję ponad 100 tys. wojsk przy granicach z Ukrainą i na Krymie. Debata odbyła się wbrew sprzeciwowi Rosji i Chin.

Ambasador USA Linda Thomas-Greenfield stwierdziła, że obecna sytuacja jest "tak wyraźnym i znaczącym zagrożeniem dla pokoju i bezpieczeństwa, jak tylko sobie można wyobrazić", zaś rosyjska agresja zagraża nie tylko Ukrainie, ale też całej Europie i porządkowi międzynarodowemu, którego strzec ma ONZ.

"Nikt z nas nie będzie mógł powiedzieć, że tego nie przewidział"

Dyplomatka stwierdziła, że USA mają informacje wskazujące, że Rosja ma ponad 100 tys. żołnierzy przy granicachUkrainą i zamierza rozmieścić ok. 30 tys. żołnierzy na Białorusi do końca lutego. Dodała, że towarzyszą temu agresywne żądania Rosji, rozprzestrzenianie dezinformacji i propaganda przedstawiająca Ukrainę i Zachód jako agresora.

- Jeśli Rosja ponownie napadnie Ukrainę, nikt z nas nie będzie mógł powiedzieć, że tego nie przewidział. A konsekwencje będą przerażające - powiedziała Thomas-Greenfield. Dodała, że jeśli Rosja nie skorzysta z dyplomatycznego sposobu rozwiązania sporu, "świat będzie wiedział, dlaczego i kto jest za to odpowiedzialny".

Posłuchaj

Rada Bezpieczeństwa ONZ ws. agresywnej polityki Rosji. Relacja Marka Wałuskiego z Waszyngtonu (IAR) 0:59
+
Dodaj do playlisty

W podobnym tonie wypowiadali się przedstawiciele innych państw zachodnich, w tym Wielkiej Brytanii, Francji, Polski i Litwy.

"W najgorszym zakończą się wznowioną agresją"

Zastępca ambasadora Wielkiej Brytanii James Kariuki stwierdził, że ruchy rosyjskich wojsk wokół Ukrainy nie są rutynowym rozmieszczeniem, lecz największym tego typu działaniem od wielu lat. Ocenił, że w najlepszym przypadku działania te są destabilizujące, a w najgorszym zakończą się wznowioną agresją, która byłaby "największym pogwałceniem prawa międzynarodowego i zobowiązań Rosji wobec Karty NZ".

Czytaj także:

Głos Polski

Ambasador RP Krzysztof Szczerski ostrzegał, że działania Rosji stanowią zagrożenie nie tylko dla bezpieczeństwa Europy i mogą mieć globalne konsekwencje, a do tego mogą zachęcić inne rewizjonistyczne mocarstwa do dalszego podważania fundamentów porządku międzynarodowego.

"Nie możemy milczeć, bo to, co się dzieje w naszym sąsiedztwie stanowi poważne zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, sięgające daleko poza nasz region i kontynent [...] Nie możemy milczeć, bo to, co się dzieje stanowi bezpośrednie pogwałcenie fundamentalnych zasad zawartych w Karcie Narodów Zjednoczonych" - powiedział Szczerski

Rosja zaprzecza i oskarża o "sianie paniki"

Przedstawiciel Rosji Wasilij Nebenzia odrzucał wszelkie oskarżenia pod adresem Rosji, twierdząc, że sam fakt dyskusji ruchów rosyjskich wojsk wewnątrz swojego terytorium stanowi "niedopuszczalną ingerencję w wewnętrzne sprawy Rosji".

Kwestionował też podawane przez Zachód i Ukrainę liczby żołnierzy zgromadzonych i oskarżał USA i resztę państw o prowokowanie "histerii" i "paniki" dotyczącej możliwej wojny, dążenie do kreowania podziałów między Rosją i Ukrainą. Dodał jednocześnie, że gdyby Zachód nie wsparł Euromajdanu, oba państwa "cieszyłyby się dobrosąsiedzkimi stosunkami".
Nebenzia wykorzystał też słowa z niedawnych wystąpień ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego - który uspokajał naród i dziennikarzy i ostrzegał przed paniką - jako dowód, że Rosja nie zagraża Ukrainie. Przywołał też słowa Zełenskiego o tym, że obecne napięcia szkodzą też ukraińskiej gospodarce.

"Fala rosyjskiej dezinformacji"

Debacie na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Ukrainy sprzeciwiała się Rosja. Ambasador tego kraju Wasilij Nebenzia oskarżył Stany Zjednoczone o nakręcanie histerii i powiedział, że Moskwa nie planuje żadnej inwazji.

W odpowiedzi ambasador Ukrainy wezwał Rosję, by udowodniła to czynami i zabrała swoje wojska zgromadzone wzdłuż ukraińskich granic.

Wezwał też Rosjanina, by nie interpretował na nowo słów ukraińskich przywódców. Oświadczył przy tym, że wraz z wojskami powietrznymi i morskimi Rosja zgromadziła ponad 130 tys. żołnierzy, co przekracza normalny poziom. Dodał, że o intencjach Rosji może świadczyć kampania dezinformacji przygotowująca grunt do wznowienia agresji przeciwko Ukrainie.

"Widzimy falę rosyjskiej dezinformacji, fałszywe oskarżenia o wojskowym ataku (...) To dowód na to, że Rosja nie zamierza deeskalować sytuacji i przygotowuje się do uzasadnienia możliwej agresji" - powiedział Kyslyca.

Podczas dyskusji stanowisko przedstawiła też m.in. Białoruś, której przedstawiciel powtórzył wiele twierdzeń wypowiedzianych przez rosyjskiego ambasadora. Stanowisko Rosji częściowo poparły też Chiny, twierdząc, że publiczne dyskusje na temat obecnych napięć są kontrproduktywne, a Zachód powinien odpowiedzieć na "uzasadnione obawy Rosji".

Czytaj także:

PAP/IAR/in./

Potencjał militarny Rosji i Ukrainy (opr. Maciej Zieliński/PAP) Potencjał militarny Rosji i Ukrainy (opr. Maciej Zieliński/PAP)

Polecane

Wróć do strony głównej