"Przez 20 lat Zachód spał, Rosja się zbroiła". Andrew Michta: prawdopodobieństwo ataku na Ukrainę jest wysokie

2022-02-19, 15:20

"Przez 20 lat Zachód spał, Rosja się zbroiła". Andrew Michta: prawdopodobieństwo ataku na Ukrainę jest wysokie
Kadr z materiałów wideo udostępnionych przez służbę prasową Ministerstwa Obrony Rosji. Systemy obrony przeciwlotniczej S-400, uczestniczące we wspólnych ćwiczeniach operacyjnych sił zbrojnych Białorusi i Rosji 9 lutego br.Foto: PAP/Russian Defence Ministry/TASS

- Putin wybiera kierunek imperialny. Robi to w momencie, kiedy po stronie Zachodu brakuje nie tylko środków, ale przede wszystkim woli politycznej, żeby się temu przeciwstawić – zauważył w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl dr Andrew Michta. - Wielokrotnie ostrzegałem, że jeśli Europa się nie dozbroi, Rosja będzie ją szantażowała – podkreślił. Zaznaczył także, iż Putin sygnalizuje Niemcom, że chce zawrzeć z nimi specjalne "porozumienie".

- Gdyby doszło do wojny, a jest to w mojej ocenie prawdopodobne, Europa będzie wyglądać zupełnie inaczej niż do tej pory - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl amerykański analityk dr Andrew Michta.

Ekspert zaznaczył, że Władimir Putin praktykuje użycie środków militarnych jako instrumentu agresji lub straszaka, uznaje go także za skuteczny sposób realizacji celów i teraz kontynuuje dotychczasowy kurs, po wojnie w Gruzji, w Syrii, aneksji Krymu.

Andrew Michta podkreślił, że wielokrotnie ostrzegał polityków, ekspertów państw Europy Zachodniej, czym grozi brak odpowiednich środków obronnych. - Ciągle powtarzam moim europejskim przyjaciołom, że jeśli nie odbudują sił zbrojnych, Władimir Putin ich zaszantażuje. Do tej pory trafia to tylko do państw flankowych, takich jak Polska, Szwecja, Rumunia, Finlandia, państwa bałtyckie, te ostatnie jednak są niewielkie. Poza tym jednak to ostrzeżenie trafia w próżnię. Niemcy są de facto zdemilitaryzowane - podkreślił.

Andrew Michta zwrócił też uwagę, że problemem jest to, co nazywa regionalizacją optyki bezpieczeństwa. Inaczej postrzegają zagrożenie państwa flanki wschodniej, inaczej Francja czy Niemcy.

- A zatem owa fragmentaryzacja, brak konsensusu co do zagrożenia, jest ogromnym problemem dla Europy - zaznaczył.

- Putin sygnalizuje Niemcom w bardzo jasny sposób, że chce zawrzeć z nimi specjalny "deal" - ostrzegł także.

Więcej w rozmowie.

 ***

PolskieRadio24.pl: Ciekawi mnie Pana spojrzenie na obecny kryzys. U granic Ukrainy od miesięcy gromadzą się siły wojskowe, jednocześnie Moskwa wysuwa swoje postulaty wobec NATO i wobec Waszyngtonu i domaga się ich wypełnienia.

Dr Andrew Michta: To najpoważniejszy kryzys dotyczący Sojuszu Północnoatlantyckiego, Europy i NATO, od końca zimnej wojny. 

Przez ostatnie dwie dekady prezydent Rosji Władimir Putin modernizował rosyjskie siły zbrojne, podczas gdy Zachód spał. Europa de facto rozbroiła się po zimnej wojnie.

Kreml wykorzystał zmodernizowane wojska do tego, by poprzez środki militarne osiągnąć trzy duże zwycięstwa geopolityczne. To była Gruzja w 2008 roku, ukraiński Krym w 2014, wreszcie Syria.

Putin spostrzegł, że za każdym razem, gdy grozi wojną lub jej używa, idą za tym spore zdobycze.

Obecnie, moim zdaniem, widzimy kontynuację takiego kursu i takiego myślenia.

Putin kontynuuje zatem kurs, który w jego rozrachunku się sprawdza. Jaki jest obecny cel Władimira Putina?

Putin obecnie próbuje odbudować imperialne jądro na bazie RosjiUkrainy i BiałorusiBiałoruś już praktycznie jest stracona: Aleksander Łukaszenka nie ma tam nic do powiedzenia. Struktury dowodzenia wojsk Białorusi i Rosji są zintegrowane.

Zbigniew Brzeziński mówił mi podczas rozmowy tuż po upadku ZSRR, że bez Ukrainy Rosja nie będzie mogła być imperium, a z Ukrainą nie ma szans, by się stać nowoczesnym państwem.

I Putin wybiera zdecydowanie kierunek imperialny. Robi to w momencie, kiedy po stronie Zachodu brakuje nie tylko środków, ale przede wszystkim woli politycznej, żeby się temu przeciwstawić.

Warto tu brać pod uwagę to wszystko, co robi Putin, na przykład ruchy wojenne, choćby to, że sprowadza jednostki wojskowe z Dalekiego Wschodu. To wskazuje, że porozumiał się z Chinami. Przywódca Chin Xi Jinping wygłosił zresztą po spotkaniu z Putinem oświadczenie, że popiera dążenia Putina względem Ukrainy i nierozszerzenia NATO.

Biorąc to wszystko pod uwagę, w mojej ocenie prawdopodobieństwo napaści Rosji na Ukrainę jest wysokie.

Można dodać, że Rosjanie przemieszczają pod granicę z Ukrainą m.in. szpitale. Przerzucono do regionu także samoloty MiG-31 z pociskami Kindżał, widzimy, co dzieje się na Bałtyku. Przede wszystkim zaś znaczące jest rozmieszczenie dużych sił na Białorusi. Do tego trzeba dodać, że Putin nie może trzymać swoich oddziałów na granicach Ukrainy bez końca, bo degradują się one w rozumieniu zdolności bojowych.

Tak naprawdę Ukraina jest okrążona z trzech stron. Dużym problemem jest to, że w przypadku tego rodzaju wojny regionalnej bardzo trudno przewidzieć jej konsekwencje.

Trzeba dodać, że gdyby doszło do wojny, a to jest w mojej ocenie prawdopodobne, Europa będzie wyglądać zupełnie inaczej niż do tej pory.

Załóżmy, że Putin może ulokować garnizony w Donbasie oraz rozlokować ciężką dywizję pancerną na Białorusi, w okolicach Grodna, 7 km do 10 km od flanki NATO. A to zmieniłoby całą sytuację operacyjną.

Czytaj także:

***

Zatem każdy scenariusz trzeba brać pod uwagę.

Nie wiem, jakich doradców słucha Putin, co myśli. Jednak analizując działania Władimira Putina, sądzę, że zdecydował się na uderzenie militarne.

Pamiętamy, że Rosjanie opublikowali dwa projekty traktatów z USA i NATO, w których zapisali, że Sojusz ma się nie rozszerzać i de facto powrócić do stanu z 1997 roku. Putin żądał zatem rozmontowania systemu bezpieczeństwa nie tylko w Europie, ale całego systemu transatlantyckiego. Tego żaden rząd nie jest w stanie zaakceptować.

Te jego żądania są pretekstem, by później powiedzieć: "Nie chcieli ze mną negocjować i nie mam wyjścia, bo Ukraina i NATO są zagrożeniem". To sugeruje, że Putin jest zdecydowany na ruch wojskowy, rozważa go naprawdę.

Muszę się przyznać, że myślałem, iż to Chińczycy pierwsi ruszą do działań, na Pacyfiku, a Putin będzie czekał na ten moment, żeby móc wtedy zaszantażować Europę.

To już moja druga tura pobytu w Niemczech w tutejszym amerykańskim kolegium w Garmisch-Partenkirchen. Ciągle powtarzam moim europejskim przyjaciołom, że jeśli nie odbudują sił zbrojnych, Putin ich zaszantażuje. Do tej pory trafia to tylko do państw flankowych, takich jak Polska, Szwecja, Rumunia, Finlandia, państwa bałtyckie. Poza tym jednak to ostrzeżenie trafia w próżnię. Niemcy są de facto zdemilitaryzowane.

I tu pojawia się drugi problem, chodzi o to, co nazywane jest regionalizacją bezpieczeństwa. Za czasów zimnej wojny każdy członek NATO wiedział, że jeśli dojdzie do wybuchu konfliktu, wszyscy jedziemy na tym samym wózku, jesteśmy w tym samym położeniu, wszyscy podlegamy temu samemu ryzyku.

Obecnie, jeśli jestem na flance wschodniej, np. w Warszawie czy w Tallinie, Bukareszcie - mowa jest tylko o Rosji. W Berlinie rozmowa jest bardziej dwukierunkowa, słychać, że trzeba doprowadzić do jakiegoś modus vivendi z Rosją, używając środków politycznych i ekonomicznych, a nie opierać się wyłącznie na odstraszaniu.

Francja patrzy na południe, jest tak naprawdę w Afryce. Można tu dodać, że południowa granica Europy to już nie jest Morze Śródziemne, a Afryka, głęboko do Sahelu. Owa Afryka przychodzi do Europy, a Europa nie ma pomysłu, co z tym zrobić. Niemniej jednak Francuzi uważają, że oni nadal w tym regionie odgrywają kluczową rolę.

A zatem owa fragmentaryzacja, brak konsensusu co do zagrożenia, jest ogromnym problemem dla Europy.

Czytaj także:

To bardzo istotne. To prawda. Tu na marginesie można zauważyć, że Niemcy, jeśli mówią o środkach politycznych i ekonomicznych stosowanych w relacjach z Rosją, to jednak „środki” takie jak Nord Stream 2 nie dają żadnych korzyści nikomu poza Niemcami, wręcz przeciwnie, szkodzą wszystkim w regionie, a w dłuższej perspektywie i samym Niemcom. O pozytywnych skutkach rozmów Niemiec z Rosją można by mówić, gdyby korzyści, a nie szkody odnosili z tego tytułu wszyscy sojusznicy i inne państwa regionu.

Rosja chciałaby radzić sobie z Europą na poziomie bilateralnym. Putin nie chce rozmowy z całym sojuszem NATO czy całą Unią Europejską.

Do tego Putin sygnalizuje Niemcom w bardzo jasny sposób, że chce zawrzeć z nimi specjalny „deal”.

Jeśli spojrzeć na PKB, Niemcy są niemal cztery razy silniejsze od Rosji w sensie ekonomicznym. Putin wykorzystuje broń energetyczną, Nord Stream 1, Nord Stream 2, to że Europa dąży w stronę „Fit for 55”, Niemcy zamykają ostatnie reaktory nuklearne. Gaz ziemny jest uważany za bramę na drodze do surowców odnawialnych, dopuszczalne paliwo przejściowe.

To daje Putinowi bardzo silną pozycję, bo nie tylko może on manipulować dostawami gazu, co robi w tej chwili, ale stwarza też relację i poziom zależności.

Gdy otworzy się Nord Stream 2, Rosja będzie głównym dostarczycielem energii dla Europy, a Niemcy głównym dystrybutorem rosyjskiego gazu w Europie.

Putin gra zatem na tych różnych interesach indywidualnych państw.

Francuzi, wedle tego, co zademonstrował prezydent Francji Emmanuel Macron w Paryżu, uważają, że trzeba się porozumieć. Wypuścili nawet przeciek, że Rosja ma zamiar zacząć deeskalację, jednak Moskwa stwierdziła, że to nieprawda.

Toczy się zatem gra o coraz większym nacisku. Osobiście sądzę jednak, że Putin nie zacznie większych działań wojennych, póki nie skończą się igrzyska olimpijskie w Pekinie. To by odciągnęło uwagę od Chin i Xi Jinpinga. Chińczycy nie byliby zadowoleni.

Chyba że umówiono się inaczej.

Możliwe scenariusze zdarzeń są bardzo różne.

 

***

Prof. Andrew Michta jest dziekanem Kolegium Studiów Międzynarodowych i Bezpieczeństwa (College of International and Security Studies) w George C. Marshall European Center for Security Studies w Garmish w Niemczech. Poprzednio był profesorem katedry Bezpieczeństwa Narodowego w amerykańskim Morskim Kolegium Wojennym (Naval War College) w Newport i analitykiem (senior felllow) w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (Center for Strategic and International Studies - Europe Program) w Waszyngtonie, a także Center for European Policy Analysis w Waszyngtonie.

***

Nasz Rozmówca zastrzegł, że wypowiedział się w powyższym wywiadzie we własnym imieniu, a wyrażone opinie nie mogą być automatycznie utożsamiane ze stanowiskiem Departamentu Obrony USA, administracji Stanów Zjednoczonych, czy George C. Marshall European Center for Security Studies.

 

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Potencjał militarny Rosji i Ukrainy (opr. Maciej Zieliński/PAP) Potencjał militarny Rosji i Ukrainy (PAP)

Polecane

Wróć do strony głównej