Historia

"Dar Pomorza” – "kolebka na głębinie”

Ostatnia aktualizacja: 20.05.2013 14:53
– Tak nazwano poprzednika tego statku, żaglowiec "Lwów”. Ja uważam, że taką "kolebką” jest każdy żaglowiec. Im większy żagiel, tym bardziej majestatyczna "kolebka” – mówi Kazimierz Jurkiewicz, jeden z ostatnich komendantów "Daru Pomorza”.
Audio
  • Audycja Heleny Cieślińskiej na temat "Daru Pomorza". (PR, 18.04.1966)
  • Audycja Miry Urbaniak i Marii Prucińskiej o "Darze Pomorza". (PR, 7.06.1984)
Dar Pomorza jako statek-muzeum w Gdyni (27.09.2004), kkicWikimedia Commons
"Dar Pomorza" jako statek-muzeum w Gdyni (27.09.2004), kkic/Wikimedia Commons

Dziś Kazimierz Jurkiewicz oprowadza zwiedzających po statku-muzeum, w jaki przekształcono „Dar Pomorza” w roku 1983, rok po tym, jak statek zakończył służbę. – Ta imponująca masa żagli kierowana wiatrem wprawia statek w ruch. Co to za uczucie… trzeba poety, żeby to opisał – westchnął z zachwytem były kapitan.

W odkrywaniu przed zainteresowanymi dawnego życia na "Darze Pomorza” żywo uczestniczył jeden z niegdysiejszych członków załogi. – O, tu było lustro. Tutaj siadaliśmy podczas strzyżenia. Ale nie mieliśmy fryzjera, tylko kolega kolegę strzygł – a przed wyjściem na ląd trzeba było wyglądać porządnie, bo inaczej na ląd nie puszczano – opowiadał. Wspomniał, że załoga żyła na dobrym, zdrowym wikcie. – Nikt nie stracił na wadze, ja nawet przybrałem… na karku. Po naszym powrocie z rejsu matka się przestraszyła: "Syneczku, co się stało? Ugryzło cię coś?” Taaki miałem kark! – Marynarz podkreślił, że przyrządzane na statku znakomite jedzenie wcale nie pozbawiało człowieka siły fizycznej. – Przed wyjazdem trenowałem z kolegą boks. Kiedy wróciłem, chciał, żebyśmy znowu trenowali. Ja nie bardzo chciałem, bo podczas rejsu nie było okazji do ćwiczeń, ale nalegał, więc ustąpiłem. Tak go, niechcący, uderzyłem, że zemdlał. To mnie przekonało, że mam jeszcze krzepę – powiedział.

Statek, którego nie opuściło szczęście

Biografii wielu komendantów "Daru Pomorza” towarzyszą liczne anegdoty. Wyjątek stanowi ostatni dowódca statku, Tadeusz Olechnowski. – Jestem człowiekiem spokojnym, więc pilnowałem tylko, żeby rejs odbył się bez przygód – przekonywał. Wyjawił jednak, że podwładni nie mówili o nim wyłącznie dobrze. – Moi przyjaciele, pytając o mnie, usłyszeli "pies dla załogi, ojciec dla studentów”. Istotnie, personelowi stawiałem twarde warunki, do studentów podchodząc pobłażliwie – przyznał. Wspomniał, że w ciągu licznych wypraw "Dar Pomorza” miał wiele szczęścia – Obejmując dowództwo bałem się, że nas ono opuści, więc robiłem wszystko, żeby mu pomóc. Wprowadzałem drobne unowocześnienia, jak pasy bezpieczeństwa – powiedział. Zauważył że pomimo jego obaw szczęście pozostało z "Darem Pomorza” do końca.

Dar
"Dar Pomorza" w roku 1915 pod banderą niemiecką jako "Prinzeß Eitel Friedrich" (około 1915), autor nieznany/Wikimedia Commons

"Dar Pomorza” na ekranie. Przyjdź i zobacz

Marek Twardowski z Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku zdradził pewne szczegóły urządzonej we wnętrzu "Daru Pomorza” wystawy. – Podzielona jest na dwie części. Pierwszą stanowią teksty, plansze i zdjęcia. Przedstawiają historię statku, od chwili jego zbudowania w roku 1909. Druga część ekspozycji to swoisty skansen, przypominający, jak żyła i pracowała załoga – mówił. Dodał, że w salonie kapitańskim statku zgromadzono dotyczące "Daru Pomorza” pamiątki. – Jest wśród nich wiosło z roku 1935 – wspomniał. Zapowiedział też, że zwiedzający będą mogli obejrzeć filmy na temat statku. – Będzie to możliwe dzięki pomocy reżysera Romana Polańskiego, który podarował nam magnetowid. Ponadto o "Darze Pomorza” powstanie następny film, który czeka już tylko na montaż – zaznaczył.

Zobacz więcej na temat: marynarka POLSKA