Pistolero to Midas, a RL9 rządzi w LM. Czy Jerzy Brzęczek skorzysta z najlepszych snajperów?

2019-02-18, 19:30

Pistolero to Midas, a  RL9 rządzi w LM. Czy Jerzy Brzęczek skorzysta z najlepszych snajperów?
Krzysztof Piątek to ulubieniec polityków, działaczy, kibiców i mediów. Foto: ACMilan/Twitter/PrintScreen

Czy po kompromitującym występie na rosyjskim Mundialu polski futbol powstaje ze zgliszczy? Nie można tego stwierdzić po dwóch wiosennych kolejkach ekstraklasy, ale zjawiskiem niemal nadprzyrodzonym, a na pewno nieoczekiwanym, jest nagła eksplozja potencjału polskich napastników. Selekcjoner Jerzy Brzęczek ma o czym myśleć.

Zasadniczo, kibic polskiej piłki, od ponad trzydziestu lat przyzwyczajony był, że "Polak potrafi", ale w zakresie brudnej roboty. Trzecie miejsca reprezentacji na MŚ w 1974 i 1982 roku to stare dzieje, zwłaszcza dla młodzieży, która przeżywa tylko "tu i teraz". Podobnie archaiczne wydają się galopady Zbigniewa Bońka w Juventusie czy parady Józefa Młynarczyka w FC Porto, a obydwaj panowie zdobyli przecież PEMK/LM (w 1985 i 1987 roku - przyp.red).

Utalentowani, ale niespełnieni. Między historią a teraźniejszością

Później różnie układały się losy polskich piłkarzy, którym talentu nigdy nie brakowało. Czarował w Bundeslidze Mirosław Okoński, wicekrólem strzelców Bundesligi był w barwach HSV Hamburg Jan Furtok (w 1991 roku), trzy bramki Realowi Madryt strzelał Jan Urban - ikona Osasuny Pampeluna. Czarował w Montpellier Jacek Ziober, porywające mecze zaliczał w barwach Atletico Madryt czy Galatasaray Roman Kosecki.

"Wszechateńskim" napastnikiem został Krzysztof Warzycha - reprezentant niespełniony, a srebrny medal IO w Barcelonie nie spełnił oczekiwań kibiców co do rozwoju karier króla strzelców olimpijskiego turnieju, a zwłaszcza jego niepokornego kompana. Andrzej Juskowiak zaliczył więcej niż przyzwoitą i długą karierę - zwłaszcza w Sportingu Lizbona i Wolfsburgu, ale już Wojtek Kowalczyk rozmienił talent na drobne. Podobnie, choć z różnych przyczyn, rozwinęły się sportowe (i poza) losy takich wielkich, a niespełnionych, talentów jak m.in Dariusz Dziekanowski, Maciej Żurawski czy Radosław Matusiak - przykłady można by mnożyć, kibice wiedzą o czym mowa. Głównie o braku sukcesów z reprezentacją...

Powyższy "model kariery" oraz sportowe realia ukształtowały świadomość, że polski piłkarz robiący karierę na zachodzie to bramkarz, obrońca, defensywny pomocnik - gorzej z zawodnikami środka pola, u których dominującą cechą miały by być kreatywność, przegląd pola, technika użytkowa czy mocny i precyzyjny strzał z dystansu. Potwierdzenie tej tezy znajdziemy w życiorysach m.in Jerzego Dudka (LM w 2005 roku) , Adama Matyska, Tomaszów Hajty i Wałdocha, Jacka Bąka, Darka Dudki (przykłady Buncola czy Matysika są zbyt odległe) czy Mariusza Lewandowskiego, których kariery międzynarodowe wypadały o niebo okazalej niż na przykład te Sławomira Wojciechowskiego, Andrzeja Rudego, Ryszarda Tarasiewicza czy Igora Sypniewskiego - zawodnika niemal genialnego, ale skażonego alkoholizmem w wydaniu najbardziej destrukcyjnym (przykład Dariusza Marciniaka też zbyt odległy). Być może nie w pełni spełnionymi wyjątkami potwierdzającymi regułę byli Jacek Krzynówek i Ebi Smolarek.

Fenomen Roberta Lewandowskiego, czyli mamy napastnika na światowym poziomie

Nagłe pojawienie się Roberta Lewandowskiego wywołało kilkuletnią narodową euforię, która runęła dopiero przy okazji rosyjskiej klapy, kiedy cała drużyna wypadła zawstydzająco słabo, a jej kapitan - odcięty od podań - zaliczył chyba marny jeden strzał w bramkarza rywali. Dwa gole ze stałych fragmentów gry niczego nie wniosły i Jerzy Brzęczek wciąż stoi przed arcytrudnym wyzwaniem odbudowania gry kadry oraz jej relacji z kibicami. Unikatowy "feeling" sprzed mundialu legł w gruzach po i jesienne mecze kadry humorów kibicowskich nie poprawiły - przynajmniej nie bardzo.

Lewandowski poniekąd pozostaje ofiarą decyzji o grze dla Bayernu oraz bycia reprezentantem Polski. Marketingowe zjawisko nad Wisłą pozostaje bez lauru na międzynarodowej arenie, ale chyba nie może się dziwić. Kto i kiedy nagrodził "Złotą Piłką" jakiegoś gracza Bayernu Monachium? W latach 70/80 Franz Beckenbauer i Karl Heinz Rummenigge mieli ten zaszczyt, kiedy Bayern wygrywał w Europie w cuglach. Potem w latach '90 tych bliski lauru był Jurgen Klinsmann, a w 2001 i '02 roku Oliver Kahn. W 2013 i '14 w czołówce znaleźli się Franck Ribery, Manuel Neuer, Arjen Robben i Thomas Mueller, ale Bawarczycy wtedy rządzili w Europie i na krajowym podwórku, a od kilku lat tak nie jest.

Tym niemniej Robert Lewandowski jest postacią absolutnie wyjątkową: sposób gry, regularność strzelecka, dbanie o siebie - to absolutnie czołowy środkowy napastnik na świecie. W Bundeslidze zdobył już 193 goli, a trzeci na liście wszech czasów Jupp Heynckes ma ich 220 (dalsze pozycje są poza zasięgiem). Najlepszy strzelec reprezentacji Polski (55goli w kadrze) od kilku sezonów regularnie i z sukcesami rywalizuje o tytuł króla strzelców Bundesligi, jest w czołówce snajperów Ligi Mistrzów w każdym sezonie, a w obecnym prowadzi na razie przed bardziej uznanymi specjalistami, ale i piłkarzami z najwyższej światowej półki. Często o tym zapominamy, pomni głównie braku goli w decydujących meczach w klubie czy kadrze. 

Nadchodzi era Krzysztofa Piątka: Pistolero, Midas, Piątekstein, Czarodziej, Robocop ...rządzi w Serie A

Jerzy Brzęczek ma bardzo poważny kłopot, bo o ile o do walorów "RL9" przywykliśmy nieco, to w Serie A wyrósł nam napastnik nie do zatrzymania, który w mediach i wśród tamtejszych ekspertów wzbudza ekstazę - do tego stopnia, że zostaliśmy zmuszeni dedykować mu serwis specjalny (patrz tutaj). To oczywiście przyjemny obowiązek, ale i jakaż niespodzianka. Krzysztof Piątek strzelił w barwach CFC Genoa 13 goli w lidze i 6 w Coppa Italia, czym zapracował (uczciwie i efektownie) na transfer do AC Milan.


Kto się jednak spodziewał, że w pierwszych czterech meczach w barwach "Rossoneri" strzeli 6 goli i uruchomi pierwszy kontraktowy bonus finansowy oraz kolejną lawinę super określeń na pierwszych stronach gazet? Poza "Pistolero" (rewolwerowcem) został "Robocopem" , "Czarodziejem", "Piąteksteinem" i "Midasem", który wszystko co mu podadzą zamienia w złoto - to określenia po ostatnim występie przeciwko Atalancie, której strzelił dwa gole wyjątkowej urody, za co dostał perfekcyjną niemal ocenę "8".

Porównania z legendą klubu,  Andrijem Szewczenką przestały być nieśmiałym wyprzedzaniem rzeczywistości. Zaczęto go porównywac ze wszystkimi snajperami Milanu z ostatnich 20. lat - Inzaghim, Ibrahimoviciem, Pato i wspomnianym Ukraińcem. "Obecność Piątka na boisku równa się gole - jest punktualny jak listonosz" (to opinia Gazzetta dello Sport)  A propos: w tej chwili jest najczęściej strzelającym napastnikiem we Włoszech - wyliczono, że trafia co 53 minuty.


Powiązany Artykuł

Krzysztof_Piatek_banner.jpg
Oby w każdą niedzielę był piątek

Zieliński coraz częściej dobrze, a Milik znowu pudłuje

Do niedawna to miano przypisywano Arkadiuszowi Milikowi, który na przerwę zimową zszedł z 12. golami i był na czwartym miejscu w klasyfikacji na "capocannoniere" z etykietką najczęściej trafiającego, ale zaciął się: jest na piątym miejscu wśród najskuteczniejszych i traci do Piątka 5 goli, a do Cristiano Ronaldo 7. Portugalczyk i Polak idą niemal "łeb w łeb" - Duvan Zapata i Faabio Quagliarella mają po 16 goli na koncie i wyprzedzają Milika (wciąż 12). Gorszy okres napastnika Napoli zauważyły media, które ostatnio oceniają Polaka nisko (5-5,5). 

- Tak dalej być nie może. Nie trafia w bramkę, a to dla napastnika zła rekomendacja. Ze snajpera zamienił się w partacza: w meczu z Torino zmarnował 4 sytuacje - w tym duchu piszą o Miliku. Trzeba przyznać, że nasz reprezentant ma w każdym spotkaniu minimum dwie 100% sytuacje bramkowe (czesto prokurują mu je zagrania Piotra Zielińskiego) ale niemiłosiernie pudłuje:

- W trzech ostatnich spotkaniach (Fiorentina, Zurych i Torino) miał po kilka idealnych szans, porusza się dobrze, pod bramkę dochodzi, ale pudłuje tak, że temat zaczyna się nadawac na kozetkę u psychoanalityka, zwłaszcza, że w Milanie jego rodak wystarczy żeby musnął piłkę by ta wpadła do bramki - napisał dziennikarz "La Gazzetta dello Sport" oceniając bezbramkowy renmis z Torino. Czyżby problemy z koncentracją? Gdyby nie to rywalizowałby z Piątkiem i CR7.

Nieco lepiej spisuje się Piotr Zieliński, który błysnął w meczu LE, ale w remisowym meczu z Torino już wypadł nieco gorzej, mimo gry na pozycji lewego pomocnika, na której zaskakuje - o czym pisaliśmy (tutaj):

- Podobał się tylko przez pierwszą połowę gry, potem dało się zauważyć zmęczenie i zawodnik zniknął, podobnie jak kilku jego kolegów - napisał serwis goal.com. Problem w grze swoich zawodników dostrzegł Carlo Ancelotti:

- Od meczu z Fiorentiną stworzyliśmy sobie 18 sytuacji do zdobycia bramki, ale nie strzeliliśmy ani jednego gola - podsumował cierpko "Carletto".

Podobnie niskie oceny co Milik, dostali za ostatnią kolejkę Bereszyński (przegrywał wszystko co się dało z Perisiciem) i Linetty (w stosunku do niego oczekiwania są wyższe) za mecz z Interem (mediolańczycy wygrali 2:1 na San Siro) oraz Stępiński i Jaroszyński Pierwszy:"starał, ale bezskutecznie, a kiedy miał idealną sytuację to walnął w trybuny", drugi zaś "kompletnie niewidoczny".  Doceniono natomiast pierwszą bramkę Teodorczyka we Włoszech, mimo że zdobytą po dobiciu strzału z rzutu karnego, który doświadczony Sorrentino odbił (obronił tez karnego CR7 więc nie ma powodów do punktowania Teo). 

Wygląda więc na to, że po latach uzależnienia od bramkarzy i piłkarzy defensywnych, mamy do wykorzystania pewien niewątpliwy potencjał ofensywny, z którym dawno żaden selekcjoner się nie mierzył. Czołowy strzelec Ligi Mistrzów i Bundesligi plus "rewolwerowiec" rozprawiający się z bramkarzami Serie A nie gorzej niż CR7? Nic tylko zagospodarować ten "kłopot bogactwa" poprzez odpowiednią konfigurację partnerów dla najlepszych.

Łatwo napisać, a wykonanie w rękach selekcjonera Jerzego Brzęczka. Trzeba bowiem pamiętać, że nasze asy mają w klubach zawodników, którzy w mig wskoczyliby do pierwszego składu reprezentacji. Czy selekcjoner skorzysta z efektów pracy zagranicznych kolegów po fachu? Eliminacje do ME2020 tuż-tuż, a kibice chcą oglądać gole Polaków...

Hubert Borucki, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej