Amerykanista: rozmach pożegnania George'a H.W. Busha nie jest niczym niezwykłym w USA

2018-12-10, 21:00

Amerykanista: rozmach pożegnania George'a H.W. Busha nie jest niczym niezwykłym w USA
Odwiedzający przed wspólnym miejscem pochówku George'a H.W. Busha oraz jego żony i córki. Foto: PAP/EPA/LARRY W. SMITH

- Skala "show" towarzyszącego pożegnaniu George'a Busha seniora odzwierciedla znaczenie pozycji głowy państwa dla całego systemu politycznego Stanów Zjednoczonych - mówi w rozmowe z portalem PolskieRadio24.pl dr Rafał Kuś, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pogrzeb 41. prezydenta USA był wydarzeniem, które miało duży rozmach i odbiło się echem na całym świecie.

Stany Zjednoczone pożegnały George'a H.W. Busha. 41. prezydent kraju umarł 30 listopada w wieku 94. lat. Pogrzeb polityka był wielkim wydarzeniem, które zgromadziło przedstawicieli różnych środowisk politycznych, co może dziwić obserwatorów wywodzących się z innych państw. Zdaniem dr. Rafała Kusia, amerykanisty z Uniwersytetu Jagiellońskiego, "ważnym elementem amerykańskiej kultury politycznej jest nacisk na zachowanie jedności narodowej mimo istniejących różnic ideologicznych".

Michał Szewczuk, PolskieRadio24.pl: Widzieliśmy jak w zeszłym tygodniu celebrowano pożegnanie 41. prezydenta. Nie chcę użyć złego słowa, ale ceremonie związane z pogrzebem George'a H.W. Busha miały jednak element pewnego "show". Czy to normalne w przypadku pogrzebów amerykańskich prezydentów, czy szerzej - mężów stanu?

Dr Rafał Kuś, Instytut Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ: Rozmach uroczystości pogrzebowych George’a H. W. Busha i pompa im towarzysząca, chociaż być może osobliwe dla europejskich obserwatorów życia politycznego USA, nie są jednak niczym niezwykłym w tamtejszej tradycji państwowej. Podobnie (ale oczywiście nieco skromniej) prezentowały się ceremonie związane z wrześniowym pochówkiem senatora Johna McCaina.

Skala "show" towarzyszącego pożegnaniu Busha seniora odzwierciedla znaczenie pozycji głowy państwa dla całego systemu politycznego Stanów Zjednoczonych. Mimo implementacji w konstytucji USA i tamtejszej tradycji politycznej systemu "checks and balances", zapewniającego teoretycznie równowagę sił pomiędzy poszczególnymi ośrodkami władzy, nie da się zaprzeczyć, że w ciągu stuleci funkcjonowania amerykańskiej demokracji to właśnie stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych zyskało najwięcej na znaczeniu i prestiżu.

Sam przebieg uroczystości – trochę odmienny od na przykład polskich wzorców pożegnań mężów stanu – wynikał oczywiście ze swoistości kultury amerykańskiej (stąd m.in. bezpośredniość i emocjonalność niektórych wystąpień czy pojawienie się w oficjalnych materiałach medialnych doniesień o prezydenckim psie – Sullym).

Na uroczystości pożegnalne przybyli byli prezydenci reprezentujący różne postawy i preferencje polityczne. Czy to czysta kurtuazja, czy oddawanie sobie w ten sposób szacunku jest szczere i jednak wpisane w amerykańską kulturę polityczną?

Myślę, że ważnym elementem amerykańskiej kultury politycznej jest nacisk na zachowanie jedności narodowej mimo istniejących różnic ideologicznych. Widać to już od samego początku istnienia państwa amerykańskiego, a przynajmniej od czasów Johna Adamsa i Thomasa Jeffersona, kiedy w strukturach demokracji Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy zaczęły funkcjonować konkurujące ze sobą partie polityczne. Podkreślanie tego, co łączy cały naród amerykański, stało się wtedy jednym ze stałych motywów wszelkiego rodzaju ceremonii i aktów symbolicznych w polityce USA. Nie może to oczywiście dziwić w kontekście samej genezy państwa amerykańskiego, odzwierciedlonej chociażby w tradycyjnej dewizie Stanów Zjednoczonych: "E pluribus unum" ("z wielu, jeden").

Z relacji mediów wynika, że Amerykanie mocno przeżyli śmierć George'a Busha seniora. Jak społeczeństwo kraju zapamiętało 41. prezydenta, jakim był mówcą, jaki był jego wizerunek?

Nie jestem pewien, czy George H. W. Bush pozostanie w świadomości społecznej USA zapamiętany na tak długo, jak jego poprzednik i następca. 41. prezydent Stanów Zjednoczonych był wprawdzie sprawnym przywódcą, który objął stery rządów tuż przed kluczowym dla dziejów XX wieku momentem upadku Związku Radzieckiego i przeprowadził udaną interwencję zbrojną w Iraku, ale wyraźnie brakowało mu wizji i formatu Ronalda Reagana oraz naturalnej charyzmy Billa Clintona.

Podobnie jak w przypadku większości prezydentów, którzy spędzili w Białym Domu tylko jedną kadencję, trudno powiedzieć, by był politykiem spełnionym. Sam przyznał zresztą po porażce w wyborach prezydenckich 1992 r., że nie umiał skutecznie przekazać swoich idei społeczeństwu amerykańskiemu.

Antologie najwybitniejszych przemówień prezydenckich pomijają z reguły dorobek krasomówczy Busha seniora, zaś jedynym sloganem politycznym, który do dzisiaj jednoznacznie kojarzony jest z 41. prezydentem USA, są wypowiedziane podczas kampanii 1988 r. słowa "Czytajcie z moich ust: żadnych nowych podatków" (tej obietnicy zresztą nie dotrzymał). Republikaninowi nie pomagał też dość sztuczny, mechaniczny sposób ekspresji niewerbalnej, wyszydzany bezlitośnie choćby przez komików z popularnej audycji rozrywkowej "Saturday Night Live".

Po śmierci George'a Busha seniora pojawiały się głosy, że on czy na przykład John McCain byli przedstawicielami odchodzącego pokolenia patriotów, ludzi honoru. Czy zgadza się Pan z taką opinią?

Opinia ta wiąże się w moim przekonaniu w dużej mierze z faktem, że aktywność obydwu polityków przypada w większości na okres sprzed wyraźnie dzisiaj widocznej polaryzacji na amerykańskiej scenie politycznej. W tym sensie zarówno Bush senior, jak i McCain kojarzą się wielu Amerykanom z czasami, kiedy w tamtejszej polityce funkcjonował w znacznie większym stopniu konsensus wokół podstawowych problemów i wartości; ze spokojniejszym okresem w historii wewnątrzamerykańskich sporów.

Wizerunek publiczny obu mężów stanu jest ponadto tym bardziej pozytywny, że stawali oni często przy podejmowaniu istotnych decyzji po stronie wyznawanych przez siebie wartości, a nie – lojalności wobec politycznych sojuszników. Przykładem może tu być rezygnacja George’a H. W. Busha z członkostwa w Narodowym Stowarzyszeniu Strzeleckim (NRA) – organizacji silnie wspierającej Partię Republikańską – po opublikowaniu przez ówczesnego wiceprzewodniczącego NRA listu znieważającego amerykańskich agentów federalnych.

Obaj też pozostawali w ostatnich latach wyraźnie sceptyczni wobec konfrontacyjnego stylu uprawiania polityki i kontrowersyjnych inicjatyw obecnego prezydenta USA. Przypomnijmy także, że George Bush senior pozostaje jak dotąd ostatnią z głów państwa amerykańskiego, która – podobnie jak John McCain – mogła poszczycić się bohaterskimi dokonaniami wojennymi, bez wątpienia wzmacniającymi ich etos polityczny.

msze

Polecane

Wróć do strony głównej