Łagodniejsi

2009-03-11, 12:05

Łagodniejsi
Kuba. Foto: fot. bing maps

USA znoszą część restrykcji nałożonych na Kubę za czasów administracji Georga Busha.


Stany Zjednoczone łagodzą embargo nałożone na Kubę. Zgodę na zdjęcie części sankcji nałożonych na reżim Castro za czasów prezydenta George'a W. Busha wydał amerykański Senat. Wcześniej zgodziła się na to także Izba Reprezentantów. Łagodzenie kursu wobec Kuby zapowiadał wcześniej prezydent Barack Obama.

Decyzja Senatu oznacza m.in. zniesienie restrykcji na podróżowanie na Kubę i na przekazy pieniężne, kierowane przez kubańskich imigrantów do rodzin na wyspie. Amerykanie kubańskiego pochodzenia będą mogli raz w roku odwiedzać rodziny na Kubie a także wysyłać do kraju więcej pieniędzy. Amerykańscy biznesmeni - posiadający odpowiednie licencje - będą mogli sprzedawać na wyspie produkty rolne i leki, które nie są objęte obowiązującym od 47 lat embargiem.

Politykę łagodzenia kursu wobec reżimu Castro deklarował prezydent Obama, zaznaczając jednocześnie, że nie oznacza to zniesienia w ogóle embarga na Kubę. Jak zaznaczał Obama byłoby to możliwe dopiero po zainicjowaniu procesów demokratyzacyjnych przez kubańskie władze. - Będę otwarty na dialog z rządem Kuby – deklarował prezydent USA.

Stany zwiększyły restrykcję na Kubę w 2004 roku, pod naciskiem kubańskiego lobby w USA. Wprowadzono wtedy ograniczenia w wyjazdach do rodzin na wyspie do jednej wizyty na trzy lata. By wyjechać na Kubę, wszyscy oprócz kubańskich imigrantów mających w tym kraju rodziny musieli do tej pory uzyskiwać specjalne zezwolenie Departamentu Stanu USA.

"Uśmiechy" do talibów

Prezydent Barack Obama łagodzi ton także w kontaktach z talibami. 8 marca w wywiadzie dla "The New York Timesa" prezydent wyraził nadzieję, że żołnierze amerykańscy służący w Afganistanie „zidentyfikują umiarkowane elementy wśród talibów i skłonią ich do rozmów”.

 


Zobacz materiał o różnicach między
Barackiem Obamą i Georg’em Bush’em

 

Obama przyznał, że Stany nie odnoszą zwycięstwa w Afganistanie. - Talibowie są śmielsi niż przedtem. W południowych rejonach kraju atakują w sposób, którego wcześniej nie spotykaliśmy - powiedział. Zwolennikiem współpracy z niektórymi odłamami talibów jest także gen. David Petraeus, szef Centralnego Dowództwa sił USA i były dowódca wojsk amerykańskich w Iraku.

Afgańscy talibowie określili propozycję Obamy jako nielogiczną. - Talibowie są zjednoczeni, mają jednego przywódcę, jeden cel, jedną strategię. Nie rozumiem, dlaczego mówi się o umiarkowanych talibach i co miałoby to znaczyć – mówił rzecznik talibów Kari Mohamad Jusuf. Dodał, że wycofanie zagranicznych wojsk jest jedynym sposobem na przerwanie spirali przemocy w Afganistanie.

Pomysł Obamy spodobał się natomiast prezydentowi Afganistanu, Hamidowi Karzajowi. Jego zdaniem słowa Obamy "to dobra wiadomość, gdyż takie właśnie było stanowisko afgańskiego rządu". Ostrzegł jednak, że niektórzy talibscy bojownicy nie kwalifikują się do pojednania.

Europejskie media komentując wywiad Obamy dla "The New York Timesa" pisały, że Amerykanom nie uda się wyłonienie tych talibów, którzy nadają się do negocjacji. "Guardian" cytował byłego afgańskiego ministra finansów Aszraf Ghani, który zamierza kandydować w wyborach prezydenckich w sierpniu. Jego zdaniem "proces pokojowy negocjowany ze słabej pozycji lub w sytuacji impasu" nigdy się nie udaje. W szczególności nie uda się Amerykanom w Afganistanie, ponieważ talibowie są przekonani, iż w konflikcie są silniejszą stroną.

(sż, pap)

Polecane

Wróć do strony głównej