Dlaczego premier Szydło latała wojskowym samolotem do domu? "Transport jest trzykrotnie tańszy, a w dodatku bezpieczniejszy"

2017-02-23, 18:36

Dlaczego premier Szydło latała wojskowym samolotem do domu? "Transport jest trzykrotnie tańszy, a w dodatku bezpieczniejszy"
Bartosz Kownacki. Foto: Adrian Grycuk/Wikimedia Commons/CC

PO oskarża rząd o łamanie procedur i marnotrawstwo pieniędzy publicznych. To w związku z lotami premier do domu wojskową CASĄ. – Transport tym samolotem jest trzykrotnie tańszy od przelotu cywilnym Embraerem, a w dodatku bezpieczniejszy - wyjaśnia wiceszef MON Bartosz Kownacki.

W czwartek w Sejmie rząd tłumaczył się z przelotów wojskową CASĄ dla celów prywatnych. O dyskusję w tej sprawie zabiegali posłowie Platformy Obywatelskiej. – Wiemy, że od sierpnia takich lotów było kilkadziesiąt. Chcemy dowiedzieć się, dlaczego prezes rady ministrów wykorzystuje do celów prywatnych wojskowe samoloty, które mają zupełnie inne zadania. Przecież ma do dyspozycji rządowego Embraera, a poza tym nie ma żadnej przeszkody, aby pojechała do domu pociągiem lub samolotem rejsowym – tłumaczył w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl poseł PO Tomasz Siemoniak.

- W sprawie transportu najważniejszych osób w państwie istnieją pewne standardy i one muszą być zachowane, bo chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa – odpowiada wiceszef MON Bartosz Kownacki. Polityk przypomina, że premier przysługuje status HEAD, który pozwala korzystać jej z wojskowej CASY. – Jest to samolot bezpieczniejszy niż Embraer, a do tego tańszy – wyjaśnia Kownacki w rozmowie z PolskieRadio.pl. Jak zdradził nam wiceminister godzina lotu CASĄ to maksymalnie 20000 zł, choć przeważnie koszty te wynoszą kilkadziesiąt tysięcy. Dla porównania transport Embraerem to wydatek 50000 zł.

PO nie zgadza się z tą argumentacją. Politycy największej partii opozycyjnej tłumaczą, że status HEAD nadaje się lotom wykonywanym w ramach misji oficjalnych, za które nie można uznać lotów premier do domu. – To jest zabieranie wojsku samolotów, które są mu potrzebne. Za moment okaże się, że ze względów bezpieczeństwa do przewozu VIP-ów będą służyć Rosomaki czy czołgi. Nie mam nic przeciwko, aby użyć CASY w sytuacji wyjątkowej, ale nie na weekend do domu. To jest jakiś absurd i przekroczenie granicy - mówi Siemoniak. Co na to rząd?

- Czy winą premiera, czy prezydenta naszego kraju jest to, że nie mieszka w Warszawie tylko jego dom rodzinny jest 300 km od warszawy? Bo taki jest chyba podstawowy zarzut opozycji – tłumaczy szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa. I dodaje, że opozycja stawiałaby identyczne zarzuty, gdyby premier podróżowała czarterowanym od LOT-u Embraerem lub rządowymi samochodami. A wiceszef MON przypomina, że najważniejsze osoby w państwie muszą podróżować w takich warunkach.

– Wynika to z procedur. Premier jest chroniona przez 24h. Równie dobrze można zapytać, ile kosztuje wyjazd każdego z posłów na weekend do domu. Z tego co wiem, to parlamentarzyści spoza Warszawy bardzo często korzystają z nieodpłatnie z kolei, samolotów czy kilometrówek – mówi Kownacki. I dodaje, że to za czasów PO korzystano z samolotów w niewłaściwy sposób.

Tusk i Kopacz wykorzystywali samoloty do celów prywatnych? "Żenujące porównanie"

Jedną z takich sytuacji opisuje portal wpolityce.pl, który dotarł do informacji, że we wrześniu 2010 ówczesny premier Donald Tusk i minister zdrowia Ewa Kopacz użyli samolotu ratowniczego Lotniczego Pogotowia Ratunkowego jako powietrznej taksówki do Berlina. Samolot pełnił dyżur ratowniczy w Warszawie i miał ratować ludzkie życie w razie wypadku lub innej pilnej potrzeby. PolskieRadio.pl zapytało o tę informację polityków PO.

- Żenujące porównywanie. Premier Tusk i minister Kopacz polecieli wtedy do Berlina do rannych Polaków, których autokar uległ wypadkowi. Przypominanie tego faktu wygląda na desperacką próbę pokazania, że Szydło lata co prawda sama na weekend do domu, ale premier Tusk też poleciał do Berlina. Jest to jednak niestosowne, bo premier udał się do rannych Polaków – tłumaczy Siemoniak.

Nowe samoloty dla VIP-ów jeszcze w tym roku

Obecne spory wokół przeloty najważniejszych osób mogą zostać wkrótce wygaszone, bo rząd kupi samoloty dla VIP-ów. Pierwsze maszyny mają pojawić się w Polsce już w czerwcu, a z prezydentem czy premierem na pokładzie zaczną latać od listopada. – Pieniądze na ten cel będą pochodzić z budżetu, choć fizycznie samolotami będzie zarządzał MON – tłumaczy w rozmowie z PolskieRadio.pl Bartosz Kownacki.

Polska kupi dwa małe samoloty Gulfstream G-550. – To maszyna, którą na lotach krajowych lata prezydent Stanów Zjednoczonych. Podobnej klasy samolotem podróżuje również prezydent Francji, np. był nim na szczycie NATO w Warszawie – opowiada Kownacki. Rząd planuje również zakup trzech większych maszyn klasy Boeing 737, które pozwolą na transport większej liczby osób. – Gulfstreamem może podróżować od 13 do 18 osób, natomiast Boeingiem nawet do 180. Zaletą tego samolotu jest to, że może pokonać trasę do Stanów Zjednoczonych bez tankowania – tłumaczy rozmówca PolskieRadio.pl.

Boeingi będą zarządzane przez Wojskową Bazę Lotnictwa Transportowego w Warszawie. Do ich obsługi zostaną wyselekcjonowani odpowiedni piloci i technicy, a także przygotowana zostanie infrastruktura naziemna. Niewykluczone, że pierwszy Boeing będzie samolotem używanym, w konfiguracji pasażerskie. Dwa następne mają być przystosowane do transportu najważniejszych osób w państwie. Pierwszy samolot powinien przylecieć do Polski w czerwcu. Do jesieni 2017 roku będą odbywać przeloty szkoleniowe dla pilotów. Minister Kownacki szacuje, że najważniejsze osoby w państwie zaczną korzystać z zakupionych samolotów od listopada.

z Sejmu Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl


Polecane

Wróć do strony głównej