Cyberbezpieczeństwo i software to polska marka w nowych technologiach

2019-05-15, 19:16

Cyberbezpieczeństwo i software to polska marka w nowych technologiach
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Pixabay

XI. Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach dobiegł końca. Były to trzy dni dyskusji o polskiej, europejskiej gospodarce, o wyzwaniach, które nas czekają, ale też o firmach, które mogą w przyszłości odegrać istotną rolę w stawianiu czoła tym wyzwaniom. Kongresowi towarzyszyły Europejskie Dni Start-upów. Uczestnikami byli twórcy ponad 100 polskich start-upów i liczni eksperci.

Posłuchaj

Julia Krysztofiak-Szopa podkreśla, że dziś startupy funkcjonują w głównym nurcie polskiej przedsiębiorczości (Błażej Prośniewski/Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Biorąc pod uwagę frekwencje i rozmach tegorocznej imprezy możnaby powiedzieć, że „Polska start-upami stoi”.

– Definitywnie start-upy, przedsiębiorczość innowacyjna w Polsce to już jest coś, co funkcjonuje w głównym nurcie przedsiębiorczości. Dzisiaj już nikt, kto sensownie myśli o zakładaniu nowego biznesu nie planuje tego tylko w kategoriach tradycyjnych. Zawsze ten komponent technologiczny jest bardzo istotny. Fundacja Startup Poland mierzy tę scenę co roku, i publikuje liczne raporty i o start-upach, i o venture capital, czyli o tych, którzy finansują te firmy, i widzimy, że cały ten system rośnie – ocenia gość radiowej Jedynki Julia Krysztofiak-Szopa, prezes fundacji Startup Poland.

Start-upy są już więc istotną częścią polskiej gospodarki, już na stałe wpisały się w wizję naszej gospodarki, a szczególnie tej części cyfrowej.

– Ponieważ one bardzo dobrze, efektywnie kanalizują potencjał, który drzemie w młodych, polskich inżynierach, polskich studentach, którzy zamierzają rozpocząć swoją działalność biznesową. I koniecznie chcą spróbować własnych sił, we własnej firmie, a nie tylko oddać swoje usługi na potrzeby wielkich koncernów światowych. I start-upy pozwalają im wykorzystać ten potencjał, zrealizować swoje pomysły na biznes i w sposób dosyć uproszczony wejść w świat biznesu. I właśnie w Katowicach widać, jaki jest ich potencjał, jaka ogromna siła gospodarcza drzemie w tej części naszego biznesu – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska.

Jednorożców na razie nie mamy

Przyjmuje się, że miarą sukcesu danego kraju, jeśli chodzi o start-upy są tzw. jednorożce, czyli firmy, których kapitalizacja przekroczyła miliard dolarów. Polska jeszcze się ich nie dorobiła.

– Takich jednorożców, w sensie amerykańskich kryteriów, rzeczywiście nie mamy. Ale ja myślę, że to nie jest dobra miara, ta liczba jednorożców. Miło jest się tym pochwalić, ale nie jest jedyna miara sukcesu gospodarki. Taką rzeczywistą miarą jest przychód osiągnięty na sprzedaży technologii. Ale nie jako usługi outsourcingowej, ale jako własności intelektualnej, której właścicielem są firmy rozwijające się w Polsce. Był m.in. taki trójmiejski start-up jak Alex i Iwona Software. I obecnie głos Alexy wykorzystywany w Amazonie to właśnie produkt tego start-upu. Obecnie jest to już własność Amazona, a nie własność naszego polskiego jednorożca – przypomina Julia Krysztofiak-Szopa.

Polskie start-upy mają więc potencjał do tworzenia konkurencyjnych, przełomowych rozwiązań technologicznych na skalę światową.

– Trzeba pamiętać, że start-up żeby się udał, musi mieć w sobie dużą dozę fantazji, romantyzmu, marzenia o własnym biznesie, własnym produkcie lub usłudze. Czyli po pierwsze to świetnie, że młodzi ludzie wierzą w to, co wymyślili na studiach, w domach czy też w rozmowach z przyjaciółmi, i że to ma szansę się ziścić, ma szansę wejść na stałe do oferty handlowej na całym świecie. I rzeczywiście mają oni taką szansę. Bo w nowych technologiach, w cyfrowej gospodarce każdy ma szansę zaistnieć i osiągnąć sukces – uważa Michał Kanownik.

Finanse przede wszystkim od państwa

Jeśli chodzi o finansowanie polskich start-upów, to większość środków, które są przeznaczane na inwestycje start-upów, to są środki publiczne. A profity później często zbierają firmy zagraniczne.

– Rzeczywiście 52 proc. kapitału dostępnego dzisiaj w Polsce dla start-upu to jest kapitał płynący ze źródeł publicznych. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, Polski Fundusz Rozwoju, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości to są trzy naczelne państwowe agencje, dysponujące środkami na wspieranie tych firm. Ale to nie jest tak, że polskie państwo inwestuje, a potem korzyści czerpie tylko zagranica, a my na tym tracimy. Wcale tak nie jest. W rzeczywistości te firmy przynoszą potem zysk, zwracają się gospodarce poprzez np. zatrudnienie, poprzez zysk dla założycieli, którzy np. te firmy później sprzedają – wyjaśnia gość radiowej Jedynki.

Jednak w wielu krajach jest inaczej. W tych bardziej rozwiniętych to firmy prywatne, często duże koncerny przede wszystkim inwestują w start-upy, a nie władze publiczne.

– W tych najbardziej rozwiniętych państwach, jeśli chodzi o venture capital, finansowanie innowacji to najwięcej środków pochodzi z funduszy ubezpieczeniowych, emerytalnych. W Polsce natomiast tego typu podmioty miały zakaz inwestowania w podmioty podwyższonego ryzyka. Natomiast te prywatne środki, służące finansowaniu start-upów to np. środki przyszłych amerykańskich emerytów. To nie jest więc tak, że państwo nie ma tam żadnego udziału w finansowaniu venture capital. I w Europie, i w Stanach Zjednoczonych i w Izraelu państwo nadal ma komponent w finansowaniu VC, jednak nie jest on w wysokości 52 proc. – tłumaczy Julia Krysztofiak-Szopa.

My w Polsce mamy tego trochę za dużo. Ale nie jest to złe.

– To taki etap rozwoju tej branży start-upów, innowacji, funduszy VC, kiedy potrzebna jest jeszcze państwowa kroplówka. Ważne natomiast jest to, aby programy wsparcia start-upów projektowane przez te polskie agencje były nakierowane na te luki rynkowe. Czyli żeby tam dokładały pieniądze, gdzie tych środków na rynku prywatnym brakuje – dodaje gość radiowej Jedynki.

Potrzeba wielu milionów euro

Istotna jest też wysokość finansowania start-upów. Bowiem jeżeli mamy bardzo innowacyjną, a jednocześnie bardzo ryzykowną technologię lub usługę, to czasem potrzebne są nawet dziesiątki milionów euro. A z badań wynika, że najczęściej to finansowanie jest znacznie niższe. Ponieważ rzadko się zdarza, żeby ktokolwiek zainwestował w polski start-up więcej niż milion euro. To raczej niewiele.

– Dziesiąta co do wielkości inwestycja w roku 2018 była w wysokości 1,5 mln euro. Takie są standardy w Polsce. Taka luka rynkowa jest u nas na poziomie pół miliona euro, czyli 2 mln złotych. Jeżeli dzisiaj mamy np. start-up, który poszukuje wsparcia na poziomie 2 mln złotych na wzrost, na rozwijanie kompetencji sprzedażowych, na zatrudnianie, to powyżej tych 2 mln złotych będzie mu bardzo ciężko znaleźć – podkreśla Julia Krysztofiak-Szopa.

Recepta na sukces start-upu

Żeby jednak jako start-up zaistnieć i osiągnąć sukces, potrzebne są trzy elementy.

– Po pierwsze pieniądze na start. I one są, i prywatne i państwowe. Są fundusze europejskie. Właściwie każdy, kto chce rozpocząć działalność start-upową to może znaleźć środki na to – ocenia Michał Kanownik.
I tych pieniędzy jest coraz więcej.

– Rzeczywiście jest ich coraz więcej, i to jest bardzo dobre. Natomiast nie można zapominać o drugim elemencie rozwoju start-upu. Czyli w momencie, kiedy już mamy pieniądze, ruszyliśmy z firmą, tworzymy produkt, to musimy odnieść sukces, i ten produkt musi się znaleźć na rynku. I musi znaleźć swoich klientów. I wtedy ważne jest wsparcie start-upów nie tyle finansowe, co merytoryczne. Dobrze, jeśli budujemy wokół start-upów takie zaplecze mecenasów, wsparcie dużych instytucji, albo osób doświadczonych w biznesie, które potrafią otworzyć rynek – wylicza gość Polskiego Radia 24.

Czyli potrzebny jest mentoring.

– Ale taki, który też czasami np. otwiera drzwi do sieci handlowych, do dużych koncernów światowych, które potrzebują takich produktów i muszą dowiedzieć się, że takie produkty i usługi na rynku są właśnie w Polsce, w start-upach. A trzeci element niezmiernie istotny, choć może jeszcze za wcześnie się nim przejmować, bo jest on niezbędny dopiero w momencie, kiedy produkt trafi na rynek – to doświadczenie, wyczucie, umiejętność znalezienia takich ludzi, którzy zajmą się kompleksową sprzedażą, na pełną skalę możliwości danego start-upu – dodaje Michał Kanownik.

Oczekiwanie na prostą spółkę akcyjną

Nie tylko brak środków na rozwój w wystarczającej wysokości, czy też wzorców blokuje dziś nasze start-upy.

– Przede wszystkim blokuje te firmy mentalność. Czyli brak wystarczających połączeń w sensie networkingu biznesowego z zagranicznymi rynkami. To, że przedsiębiorcy nie myślą globalnie, i to od pierwszego dnia istnienia ich firmy. Nie potrafią zaprojektować swojej ścieżki, poszczególnych rund finansowania, tego na jakiej giełdzie zrobią debiut. Myślą raczej w kategoriach podbijania polskiego, lokalnego rynku. Budują zespoły, składające się przede wszystkim z Polaków. A ktoś, kto zajmuje się np. sprzedażą i pochodzi z Azji, lepiej rozumie tamten rynek, i lepiej potrafi sprzedawać polski produkt poza naszymi granicami – ocenia gość radiowej Jedynki.
Ale polskie start-upy potrzebują też m.in. prostej spółki akcyjnej.

– Prosta spółka akcyjna byłaby dużym ułatwieniem dla działalności. Dla pozyskiwania finansowania, bo można by było wówczas obracać udziałami. Ale też to nie jest tak, że bez prostej spółki akcyjnej nastąpi jakieś tąpnięcie w tym sektorze, chociaż obecnie 60 proc. start-upów deklaruje, że potrzebuje takiego rozwiązania. Przede wszystkim chodzi o pozyskiwanie kapitału w łatwiejszy sposób, niż w ma to miejsce w przypadku spółki z o.o. czy spółki akcyjnej – wyjaśnia Julia Krysztofiak-Szopa.

Ustawa o prostej spółce akcyjnej jest obecnie na etapie prac sejmowych i wszystko wskazuje na to, że ta ustawa wejdzie w życie w marcu 2020 roku.

– Miejmy nadzieję, bo mijają już cztery lata od pierwszych pomysłów. Czyli żeby dogonić Zachodnią Europę, trzeba jednak szybciej się poruszać, bo inaczej ten pociąg nam odjedzie – zwraca uwagę gość Jedynki Julia Krysztofiak-Szopa, prezes fundacji Startup Poland.

Polskie specjalności

Z dotychczasowych doświadczeń start-upów wynika, że naszą specjalnością są cyfrowe technologie.
– Czyli cyberbezpieczeństwo, które może być sztandarowym produktem i branżą dla naszych małych i średnich przedsiębiorców, dla start-upów, które mogą tu znaleźć ogromny potencjał do zaistnienia. Ze względu na powstające w Polsce centra badawczo-rozwojowe wielkich cyfrowych koncernów światowych, to tutaj właśnie mamy ogromne możliwości, żeby wykorzystać potencjał naszych inżynierów, tworząc oprogramowanie software do wielu produktów, które są obecne na rynku już dzisiaj w Polsce. Powstaje software do telewizorów, zegarków, smartwatchy. Mamy doświadczenie, mamy ludzi, którzy potrafią to robić. Jest tylko kwestia tego, aby dać im możliwość i szansę produkowania pod własną marką, na własne potrzeby – tłumaczy Michał Kanownik.

Także w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju jest podkreślone duże znaczenie start-upów dla gospodarki.

– To jest bardzo dynamicznie rozwijająca się część naszej gospodarki. Ale tu stoimy też przed dylematem strategii podchodzenia do start-upów. Izrael, gdzie powstaje bardzo dużo start-upów, robi to z taką myślą, że „produkujemy, wytwarzamy produkt i sprzedajemy ten start-up”. Dzięki temu pozyskują środki na kolejne start-upy. Natomiast moim zdaniem, dzisiaj w Polsce powinniśmy myśleć inaczej. Trzeba bronić tych naszych powstających start-upów, które mają produkty, inwestować w nie cały czas, żeby one dorobiły się prawdziwie polskiej marki, rozpoznawalnej na świecie. Nie sprzedawajmy ich wielkim koncernom, które pochłoną ich pomysły, lecz inwestujmy. Budujmy polską markę w tych nowych technologiach – podkreśla gość PR 24.
Cyfrowy „wyścig zbrojeń”

Głównym trendem jest z całą pewnością cyberbezpieczeństwo.

– I namawiam wszystkich, żeby tym się interesować, tutaj szukać swojego miejsca rozwoju. Bo to będzie temat wiodący dla całej Unii Europejskiej na najbliższe lata. Jeśli nie dziesięciolecia. To jest ogromne wyzwanie i szansa dla polskich firm. Kolejnym jest robotyka. I jest jeszcze sztuczna inteligencja. To są te trzy filary przyszłej cyfrowej gospodarki europejskiej, w którą inwestują nie tylko polskie firmy, ale cała gospodarka europejska. I wszyscy na świecie. To jest taki cyfrowy „wyścig zbrojeń” pomiędzy Unią Europejską, w tym Polską – i światowymi gigantami, takimi jak Stany Zjednoczone, Chiny, Korea Południowa, Japonia. Stąd tak bardzo ważne, żeby potencjał intelektualny polskich inżynierów w tych kategoriach wykorzystać. Żeby Europa nie pozostała zbyt daleko za światowymi potęgami – podsumowuje Michał Kanownik.

Naczelna Redakcja Gospodarcza, Błażej Prośniewski, Justyna Golonko, Małgorzata Byrska, md


. 

Polecane

Wróć do strony głównej