Maldini, Marusarz, Kasai - w świecie sportu "Dziadek" niejedno ma imię

2022-01-22, 16:19

Maldini, Marusarz, Kasai - w świecie sportu "Dziadek" niejedno ma imię
W świecie sportu "Dziadek" niejedno ma imię. Cesare Maldini dał początek futbolowej rodzinie od ponad pół wieku związanej z Milanem - w tym klubie grał jego syn Paolo, a obecnie występuje wnuczek - Daniel. . Foto: screen/Facebook - Paolo Maldini, Daniel Maldini

Od trójpokoleniowych futbolowych familii, przez pseudonim słynnego narciarza i patrioty, aż po grę treningową, której nienawidzą piłkarze z brakami w technice. Z okazji Dnia Dziadka, który – niemal tylko w Polsce – obchodzony jest 22 stycznia przypominamy, że w świecie sportu „dziadek” ma wiele znaczeń.

  • Dzień Dziadka to stosunkowo nowa tradycja. W Polsce jest obchodzony od lat 80-tych XX wieku
  • Dziadkami w trójpokoleniowych piłkarskich rodzinach byli Cesare Maldini i Kenneth Kluivert, a w piłkę grał też dziadek Kamila Glika
  • Noriaki Kasai i Kazuyoshi Miura to japońscy dziadkowie skoków narciarskich i piłki nożnej
  • Gry w "dziadka" nie znoszą piłkarze o słabej technice użytkowej

Babcie świętowały wcześniej

Dzień Dziadka to stosunkowo świeża świecka tradycja. W 1978 r. oficjalnie zapoczątkował ją prezydent USA Jimmy Carter. To zapewne jeden z ruchów na jakie zorientowana była cała jego kadencja – ocieplanie wizerunku głowy państwa i całego kraju po licznych aferach z Watergate na czele.  

W Polsce Dzień Dziadka przyjął się dopiero wraz z polityczną odwilżą końca lat 80-tych XX wieku, choć Dzień Babci obchodzony był już wtedy od ponad 20 lat. Co ciekawe, oprócz naszych tego samego dnia świętują dziadkowie tylko w Brazylii i Bułgarii. Dla przykładu w Rosji i Wielkiej Brytanii ich święto przypada w październiku, a w Stanach Zjednoczonych we wrześniu.

Niezależnie od daty wnuczęta na całym świecie szykują na ten dzień laurki, a są też takie, których prezentem okazało się kontynuowanie rodzinnych tradycji sportowych.

Kluivert, Maldini i…Glik

Frank Rijkaard, Ruud Gullit, Clarence Seedorf czy Edgar Davids to najbardziej znani reprezentanci Holandii pochodzący z dawnej kolonii tego państwa – Surinamu. Gwiazdą w tym najmniejszym kraju Ameryki Południowej był Kenneth Kluivert, legenda miejscowego klubu o wdzięcznej nazwie…Robinhood. Strzelił dla niej ponad 300 goli, a w międzyczasie dał początek futbolowej rodzinie.

- Ajax wygra 1:0 a gola strzeli mój syn – mówiła przed finałem Ligi Mistrzów w 1995 roku pani Lidwina.

Życzeniom matki stało się zadość. Wprowadzony w końcówce 19-letni Patrick Kluivert pokonał bramkarza Milanu zapewniając swojej drużynie minimalne zwycięstwo. To był start do wielkiej kariery uświetnionej półfinałami mistrzostw świata i Europy, 40 golami w kadrze „Oranje”, czy grą w wielkiej Barcelonie. Ale Patrick ma też syna, który kontynuuje dziedzictwo dziadka i ojca. Justin jest dziś piłkarzem Romy wypożyczonym do francuskiego Nice. Dwukrotnie zagrał w reprezentacji Holandii, uchodzi za duży, ale wciąż niespełniony talent.

Ojcem, czy raczej dziadkiem, futbolowej familii był też Cesare Maldini. Na pozycji środkowego obrońcy rozegrał 14 meczów w reprezentacji Włoch i prawie 350 w Milanie. Jako trener prowadził m.in. kadrę Italii, a w niej swojego syna. Paolo to jeden z najlepszych defensorów w historii Serie A. 126 spotkań w „Squadra Azzurra”, 647 w barwach „rossoneri” i zasłużone miano synonimu elegancji w grze obronnej. Obecnie rodzinne tradycje kontynuuje Daniel, który jednak w przeciwieństwie do ojca i dziadka jest zawodnikiem ofensywnym. Zdobył już nawet pierwszą bramkę dla Milanu, w którym jednak wciąż ma daleko do podstawowej jedenastki.

Mamy też w tej kategorii biało-czerwony akcent. Walter Glik w latach 50-tych i 60-tych XX wieku był obrońcą klubu LZS Siedlec. Wielkiej kariery nie zrobił, ale zdołał zaszczepić sportowe geny wnukowi – Kamilowi – 90-krotnemu reprezentantowi Polski.

„Dziadek” i dziadkowie

„Dziadek” to także pseudonim 21-krotnego mistrza Polski w sportach zimowych. Stanisław Marusarz w historii Polski zapisał się złotymi zgłoskami na wielu polach. Jest kawalerem Orderu Odrodzenia Polski i Virtuti Militari. Jako członek Związku Walki Zbrojnej w czasie XX Wojny Światowej pełnił rolę kuriera na trasie Zakopane-Budapeszt. Kilkadziesiąt razy przemierzał Tatry korzystając ze sportowego doświadczenia i ogromnej odwagi. Schwytany przez Niemców został skazany na śmierć, ale z celi śmierci uciekł przez okno. Skacząc z wysoka wylądował na obie nogi dzięki nauce wyciągniętej ze skoków narciarskich. Zarówno przed, jak i po wojnie reprezentował Polskę na zimowych igrzyskach olimpijskich.

A skoro już przy nich jesteśmy. Jakiś czas temu starty na kolejnych olimpiadach zapowiadał Noriaki Kasai. Jego plany sięgają aż do zawodów w 2030 roku, do których organizacji jednym z faworytów jest japońskie Sapporo. Pretendujący już dziś do miana „dziadka” w skokach narciarskich zawodnik będzie miał wtedy…58 lat.

Długowieczność to zresztą specjalność japońskich sportowców. Kazuyoshi Miura 26 lutego skończy 55 lat. Nadal jest czynnym zawodnikiem klubu Yokohama FC, z którym niestety niedawno spadł z J-League. Jednym zakręci się łezka w oku, innym będzie wstyd na wspomnienie polskiego wątku w karierze „Kazu”. Strzelił on bowiem jednego z goli dla reprezentacji Japonii w wygranym 5:0 meczu z Polakami, a było to w roku…1996. Miura już wtedy był jednym z weteranów kadry „Kraju Kwitnącej Wiśni”, dla której zdobył ogółem 55 bramek.

Wspomniane spotkanie było też debiutem Władysława Stachurskiego w roli trenera reprezentacji Polski. Oby nowy selekcjoner, na którego wyjątkowo długo czekamy, miał bardziej udany start.

Raj dla miłośników „siatek”

Słabi technicznie piłkarze o nie najlepszej koordynacji ruchowej nie lubią tego. Mowa o tzw. „dziadku”, czyli grze treningowej, w której stojący w kółku zawodnicy podają sobie piłkę nie mogąc pozwolić na przechwycenie jej tym, którzy są w środku. Krążą legendy o tym, jacy znani futboliści podczas zajęć z tego środka nie wychodzą, ale to nie jest temat na ten wyjątkowo świąteczny artykuł.

Niemniej gra w „dziadka” to nie tylko szybki weryfikator techniki użytkowej, ale też pole do popisu dla miłośników zakładania tzw. „siatek” – puszczania piłki między nogami rywala. Dlatego tak boją się jej ci, którzy mają niedostatki w sztuce piłkarskiej.

Na koniec Dziadek przez duże „D”. Ryszard Dziadek w latach 70-tych rozegrał ponad 200 spotkań w barwach Odry Opole i Lechii Gdańsk, a także 20 w juniorskiej reprezentacji Polski. Do tej dorosłej się nie przebił, bo w czasach „Orłów Górskiego” konkurencja była zwyczajnie za duża. Niemniej jest to kolejny przykład na to, że w sporcie „Dziadek” niejedno ma imię.

Wszystkim Dziadkom w dniu ich święta życzymy dużo zdrowia i pociechy z wnuków.

 

Czytaj także:

MK

Polecane

Wróć do strony głównej