Henryk Kasperczak ostro o roli PZPN w sprawie Wisły. "Nikt mi nie powie, że problemy zaczęły się wczoraj"

2019-01-10, 20:34

Henryk Kasperczak ostro o roli PZPN w sprawie Wisły. "Nikt mi nie powie, że problemy zaczęły się wczoraj"
Henryk Kasperczak . Foto: PAP/EPA/KHALED ELFIQII

-  Nikt mi nie powie, że kłopoty Wisły zaczęły się wczoraj. Nie wiem, w jaki sposób Komisja do Spraw Licencji Klubowych PZPN godziła się na to, by klub kontynuował grę w Ekstraklasie – mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl były znakomity piłkarz i trener Henryk Kasperczak, który jako szkoleniowiec trzykrotnie zdobywał z „Białą Gwiazdą” mistrzostwo Polski.

PolskieRadio24.pl: Jakub Błaszczykowski pojawił się na treningu Wisły w Myślenicach. Wzmocni drużynę?

Henryk Kasperczak: Wisła to dzisiaj wielki znak zapytania. Mamy do czynienia z upadkiem finansowym, nie wiemy, czy klub będzie w stanie dalej występować w Ekstraklasie.

- Gra Wisły w Ekstraklasie jest zresztą warunkiem Błaszczykowskiego. Zakładając, że do tego dojdzie: czy ten piłkarz mógłby stać się liderem tej drużyny w przyszłej rundzie?

- On był liderem, gdy w 2007 roku odchodził z klubu. Dzisiaj jest w dość trudnej sytuacji. Rozwiązał kontrakt z Wolfsburgiem i szuka rozwiązania, by móc zacząć normalnie trenować i grać w klubie na odpowiednim poziomie. Powtarzam jednak, że jest bardzo dużo znaków zapytania co do przyszłości klubu. Kuba będzie czekał, jak sytuacja się wyjaśni, czy licencja klubu na występy w lidze zostanie odwieszona. Wiadomo, że to zawodnik, który zrobił dużą karierę. Świetnie radził sobie w Borussii Dortmund. On kocha Kraków i ten klub, więc chce próbować, bo widzi szansę dobrej gry. Pewnie myśli jeszcze o grze w reprezentacji, czego warunkiem są regularne występy w lidze.

Źródło: TVP Sport 

- Jak widzi Pan najbliższą przyszłość Wisły?

- Klub potrzebuje gwarancji finansowych, ludzi, którzy będą mieli wielką kasę i spłacą długi. Dłużników jest bardzo wielu. Komornicy tylko czekają, aż jakieś pieniądze wpłyną na konto klubu. Pieniądze, które w tej chwili ma Wisła, to kropla w morzu potrzeb.

- Potrzebny poważny inwestor…

- Oczywiście. Potrzeba dużej sumy. Trzeba spłacić długi, by rozpocząć od początku. Długi wobec miasta, zawodników, trenerów są olbrzymie. Zawodnicy nie są wynagradzani od sześciu miesięcy. Trenerzy tak samo. To duża kolejka ludzi, którzy czekają na odzyskanie pieniędzy…

- Z pańskiej perspektywy, za głównych winowajców powinno się uznać poprzedni zarząd klubu, na czele z Marzeną Sarapatą?

- Na pewno. W pierwszym rzędzie odpowiedzialność należy do klubu. Bardzo dużą odpowiedzialność ma także Komisja Licencyjna. Nikt mi nie powie, że kłopoty Wisły zaczęły się wczoraj. To trwało już dość długo i nie wiem, w jaki sposób Komisja godziła się na to, by klub kontynuował grę w Ekstraklasie. Znając polską piłkę, myślę, że wiele klubów jest w podobnej sytuacji. To wydaje się niemożliwe, żeby z takimi długami, Wisła mogła otrzymać licencję. Zwracam uwagę więc na odpowiedzialność działaczy klubu, ale też ludzi, którzy mają nadzór nad prowadzeniem rozgrywek piłkarskich w Polsce.

- Przygląda się Pan tej sytuacji z perspektywy Francji (Henryk Kasperczak mieszka aktualnie w tym kraju – przyp. red.). Zapewne kibicuje Pan Wiśle w powrocie na właściwe tory?

- Oczywiście. Chciałbym, by klub z tak wielką tradycją, który tyle zrobił dla polskiej piłki, znalazł kogoś, kto finansowo uratuje sytuację. Ale to będzie bardzo trudne.

- Mówił Pan o zaniechaniach Komisji Licencyjnej. Czy zawieszenie przez nią licencji Wiśle jest próbą ratowania twarzy czy sytuacja dopiero teraz stała się tak poważna?

- Po wybuchu takiej bomby jak ta w Wiśle, PZPN wraz z Komisją chcą usprawiedliwić, że wcześniej popełniono błąd i przyznawano licencję. Nie wierzę w to, że do takiej sytuacji w klubie doprowadzono w parę miesięcy. Myślę, że Komisja Licencyjna próbuje ratować wizerunek. To nienormalne, żeby taki organ nie wiedział, że w danym klubie nie ma pieniędzy na wypłaty… Od czego jest ta Komisja? Od sprawdzania i kontrolowania zarządzania finansowego klubu. Tak jak powiedziałem: największe błędy popełniali działacze po odejściu z klubu Bogusława Cupiała (właściciel Wisły w latach 1997-2016 – przyp. red.), ale trzeba zwrócić uwagę na brak kontroli Polskiego Związku Piłki Nożnej, z Komisją Licencyjną na czele, nad klubem. We Francji jest komisja, która kontroluje zarządzanie w klubach i nie przymyka na nic oka.

- Wyobraża Pan sobie taką sytuację, że licencja zasłużonego francuskiego klubu na występy w Ligue 1 zostaje nagle zawieszona, mimo, że od miesięcy mówiło się o kłopotach finansowych?

- Nie ma takiej możliwości.

- Za czasów, gdy był Pan trenerem Wisły, klub był sportowym i finansowym hegemonem w Polsce. Czy za rządów Bogusława Cupiała zdarzały się poślizgi w wypłatach?

- W klubie takim jak Wisła za czasów Cupiała oczywiście były wydatki, ale one się zwracały, choćby ze sprzedaży zawodników lub z pieniędzy za zdobywane mistrzostwa Polski czy wyniki w Europie. Na mecze przychodziło bardzo dużo ludzi. Czasem jest tak, że w klubie pieniędzy brakuje, ale szybko można je potem odzyskać. Tak było w Wiśle pana Cupiała. Natomiast sytuacja zmieniła się, gdy odszedł on z klubu. Od momentu, gdy Towarzystwo Sportowe objęło władzę nad spółką akcyjną, doprowadzono do sytuacji katastrofalnej. Jak to możliwe, że pieniędzmi dzielili się ludzie zarządzający klubem w momencie, gdy nie było za co zapłacić głównym aktorom: piłkarzom czy trenerom?

Źródło: TVP Sport 

Po latach nie wydaje się Panu, że w erze Cupiała zabrakło wymarzonego awansu do Ligi Mistrzów? Gdyby go wywalczono, Wisła znalazłaby się w innej rzeczywistości finansowej.

- Teraz możemy gdybać… Na pewno ten awans był celem i marzeniem Cupiała. Trzeba powiedzieć, że pan Cupiał, jak każdy biznesmen, też miał swoje problemy. To, że zespół, mimo tylu prób, nie był w stanie awansować, na pewno zniechęciło pana Cupiała i opuścił Wisłę.

- Bogusław Cupiał sprzedał Wisłę Jakubowi Meresińskiemu – człowiekowi z dziwną przeszłością. Ostatnio klub „kupiła” dwójka Vanna Ly – Mats Hartling. Jak to możliwe, że taka marka jak Wisła nie może przyciągnąć poważnych inwestorów, pokroju Cupiała czy Janusza Filipiaka (właściciel Cracovii - przyp. red.)?

- Tacy ludzie zdają sobie sprawę, co znaczy zarządzanie klubem sportowym. Nie jest to łatwe: trzeba być kompetentnym i mieć duże pieniądze. Są momenty, gdy te pieniądze trzeba wyłożyć. Przykładem niech będzie tu Legia Warszawa, która przechodzi teraz bardzo trudny moment i właściciel pan Dariusz Mioduski musiał wykonać zastrzyk finansowy. Tak samo było w Wiśle przy rządach Cupiała. Natomiast ludzie, którzy ostatnio rządzili klubem, niestety, nie mieli takich zastrzyków. Byli nastawieni natomiast na to, by pieniądze brać. Jak można było nie płacić zawodnikom, podczas gdy płacono Stowarzyszeniu Kibiców Wisły Kraków?

Źródło: TVP Sport

- W ostatnich latach wpływ SKWK urósł tak, że można odnieść wrażenie, że decydowało ono o działalności klubu. Jak za Pana czasów w klubie patrzono na stowarzyszenia kibicowskie? Z perspektywy ławki trenerskiej widział Pan, że kibole mają zbyt duży wpływ na klub, czy Pan Cupiał umiał trzymać ich na dystans?

- Wówczas nie było takiej sytuacji z kibicami. Z tego co wiem, zaczęło się to później. Gdy prezesem był Jacek Bednarz, chciał walczyć z tym środowiskiem, niestety, nie dał rady i został zwolniony. Wówczas relacje w stosunku do kibiców czy Towarzystwa Sportowego zmieniły się. Z czasem kibice dostali władzę i zaczęli uzgadniać zarządzanie w swoim gronie.

- Ewentualny nowy inwestor będzie musiał poradzić sobie z wpływem kibiców.

- Nowy prezes rozwiązał umowę ze stowarzyszeniem kibiców, które dostawało od klubu złotówkę z każdego biletu na swoją działalność. To dobrze wróży. Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana. Nie wyobrażam sobie jak to w ogóle możliwe, że przy takich długach pani prezes nagle odchodzi i nikt nie wie, gdzie jest. W którym wieku my żyjemy, żeby coś takiego w ogóle zaszło? Towarzystwo Sportowe przejęło spółkę akcyjną, więc muszą wziąć za to odpowiedzialność.

- Nowy prezes Rafał Wisłocki mówi o tym, że Towarzystwo nie ucieka od odpowiedzialności za to, co było. Jak Pan ocenia nowe kierownictwo Wisły?

- Towarzystwo jest właścicielem spółki akcyjnej i chce się jej pozbyć. Więc niech znajdą inwestora i wszyscy będą się z tego cieszyć.

- W Wiśle ważne role odgrywają pańscy byli podopieczni. Trenerem jest Maciej Stolarczyk, funkcję dyrektora sportowego pełnił Arkadiusz Głowacki. Do tego w kadrze wciąż mamy Pawła Brożka. Ci zawodnicy podobnie jak wspomniany wcześniej Błaszczykowski to symbole Wisły. Szczęściem w obecnym nieszczęściu jest fakt, że cała wiślacka społeczność zjednoczyła się wokół klubu, czego dowodem są kolejne zbiórki pieniędzy wśród kibiców.

- Taką mamy mentalność. Jeśli ktoś jest w biedzie lub chory, to chcemy mu pomóc. Sprawa Wisły nie jest jednak tak prosta. Czy znajdzie się ktoś kto weźmie odpowiedzialność za te ogromne długi? Nawet lokalni biznesmeni zrezygnowali z inwestycji w klub, gdy po audycie zobaczyli, jaka jest sytuacja. Trzeba znaleźć kogoś, kto ma pieniądze i umie nimi zarządzać. Jeżeli takiej osoby nie znajdziemy, to, niestety, czeka nas upadek klubu.

- W tym co Pan mówi ciężko wyczuć optymizm…

- Jestem człowiekiem, który na pewnych rzeczach się zna i chce wyjaśnić, jak trudna jest sytuacja Wisły. Jestem w takim wieku, że znając tę sytuację, nie mogę patrzeć optymistycznie. Trzeba być realistą.

- Muszę zapytać jeszcze o Macieja Stolarczyka. Jak podobała się Panu Wisła pod wodzą pańskiego byłego podopiecznego? Niektóre mecze były naprawdę znakomite, inne gorsze. Jak Pan ocenia Wisłę z jesieni?

- Nie mówmy o znakomitych meczach, bo raz było dobrze, a raz gorzej. Maciek wprowadził dużo rygoru i dyscypliny. Uważam, że to wymagający trener. Wytworzył w zespole ducha walki. Jeśli chodzi o same umiejętności, to zespołowi sporo brakuje, ale myślę, że to była drużyna stworzona przez Stolarczyka: walcząca, ambitna… Mimo, że nie dostawali wypłat przez całą rundę, pokazywali charakter. I za to trzeba ich docenić. Maciek umiał ich motywować i za to należy się mu uznanie i pochwały.

Jeśli uda się uratować licencję, Wisłę zapewne czeka odejście kolejnych piłkarzy. Niektórzy już rozwiązali kontrakty. Drużyna będzie w stanie utrzymać poziom z rundy jesiennej?

- Jeżeli Wisła będzie miała możliwość kontynuacji gry, to chciałbym, by Maciek kontynuował swoją misję. Jest człowiekiem kompetentnym, który zna klub.

Rozmawiał: Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej