Himalaiści wracają z Manaslu "bez szczytu". "A dziewczyny weszły". Szef PHZ odpowiada

2018-10-08, 14:53

Himalaiści wracają z Manaslu "bez szczytu". "A dziewczyny weszły". Szef PHZ odpowiada
Manaslu okiem Rafała Froni . Foto: PHZ/PZA/Rafał Fronia

Polscy himalaiści, którzy podjęli próbę zdobycia Manaslu zakończyli akcję górską. Plany polskiej ekipy, działającej w ramach Programu Polskiego Himalaizmu Zimowego, pokrzyżowała pogoda. Fani gór zwracają jednak uwagę, że kilka dni temu dwóm Polkom udało się wejść na szczyt.  

"Przez ostatnie trzy dni spadło ponad metr niezapowiedzianego śniegu. Jest najwyższy stopień zagrożenia lawinowego. Wczoraj drugi zespół szczytowy przez 15 godzin, z kilkoma incydentami lawinowymi, usiłował dotrzeć do C2. Obóz został zasypany i zespół w nocy zszedł do C1. Prognozy zapowiadają silny wiatr i dalsze duże opady. W związku z obiektywnym zagrożeniem w dniu dzisiejszym kończymy akcję górską" - napisał kierownik wyprawy Rafał Fronia. 

Powiązany Artykuł

Manaslu .jpg
Polacy wycofują się z Manaslu. "Góra Duchów otrząsnęła się z tlenowych żuków", ale pojawiły się lawiny

Polscy himalaiści atak szczytowy zaczęli, po tym jak pod Manaslu zrobiło się trochę spokojniej. Góra przeżywała w tym roku oblężenie. W sezonie jesiennym szczyt chciało zdobyć 200 wspinaczy. "Góra Duchów otrząsnęła się z tlenowych żuków i ich pomagierów. Zostaliśmy sami. Pogoda nie rozpieszcza. Jutro podejmiemy próbę wspinania na szczyt. Trzymajcie kciuki" - pisał Paweł Michalski, jeden z uczestników wyprawy. 

Kim są "tlenowe żuki" 

Wyprawa pod dowództwem Rafała Froni zakładała zdobycie głównego wierzchołka Manaslu oraz wierzchołka Manaslu East (Pinnacle, 7.895m n.p.m.) i powtórzenie w stylu alpejskim drogi sprzed 32 lat (Kukuczka-Hajzer), jako forma upamiętnienia dwóch wybitnych postaci, bez których współczesny polski himalaizm nie istniałby. Ekspedycja była częścią planu przygotowawczego, w ramach Programu Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera. Celem było także wyłonienie ekipy i jak najlepsze jej przygotowanie do ataku na K2 (8611 m) w sezonie 2019/2020. Wspinacze oczywiście działali bez wspomagania dodatkowym tlenem, w odróżnieniu od tych, którzy pod Manaslu przyjechali z innymi wyprawami, też tymi komercyjnymi. 

W sieci pojawiły się pytania i komentarze dotyczące zakończonego niepowodzeniem ataku szczytowego. "A dziewczyny weszły" - napisała jedna z internautek komentując komunikat PHZ. 

Kilka dni temu na szczycie Manaslu stanęły dwie Polki - Monika Witkowska i Joanna Kozanecka, jednak wyprawa pań, nie miała celu wyczynowego. "Wyprawa nie miała celu wyczynowego, nie myślałyśmy o wpisywaniu się w historię himalaizmu, chciałyśmy po prostu zrealizować swoje marzenie" - wyjaśniła Monika Witkowska, która z partnerką działała w dwuosobowym zespole i która o organizacji wyprawy szczegółowo napisała na swoim facebookowym profilu. 

Wspinacze działający w ramach PHZ działali w innym rytmie. Inaczej, niż ci, którzy mieli zamiar wspinać się korzystając z dodatkowego tlenu, się aklimatyzowali

Wyprawa na Manaslu rozpoczęła się 4 września. Do końca września trwał proces aklimatyzacji. Po kilku dniach regeneracji zaplanowano był atak szczytowy. - "Tlenowym żukom", by się zaaklimatyzować wystarczy, dojść do obozu drugiego C2, tam przesypiają noc i schodzą do bazy. W międzyczasie ich tragarze wynoszą im tlen do C1, C2, C3 i wyżej. Oni nie muszą się długo aklimatyzować, bo w "dwójce", czy "trójce" podpinają tlen i idą do góry - wyjaśnia w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Piotr Tomala, szef Programu Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera. - Nasi wspinacze, aby mieć aklimatyzację musieli przespać się w obozie trzecim. W związku z tym ten proces aklimatyzacji wydłuża się o kilka, a nawet kilkanaście dni - dodaje Tomala. - Wtedy, kiedy wszyscy szli do ataku szczytowego, chłopaki byli w C3 i kończyli aklimatyzację, tak, by do szczytu pójść bez tlenu. W momencie, gdy byli już zaaklimatyzowani, zaplanowali atak szczytowy i nawet do niego wyszli, ale załamała się pogoda, spadł metr śniegu, jest gigantyczne zagrożenie lawinowe i decyzją kierownika i całego zespołu podjęto jedyną słuszną decyzję - dodaje szef PHZ. 

Prognozy, które monitorowane są w bazie pod Manaslu, a także w Polsce też nie są optymistyczne. - Na najbliższe siedem dni nie jest zapowiadana poprawa pogody - mówi Piotr Tomala. Szef PHZ podkreśla jednak, że polscy himalaiści nie wracają z niczym . - Szczytu się nie udało zdobyć, ale doświadczenie, które jest nam niezbędne zdobyli. Założyli obóz trzeci C3, wszyscy tam spali, czyli powyżej 7000 m. Szczytu nie udało się zdobyć, ale takie właśnie jest życie himalaisty. 

Powiązany Artykuł

K2 1200F.jpg
"K2 dla Polaków" zagrożone. Rosyjsko-kirgisko-kazachski zespół i Hiszpanie zaatakują K2

Na pytanie dlaczego tak wiele osób, w tym Polacy wybrali właśnie Manaslu odpowiedź jest prosta. - Jesienią mamy do wyboru ChoOju i Manaslu, górę która jest stosunkowo łatwa i tania. Dlatego walą tam tłumy. Wspinaczka górska jest coraz bardziej popularna na świecie i każdy kto ma kilkanaście tysięcy dolarów - trzeba przygotować jakieś 15, 20 tysięcy -  może się zapisać do agencji, w której przydzielają mu dwóch czy trzech szerpów, gdzie wspinacz idzie sobie na lekko z plecakiem, tragarze wynoszą w górę namioty, śpiwory, tlen, jedzenie, gaz, a klienci przychodzą na gotowe do obozu - mówi Tomala.

Wyprawa na Manaslu była etapem przygotowań do zimowego K2. Drugi etap nastąpi w styczniu. Himalaiści planują wyprawę na Kaukaz, lub któryś z siedmiotysięczników w Pamirze. Potem kolejne etapy. A zimą 2019/2020. Wcześniej, bo już tej zimy w Karakorum ruszają dwie ekipy - dziesięcioosobowy zespół wspinaczy z Kazachstanu, Rosji i Kirgizji oraz pięciu Hiszpanów, i to one mogą ubiec "Lodowych Wojowników" w zdobyciu ostatniego, który pozostał do zdobycia zimą ośmiotysięcznika. - Życzę tym dwóm wyprawom, żeby to były szczęśliwe wyprawy. Ale oczywiście chciałbym, aby K2 było dla Polaków - stwierdza Piotr Tomala. 

Aneta Hołówek, PolskeiRadio24.pl                  

   

         

 

Polecane

Wróć do strony głównej