Ustalenia podkomisji smoleńskiej: były nieprawidłowości. Odpowiedź z Laska

2016-09-15, 22:00

Ustalenia podkomisji smoleńskiej: były nieprawidłowości. Odpowiedź z Laska
Konferencja prasowa przedstawicieli podkomisji ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. Foto: PAP/Radek Pietruszka

Gdyby polska i rosyjska komisja przy badaniu katastrofy smoleńskiej bazowały na tych samych faktach, raporty nie powinny się różnić. Jest inaczej, bo Rosjanie ukryli część informacji - powiedział w czwartek PAP Maciej Lasek z komisji Millera.

Posłuchaj

Antoni Macierewicz: brzoza nie miała nic wspólnego z tą tragedią (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Podkomisja, którą MON powołało do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej - zbadaną już przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera i przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) z Moskwy - zaprezentowała w czwartek nagranie z wypowiedzią Millera.

"Nasze ustalenia zostaną zderzone z ustaleniami rosyjskimi, (...) i jeżeli te dwa raporty będą różne, to będzie do tego cała teoria spiskowa zbudowana w społeczeństwie, że albo ten ukrył, albo tamten ukrył, ale na pewno prawda jest gdzieś jeszcze indziej" - mówił Miller. Szef obecnej podkomisji smoleńskiej dr Wacław Berczyński ocenił, że te informacje są szokujące.

"Są teorie spiskowe"

Dr Maciej Lasek, który jest szefem komisji badającej wypadki w lotnictwie cywilnym i był członkiem komisji Millera, pytany przez PAP o to nagranie, zwrócił uwagę, że "przecież są rozbieżności między raportami i są teorie spiskowe".

Według Laska nagranie pochodzi z pierwszych dni po tym, kiedy Miller został powołany na przewodniczącego komisji (stało się to 28 kwietnia 2010 r.). - Nie byłem na tym spotkaniu, ale słuchałem taśmy i wielokrotnie o tym na posiedzeniach komisji rozmawialiśmy, że przekaz ma być spójny - co znaczy, że jeżeli bazujemy na tych samych faktach, to raporty nie powinny się różnić - powiedział Lasek.


źródło: TVP Info


- Okazało się jednak, że nie bazowaliśmy na tych samych faktach, ponieważ Rosjanie część tych faktów skrupulatnie ominęli w swoim raporcie, i dlatego się różnimy - podkreślił.

Rozbieżności w raportach

Przypomniał, że MAK, w przeciwieństwie do komisji Millera, przemilczał złe przygotowanie lotniska w Smoleńsku i niewłaściwe działanie kontrolerów. Obie komisje doszły do wniosku, że dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik był w kokpicie, ale odmiennie oceniły jego rolę. Według MAK wywierał on bezpośrednią presję na pilotów, którzy chcieli wylądować "za wszelką cenę".


Powiązany Artykuł

antoni 1200.jpg
"Fałszowano dowody". Ustalenia podkomisji MON ws. katastrofy smoleńskiej

Polska komisja napisała, że Błasik "w żaden bezpośredni sposób nie ingerował w proces pilotowania". Według komisji Millera obecność generała w kokpicie była elementem presji pośredniej, związanej z rangą lotu, obecnością na pokładzie najważniejszych osób w państwie i wagą uroczystości w Lesie Katyńskim. Komisja Millera doszła do wniosku, że piloci nie chcieli lądować, a przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg.

"Niezrozumienie zasad działania"

Zdaniem Laska z pierwszego spotkania podkomisji smoleńskiej z mediami "nie dowiedzieliśmy się tak naprawdę niczego nowego". Według niego zarzuty wycięcia z rejestratorów parametrów lotu danych z ostatnich sekund wynikają "z całkowitego niezrozumienia zasad działania i zapisu czarnych skrzynek oraz synchronizacji danych".

- Podkomisja po raz kolejny pokazuje, że wybiera sobie z materiałów, co jej pasuje, i odrzuca to, co nie pasuje - powiedział Lasek.

Wycięte nagrania

Katastrofę samolotu przetrwały dwa rosyjskie rejestratory parametrów lotu - katastroficzny MŁP-14-5 i eksploatacyjny KBN-1-1 oraz jeden polski - eksploatacyjny ATM QAR, a także magnetofon pokładowy MARS-BM. Wiceszef podkomisji smoleńskiej dr Kazimierz Nowaczyk powiedział w czwartek, że z polskiej "czarnej skrzynki" wycięte zostały ok. 3 sekundy, a z rosyjskiej ok. 5 sekund. Tymczasem Lasek zwrócił uwagę, że rosyjska skrzynka katastroficzna rejestrowała do zderzenia z ziemią i w tej kwestii takie same są wnioski komisji Millera i prokuratury.


źródło: TVP Info


Lasek wyjaśnił, że uzupełnienie zapisu polskiego rejestratora ATM QAR o dwie sekundy danych z nagrania urządzenia rosyjskiego nie miało na celu manipulacji. Chodziło bowiem o to, że dane z ostatnich 1,5 sekundy nie nagrały się wcale (zabrakło czasu na buforowanie i szyfrowanie) a w przypadku kolejnej pół sekundy nie było pewności, czy dane prawidłowo się zapisały w momencie odcięcia napięcia. - To jest wyjaśnione przez komisję Millera, przez firmę ATM, prokuratorzy o tym doskonale wiedzą - powiedział Lasek.

Dodał, że ponowny odczyt ATM QAR, o którym poinformowała podkomisja smoleńska, wynikał z tego, że biegli prokuratury wykryli błędy w programie dekodującym dane z pamięci urządzenia.

- ATM sięgnęło bezpośrednio do danych zapisanych na kasecie i nagle się okazało, że zapis jest całkowicie zgodny z zapisem rosyjskiego rejestratora katastroficznego. Zostały wykonane nowe odczyty. Biegli prokuratury się temu przyjrzeli, my też to widzieliśmy. Wyszło na to, że w zasadzie nie ma to absolutnie żadnego wpływu na trajektorię lotu i przebieg wydarzeń - wyjaśnił Lasek.

"Pokazywaliśmy na zdjęciach"

Odnosząc się do prezentacji podkomisji, w której podkreślono, że "wiele szczątków samolotu przed upadkiem na ziemię było spalonych lub okopconych", Lasek powiedział, że jego zespół, który funkcjonował za rządów PO-PSL, by przypominać ustalenia komisji Millera, już tę sprawę wyjaśniał.

- Nie było osmalonych i okopconych części. To kiedyś już pokazywaliśmy, że na normalnych zdjęciach - niemodyfikowanych przez nich, ani wziętych z internetu - nie widać tego - powiedział Lasek.

PAP/fc

Polecane

Wróć do strony głównej