Latkowski o akcji ABW: funkcjonariusz wyłamywał mi palce

2014-06-27, 12:12

Latkowski o akcji ABW: funkcjonariusz wyłamywał mi palce
Redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski (w środku), prezes Platformy Mediowej Point Group SA Michał M. Lisiecki (z lewej) i dziennikarz "Wprost" Michał Majewski (z prawej) na kadrze z nagrania udostępnionego przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga, dokumentującego działania prokuratorów i funkcjonariuszy ABW w redakcji tygodnika "Wprost". Foto: PAP/Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga

Z trzygodzinnej akcji prokuratury i ABW w redakcji "Wprost" zarejestrowano około godziny - mówi redaktor naczelny tygodnika Sylwester Latkowski.

Posłuchaj

Znamy nagrania z akcji we Wprost - relacja Mariusza Pieśniewskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Odnosząc się do działań prokuratury i ABW w redakcji 18 czerwca Latkowski  powiedział, że przekazanie nagrań mogło odbyć się w normalny sposób. - Byłem w prokuraturze i okazało się, że można było to zrobić w sposób normalny, pokojowy, bez zakłócania pracy redakcji. Dostarczyłem pliki dźwiękowe mając pewność, że nie ma tam metadanych - mówił naczelny tygodnika. Dodał, że gdy przyszli funkcjonariusze ABW, poinformował ich, że gotów jest pójść do prokuratury.

AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>

Podkreślał także, że nie wie, dlaczego nie zarejestrowano całości czynności prowadzonych we "Wprost". - W gabinecie byli przez trzy godziny, powinni zarejestrować wszystkie nasze rozmowy, negocjacje. Nie rozumiem, dlaczego tego nie zarejestrowali, ale może się domyślam - powiedział. Wyjaśnił, że na nagraniach prokuratury nie ma np. tego, że jeden z prokuratorów był "irytujący", "bezczelnie się zachowywał", "był wyzywający". - Mówiliśmy mu, żeby tak się nie zachowywał. Nie rozumiem, dlaczego nie zarejestrowano całości. Może oni czuli, że są to niewygodne dla nich fragmenty? - dodał.


TVN24/x-news

Redaktor mówi we "Wprost", że inaczej zapamiętał akcję ABW niż przedstawia to prokuratura.

- Usłyszałem, że wszystko działo się taktownie, w kilka osób. Przez długi czas w małym gabinecie było więcej niż 10 osób. Prokuratorów i funkcjonariuszy ABW było w sumie 11 osób. Przez kilka godzin. Pomyślcie, jakiej presji nas poddawano - zaznaczył Latkowski.

Mówił też o użyciu wobec niego siły fizycznej. - A jak można wyrwać laptopa? Wykręcając ręce. Funkcjonariusz po mojej lewej stronie zaczął mi wyłamywać palce. Nie złapał chwytowo – gdyby złapał za 2, 3 palce nic by się nie stało. On chwycił za mały palec. Gdyby ludzie nie weszli do gabinetu musiałby wyłamać mi palec, by wyrwać laptopa. Nie mieli nawet kompetentnych ludzi do przeprowadzania tych czynności - stwierdził redaktor naczelny "Wprost".

TVN24/x-news

Według dziennikarza "Wprost" Michała Majewskiego, funkcjonariusze i prokuratorzy byli nieprzygotowani. - To trwało kilka godzin, nie mieli sprzętu od komputerów, byli niegotowi do wykonania czynności. To się dłużyło, sytuacja była coraz bardziej irytująca - mówił. Dodał, że na nagraniu widać, jak doszło do użycia siły wobec Latkowskiego.
Latkowski podziękował mediom za to, że wtedy były w redakcji. - Myślę, że dzięki temu coś się stało - dwa razy ktoś się zastanowi, gdy wyśle służby do redakcji - dodał.

Prokuratura o przeszukaniu

18 czerwca prokuratura z ABW weszła do redakcji "Wprost" z żądaniem wydania nośników nagrań rozmów podsłuchanych polityków. Redakcja odmówiła, w związku z czym prokuratura zarządziła przeszukanie. Doszło do szamotaniny.

- Na wezwanie prokuratora do redaktora naczelnego "Wprost" Sylwestra Latkowskiego podeszło dwóch funkcjonariuszy ABW, próbowali mu wyrwać laptop - wynika z nagrania prokuratury. - Była próba siłowego odebrania laptopa - przyznała rzeczniczka prokuratury.

Na nagraniach widać, jak prokuratorzy wielokrotnie zwracają się do redaktora naczelnego "Wprost" i obecnego na miejscu mecenasa tygodnika, by wydali śledczym kopie nagrań podsłuchów. Renata Mazur wyjaśniała, że śledczy powoływali się na przepis, zgodnie z którym, każdy przedmiot może być zatrzymany w czasie przeszukania - nawet taki, który zawiera tajemnicę objętą bezwzględnym zakazem dowodowym. Dodała, że przedmiot w tzw. bezpiecznej kopercie jest przekazywany do sądu i to sąd decyduje, który fragment zabezpieczony przez prokuratora może być wykorzystany, a który nie.
- Prokurator nie jest dopuszczony do odsłuchania. Ujawnienie informatora nie może mieć miejsca. Cały czas prokuratorzy próbowali wyjaśnić, że są przepisy uprawniające do zabezpieczenia przedmiotu. Trafiłby on do kancelarii tajnej i w najbliższym możliwym terminie trafiłby do sądu z wnioskiem o uchylenie tajemnicy i sąd by zdecydował - wyjaśniała.

Ostatecznie prokuratorzy wyszli z redakcji. A kilka dni później dziennikarze przekazali prokuratorom nośniki.

W ubiegłym tygodniu gazeta ujawniła nagrania szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i szefa NBP Marka Belki oraz posła PO Sławomira Nowaka z byłym wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem. W poniedziałek ujawniono kolejne rozmowy, między innymi byłego rzecznika rządu Pawła Grasia z szefem PKN Orlen Jackiem Krawcem oraz ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z byłym ministrem finansów Jackiem Rostowskim.

Nadal nie wiadomo kto i dlaczego nielegalnie nagrywał najważniejszych polityków w kraju. Śledztwo w tej sprawie prowadzą ABW i CBŚ.

PAP, IAR, Wprost, bk

Polecane

Wróć do strony głównej