"Czekają nas bardzo trudne miesiące". Justyna Gotkowska (OSW): Moskwa będzie próbowała destabilizować Zachód i Ukrainę

2022-01-19, 21:00

"Czekają nas bardzo trudne miesiące". Justyna Gotkowska (OSW): Moskwa będzie próbowała destabilizować Zachód i Ukrainę
Rosyjskie czołgi T-34 z czasów sowieckich na paradzie wojskowej z okazji Dnia Zwycięstwa na Placu Czerwonym w Moskwie. Foto: PAP/EPA/YURI KOCHETKOV

- Czekają nas kolejne trudne miesiące. Musimy się na to przygotować. Należy być gotowym na polityczne, gospodarcze, wojskowe działania Rosji, których celem będzie destabilizacja Ukrainy, Zachodu. Moskwa będzie próbować podminowywać dotychczasowe stanowisko Zachodu w kwestiach europejskiego bezpieczeństwa i negatywnie wpływać na jego jedność polityczną – powiedziała portalowi PolskieRadio24.pl Justyna Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Justyna Gotkowska (Ośrodek Studiów Wschodnich) zauważa, że do tej pory w rozmowach z Rosją udało się zachować jedność w obozie zachodnich sojuszników. - Podczas spotkań z Rosją widzieliśmy konsultowane z Europą stanowisko administracji amerykańskiej w ramach rozmów USA-Rosja, potem mieliśmy skoordynowane stanowisko NATO w ramach Rady NATO-Rosja, a następnie jasno zobaczyliśmy, że Zachód jest również skonsolidowany na forum OBWE - ocenia.

Jednocześnie wśród sojuszników jest wiele rozbieżności co do tego, w jaki sposób reagować na rosyjski szantaż. Nie wszystkie państwa Sojuszu opowiadają się m.in. za wojskowym wspieraniem Ukrainy. Niemcy zapowiedziały już wcześniej, że nie mają zamiaru dostarczać uzbrojenia Kijowowi, któremu grozi kolejna agresja militarna ze strony Moskwy. Różnice zdań - przede wszystkim z Niemcami - występują również co do tego, co powinien zawierać pakiet sankcji na Rosję w przypadku dalszej agresji zbrojnej na Ukrainę.

Justyna Gotkowska podkreśliła, że kryzys związany z szantażem Moskwy potrwa przez kolejne miesiące. Zaznaczyła, że kluczowe jest utrzymanie jedności i twarda odpowiedź Zachodu w przypadku, gdyby doszło do agresji na Ukrainę.

W rozmowie także o różnicach między państwami wschodniej flanki i niektórymi państwami Europy Zachodniej w podejściu do Rosji.

Więcej w tekście wywiadu.


Ukrainie zagraża nie tylko 100 tys. rosyjskich wojskowych, zgromadzonych przy jej granicach, lecz prawie milionowa armia Rosji - oświadczył w poniedziałek naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Wałerij Załużny. Grafika: PAP/Maciej Zieliński Ukrainie zagraża nie tylko 100 tys. rosyjskich wojskowych, zgromadzonych przy jej granicach, lecz prawie milionowa armia Rosji - oświadczył w poniedziałek naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Wałerij Załużny. Grafika: PAP/Maciej Zieliński

***

PolskieRadio24.pl: Jak ocenia pani rezultaty niedawnych rozmów z Rosją?

Justyna Gotkowska (Ośrodek Studiów Wschodnich): W obliczu rosyjskich gróźb i militarnych, i retorycznych Zachód się skonsolidował.

Widoczne jest dosyć spójne, skoordynowane stanowisko po stronie administracji amerykańskiej, NATO, zachodnich sojuszników w ramach OBWE. Takie sygnały płyną także z Unii Europejskiej, choć warto wspomnieć i o tym, że Wysoki Przedstawiciel Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa, czyli Josep Borrell, ma ambicje, by także zasiadać przy stole rozmów - UE de facto w nich nie uczestniczy. Prasa amerykańska pisała w tym kontekście o kanałach dialogu z Rosją, które Josep Borrell chciałby otwierać równolegle.

Niemniej jednak komunikaty z ostatnich dni ze strony Josepa Borrella, z nieformalnego spotkania ministrów obrony UE, i inne doniesienia pokazują, że w zachodnim obozie prowadzone są szerokie konsultacje z Unią Europejską, z partnerami NATO, ze Stanami Zjednoczonymi.

Jest to dobra wiadomość, rozmowy doprowadziły do skonsolidowanego stanowiska Zachodu wobec rosyjskich żądań rewizji europejskiej architektury bezpieczeństwa.

W rozmowach z Rosją widzieliśmy konsultowane z Europą stanowisko administracji amerykańskiej w ramach rozmów USA-Rosja, potem mieliśmy skoordynowane stanowisko NATO w ramach Rady NATO-Rosja, a następnie jasno zobaczyliśmy, że Zachód jest również skonsolidowany na forum OBWE.

To bardzo ważne, dlatego że jednym z celów rosyjskich jest podzielenie państw zachodnich w kwestii odpowiedzi na rosyjskie postulaty i presję Rosji. To na razie się nie udało.

Problemem okazuje się jednak kwestia uzgodnienia pakietu sankcji na Rosję w przypadku dalszej agresji zbrojnej na Ukrainę. Jest to powiązane z reakcją USA, NATO i w ramach OBWE na rosyjskie żądania rewizji europejskiej architektury bezpieczeństwa. Tu mamy problem z Niemcami, które nie chcą, aby w pakiecie sankcyjnym znalazły się kluczowe kwestie takie jak gazociąg NS2 czy SWIFT.

Czytaj także: 

Co można powiedzieć o Radzie NATO-Rosja?

Podczas spotkania NATO-Rosja, które odbyło się 12 stycznia, mieliśmy do czynienia z dość pryncypialnym stanowiskiem Sojuszu. Dotyczyło ono przede wszystkim dwóch rzeczy.

Chodziło o utrzymanie polityki otwartych drzwi wobec Ukrainy, ale nie tylko. Widzieliśmy, że Finlandia, Szwecja bardzo zaniepokoiły się obecną sytuacją, bo żądania Rosji obejmują także te państwa. Państwa te wydały szereg publicznych i niepublicznych komunikatów, prowadziły rozmowy w tej sprawie.

Z drugiej strony podkreślano, że nie ma członkostwa dwóch kategorii  w NATO i że Sojusz będzie nadal zobowiązany do obrony wszystkich państw członkowskich, a to odnosi się szczególnie do wschodniej flanki Sojuszu. To znaczy, że nie ma zgody na wycofanie stąd obecności natowskiej, która powiększała się w regionie po 2014 roku.

Zachód wysłał do Rosji właśnie te dwa komunikaty. Są one sprzeczne z podstawowymi postulatami rosyjskimi zablokowania rozszerzenia NATO i powrotu do stanu z 1997 roku sprzed rozszerzenia NATO o Polskę, państwa bałtyckie, Europę Środkową, Bułgarię, Rumunię.

NATO zadeklarowało gotowość do rozmów z Rosją na niektóre tematy, które zostały w środę konkretnie wyszczególnione. Zaliczono do nich przejrzystość ćwiczeń, redukcję ryzyka niebezpiecznych incydentów wojskowych, kontrolę zbrojeń, rozmieszczenie systemów rakietowych średniego i pośredniego zasięgu, politykę nuklearną. NATO określiło zatem własne tematy, o których chce rozmawiać z Rosją, a także zdefiniowało, o czym z Kremlem rozmawiać nie będzie.

To samo miało miejsce podczas rozmów Rosji i USA oraz na forum OBWE. W OBWE również stwierdzono, że o pewnych tematach również tutaj się nie rozmawia, na przykład o ograniczeniu możliwości wyborów określonych państw w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa.

Stwierdzono, że można rozmawiać o kontroli zbrojeń, przejrzystości ćwiczeń, czyli tematach, które od lat były podejmowane w OBWE.

Podobne stanowisko przedstawiono podczas rozmów w Genewie. USA stwierdziły, że nie mogą rozmawiać o bezpieczeństwie Europy, bo te sprawy powinny być omawiane na szerszym forum, NATO i OBWE. Mogą jednak rozmawiać m.in. o rozmieszczeniu systemów rakietowych i o ćwiczeniach wojskowych.

Stwierdzono, że nie ma mowy ani o gwarancji nierozszerzania NATO, ani dyslokacji sił amerykańskich  na wschodniej flance, ani zakończenia współpracy USA z Ukrainą. Amerykanie wykluczyli te kwestie z rozmów z Rosją. Wśród tematów, o których mogą rozmawiać, wymienili dyslokację systemów rakietowych średniego i pośredniego zasięgu w Europie, w kontekście wygasłego w 2019 roku Traktatu INF („o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu”) i przejrzystość ćwiczeń wojskowych.

Zachód podtrzymał zatem swoje skonsolidowane stanowisko podczas trzech odsłon rozmów - w Genewie, z NATO i na forum OBWE. To stanowisko w podstawowych kwestiach jest sprzeczne z postulatami Moskwy i nie odpowiada wygórowanym żądaniom rosyjskim, a otwiera pewne pole do dialogu w sprawach, o których mówiłam. Najmniej korzystne z perspektywy wschodniej flanki byłyby dyskusje na temat ograniczenia ćwiczeń wojskowych, w tym natowskich i amerykańskich w regionie.

Jeśli chodzi o stronę rosyjską, powstaje pytanie, czy Rosjanie będą chcieli uczestniczyć w dialogu i poszerzać jego zakres w następnych miesiącach, czy będą dalej twierdzić, że chcą spełnienia wszystkich swoich postulatów i zaczną zwiększać presję militarną i nie tylko na Ukrainę, ale  i na Zachód.

Widzieliśmy na razie pierwsze komunikaty strony rosyjskiej, odrzucające komunikaty Zachodu. Z drugiej strony Moskwa wysyła mieszane sygnały. Moskwa czeka teraz na pisemną odpowiedź na jej postulaty ze strony USA i NATO.

Rosja postawiła naumyślnie postulaty niemożliwe do spełnienia. Zachód zdefiniował to zachowanie jasno, powiedziano, że postulaty Moskwy po prostu nie podlegają one negocjacjom, to tak zwane „non-starters”. Trudno się spodziewać „rezultatów”, jeśli ktoś specjalnie wysuwa nierealne żądania i dobrze, że Rosja to usłyszała.

Z drugiej strony jednak w NATO mamy sojuszników, którzy uznają, że dialog z Rosją jest ważny.

Z tego względu z jednej strony Zachód podtrzymuje stanowisko, że nie rozmawia z Rosją o dotychczasowych podstawach europejskiego bezpieczeństwa, takich jak suwerenność państw w wyborze sojuszy, prawa państw zrzeszonych w sojuszu do kolektywnej obrony.

Jednocześnie w związku z tym, że stanowiska państw wobec Rosji są podzielone i widać chęć kontynuowania dialogu z Rosją i pójścia na pewne - ale wzajemne - ustępstwa, oferta rozmów musiała zostać przedstawiona. Została ona też jasno zdefiniowana.

Zobaczymy, jak zachowa się Rosja. Jeżeli podejmie ofertę dialogu i jednocześnie zwiększy presję - to istotne będzie, jak zachowa się Zachód, czy niektórzy sojusznicy będą skłonni do większych ustępstw, które negatywnie mogą się odbić na bezpieczeństwie wschodniej flanki. Być może jednak stanowisko Zachodu będzie skonsolidowane. Zobaczymy, jak będzie reagować Francja i Niemcy oraz administracja amerykańska.

Nie wiemy obecnie, w jaki sposób zareaguje Rosja. Należy spodziewać się większej presji na Zachód. Jeśli Rosja dopuści się agresji na Ukrainę, Zachód będzie musiał zareagować politycznie, gospodarczo i wojskowo. Jednak Moskwa może zwiększyć presję częściowo, usiłując podzielić Zachód, starają się wydobyć od niego większe ustępstwa.

Wszystkiego można się zatem spodziewać.

Rosja przede wszystkim będzie starała się podzielić Zachód i wymusić na nim większe ustępstwa w kwestii Ukrainy czy ograniczenia obecności wojskowej na wschodniej flance NATO.

Ważne jest, by Zachód wyciągnął odpowiednie wnioski z tej sytuacji. To znaczy, że wzmacnianie bezpieczeństwa Zachodu nie może odbywać się pod dyktando Rosji. Jeden z ukraińskich analityków napisał także, że to nie negocjacje są powodem, dla których Rosja nie zaatakowała Ukrainy, to nie rozmowy powstrzymują Rosję od agresji, a ograniczenia militarne Moskwy, fakt, że jeszcze nie zgromadzono odpowiedniej liczby oddziałów...

Zarówno USA, jaki i największe państwa w Europie, głównie Niemcy, nie chcą angażować się w zbyt dużą pomoc dla Ukrainy. Uznają, że konflikt Rosji z Ukrainą przekształciłby się wówczas w zastępczą wojnę Rosji z Zachodem.

Niemcy nie dostarczają Ukrainie broni, nie biorą udziału w szkoleniach wojskowych na Ukrainie.

Strona amerykańska po 2014 roku stopniowo zmieniała swoje stanowisko w tej sprawie. W coraz większym stopniu wspiera Ukrainę w postaci szkoleń, ćwiczeń, dostaw sprzętu wojskiego. Ukraina dostaje największe dostawy sprzętu wojskowego i uzbrojenia ze Stanów Zjednoczonych, jeśli chodzi o sojuszników, ale i tak są one ograniczone.

Co jednak warto dodać, na przełomie grudnia i stycznia Amerykanie nie ograniczyli  tych dostaw, a zdecydowali o dostarczeniu kolejnej transzy pomocy o wartości bodajże 200 mln dolarów.

Zaktywizowały się także państwa bałtyckie, dały sygnał, że przekażą Ukrainie dodatkowe środki. Wielka Brytania zaangażowała się w ostatnich latach w modernizację marynarki wojennej Ukrainy. Unia Europejska podjęła w listopadzie, w grudniu dyskusję o przekazaniu na Ukrainę nieofensywnego sprzętu wojskowego i toczą się rozmowy o wysłaniu na Ukrainę wojskowej misji szkoleniowej.

To pokazuje, że Zachód nie dał się zastraszyć rosyjskim żądaniom. Obserwujemy bowiem zwiększenie pomocy wojskowo-technicznej dla Ukrainy. To dobry sygnał.

Pozostaje oczywiście pytanie, czy ta pomoc jest wystarczająca, czy też symboliczna, czy jest to działanie, które w efekcie niczego nie zmienia.

Niemniej jednak widać, że Zachód rozumie, iż ustępując Rosji, działałaby na własną szkodę, bo przyniosłoby to, na zasadzie domina, żądania kolejnych ustępstw.

Z tego na pewno zdają sobie sprawę państwa wschodniej flanki NATO. Wiedzą one, że groziłyby nam kolejne żądania. Z kolei część państw na „starym” Zachodzie prezentuje stanowisko, że należy dbać o pryncypia, prawo do suwerennych decyzji, ale z drugiej strony są skłonni do wejścia w dialog z Rosją i pójść na ograniczone ustępstwa.

Część państw, w tym Wielka Brytania, państwa bałtyckie, Polska, opowiadają się za dostawami broni na Ukrainę.  Inni sojusznicy, jak Niemcy, twierdzą, że dostawy broni doprowadziłyby do eskalacji konfliktu w Donbasie.

Wydaje się, że stanowisko tych państw się nie zmieni. Niemiecka minister spraw zagranicznych w Kijowie potwierdziła, że  Berlin nie zdecyduje się na dostawy uzbrojenia sprzętu wojskowego na Ukrainę, Niemcy są też bardzo ostrożne w kwestii wysłania na Ukrainę unijnej misji szkoleniowej.

Niezależnie od tego, co zrobi Rosja, podziały w tej sprawie zapewne się utrzymają.

To ważne, by zdawać sobie z tego sprawę. Gdyby ktoś przyjechał z egzotycznego kraju i dowiedział się, że Niemcy, członek NATO, nie chcą wspierać wojskowo Ukrainy, myślę, że nie byłby tego w stanie pojąć. Niemcy nie chcą wesprzeć Ukrainy, co de facto leży w ich własnym interesie.

Czy to dlatego, że Berlin nie kieruje się logiką bezpieczeństwa? Koszty rosyjskiej agresji przecież spadną nie tylko na wschód NATO, ale na cały Sojusz, także na Niemcy.

Czy świadomość zagrożenia nie dociera do elit w Niemczech? Wydaje się, że to ostatni moment na to, by zdecydowanie zareagować środkami politycznymi, ekonomicznymi, potem może być za późno.

Takie jest stanowisko wschodniej flanki NATO. Uznaje ona, że potrzebujemy silnego wsparcia dla Ukrainy w każdym możliwym wymiarze. Chodzi o wymiar polityczny, czyli wsparcie członkostwa i jasna droga Ukrainy do NATO, gospodarczy, czyli zastopowanie projektu Nord Stream 2, a także wojskowy, czyli dozbrajanie ukraińskiej armii, tak aby koszty agresji rosyjskiej były coraz wyższe. To zmieniłoby rosyjskie kalkulacje.

To rozumie wschodnia flanka i po części Stany Zjednoczone. Tak nie rozumuje jednak Europa Zachodnia, w ten sposób nie myślą Niemcy. Można jednak dodać, że w Niemczech w zeszłym roku zaczęła się dyskusja o dostawach broni na Ukrainę, wysuwa się argument, że zmieniłoby to kalkulację rosyjskich zysków i strat i otworzyłoby nowe pole dialogu.

Dla Niemiec dialog w przypadku relacji z Rosją jest kluczowy, bo Niemcy boją się konfrontacji, eskalacji, z tego względu są gotowi do kompromisów przez negocjacje, by zakończyć ten konflikt, częściowo kosztem Ukrainy.

Niemcy mają problem z decyzją o konfrontacji, ponieważ to będzie oznaczało dla nich polityczne koszty wewnętrzne, gospodarcze (Nord Stream 2), wojskowe, polityczne. Berlin inaczej też analizuje zachodnie opcje w konfrontacji z Rosją. Nie chce, aby konflikt rosyjsko-ukraiński przekształcił się w konflikt zachodnio-rosyjski.

Jak jednak Niemcy wyobrażają sobie swoje przyszłe działania w przypadku, gdyby doszło do eskalacji konfliktu? Czy wtedy ich koncepcja porozumienia z Rosją i wszystkie interesy jednak i tak nie legną w gruzach? Czy wcale tego nie przewidują, dalej za wszelką cenę będą prowadzić interesy z Rosją? Czy jeśli, nie daj Boże, Kreml znów zaatakowałby Ukrainę, Berlin nadal będzie prowadził interesy z Rosją?

Myślę, że Niemcy mają realistyczny obraz Rosji i widzą agresywne państwo, które zagraża europejskiemu i także niemieckiemu bezpieczeństwu. Niemieckie odpowiedzi na tę sytuację są jednak inne.

Do tego Berlin uznaje, że współpraca energetyczna, Nord Stream 2, są dla Niemiec opłacalne i mają poparcie części elit politycznych.

Wskazują one, że Niemcy nawet w trakcie zimnej wojny współpracowały z Rosją w kwestiach energetycznych i potem to podejście było kontynuowane. Niemniej jednak i w Niemczech słychać coraz więcej głosów, że tak postępować obecnie się nie da.

Jeśli doszłoby do agresji na Ukrainę, Niemcy znalazłyby się w trudnej sytuacji, są pod coraz silniejszą presją USA i sojuszników między innymi w kwestii Nord Streamu 2. Sądzą, że Berlin ostatecznie podporządkuje się tej presji i opowie się za nałożeniem ostrzejszych sankcji na Moskwę. Takie sygnały wysyła obecnie kanclerz Scholz, po to jest obecna wizyta Blinkena w Berlinie. Nie należy też zapominać, że to Berlin dbał o utrzymanie sankcji unijnych wobec Rosji po 2014 roku, mimo różnych stanowisk państw członkowskich, na przykład Węgier.

Niemcy opowiadają się zatem za dialogiem politycznym, ograniczonymi sankcjami gospodarczymi, ale wykluczają wsparcie wojskowe dla Ukrainy. Są jednak inne państwa, które dostarczają broń Ukrainie bądź realizują z nią wojskowe projekty szkoleniowe - Amerykanie, Anglicy, Kanada, państwa bałtyckie, również Polska.

Wspominała Pani o tym, że Wysoki Przedstawiciel Josep Borrell szuka innych platform dialogu z Rosją. Tymczasem przedstawiciele Rosji, w tym na przykład szef MSZ Siergiej Ławrow, mówią, że partnerem do rozmów są dla nich Stany Zjednoczone.

Ze strony rosyjskiej to również gra na podział Zachodu.

Czyli taka prowokacja…

Wyrażanie przez Rosjan takiego stanowiska od razu wywołuje w Europie taką reakcję, że nie możemy dopuścić do tego, żeby bezpieczeństwo europejskie było decydowane w rozmowach między Stanami Zjednoczonymi a Rosją, a my nie jesteśmy przy stole. I w związku z czym, będziemy dążyć do tego, żeby podjąć własne formaty rozmów, na przykład unijno-rosyjskich.

Dla flanki wschodniej to nie byłoby korzystne, biorąc pod uwagę nierównowagę sił w UE, brak argumentów wojskowych, ale też fakt, że Europejska Służba Działań Zewnętrznych jest zdominowana przez państwa południa.

Dlatego tak ważne było to, o czym wcześniej mówiłam, to znaczy rozmowy NATO-Rosja, co było warunkiem podjęcia przez USA rozmów w Genewie.

USA warunkowały odbycie rozmów z Rosją w Genewie z tymi w Radzie NATO-Rosja i w OBWE. Ważne były konsultacje i koordynacje amerykańskie z sojusznikami NATO, UE, partnerami NATO Szwecją, Finlandią, Ukrainą, Gruzją, Mołdawią. Po rozmowach także miały miejsce kolejne konsultacje, by nie dać się podzielić. A oddzielny format rozmów UE z Rosją nie byłby w interesie Zachodu.

Rodzi się także pytanie, na ile przewodnictwo Polski w OBWE może pomóc kształtować właściwe rozwiązania.

To trudna funkcja dla Polski. Jako sprawująca przewodnictwo w tej organizacji Polska musi odgrywać rolę mediatora.

Warszawa ma jednak jednocześnie więcej do powiedzenia, jeśli chodzi o kształtowanie dialogu z Rosją w ramach OBWE. Odgrywamy kluczową rolę w konsultacjach z NATO, z USA, z UE. Możemy „opiekować się” procesem konsultacji. Choć jednocześnie OBWE jest raczej najmniej znaczącym formatem rozmów z Rosją w tej chwili.

Po rozmowach mimo wszystko pozostaje wiele niejasności.

Przede wszystkim niespójne są komunikaty strony rosyjskiej. Są tu różne możliwości. Rosja może zdecydować się na dialog i próbować poszerzać jego zakres, starając się wymusić ustępstwa. Może także eskalować napięcie militarne i następnie znowu starać się o uzyskanie ustępstw.

Odpowiedź powinna być taka, podsumowując Pani wnioski, że Zachód powinien zachować jedność, ale i wzmacniać swoje bezpieczeństwo. Bo ten ostatni argument powstrzymuje Rosję.

Zdecydowanie tak, Zachód powinien utrzymać jednolite stanowisko, tak żeby żadne państwo nie ugięło się pod presją rosyjską, a jeśli doszłoby do eskalacji, by aktywowano działania  wojskowe i sankcje ekonomiczne. Tylko pryncypialne stanowisko Zachodu może ograniczyć potencjalne koszty.

Pojawiały się wypowiedzi, że gdy Rosja napadnie na Ukrainę, wówczas NATO zacznie wzmacniać wschodnią flankę. Jednak rodzi się pytanie, czy w obliczu ciągłego szantażu nie należałoby wzmacniać bezpieczeństwa już teraz, zanim zdążymy usłyszeć kolejne groźby. Nie może być tak, że Rosja wskazuje pewne obszary jako te, na których jakiś potencjał militarny ma nie być obecny, to bowiem tak wygląda, jakby szykowała sobie nową ofiarę na przyszłość…

Obecnie mamy różne stanowiska w państwach NATO w odniesieniu do tego, co może prowadzić do zwiększenia napięcia w relacjach z Rosją, a co nie.

Jednak jest konsensus co do tego, że zwiększymy obecność na wschodniej flance, jeśli dojdzie do rosyjskiego na Ukrainę. Już obecnie pojedyncze państwa - jak Dania, która wysłała dodatkowe F-16 do państw bałtyckich - to robią.

Można dodać, że tego momentu NATO nie planowało dodatkowego zwiększenia obecności na wschodniej flance.

Jednak zintensyfikowana polityka gróźb i szantażu to nowy czynnik, który rodzi wniosek, że wzmocnienie bezpieczeństwa jest wskazane.

Z naszej perspektywy tak. Jednak na ten moment trzeba dostrzec, że udało się w NATO zawrzeć w miarę dobry kompromis, co bynajmniej nie jest proste.

Aczkolwiek pojawił się teraz nowy problem, nowe wyzwanie - jak przerwać to błędne koło szantażu. Rosję się ugłaskuje, za szantaż, Moskwa zbiera bonusy, rozmowy, może i obietnice.

Na wspólne stanowisko kilkudziesięciu państw składają się na dwie kwestie: pozostanie przy wspólnych wartościach i ograniczony dialog z Rosją. Podkreślę, że to długa droga, żeby osiągnąć taki kompromis.

Z naszej perspektywy wzmacnianie wschodniej flanki już teraz, solidarne wspieranie Ukrainy poprzez dostawy broni, ćwiczenia, szkolenia, byłyby lepszą opcją. Nie jest ona jednak osiągalna na forum Zachodu.

Widać, że to nie koniec pojedynku z Moskwą. Czeka nas jeszcze wiele wyzwań.

Czekają nas kolejne trudne miesiące. Musimy się na to przygotować. Należy być gotowym na polityczne, gospodarcze, wojskowe działania Rosji, których celem będzie destabilizacja Ukrainy, Zachodu. Moskwa będzie próbować dzielić państwa Zachodu i negatywnie wpływać na spójność, jedność polityczną.

Polityka międzynarodowa ewoluuje. Znajdujemy się w przełomowy momencie, gdy w związku z wzrostem potęgi Chin, przekierowaniem uwagi amerykańskiej na Indo-Pacyfik, tacy aktorzy jak Rosja próbują zmieniać architekturę bezpieczeństwa, na którą zgodziliśmy się po upadku ZSRR. System stworzony po upadku zimnej wojny jest w tej chwili destabilizowany i przez Moskwę, i przez Chiny. Znajdujemy się w tego rodzaju okresie przejściowym i powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę.

Wiele zależy od tego, jak poradzimy sobie z obecnymi groźbami Rosji. Moskwa proponuje niszczący dla Zachodu układ.

W interesie Zachodu jest trwać przy ustalonych zasadach, przy tym, by te zasady nadal obowiązywały w zmieniającym się kontekście międzynarodowym. W interesie Zachodu jest także twarda odpowiedź na agresję Rosji, jeśli do niej dojdzie.

Dziękuję za rozmowę.

Czytaj także:

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Ukrainie zagraża nie tylko 100 tys. rosyjskich wojskowych, zgromadzonych przy jej granicach, lecz prawie milionowa armia Rosji - oświadczył w poniedziałek naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Wałerij Załużny. Grafika: PAP/Maciej Zieliński Ukrainie zagraża nie tylko 100 tys. rosyjskich wojskowych, zgromadzonych przy jej granicach, lecz prawie milionowa armia Rosji - oświadczył w poniedziałek naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Wałerij Załużny. Grafika: PAP/Maciej Zieliński

Polecane

Wróć do strony głównej