Bezrobocie 7,1 proc. nie dotyczy młodych ludzi. Dla nich barierą jest ciągle brak doświadczenia

2017-07-26, 20:19

Bezrobocie 7,1 proc. nie dotyczy młodych ludzi. Dla nich barierą jest ciągle brak doświadczenia
Największą barierą w znalezieniu zatrudnienia jest brak praktyki . Foto: Glow Images/East News

Bezrobocie spada i notuje historycznie niskie poziomy. Jeśli spojrzymy jednak na wiek osób bez pracy, to najliczniejsze grupy stanowią najmłodsi Polacy oraz osoby 55+.

Posłuchaj

Nie wiemy, jakie będą oczekiwania wobec polskiej gospodarki w przeciągu 20-30 lat – zauważa dr Artur Bartoszewicz z SGH. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Z danych GUS wynika, że w czerwcu bezrobocie wyniosło 7,1 proc., czyli było niższe o 0,3 punktu procentowego w porównaniu z majem. To dobre dane.  

Młodzi bez doświadczenia i dlatego bez pracy

Natomiast te gorsze dane pokazują, że bezrobocie wśród najmłodszych Polaków wciąż jest na wysokim poziomie. W grupie wiekowej 18 - 24 lata prawie 13 proc. osób pozostaje bez pracy, a wśród grupy 25 - 34 lata to 28 proc., a są to dane za pierwszy kwartał bieżącego roku.

– Kilka przyczyn wskazuje na taki stan. Po pierwsze każdy pracodawca, jeżeli ma kogoś zatrudnić, to woli zatrudnić kogoś z doświadczeniem. I nie chodzi tu o teoretyczne doświadczenie, ale o takie, które potencjalnie wpłynie na możliwość kreowania przez niego pewnych wartości. Jeżeli więc jestem przedsiębiorcą, to szukam tego, który wie lepiej, więcej niż ja sam i jest w stanie dołożyć coś do tego mojego rozwijającego się biznesu. A młodzi ludzie, poza ambicją i często pewnym wyobrażeniem swojej własnej siły, potencjału niekoniecznie zawsze muszą wnieść właśnie tę ważną wartość z punktu widzenia przedsiębiorcy – wyjaśnia gość Jedynki dr Artur Bartoszewicz ze Szkoły Głównej Handlowej.

"

Artur Bartoszewicz Każdy pracodawca, jeżeli ma kogoś zatrudnić, to woli zatrudnić kogoś z doświadczeniem.

Jest ponadto jeszcze koszt dokształcenia, dostosowania, dlatego że szkoły, ten system i niezawodowy, i zawodowy nie do końca odpowiadają oczekiwaniom pracodawców.

– Ma się to zmienić, programy mają być ustalane z pracodawcami, bo to oni muszą mieć możliwość wpływania na to, jak kształci się młodego człowieka, po to właśnie, aby jak najbardziej odpowiadał on oczekiwaniom. Ponieważ koszt dokształcenia go, dostosowania do danego stanowiska pracy jest też ogromny. Więc bardzo często najłatwiej dla pracodawcy jest po prostu ogłosić, że potrzebuje osoby z konkretną wiedzą, doświadczeniem, dostosowanym do potrzeb – zauważa gość radiowej Jedynki.

Bo dzięki temu są niższe koszty na starcie, nawet jeśli trzeba trochę więcej zapłacić później.

Za granicą może być łatwiej?

Często młodzi ludzie, którzy nie mogą znaleźć zatrudnienia w kraju, bardzo poważnie biorą pod uwagę emigrację. A nie jest to dobre z punktu widzenia naszej gospodarki i rynku pracy, który już teraz skarży się na brak odpowiednich kandydatów, w wielu branżach i sektorach.

– To są ludzie najbardziej mobilni, a ta mobilność stoi na przekór temu, co byśmy chcieli. Bowiem chcielibyśmy, aby ludzie wykształceni w Polsce, na koszt podatników – a wszyscy płacimy na to, aby szkoły publiczne funkcjonowały, mamy system szkół podstawowych, średnich i wyższych, i to wszystko pokrywamy z podatków – aby oni pracowali w Polsce. Nie powinny takie osoby być „drenowane” z naszego rynku pracy na rynki obce. A mamy niestety sytuację, gdzie i Skandynawowie, i Niemcy, i Brytyjczycy zasilają swoje rynki dobrze wykształconymi Polakami – podkreśla dr Artur Bartoszewicz.

"

Artur Bartoszewicz Chcielibyśmy, aby ludzie wykształceni w Polsce – pracowali w Polsce.

I dodaje, że nawet biorąc pod uwagę koszt dostosowania takich pracowników, to i tak koszt ich wykształcenia w stosunku do kosztów w innych krajach jest na tyle niski w Polsce, że się to opłaca.

– A w sytuacji, gdy np. ktoś kończy medycynę w Polsce – można po prostu go przenieść do siebie, dając mu specjalizację dodatkową lub językową, tak żeby go dostosować. Bo w tym momencie uzupełnia się bezpośrednio potrzebę rynku pracy – dodaje ekspert z SGH.

Resort chce zatrzymać młodzież 

Młody człowiek jest oczywiście mobilny i może w sytuacji, kiedy nie radzi sobie na rynku krajowym, zdecydować się na emigrację. I to z różnych przyczyn, nawet z takich czysto koleżeńskich, czy na podstawie przekazów słownych, medialnych, które wskazują na to, że komuś gdzieś się powiodło, to dlaczego ja mam nie spróbować?

– Łatwiej jest młodym podejmować to ryzyko, niż w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z człowiekiem, który już ma obowiązki, wynikające np. z posiadania dzieci, rodziny. Wtedy ta mobilność jest bardziej ograniczona – zaznacza dr Bartoszewicz.

Ten problem bezrobocia wśród młodych Polaków dostrzega również Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i realizuje obecnie dwa ważne programy pomocowe.

– Pierwszy to program, który jest też powiązany z programami europejskimi, czyli Gwarancje dla młodzieży. I z tego programu zarówno poprzez urzędy pracy, ale też przez Ochotnicze Hufce Pracy pomoc trafia do tych, którzy są niewykształceni, którzy mają braki w zawodach, bo to do nich jest skierowany ten projekt. A drugi to program Praca dla młodych, obejmujący osoby do 30. roku życia, gdzie jest refundowane wynagrodzenie tym pracodawcom, którzy zatrudniają młodych ludzi –  do wysokości minimalnego wynagrodzenia wraz ze składką ubezpieczeniową. To jest duże wsparcie. I te programy cieszą się dużą popularnością – wylicza Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.

"

Stanisław Szwed Skala finansowa wsparcia to prawie 0,5 mld złotych wydanych już w tym roku z programu Praca dla młodych.

I dodaje, że skala finansowa tego wsparcia to prawie 0,5 mld złotych wydanych już w tym roku z programu Praca dla młodych, a cały projekt jest rozpisany do końca roku, na sumę ponad 1 mld złotych.

Pracodawców opłaca się zachęcać

Refundacja kosztów zatrudnienia dla pracodawców zatrudniających młodych ludzi - to dobre rozwiązanie. Ale potrzebne też są kolejne zachęty.

– To są rozwiązania, które w takim bieżącym, operacyjnym wymiarze zmniejszają koszt związany z zatrudnieniem. A sam koszt zatrudnienia nie obejmuje tylko wynagrodzenia, ale też dostosowanie, przygotowanie tego pracownika, o którym już wspomniałem. I liczenie się z tym, że na początku może on generować więcej kosztów niż korzyści dla pracodawcy. Dlatego tego typu rozwiązania są stosowane i w Europie, i na całym świecie – tłumaczy gość radiowej Jedynki.

Bo problem wysokiego bezrobocia wśród młodych nie dotyczy tylko Polski, ale także np. innych krajów Unii Europejskiej.

– Jest on bardzo duży i wynika z bardzo wielu przyczyn. Jeżeli weźmiemy pod uwagę takie państwa jak Hiszpania, czy Grecja, to tam są regiony, gdzie nawet do 40 proc. dochodzi bezrobocie wśród młodych ludzi. Stąd szuka się rozwiązań. Europa, w ramach swojej Strategii 2020, wskazała, że to wsparcie w ramach programów horyzontalnych, europejskich dla młodych musi być realizowane. I realizowane jest to na poziomie Komisji Europejskiej, ale też na poziomie krajowym. A wsparcie jest kierowane bezpośrednio do tych krajów, które miały i mają z tym największy kłopot – podkreśla dr Artur Bartoszewicz. 

Zwłaszcza, że jak wynika z raportu „Zatrudnienie i kwestie społeczne w Europie” Komisji Europejskiej, to młodzi mają zwykle więcej trudności ze znalezieniem pracy, częściej objęci są niepewnymi formami zatrudnienia, w tym umowami na czas określony.

Rynek pracy nie funkcjonuje autonomicznie

W walce z tym bezrobociem w naszym kraju pomóc może tylko kompleksowe podejście – zaznacza Barbara Surdykowska, ekspert w Biurze Eksperckim Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".

– Z jednej strony mogą to być działania legislacyjne. Mamy np. bardzo nieracjonalną definicję osoby bezrobotnej. Druga kwestia to jest to, abyśmy nigdy nie wierzyli, że jakiś instrument jest najważniejszy, bez patrzenia na to, ile jest środków finansowych, które na dany instrument powiatowe urzędy pracy mają – przypomina gość Polskiego Radia 24.

"

Barbara Surdykowska System edukacyjny, polityka mieszkaniowa, polityka związana z mobilnością przekładające się na rynek pracy.

I podkreśla, że podstawową  sprawą jest pamiętanie, iż jest to system naczyń połączonych: system edukacyjny, polityka mieszkaniowa, polityka związana z mobilnością przekładające się na rynek pracy.

– A najważniejsza sprawa – to jakość tego potencjalnego zatrudnienia. Z punktu widzenia osób młodych bardzo dużym problemem jest, że kiedy ostatecznie znajdują to zatrudnienie, to jest ono bardzo niskiej jakości. Jest to cały czas zatrudnienie w oparciu o umowy cywilnoprawne, i to w sytuacji, kiedy jest podporządkowanie i powinna być zawarta umowa o pracę. Jest to niestety cały czas duży problem tzw. fałszywego samozatrudnienia. I te wszystkie elementy, a także podnoszenie jakości zatrudnienia także w odniesieniu do ludzi młodych i poprawa edukacji, polityk związanych z mobilnością, z mieszkaniami – dopiero połączone zadziałają. Bo poprawa w jednym obszarze nie spowoduje rozwiązania problemu. To musi być poprawa i działania wielopłaszczyznowe – komentuje Barbara Surdykowska.

Rynek pracy pod znakiem pokolenia Y i Z

Sami pracodawcy muszą również zmienić podejście do tych najmłodszych osób na rynku pracy i do tzw. pokolenia Y oraz pokolenia Z, bo te osoby mają zupełnie inne podejście do pracy niż ich rodzice.

– Te osoby cenią sobie elastyczność, praca jest dla nich dodatkiem do życia, a nie sensem życia. I tu zmienia się całkowicie orientacja pracodawców, ponieważ muszą stworzyć takie warunki, które pozwolą młodemu człowiekowi realizować się także w życiu prywatnym. A tym, co jest kluczowe, jest atmosfera pracy – zwraca uwagę gość radiowej Jedynki.

"

Jakub Gontarek Dużym wyzwaniem dla pracodawców jest również kwestia dialogu międzypokoleniowego.

Ponadto, jak dodaje Jakub Gontarek, ekspert Konfederacji Lewiatan, dużym wyzwaniem dla pracodawców jest również kwestia dialogu międzypokoleniowego. W firmach osoby starsze mają już swoje utarte sposoby zachowania, procedury, natomiast osoby młode, które wchodzą do firmy chcą wnieść coś świeżego.

– I na tym polega wyzwanie dla pracodawców: jak pogodzić tych starych pracowników, z ich utartymi ścieżkami z tymi młodymi, którzy chcą tworzyć na nowo – ocenia ekspert.

Podstawą musi być nowoczesna edukacja i prognozowanie

Czyli pojawienie się nowych pokoleń na rynku pracy to wyzwanie dla pracodawców, którzy narzekając na niedobór kandydatów, muszą chyba wykazać się otwartością na oczekiwania najmłodszych pracowników.

"

Artur Bartoszewicz Mamy cały czas XIX-wieczne szkoły i nie mamy odwagi odpowiedzieć sobie na pytanie: jakiej szkoły wymaga XXI wiek?

– Obserwowanie tego, jak zachowują się różne pokolenia, czego oczekują, jakie mają wymagania, jak inaczej rozumieją wartości, którymi pracodawcy do tej pory się kierowali, stanowi podstawę zmiany myślenia. Ponieważ próba przełożenia tych samych schematów, takiej powtarzalności nie daje takich skutków, jakich pracodawcy by sobie życzyli. To oczywiście nie jest tylko kwestia samych pracodawców, ale przede wszystkim naszej ogromnej luki procesu edukacyjnego. Bo mamy cały czas XIX-wieczne szkoły i nie mamy odwagi odpowiedzieć sobie na pytanie: jakiej szkoły wymaga XXI wiek? Jakich specjalizacji? Jakich kompetencji? Jakich przedmiotów, m.in. tego co się wiąże z nowymi technologiami – komentuje dr Artur Bartoszewicz.

I podkreśla, że aż żal, iż przy okazji planowanych i realizowanych reform, nigdy nie znalazł się żaden minister edukacji, który byłby na tyle odważny, żeby razem z ministrem rozwoju i ministrem nauki powiedzieli, jakie będą oczekiwania wobec polskiej gospodarki w przeciągu 20 - 30 lat, a tym samym jakiej kadry, jakich zasobów ludzkich potrzebujemy.

– Cały czas z tym nie trafiamy i raczej gasimy pożary w sytuacji, kiedy nagle uznajemy, że system jest niesprawny, niedoskonały i nie spełnia wymagań rynku pracy, wymagań pracodawców – ocenia gość radiowej Jedynki.

Staże z tylko z pisemną umową i potwierdzone

Tak więc ważne jest dopasowania umiejętności i wiedzy młodych ludzi do potrzeb rynku pracy. W tym pomocne są staże, ale powinny one w większym stopniu pomagać młodym ludziom, być wysokiej jakości.

– Pojawiła się nowa inicjatywa ze strony partnerów społecznych. Są to takie niewiążące wytyczne, ale pod którymi podpisali się wszyscy partnerzy Rady Dialogu Społecznego, w sprawie jakości staży na otwartym rynku pracy. Chodzi o to, żeby to nie było robienie ksero czy parzenie kawy za darmo, czy też wykonywanie takich czynności, które niczego nie wnoszą. A w edukacyjnym życiorysie danej młodej osoby, dają tylko możliwość wykonywania bezpłatnie pracy, co jest bardzo niekorzystne i z punktu widzenia tej osoby, i także ze społecznego punktu widzenia – wyjaśnia Barbara Surdykowska.

Dlatego w tych zaleceniach wskazuje się na walor edukacyjny praktyk i staży. Wskazuje się także, że winna być zawarta pisemna umowa pomiędzy stażystą a podmiotem, który organizuje staż, i w tej umowie trzeba wskazać ten aspekt edukacyjny.

– Czyli jakie umiejętności i jakie kwalifikacje nabędzie stażysta i powinny być one potwierdzone po zakończeniu stażu, tak aby mógł przedstawić te umiejętności innemu potencjalnemu pracodawcy. Ponieważ niekoniecznie staż czy praktyka muszą się kończyć podjęciem zatrudnienia u tego podmiotu, który ją organizował – wylicza gość Polskiego Radia 24.

Ponadto partnerzy społeczni wskazują, że każdy staż czy praktyka, trwające powyżej jednego miesiąca, powinny mieć charakter odpłatny. Wynagrodzenie praktykanta powinno być określone proporcjonalnie do wynagrodzenia otrzymywanego na danym stanowisku, na którym odbywa się praktyka. I to wynagrodzenie nie może odbiegać w rażący sposób od aktualnego wynagrodzenia pracownika na tym stanowisku.

– Te rekomendacje dotyczą także maksymalnego czasu pracy, dotyczą też wskazania, że przy praktykach trwających powyżej jednego miesiąca powinien być czas wolny, taki urlop w wymiarze 2 dni roboczych w ciągu miesiąca – dodaje ekspertka.

Wskazuje też, że co do zasady praktyki nie powinny trwać dłużej niż 6 miesięcy, a podmiot organizujący praktykę nie powinien nawiązywać ponownej umowy o praktykę z tą samą osobą.

Dobry czas na zmiany

Mamy teraz w Polsce dobry czas na wprowadzanie nowych rozwiązań, na wytyczanie nowych trendów na rynku pracy, bowiem bezrobocie systematycznie spada i na koniec roku może to być nawet tylko 5 proc.

– Tak może być. Ponieważ wzrost gospodarczy jest silny, warunki międzynarodowe są korzystne i gospodarka rozwija się potrzebuje pracowników. I będziemy ich potrzebować coraz więcej – uważa dr Artur Bartoszewicz z SGH.

Wspierać młodych na rynku pracy trzeba też z innych powodów. Bezrobocie osób młodych niesie za sobą szereg negatywnych dla społeczeństwa efektów – opóźnianie decyzji o posiadaniu dzieci, dłuższe obciążenie finansowe rodziców, utratę potencjału osób, które wyjeżdżają za granicę. Dlatego konieczne są zdecydowane i celowe działania wspierające młodych wchodzących na rynek pracy.

Dominik Olędzki, Justyna Golonko, Karolina Mózgowiec, Małgorzata Byrska

 


Polecane

Wróć do strony głównej