Prof. Marek Belka: NBP dobrze funkcjonuje, ale niepokoi to, co się dzieje wokół Polski

2016-06-13, 19:36

Prof. Marek Belka: NBP dobrze funkcjonuje, ale niepokoi to, co się dzieje wokół Polski
Mam jak kot, może nie dziewięć, ale kilka żywotów za sobą – uważa prof. Marek Belka, prezes NBP. Foto: Robert Lidke PR SA

Jeśli będziemy przestrzegać rozsądku w sprawach fiskalnych, i jeżeli nikt nie będzie podawał w wątpliwość niezależności banku centralnego, to jakoś sobie poradzimy z ratingami – podkreśla prof. Marek Belka, prezes NBP, gość VI Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie.

Posłuchaj

Polityka tzw. luzowania ilościowego niewiele dobrego przynosi, a nie wiadomo jakie może mieć negatywne skutki – komentuje gość Jedynki prof. Marek Belka, prezes NBP. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Robert Lidke: Już za kilka dni przestanie Pan pełnić funkcję prezesa Narodowego Banku Polskiego. Jak dzisiaj ocenia Pan kondycję polskiego złotego i NBP, na koniec swojej kadencji?

Prof. Marek Belka: Dobrze oceniam. Złoty jest stabilny, pewny. Co najważniejsze, tę opinię podzielają Polacy. Prawie nie znamy zjawiska oszczędzania w dolarach, w obcej walucie, co jest charakterystyczne dzisiaj jeszcze dla wielu krajów słabych, o słabych walutach. A NBP jest dobrze funkcjonującą instytucją.

Jednak ciągle mamy deflację, a cel inflacyjny nie został osiągnięty.

– To prawda, ale jesteśmy w dobrym towarzystwie praktycznie wszystkich banków centralnych krajów rozwiniętych.  Poza tym nie mam wrażenia, żeby ludzie specjalnie na deflację narzekali.

Zwłaszcza, że ta deflacja jest importowana.

– W większości tak. Jedynym człowiekiem, który tak naprawdę ma prawo narzekać, jest minister finansów.

Bowiem ministrowi finansów służy raczej inflacja. A czy są jakieś powody do zaniepokojenia, jeśli chodzi o polską gospodarkę, o to co się może wydarzyć? Choćby sprawa kredytów frankowych.

– Na pewno niepokoi mnie to, co się dzieje wokół Polski. Bo może się zdarzyć wiele niekorzystnych rzeczy, np. Brexit, czyli opuszczenie przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej. Ponieważ nie wiadomo, jakie to będzie miało konsekwencje. Prawdopodobnie niemiłe. A co do naszego wewnętrznego podwórka, to rzeczywiście, gdybyśmy jako kraj poszli na takie ekstremalne rozwiązania problemu frankowego, mogłoby być niewesoło. Bo w końcu to nie o to chodzi, że banki osłabią swoją pozycję, ale tam są nasze pieniądze, nasze depozyty, i one byłyby zagrożone.

Ponadto banki też w dużej mierze finansują gospodarkę.

– W znaczącej mierze, oczywiście. Ale z punktu widzenia przeciętnego słuchacza, to nie chciałby on być w jakikolwiek sposób zagrożony.

Ostatnio wróciła też koncepcja, by nadzór bankowy przeszedł do NBP. Czy to dobry pomysł?

– Uważam, że jest to rozsądne rozwiązanie.

Kiedy kilka lat temu, gdy mówiło się o roli banków centralnych, to nikomu do głowy nie przychodziło, że będą one „dosypywały” pieniędzy do gospodarki. Raczej, że mają one bronić stabilności waluty. Natomiast teraz mamy taką sytuację, że banki centralne bezpośrednio wspomagają gospodarkę.

– Przede wszystkim obecnie waluty są stabilne. Inflacja w krajach wysoko rozwiniętych praktycznie nie występuje, podobnie jak w Polsce. I wtedy jest obowiązkiem banków wspierać gospodarkę. Oczywiście to, co się dzieje teraz w strefie euro, ale do pewnego stopnia także w Stanach Zjednoczonych, i w znacznie większym stopniu w Japonii i w Wielkiej Brytanii, to są sytuacje ekstremalne. Na pewno żaden z moich kolegów, szefów banków centralnych nie jest szczęśliwy z tego powodu, że stopy procentowe są dzisiaj nawet już ujemne (Szwajcaria), ani z tego, że dostarcza się znaczące ilości gotówki do banków,  stąd tzw. luzowanie ilościowe, czyli polityka niekonwencjonalna. Okazuje się jednak, że ta polityka niewiele dobrego przynosi, a nie wiadomo jakie może mieć negatywne skutki. Także to jest troszeczkę działanie z przymusu. Sytuacja w krajach wysoko rozwiniętych jest bardzo niedobra, jest bardzo wolny wzrost gospodarczy, duży dług publiczny. I chodzi o to, aby koszty tego długu, koszty obsługi, koszty refinansowania tego długu były bardzo niskie. I rzeczywiście są bardzo niskie, tylko jak to wypaczy działanie podmiotów gospodarczych, to tego do końca jeszcze nie wiemy.

W ciągu ostatnich miesięcy tego roku zostały obniżone ratingi dla Polski. Czy to powinno nas już niepokoić?

– To zawsze jest niedobra wiadomość. Ale warto zwrócić uwagę, że pierwsza z tych agencji S&P obniżyła rating znacząco, o dwa stopnie. I wtedy bardzo dużo było obaw o niezależność banku centralnego, a to jest dla agencji ratingowych absolutnie kluczowa sprawa. Potem się sprawa uspokoiła, i następna agencja już nas tylko „pogłaskała”. Może pod włos, ale pogłaskała. Także ja myślę, że tak długo jak my będziemy przestrzegać rozsądku w sprawach fiskalnych, a tu oczywiście obawiam się, że nagromadzenie różnych propozycji może ten rozsadek podważyć – i po drugie, jeżeli nikt nie będzie podawał w wątpliwość niezależności banku centralnego, to jakoś sobie poradzimy z tymi ratingami.

Właśnie ukazała się Pana książka, autobiografia pt. „Selfie”. Który z opisanych tam etapów życia, kariery był dla Pana najciekawszy? Czy kiedy był pan prezesem NBP, czy premierem, czy kiedy pracował Pan w instytucjach finansowych, czy też kiedy był Pan na stypendium za granicą?

– Każdy z tych etapów był na tyle inny, że nie dają się bezpośrednio ze sobą porównać. Rzeczywiście, mogę spojrzeć wstecz i być zadowolonym z tego, że się przynajmniej nie nudziłem. Mam jak kot, może nie dziewięć, ale kilka żywotów za sobą. Każdy z nich przyniósł coś, jakieś nowe doświadczenia. Każdy oznaczał inne wyzwanie, i nie mogę powiedzieć, który był z nich najciekawszy. Ale ze wszystkiego razem – mogę być zadowolony.

I na zakończenie jeszcze jedno pytanie. Zapewne oglądał Pan mecz Polska–Irlandia Płn. Co jest w lepszym stanie: czy polska drużyna piłkarska, czy polska gospodarka?

– Polska drużyna ma bardzo słaby rating i dobre perspektywy. Dziękuję, to wszystko.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Robert Lidke, mb

Polecane

Wróć do strony głównej