W Polsce (i nie tylko) brakuje inżynierów. Szkoda, bo to specjalizacja ze świetlaną przyszłością

2019-02-27, 17:15

W Polsce (i nie tylko) brakuje inżynierów. Szkoda, bo to specjalizacja ze świetlaną przyszłością
zdjęcie ilustracyjne. Foto: Shutterstock/Ollyy

Lata trudnych studiów, miesiące praktyk i doskonalenia zawodowego, aż w końcu walka o dobrą pracę - taką drogę przechodzą absolwenci kierunków technicznych. Wielu z nich nie przetrwa okresu nauki i wybierze inną drogę. Ci jednak, którzy ukończą studia, mogą liczyć na dobre zarobki i ciekawą pracę. Bycie inżynierem jest w cenie.

Posłuchaj

Rozmowa z inżynierem Kamilem Wójcikiem wiceprezesem Naczelnej Organizacji Technicznej. (PR 1/Justyna Golonko)
+
Dodaj do playlisty

Dziś przyglądamy się sytuacji inżynierów w Polsce i na świecie. Jak zwykle - osób z takim wykształceniem w gospodarce brakuje. Nie jest to jednak trend jedynie polski, ale też ogólnoświatowy. Z drugiej strony bycie w pewnej, bądź co bądź, niszy (zwłaszcza, jeśli spojrzymy jak wielu jest humanistów) niesie ze sobą dużo plusów.

Tematem zajmujemy się nieprzypadkowo, bo dziś w Pałacu Prezydenckim odbyła się gala finałowa XXV plebiscytu "Złoty Inżynier", organizowanego przez dwutygodnik "Przegląd Techniczny - gazeta inżynieryjna" oraz Federację Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych Naczelna Organizacja Techniczna. Nagrody przyznano wybitnym inżynierom i wynalazcom.

Wiceprezes FSNT NOT Kamil Wójcik powiedział w radiowej Jedynce, że celem plebiscytu jest promowanie inżynierów po to, by ludzie mogli dostrzec, że tak naprawdę wszystko wokół nas jest oparte na inżynierii.

- Chodzi o docenienie tych, którzy są na co dzień niewidoczni, bo jak wszystko działa dobrze, to nikt tego nie zauważa - dodał.

Z kolei prezydent Andrzej Duda zwracał podczas gali uwagę na znaczenie inżynierii dla państwa i gospodarki. - Nie ma nowoczesnego państwa bez nowoczesnej myśli technicznej, bez nowoczesnego przemysłu - powiedział Andrzej Duda.

I trudno się z tymi słowami nie zgodzić.

Świetlana przyszłość przed inżynierami

Zapytaliśmy znawców rynku o tym, jak oceniają sytuację osób z wykształceniem ścisłym na obecnym rynku pracy i jakie są dla takich osób szanse oraz wyzwania.

Ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego Andrzej Kubisiak, który był gościem Polskiego Radia 24 powiedział, że inżynier jest bez wątpienia jednym z "zawodów przyszłości" i w tym kontekście wymieniany jest na przykład obok programistów czy specjalistów z dziedziny informatyki. To między innymi skutek postępu technicznego.

- To nie przypadek. To jest oczywiście związane z rozwojem nowoczesnych technologii w gospodarce. Jeżeli dzisiaj jednym z głównych wyzwań dla polskiej gospodarki jest zwiększanie wartości dodanej, a więc tworzenie takiego biznesu, który jest oparty o wysokie technologie, wysokie marże, to potrzebni są nie tylko ci, którzy zaimplementują te nowe technologie, ale też ci, którzy będą w stanie takie technologie zaprojektować, wdrożyć. I tutaj wiedza inżynierów jest bardzo ważna, szczególnie jeśli mówimy o tzw. przemyśle 4.0 - wskazywał ekspert i dodał, że władzom zależy właśnie na takich zmianach w gospodarce - kreowanie wyższej wartości dodanej to jeden z celów Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.

Bogate tradycje, niewykorzystany potencjał

Ale inżynierowie to nie tylko zawód przyszłości, ale też zawód z dużą tradycją w Polsce. To sprawia, że nasi absolwenci kierunków technicznych nie mogą mieć kompleksów wobec swoich kolegów z Zachodu. Jest natomiast - zdaniem Wojciecha Szapiela z Inventity Foundation - problem z właściwym wykorzystaniem ich potencjału.

- W czasach komunizmu uczelnie techniczne miały się dobrze. Pokolenie moich rodziców było pokoleniem idealistów, bo wybierając ścieżkę zawodową nie kierowali się wynagrodzeniem, tylko pewną pasją. Ta tradycja inżynierii w Polsce nie została przerwana. Teraz mamy dobrze przygotowanych inżynierów, uczelnie techniczne są dobre pod kątem wyposażenia i poziomu kształcenia. Niestety, nie widać tego w przemyśle. Współczynnik zatrudnienia inżynierów w branżach wysokotechnologicznych jest niski, bardzo odstający od średniej europejskiej. Mamy dobrych ludzi, ale nie ma miejsca na pełne wykorzystanie ich talentów - wskazuje ekspert.

Inżynier - "towar" deficytowy

Andrzej Kubisiak zwrócił natomiast uwagę, że z inżynierami na rynku pracy jest pewien problem - trudno uzupełniać taką specjalizację na przykład cudzoziemcami, bo oni zazwyczaj pracują w innych zawodach. Poza tym - podkreślił - inżynierowie szybko się starzeją ze względu na niezwykle dynamiczny rozwój techniczny i gospodarczy w ostatnich latach. Gość Polskiego Radia 24 wskazywał przy tym, że przez wiele lat politechniki cieszyły się mniejszym zainteresowaniem niż uniwersytety, a dopiero od 7-8 lat zaczęło się to zmieniać. Wszystko to sprawia, że są spore niedobory wykwalifikowanych inżynierów na rynku pracy, choć są one zdecydowanie mniejsze w dużych aglomeracjach, gdzie jest dostęp nie tylko do dobrych uczelni, ale też do przemysłu i firm, które oferują miejsca pracy dla takich osób.

Z takimi wnioskami zgadza się Wojciech Szapiel, który podkreśla, że inżynierowie to obecnie jedna z najbardziej poszukiwanych grup zawodowych w Polsce. Co gorsza, inżynierów raczej ubywa, niż przebywa. Rocznie na rynek po studiach trafia maksymalnie kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy takich osób - najwięcej w branży informatycznej (13 tysięcy) i biotechnologicznej (4 tysiące). To kropla w morzu potrzeb, a i perspektywy nie są najlepsze.

- Niestety w kolejnych latach spodziewamy się istotnego spadku (liczby inżynierów), więc jest to ogromne wyzwanie dla gospodarki - ubolewa Wojciech Szapiel.

A ilu inżynierów w Polsce faktycznie brakuje? Są różne szacunki - od kilkunastu do nawet 70 tysięcy. Kamil Wójcik wskazuje, że braki dotyczą nawet tak istotnych branż jak IT czy budownictwo. Ale to zjawisko nie dotyczy tylko Polski - zastrzegł wiceprezes FSNT NOT.

Zainteresowanie kierunkami technicznymi wśród młodych ludzi mogłoby (i powinno) być więc wyższe. Zdaniem Kamila Wójcika przyczyną mniejszego słabnącej popularności tego typu studiów jest spadający poziom edukacji wczesnoszkolnej, dotyczącej zagadnień ścisłych, co przekłada się na późniejszy brak zainteresowania tymi tematami wśród uczniów.

Lata trudu mogą się opłacić

I choć studia inżynierskie są długie i trudne, to, jak mówił Andrzej Kubisiak, ten zawód i ten sektor daje młodemu człowiekowi ogromne możliwości rozwoju i znalezienia dobrze płatnej i ciekawej pracy. O ile oczywiście wytrwa na studiach.

- Tworzą się przecież zagłębia przemysłowe w naszym kraju. Jest 'dolina lotnicza' koło Rzeszowa, są ogromne zakłady przemysłowe w Wielkopolsce i na Śląsku. To nie jest tylko kwestia Warszawy i okolic. Do tego dochodzą zakłady spółek skarbu państwa. Tam również potrzeba wykwalifikowanych kadr - zaznaczył ekspert i dodał, że jest to o tyle istotne, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej wielu młodych inżynierów z dyplomami zdecydowało się wyjechać na Zachód, bo tam mogli po prostu lepiej zarobić.

I tu przechodzimy do zasadniczego punktu - bycie inżynierem dziś to nie tylko ciekawe wyzwania zawodowe, ale też niezłe, jak na polskie warunki,wynagrodzenie. Jak mówił Andrzej Kubusiak, w 2017 roku mediana zarobków magistrów wynosiła około 5500 złotych brutto, czyli o prawie tysiąc złotych więcej, niż średnia w sektorze przedsiębiorstw. Tu wiele zależy od branży - w niektórych sektorach płace inżynierów rosną nawet o kilkanaście procent rocznie.

Nie od dziś wiadomo, że kierunki techniczne dają szanse na atrakcyjną pracę. I to, mimo postępu i rozwoju światowej gospodarki, nie zmienia się od lat.- Widzimy taką tendencję, że największą szansę na dobrze płatną pracę są nadal osoby, które mają umiejętności ścisłe, twarde, konkretne, często inżynierskie, przekładające się na produkcję, technologię i sprzedaż. Problem z tym zawsze będą mieli natomiast teoretycy, absolwenci kierunków humanistycznych - komentuje Jarema Piekutowski z Nowej Konfederacji.

Obawy o drenaż mózgów

Wojciech Szapiel zwraca uwagę, że świat staje się coraz bardziej technokratyczny, a najsilniejsze państwa świata (m.in. Stany Zjednoczone i Japonia) silnie wspierają młodych ludzi, którzy chcą kształcić się na kierunkach technicznych. W państwach rozwiniętych takich osób jednak nadal brakuje, przez co nowoczesne firmy szukają potencjalnych pracowników w innych krajach. A to - według Wojciecha Szapiela - szansa również dla rodzimych inżynierów. W najbliższych latach możemy się więc spodziewać podobnego "drenażu mózgów", jaki nastąpił po akcesji do Unii Europejskiej.

- Mamy sporą rywalizację, ale nie jest ona równa. Polski biznes nie jest w stanie płacić takich wynagrodzeń, jak to robią zachodnie korporacje. Niestety, już teraz obserwujemy duży odpływ talentów - wskazuje ekspert.

Kamil Wójcik mówi wręcz o "polowaniu" na naszych inżynierów. To dlatego, że - jego zdaniem - mamy całkiem niezły poziom kształcenia, zwłaszcza jeśli chodzi o matematykę. Nasi inżynierowie powinni zasilać przede wszystkim polski rynek pracy - zaznaczył.

A zapotrzebowanie na inżynierów będzie rosło, bo w gospodarce coraz większą rolę odgrywa m.in. automatyzacja pracy. - A więc jest coraz większa potrzeba zatrudniania osób, które nie tylko obsługują urządzenia, ale też tworzą nowe lub je udoskonalają. W tym kontekście absolwenci kierunków technicznych są bardzo atrakcyjną grupą dla pracodawców - zwraca uwagę główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich Łukasz Kozłowski.

Od konieczności kształcenia inżynierów nie uciekniemy. Pytanie jak sprawić, by jak najwięcej z nich zdecydowało się zostać w kraju, a przede wszystkim - jak skłonić młodych ludzi do tego, by częściej wybierali kierunki techniczne.

Być może i tutaj swoją rolę ma do odegrania państwo? Do tej tezy przychyla się Kamil Wójcik, który mówi o konieczności "systemowej pomocy" dla polskiego przemysłu, który jest mało konkurencyjny względem przemysłu zagranicznego. Chodzi m.in. o programy wsparcia dla małych i średnich firm.

Naczelna Redakcja Gospodarcza, Elżbieta Szczerbak, Justyna Golonko, Tomasz Matusiak, Michał Dydliński, ak.

NBP logo

Polecane

Wróć do strony głównej