"Jest pan świnią". Burzliwe przesłuchanie Kamińskiego przed komisją ds. wyborów korespondencyjnych

2024-04-23, 14:54

"Jest pan świnią". Burzliwe przesłuchanie Kamińskiego przed komisją ds. wyborów korespondencyjnych
Mariusz Kamiński opuścił posiedzenie komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych. Zrobił to w trakcie przesłuchania. Foto: PAP/Paweł Supernak

Były szef MSWiA Mariusz Kamiński zeznawał przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych. Polityk w trakcie przesłuchania opuścił posiedzenie komisji po jednym z pytań, które padły ze strony przewodniczącego Dariusza Jońskiego. Po pewnym czasie były minister wrócił, a komisja kontynuowała zadawanie pytań.

Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania przez komisję sejmową do spraw tzw. wyborów kopertowych. Doszło do tego po pytaniu członka komisji, czy były minister spraw wewnętrznych był trzeźwy podczas rozmowy ze swoimi współpracownikami.

Dariusz Joński pyta Mariusza Kamińskiego o alkohol

- Chciałem zapytać, dlaczego podczas spotkania w willi z premierem przy ul. Parkowej wpadł pan w furię, do tego stopnia, że Jarosław Kaczyński musiał pana uspokoić. Czy był pan pod wpływem środków bądź substancji odurzających? Czy był pan trzeźwy? Bo inny świadek mówił nam to pod przysięgą - zapytał Mariusza Kamińskiego przewodniczący komisji Dariusz Joński.

- Pytam, bo nie wyobrażam, żeby koordynator służb specjalnych zachowywał się wobec posłów w taki sposób, jak opisał to Michał Wypij - dodał.

- Pan ośmiesza tę komisję - powiedział członek komisji poseł Michał Wójcik.

Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania

- Sposób, w jaki sformułował pan to pytanie, świadczy o tym, że jest pan pozbawiony jakiejkolwiek... - zaczął mówić Mariusz Kamiński, ale został mu wyłączony mikrofon, a przewodniczący Dariusz Joński poprosił o odpowiedź na pytanie.

- Chcę odpowiedzieć na to pytanie. Jest pan świnią - powiedział Kamiński po dłuższej utarczce słownej z Jońskim, po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia.

Po wyjściu z posiedzenia komisji były szef MSW i koordynator do spraw służb specjalnych Mariusz Kamiński powiedział, że poczuł się znieważony i obrażony przez przewodniczącego komisji posła Dariusza Jońskiego.

"Odwołam się do sądu"

- Jestem niezwykle zbulwersowany, oburzony. Nie może być tak, że świadek jest znieważany, obrażany. To jest sprzeczne ze wszelkimi standardami działania komisji śledczej, również tymi opracowanymi przez Trybunał Konstytucyjny. Nie można tego tolerować. Ja odwołam się do sądu. Zostałem obrażony, wprost znieważony. To są jakieś potworne insynuacje - powiedział.

Po jakimś czasie Mariusz Kamiński wrócił na posiedzenie. Członek komisji z ramienia PiS Waldemar Buda oczekiwał, że przewodniczący przeprosi byłego ministra. Kamiński złożył zaś wniosek o wykluczenie Jońskiego z obrad komisji, ten jednak został odrzucony. Obecnie dalej trwa jego przesłuchanie.

Posłuchaj

Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania przez komisję sejmową do spraw wyborów kopertowych. Doszło do tego po pytaniu przewodniczącego komisji, czy były minister spraw wewnętrznych był trzeźwy podczas rozmowy ze swoimi współpracownikami (IAR) 0:32
+
Dodaj do playlisty
Czytaj również:

Umowa na pokrycie kosztów przygotowania wyborów

Były szef MSWiA w dalszej części przesłuchania zeznawał przed komisją śledczą, dlaczego nie podpisał umowy z PWPW na przygotowanie wyborów.

Decyzją premiera Mateusza Morawieckiego z 16 kwietnia 2020 r. minister spraw wewnętrznych i administracji miał podpisać umowę z Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych dotyczącą druku kart do głosowania w wyborach prezydenckich planowanych w trybie korespondencyjnym. Minister Kamiński nie podpisał tej umowy.

Decyzja szefa rządu zobowiązywała ministra spraw wewnętrznych do pokrycia kosztów poniesionych przez PWPW w związku z wyborami korespondencyjnymi, które miały się odbyć 10 maja 2020 r.

Kamiński zacytował fragment decyzji premiera z 16 kwietnia 2020 r.: "Finansowanie realizacji polecenia obejmować będzie koszty poniesione przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych w związku z realizacją polecenia i nastąpi z części budżetowej, której dysponentem jest minister właściwy ds. wewnętrznych".

- Informuję, że żeby podpisać umowę pokrycia kosztów, trzeba te koszty znać - powiedział.

"Nie znałem kosztów"

Kamiński kilka razy powtarzał, że zamierzał podpisać umowę z PWPW.

- Wystawiłem coś, co można by określić jako promesę dla PWPW, że po realizacji zadania zleconego decyzją premiera i uzyskaniu informacji o kosztach, jakie PWPW poniosła, te koszty zostaną zrefundowane - zauważył były minister.

Dodał, że zamierzał podpisać umowę po uzyskaniu informacji, jakie koszty poniosła PWPW, i że decyzja premiera nie obligowała go co do daty i terminu jej podpisania.

- Żeby podpisać umowy, trzeba mieć przygotowaną pozycję w budżecie MSWiA na pokrycie kosztów wyborczych. Ja takich kosztów nie miałem. Uzgodniłem z premierem, że w momencie kiedy będą znane koszty poniesione przez PWPW w związku z przygotowaniem do wyborów, zwrócę się do premiera o przesunięcie z odpowiednich rezerw środków na pokrycie - powiedział ówczesny szef MSWiA.

IAR/PAP/polsatnews.pl/jmo

Polecane

Wróć do strony głównej