Grzegorz Schetyna

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Grzegorz Schetyna

Uważam, że trzeba zmienić konstytucję, a potem – jeżeli będzie taka konieczność polityczna – może być referendum. Ale uważam, że zmiana konstytucji umożliwiająca wprowadzenie scenariusza wprowadzenia euro jest pierwszym krokiem.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Rada Gabinetowa chyba zakończona sukcesem? Dobry dzień – tak mówi premier. Prasa podziela tę opinię. Nie byliśmy tam jako dziennikarze. Czy te opinie, że było spokojnie, godnie i – jak mówi prezydent – ciekawie może pan potwierdzić?

Tak, rzeczywiście spotkanie było dobre, bardzo merytoryczne, trwało blisko dwie godziny, opierało się wypowiedzi bardzo systemowej ministra Rostowskiego, on opisywał sytuację…

To był główny mówca?

Tak… tę sytuację obecną, działania, które podjął rząd, ich konsekwencje. Prezydent dopytywał. To była dobra część główna. Potem zabierał głos szef NBP, podsumowywał prezydent. Atmosfera była od początku dobra, od pierwszego zdania, to się czuło.

Wcześniej było „prespotkanie” premiera Donalda Tuska z prezydentem Lechem Kaczyńskim w cztery oczy, właśnie w sprawie obecności prezesa NBP – ten jeden zgrzyt, jak wszyscy mówią, który trochę zepsuł to święto.

Prezesa NBP i także innych osób. Baliśmy się, że naruszone będą zapisy konstytucji. Konstytucja bardzo wyraźnie określa, co to jest Rada Gabinetowa – to jest Rada Ministrów, która spotyka się pod przewodnictwem prezydenta.

Jest też taka definicja, że na Radzie prezes NBP może bywać.

No tak. Jeżeli zostanie zaproszony przez prezesa Rady Ministrów. Zależało nam na tym, żeby to ustalić. To nie było nic strasznego, ale dobrze, że prezydent z premierem ustalili formułę i scenariusz spotkania.

A pan zabierał głos, panie premierze?

Nie, mówił pan minister rostowski, potem szef NBP, reszta słuchała i notowała.

Minister Sikorski też nie zabierał głosu?

Nie, nie.

Mam problemy z rozwikłaniem szczegółów efektów tego spotkania. Generalny przekaz jest taki, że euro jest czymś, o czym polska władza myśli poważnie. Myślę, że o taki sygnał chodziło – od razu złotówkę wzmocnił, giełdy też poszły w górę. Ale jakby to konkretnie wyglądało? Czy najpierw zmiana konstytucji, a potem referendum? Czy najpierw referendum, a potem zmiana konstytucji? Czy też może referendum i ze zmianą konstytucji czekamy do końca?

To jest, przyzna pan, nowa sytuacja. Od dwóch dni możemy mówić, że sprawa wprowadzenia euro staje się bardziej realna. Było spotkanie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, które też dotyczyło tej sprawy i otwierało rozmowy…

To nie przyniosło [zdecydowanego] „nie” Jarosława Kaczyńskiego?

Tak. Była rozmowa o kalendarzu, o możliwym scenariuszu akceptowanym przez większość sił politycznych w parlamencie. I spotkanie Rady Gabinetowej, gdzie prezydent powiedział wręcz, że traktuje kwestię euro podobnie jak kwestię wejścia Polski do Unii Europejskiej, a więc to jest kwestia kalendarza, zasad, przygotowań, ale nie kwestionował konieczności wejścia do strefy euro. To jest zupełnie nowa jakość dzisiaj. Chcemy się spokojnie przygotować do tego scenariusza…

A czego pan jest zwolennikiem?

Uważam, że trzeba zmienić konstytucję, a potem – jeżeli będzie taka konieczność polityczna – może być referendum. Ale uważam, że zmiana konstytucji umożliwiająca wprowadzenie scenariusza wprowadzenia euro jest pierwszym krokiem.

Ale mamy bardzo konkretny, chwalony przez ekspertów harmonogram, rządową mapę drogową, które słowa premiera z Krynicy czyni konkretnym projektem politycznym. Jest jasne, że konstytucję trzeba zmienić i mieć większość w parlamencie. Mam wrażenie, że Platforma, rząd trochę ucieka od kalendarza politycznego… Jak to zrobić, skoro mamy te dwie przeszkody?

O tym właśnie mówię. Rozmowa z prezesem Kaczyńskim pokazuje, że nie chcemy od tego uciekać, bo wiemy, że od tego ucieczki nie ma.

Ale odpowiedzi nie ma na razie?

Nie ma, bo potrzebny jest czas. To jest pierwsza rozmowa, pierwsze tak konkretne spotkanie, które tego dotyczy. Sprawa jest ważna, więc będą następne spotkania, będziemy budować zgodę w parlamencie. Pan premier Tusk będzie spotykał się też z szefami klubów, będzie rozmawiał o tym, jak dojść do tego, jak mapa drogowa ma z kartki papieru na język polityki i decyzji.

Albo z języka politycznego na język polityki.

Na język polityki, który będzie tu kluczowy. Nad tym się zastanawiamy, ale jesteśmy na dobrej drodze.

A kiedy padnie odpowiedź?

Myślę, że to jest perspektywa. To są nie miesiące czy tygodnie, tylko dni.

W ciągu kilku dni dowiemy się, jak rząd politycznie to widzi?

Tak, bo jeżeli ten scenariusz ma być egzekwowany, ma być realny, to musi mieć intensywne tempo. Na tym nam zależy.

Powtórzę: do której z alternatyw pan się skłania?

Najpierw zmiana konstytucji, a potem referendum.

A jeśli PiS się na to nie zgodzi?

Leziemy przekonywać, że tak jest najlepiej. Kalendarz, o którym pan mówił, który pozwala realizować obietnicę premiera Tuska, czyli 2011 – być gotowym, 2012 – wchodzić do strefy euro, on tak naprawdę musi się zacząć już. Musi być dobra okazja, żebyśmy walczyli i żeby przy okazji referendum była dobra frekwencja. Najbliższe wybory są 7. czerwca, to są wybory do Europarlamentu. Być może będzie potrzeba zmiany konstytucji przed 7. czerwca i zrobienia razem z eurowyborami referendum. To jest jeden z pomysłów. Ale musimy go bardzo poważnie analizować, żeby nie stracić tempa, nie stracić czasu.

Wyłania się nam z tego już pewien obraz. Rzeczywiście bardzo bliskie terminy pan premier podaje. 7. czerwca razem z wyborami do Europarlamentu mogłoby się odbyć referendum w sprawie euro?

Polskie prawo, ustawodawstwo…

Są różne ordynacje…

Tak. Pomysł jest naturalny, są problemy ustawodawcze. Być może trzeba zmienić prawo, żeby te rzeczy uwspólnić. Ale to na pewno leziemy robić z całą opozycją.

Ale 7. czerwca to jeden z tych konkretnych terminów. Panie premierze, a czy nazwisko pełnomocnika rządu ds. wprowadzenia waluty euro może pan nam już ujawnić?

Najpierw zgoda polityczna na scenariusz i na mapę drogową, a później nazwiska i konkrety.

To będzie nazwisko polityka, eksperta…?

Chciałbym, żeby go wskazywał premier, Rada Ministrów, minister finansów. Uważam, że powinno to być nazwisko menedżera, finansisty, osoby, która będzie odpowiedzialna za strategię…

Kogoś z rządu?

Nie chcę tutaj przesądzać. Dyskusja jest, ale tej decyzji jeszcze nie ma.

Gdyby pan powiedział, że doświadczonego menedżera, na przykład w sporcie, i do tego polityka, toby na pana wychodziło…

Nie, nie. Sprawami naszych finansów muszą się zajmować ludzie, którzy się naprawdę na tym znają, mają ogromne doświadczenie i dają gwarancję dobrej pracy.

Ogromne doświadczenie ma na pewno Zbigniew Boniek, pan Kręcina – to są ludzie wymieniani przez prasę jako prawdopodobni zwycięscy rozgrywki w PZPN. Zbigniew Boniek miałby zostać prezesem, pan Kręcina – sekretarzem generalnym. To jest do zaakceptowania?

Patrzę na to także jako kibic, jako osoba, która nie często jest zadowolona z tego, co się dzieje w PZPN. Wydaje mi się, że obecna sytuacja w PZPN to takie zaklinanie deszczu, nikt niczego nie wie.

Ale wiemy, że będzie głosowanie, a pan nie chciał tego głosowania…

O ostatnich wydarzeniach uważam, że nie można wpływać na PZPN, bo on i tak zrobi swoje. Ja sugerowałem, żeby osoby, które poddadzą się weryfikacji wyborczej, czyli zostaną wybrane na tym zjeździe, żeby była pewność, że nie będą musiały odwiedzać prokuratury we Wrocławiu, bo to skompromituje całą akcję odnowienia polskiej piłki nożnej. Jeżeli jest taka determinacja, żeby te wybory robić teraz, że ci wszyscy, którzy będą stawać do tych wyborów, będą podpisywać deklaracje, że zgadzają się na to, żeby kandydować, są czyści i nikt im nigdy niczego nie zarzuci.

To pan Kręcina w tej listy kandydatów, gdyby wziąć pod uwagę te kryteria.

Wprawdzie zarzuty o niegospodarności, a nie korupcyjne, ale są.

Ale satysfakcjonowałoby pana takie rozwiązanie: Boniek i Kręcina?

Szczerze panu powiem, że to jest rzecz ważna, ale nie najważniejsza. Najważniejszy jest skład zarządu, bo to zarząd decyduje o sytuacji w polskiej piłce i liczę na to, że zarząd będzie odpowiadał oczekiwaniom wszystkich kibiców, to znaczy będzie się rzeczywiście zajmował piłką nożną, a nie rozgrywkami czy jeżdżeniem po świecie.

A jak pan premier przyjmuje takie sugestie, że to wszystko, co się ostatnio wokół PZPN zaczęło dziać, nie jest przypadkiem, jest używaniem dyskrecjonalnej siły, trochę rodem z arsenału IV RP – myślę o zarzutach, które nagle zostają upublicznione; o interwencji Izby Skarbowej, która nagle zajmuje konta PZPN… Za dużo tych przypadków trochę…

Tak, ale to nie przypadek. Powiedzieliśmy po wyborach, że będziemy oczyszczać sytuację w PZPN i polską piłkę nożną i rzeczywiście minister Ćwiąkalski powołał cały zespół prokuratorów, pomógł tym prokuratorom, którzy zajmowali się tym we Wrocławiu. Ja jako minister spraw wewnętrznych przekazałem zespół ośmiu policjantów do zajmowania się tą sprawą, angażował się minister Drzewiecki… wszyscy angażowaliśmy się już od grudnia, żeby pomóc tej sprawie. Także ciężka praca wielu ludzi, dużo większej ilości ludzi niż to było przez ostatnie dwa lata poprzednich rządów – tam były tylko dwie osoby – daje teraz efekty. I będą dawać efekty. Praca prokuratorów, policjantów jest nie do zatrzymania.

Mówi pan: czyścimy polską piłkę…

Tak i ona zostanie wyczyszczona.

I to nie przypadek…

Nie. Nie ma przypadków w tej sprawie. Jest ciężka praca, zaangażowana i zaawansowana. Ona będzie owocować, z tygodnia na tydzień będą nowe informacje, będą pewnie zarzuty i będziemy sprawę wyjaśniać. Tutaj nikt się nie zatrzyma.

W „Dzienniku” wywiad Piotra Zaremby z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem: „Koledzy z Platformy straszą mnie na różne sposoby. Po pierwsze tym, że mi zarzucą, że się nie zajmuje Wrocławiem. Po drugie tym, że ogłoszą, jak źle używam karty kredytowej (…) Do mnie przychodzą ludzie i mówią: słuchaj Rafał, oni chcą sprawdzić, jak ty używasz karty kredytowej”… Z tego wizja zastraszania, nacisku… Prawdziwa?

Nie, nie prawdziwa, ja jako wrocławianin osoba bardzo związana z tym miastem, razem z Bogdanem Zdrojewskim, który jest twórcą sukcesu tego miasta (dwanaście lat był prezydentem i stworzył to miasto w nowy sposób, tak że wszyscy go akceptują i wszystkim się podoba) wskazywaliśmy, żeby właśnie Rafał Dutkiewicz, wcześniej menedżer i biznesmen, zaangażował się i stanął do wyborów na prezydenta miasta. Dzisiaj niestety prezydent Dutkiewicz mniej zajmuje się miastem, a więcej marzy o wielkiej polityce. Aj to rozumiem, ale jest mi przykro, że to miasto nie wykorzystuje swojej szansy.

Ale czy politycy Platformy taki nacisk budują?

Jak rozumiem to nie jest prywatna karta pana prezydenta Dutkiewicza. Z tego, co wiem, radni Rady Miejskiej Wrocławia, komisji rewizyjnej chcą sprawdzać wydatki członków zarządu czy prezydenta Dutkiewicza. Władza musi być transparentna, nie ma świętych krów, wszyscy muszą sobie zdawać sprawę, że podlegają procedurom demokratycznym, także prezydent Dutkiewicz.

Prezydent Dutkiewicz, który mówi: wymieciemy tę całą klasę polityczną prędzej czy później, jest megalomanem? Czy realnie ocenia swoje siły? Bo rozumiem, że ten wywiad to moment deklaracji stanięcia do wyścigu w ogólnopolskich wyborach prezydenckich…

Nie czytałem tego wywiadu. Takie deklaracje są bardzo daleko idące… Szkoda mi Wrocławia. Ja wierzę w wielkie projekty w polityce, ten projekt nie wydaje mi się wielki. Nie chciałbym powiedzieć, że wynika z jakichś kompleksów. Ludzie, którzy zajmują się samorządem powinni decydować. Są wybrani przez ludzi, pracują dla mieszkańców – to powinno być zawsze najważniejsze.

Nie byłoby rozmowy z politykiem PO bez tematu posła Palikota. Unikam tego, ale tym razem sprawa jest poważna. Scenariusz zarysowany przez niego jest dość realny, konkretny – wybory w styczniu, w lutym… Olejniczak do Platformy…

Nie wiem, czy tam precyzuje, styczeń, luty, którego roku? Przyszłego?

Tego. Przyszłego.

Tego przyszłego?

2009. Ucieczka do przodu, mówi. Nie da się rządzić dzisiaj.

Tak mówi poseł Palikot…

Czytał pan to wczoraj?

Czytam, czytam, czytam. Bardzo zaangażowany i intensywny jest ten wywiad. Mam trochę inna wizję i inny scenariusz.

Te wybory to fikcja? Opcja?

Jedna z opcji posła Palikota. Wybory przyspieszone zawsze są pokusą. Zawsze kolegów uspokajam, mówię, uczmy się funkcjonowania, dobrej pracy w koalicji…

A czy to jest także opcja premiera Grzegorza Schetyny?

Nie uważam, ze wybory powinny być w przyszłym roku. Mamy mandat społeczny, społeczne poparcie, dobre pomysły, rząd jest w dobrej kondycji, z dobrą ofensywą październikową, jeśli chodzi o ustawy… trzeba utrzymać to tempo, przygotować się do wyborów do Europarlamentu, do wprowadzenia euro i rozwiązywać najważniejsze problemy dla ludzi, emerytury pomostowe, ustawy zdrowotne – po to jesteśmy.

Polecane