Wspomnienie harmonisty Juliana Jarząba

Ostatnia aktualizacja: 19.04.2021 16:00
18 kwietnia odszedł Julian jarząb - harmonista kapeli Opocznianka, kultywator tradycji regionu opoczyńskiego. Julian Jarząb grał na harmonii trzyrzędowej. Jako nastolatek uświetniał swoją muzyką potańcówki i wesela. Był członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych oraz budowniczym ludowych instrumentów muzycznych – bębenków jednostronnych z brzękadłami.
Audio
  • Wspomnienie harmonisty Juliana Jarząba (Dwójka/Źródła)
Kapela Opocznianka, w środku Julian Jarząb
Kapela Opocznianka, w środku Julian JarząbFoto: mat. pras.

Wybitny opoczyński harmonista, Julian Jarząb, zagrał przeszło 1000 wesel. Od końca lat 60. aż do śmierci był muzykiem kapeli Opocznianka i popularyzował kulturę muzyczną regionu opoczyńskiego. W 2008 roku, wraz ze swoją kapelą został uhonorowany Nagrodą im. Oskara Kolberga.

Na harmonii nauczył się grać dzięki ojcu – skrzypkowi-samoukowi, który sprawił mu harmonię. Już w wieku 15 lat grywał na weselach i potańcówkach.

- Ojciec sprzedał krowę i kupił mi instrument, bo widział, że mam chęci do grania. A krowa to jeszcze mało było! Harmonie trzyrzędowe to były tylko ręcznie robione. Harmonię kupiliśmy w sąsiedniej wiosce. Od takiego dziadka. Przyjechał zobaczyć – ta krowa mu się spodobała i zamianę zrobili. Harmonistów to było dużo: Sochaccy, Pielarz, Salwa… Jako młody chłopak chodziłem na wesela i podglądałem. Nie jadłem, nie spałem, tak byłem rozmiłowany w tym graniu! A ojciec bardzo dużo znał oberków, bo też grał od dziecka – opowiadał o swojej historii Julian Jarząb.

Historia Jarząba to także opowieść o trudnych czasach PRL-u, kiedy chłopi praktycznie nie mieli majątku. Ojciec harmonisty utrzymywał się tylko z rolnictwa, zatem, gdyby nie wspomniana krowa, kupno instrumentu byłoby niemożliwe.

Wysłuchaliśmy fragmentów koncertu „Muzyka Źródeł – Opoczyńskie”, w czasie którego o historii swego muzykowania opowiadał Julian Jarząb i skrzypek Opocznianki – Stanisław Ksyta. W 2017 z Julianem Jarząbem rozmawiała Magdalena Tejchma.

- „Tyś płacony, ja proszony i graj”! Mówili czasem goście weselni. Nawet jak się nie miało siły, trzeba było grać. Po to się człowiek poświęcił – żeby parę złotych zarobić. To były lata po wyzwoleniu, nie było pieniędzy, ciężko było o robotę – mówił Jarząb.

- Myśmy grali naturalną muzykę – dopowiadał skrzypek, Mocarski – bez nagłośnienia. To nieraz i ręka była spuchnięta. Teraz to się dyskietkę włoży, wszystko podłączone.

- A teraz ta muzyka naturalna się kończy w Polsce. Pamiętam, jak grałem z takim skrzypkiem, dziewczęta jeszcze miały długie włosy, splecione w warkocze. Jedna z nich, panienka, w te warkocze wplotła wstążki. I tańcząc, zahaczyła o kołki w skrzypcach. Wyrwała mu te skrzypce, po plecach jej się obijały! - wspominał nieodżałowany harmonista. 

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadziła: Magdalena Tejchma

Data emisji: 19.04.2021

Godzina emisji: 15.15

mg