"To była ręka Boga". Maradona ratuje życie i czuwa nad Neapolem

2021-12-31, 10:00

"To była ręka Boga". Maradona ratuje życie i czuwa nad Neapolem
Gol strzelony ręką przez Maradonę - symbol boskości Argentyńczyka. Foto: PAP/Abaca

- Maradona nie przyjechał do Neapolu. On się objawił - powiedział Paolo Sorrentino. W swoim najnowszym filmie "To była ręka Boga" reżyser rozlicza się ze swoją neapolitańską młodością, z czasami, w których swoją historię pisał bóg Neapolu - Diego Armando Maradona.

Wyjście z pięknego świata

Sorrentino jak zwykle zachwyca mistrzostwem w swoim fachu, pięknymi zdjęciami, doborem krajobrazów i postaci. Choć w porównaniu do poprzednich produkcji film "To była ręka Boga" (włoski kandydat do Oscara) nie zawiera tylu oryginalnych pomysłów montażowych, ekranowych kontrastów i barokowego przepychu, ogląda się go z zachwytem, podziwiając ujęcia, scenografię i detale. 

Filmowy świat tworzy rodzina i jej otoczenie, pełne osobliwych charakterów - w tym Sorrentino pozostał konsekwentny. W charakterystycznym dla Włochów przywiązaniu do najbliższych dorasta młody Fabietto, główny bohater filmu. Nastolatek zaczyna wchodzić w dorosłość i poznawać zawiłość ludzkiego losu. Przeżywa kłótnie rodziców i pierwsze miłosne uniesienia, gdy w jego życiu dochodzi do tragedii. Pójście na mecz Napoli... ratuje mu życie.

W sekundę skończyła się moja młodość, stałem się dojrzałym człowiekiem. Dzisiaj leci mi już szósty krzyżyk, ale starość noszę w sobie od tamtego dnia - mówił w wywiadzie dla gazety "Plus Minus" reżyser, nieukrywający, że scenariusz jest w dużym stopniu autobiografią.

Film to retrospekcja młodości reżysera, który pod postacią Fabietta szuka swojej drogi życiowej i znajduje ją w odkrytej miłości do kina. 

- Ten film nosiłem w sobie od dawna. Zawsze wiedziałem, że kiedyś go zrobię - dodał.

Bóg Maradona

Choć aktor grający argentyńskiego piłkarza pojawia się na ekranie tylko epizodycznie, bo historia Maradony jest jedynie tłem głównej narracji, urodzony w Neapolu Sorrentino rzeczywiście skazany był na stworzenie takiego obrazu.

W Neapolu jestem w domu, u siebie. Czas pracy nad ostatnim filmem był dla mnie najpiękniejszym prezentem - stwierdził.

Włochy, a zwłaszcza Neapol, to kraina przesiąknięta futbolem. Nie da się więc opowiedzieć lat 80. tego miasta bez Diego Maradony, tak jak nie da się tej dekady w Polsce opisać bez "Solidarności", pontyfikatu Jana Pawła II czy stanu wojennego.

Każdy żyjący wtedy neapolitańczyk pamięta, co robił w dniu podpisania przez Argentyńczyka kontraktu, gdzie zobaczył tytułową "rękę Boga" (gol strzelony przez Maradonę ręką w ćwierćfinale mistrzostw świata w 1986 roku) i jak świętował zdobycie jedynych w historii klubu SSC Napoli mistrzostw kraju (lata 1987 i 1990).

Maradona przybywał do miasta, gdzie ludzie zwracali się do astrologów, by ci objaśnili znaczenie liczb, które pojawiały się we śnie, z zapałem uczestniczyli w loteriach, a z witryn sklepowych spoglądały diabły i czarownice. (...) Nabożność, z jaką miejscowi odnosili się do świętego Januarego, aż do roku 1984 porównać można tylko czci otaczającej Najświętszą Maryję Pannę, której otoczonych świeczkami figurek pełno jest w ubogich dzielnicach miasta. Wraz jednak z przybyciem Maradony neapolitańczycy zyskali trzeci obiekt adoracji. (...). Maradona, Madonna - te dwa słowa zlewały się ze sobą: przybywał i jako zbawca, i jako matka, aby uzyskać należne mu miejsce w neapolitańskim panteonie - pisał Jimmy Burns w biografii Maradony, zatytułowanej - podobnie jak film - "Ręka Boga"

- Gdy chodzi o Maradonę, "profanum" to złe słowo. Bo Maradonę można zrozumieć wyłącznie w odniesieniu do Boga. To postać związana z boskością. Maradona nie przyjechał do Neapolu. On się objawił. To co innego - wyjaśnia Sorrentino podczas relacji z pracy nad filmem w serwisie Netflix

Trudno nie mieć nadziei, że po rozliczeniu się z własną przeszłością reżyser zmierzy się w przyszłości z biografią neapolitańskiego bożka. Wzajemna miłość Maradony i Neapolu, zwłaszcza pod koniec, nie była łatwa. Jeśli jednak chwilę po śmierci Argentyńczyka stadion, na którym występuje SSC Napoli, zmienia patrona ze św. Pawła na Maradonę, a klub staje właśnie - w pierwszym pełnym sezonie po nadejściu tej zmiany - przed szansą na swoje trzecie mistrzostwo, historia będzie idealną inspiracją. A Sorrentino po raz kolejny będzie mógł zawdzięczać życie Maradonie

Jakub Pogorzelski, PolskieRadio24.pl


Polecane

Wróć do strony głównej