Materla zatrzasnął za sobą drzwi do klatki KSW? "To była długa i wyboista droga”

2021-04-10, 10:00

Materla zatrzasnął za sobą drzwi do klatki KSW? "To była długa i wyboista droga”
Michał Materla rozstaje się z KSW, czy na zawsze?. Foto: PR

"To była długa i wyboista droga, ale na końcu zostają wspaniałe wspomnienia! Dużo zdrowia zostawiłem w klatce i na pewno część mojego serca już tam zostanie" – napisał Michał Materla 7 kwietnia 2021 roku w krótkim, emocjonalnym oświadczeniu na Facebooku.

Jeszcze tego samego dnia jego menedżer Norbert Sawicki w programie Oktagon Live potwierdził pożegnanie podopiecznego z KSW:

- Kontrakt Michała wygasa w najbliższych dniach i nie zostanie przedłużony. Nie mówimy, że współpracy nigdy nie będzie. Jednak może być o nią trudno.

KSW szybko podziękowało swojej legendzie: 

Mistrz. Legenda. Wojownik.Dziękujemy za wszystkie lata w KSW, Michał Materla - napisano.

Jednak nie tylko słowa menedżera Materli wskazują, że na krystalicznej przez lata współpracy jego podopiecznego z największą polską federacją pojawiły się rysy. Czy to brak porozumienia z Martinem Lewandowskim i Maciejem Kawulskim sprawił, że "Cipao” musiał odejść? A może zadecydowała forma sportowa, o którą coraz ciężej z biegiem lat? W poszukiwaniu odpowiedzi prześledźmy rozwój Materli w KSW i jego najważniejsze walki. 

Kariera starsza niż KSW

Powiązany Artykuł

Mamed Khalidov  1200 f.jpg
Roszady na linii UFC - KSW. Gustafsson, Overeem, Palhares – legendy w barwach KSW. Anderson Silva będzie następny?

Pierwszy raz „Magica” dla polskiego giganta to 14 października 2006 i gala z numerem 6. Organizacja dopiero wówczas raczkowała i dzisiejszy fan byłby zaskoczony białym, inspirowanym japońskim PRIDE, ringiem czy formułą turniejową. Ta sprawiła, że debiutujący Szczecinianin stoczył od razu trzy walki jednego wieczoru.

Wszystkie wygrał przez duszenie, a finałowa gilotyna z Krzysztofem Kułakiem dała kibicom nad Wisłą namiastkę MMA na światowym poziomie, mało jeszcze u nas wówczas znanym.

Zwycięstwo w turnieju nie oznaczało zdobycia pasa mistrzowskiego, było bardziej jak triumf w zawodach. Do kolejnych Materla przystąpił już na KSW 7. Tam przegrał w półfinale z Brazylijczykiem Antonio Mendesem.

Takie były początki w KSW, ale zanim tam trafił miał stoczonych już 10 pojedynków, w tym z brazylijską legendą – Evangelistą Santosem. W czasach, gdy MMA w Polsce kojarzyło się z ustawkami kibiców i dopiero wychodziło z podziemia Materla był prawdziwym pionierem, mozolnie zmieniającym wizerunek tego sportu.

I to przed powstaniem swoich przyszłych pracodawców – pierwsza walka Michała to 25 października 2003, podczas gdy KSW miało się odbyć trzy miesiące później.

W drodze po pas

Największa gwiazda organizacji tamtych lat to bez wątpienia Mahmed Khalidov. Wkrótce drugą zostanie Mariusz Pudzianowski. Oni pozycje liderów zajęli z marszu – szybkimi wygranymi lub medialnością. Materla na swoją konsekwentnie pracował rozwijając się wraz z KSW.

Włodarze byli w stanie zapewnić mu coraz lepszych rywali, a on pokonywać ich. James Zikic i Matt Horwich to nazwiska znane w europejskim i światowym MMA. Po ich wypunktowaniu przyszła wreszcie pora na walkę o pas.

Początek trylogii

- Może mi zabraknąć umiejętności lub kondycji, ale serca i woli walki nigdy mi nie zabraknie – te słowa stały się niemal dewizą „Magica”.

Okazja do ich potwierdzenia nadarzyła się 12 maja 2012. W walce wieczoru KSW 19 „Pudzian” w 39 sekund odprawił Boba Sappa, weterana, który przyjechał tylko po wypłatę.

Powiązany Artykuł

błachowicz.jpg
Jan Błachowicz poszuka nowych wyzwań? Waga ciężka kusi Polaka

Na szczęście wcześniej prawdziwie sportowe emocje dała walka Materli z innym zawodnikiem z USA – Jayem Silvą. Panowie dostali bonus za walkę wieczoru, a dla sympatycznego Amerykanina stanie się to początkiem dłuższej przygody z KSW. Można zaryzykować teorię, że w Polsce jest on obecnie bardziej rozpoznawalny niż w swojej ojczyźnie, gdzie dla największych organizacji walczył bez sukcesów.

Nadspodziewanie trudna wiktoria nad Silvą pozwoliła wzruszonemu „Cipao” zostać inauguracyjnym mistrzem KSW w wadze średniej.

Walka numer trzy rozstrzygnęła?

Poprzeczka poszła w górę i kolejnymi rywalami zostali znani z UFC – Rodney Wallace i Kendall Grove. Za zwycięstwa z nimi „Magic” również otrzymał bonusy – z pierwszym za nokaut wieczoru – potrzebował na niego 21 sekund, z drugim za walkę wieczoru – tam rozstrzygnięcie zapadło dopiero po dogrywce. Materli tradycyjnie nie zabrakło serca.

Dobra passa zakończyła się w rewanżu z Jayem Silvą. Przed nim podważano zasadność takiego zestawienia, mówiąc, że jest to dla Michała krok w tył, że rywal powinien być z wyższej półki.

Pierwsza runda potwierdziła te opinie – Polak całkowicie dominował. W drugiej po niespełna minucie nadszedł szok.

- Wszyscy o mnie mówili przed walką, że jestem gó***em. Każdego wieczoru w MMA ktoś musi zginąć. Ostatnim razem wygrał Materla, teraz wygrałem ja. Zgadnijcie, co chcę powiedzieć? Musi być walka numer trzy! – krzyczał wściekły Amerykanin po nokaucie ciosem podbródkowym, który zakończył pojedynek.

Amerykanin miał rację  - walka numer trzy nadeszła już na KSW 26. Ponownie przez bliską decyzję wygrał „Cipao”. Sam nie był jednak zadowolony z takiego rezultatu i na konferencji po gali symbolicznie oddał swój pas przeciwnikowi.

Paradoksalnie ta trylogia więcej dała dwukrotnemu przegranemu, który stał się bardzo rozpoznawalny nad Wisłą. To Materla, choć zachował pas, miał o czym myśleć.

„Serce wali jak dzwon...”

Do klatki wrócił już jesienią 2014 roku. Właśnie do klatki – bo jedną galę wcześniej KSW wprowadziło ten nowy rodzaj areny. „Magic” nie uświetnił tej nowości swoją walką, szykował się bowiem do KSW 28 w rodzinnym Szczecinie. Pochodzący również z tego miasta raper Sobota napisał znakomicie trafiający w klimat utwór na wejście Materli do klatki.

„Serce wali jak dzwon, pompuje krew” – brzmiało z głośników chwilę po nokaucie miejscowego bohatera na rywalu, którym był Jorge Emerson Bizerra. 

Najpóźniejsze zwycięstwo i najszybsza porażka

Powracający do Polski i MMA Tomasz Drwal został kolejnym rywalem Michała. Walkę przerwał sędzia po ciosach mistrza w parterze na pięć sekund przed końcem ostatniej rundy. To najpóźniejsze skończenie w historii KSW.

Po nim przyszła najszybsza porażka. Do tego w walce z przyjacielem. Materla – Khalidov – na takie zestawienie naciskali głównie kibice. Samym zawodnikom nie było to na rękę z uwagi na wieloletnią znajomość.

28 listopada 2015 roku w Krakowie Mamed wygrał w 31 sekund. Mimo to był wyraźnie rozgoryczony i nie ukrywał, że zmuszono go do walki z przyjacielem, która wiele go kosztowała. Podobne odczucia zdawał się mieć Materla. Bardzo możliwe, że to wtedy, obie gwiazdy KSW zaczęły się zastanawiać nad swoją przyszłością w organizacji.

Mimo tego Khalidov na konferencji po gali obiecał „Magicowi” rewanż, do którego ostatecznie nigdy nie doszło. I pamiętając emocje obu zawodników – oby tak już zostało.

Pogromca Brazylijczyków

Zwycięstwem, które odbiło się najgłośniejszym echem w świecie jest to odniesione w październiku 2016 roku nad Rousimarem Palharesem.

Brazylijczyk to wybitny specjalista od jiu – jitsu. Ale także od przeciągania poddań. Został za to w przeszłości zwolniony z kilku organizacji – m.in. z UFC gdzie jego niechęć do puszczenia dźwigni na nogę zakończyła się kontuzją Tomasza Drwala.

Napięcie w klatce KSW 36 można było kroić nożem. Zawodnicy już przed walką krążąc po macie nie spuszczali się z oczu. Było widać, że do Materli doszła zła sława rywala, zaś Palhares słyszał o nokautującym ciosie Polaka.

Wkrótce mógł też go poczuć. Po niespełna dwóch minutach drugiej rundy „Cipao” potężnym podbródkowym znokautował rywala. W całej Polsce słychać było dźwięk spadającego z serca kamienia a internet zaroił się od komentarzy, mówiących, że Palhares dostał to, na co zasłużył.

Również kolejna walka Materli miała ogromny ładunek emocjonalny. Wraz z KSW znalazł się w irlandzkim Dublinie, gdzie rywalem był kolejny brazylijski weteran UFC – Paulo Thiago.

Okazja szczególna – powrót do przerwie spowodowanej aresztem. Jak się wkrótce miało okazać – niesłusznym.

To był prawdziwy powrót wojownika – poprzedzony emocjonalnym wstępem, entuzjastycznym powitaniem przez kibiców a zakończony efektownym nokautem.

Askham za mocny

Kolejny weteran UFC okazał się przeszkodą nie do przejścia. I to dwukrotnie.

Scott Askham wyraźnie zastopował karierę Materli. Najpierw szybkim nokautem w  marcu 2018 roku. Po nim Polak podniósł się zwycięstwami z Martinem Zawadą i Damianem Janikowskim. To drugie stanowiło przy okazji półfinał turnieju, którego stawką był zwakowany przez Khalidova pas wagi średniej.

W finale ponownie lepszy okazał się Askham. Tym razem po wyczerpującym boju zakończonym latającym kolanem w trzeciej rundzie.

Czy było warto?

Ta porażka, podobnie jak ostatnia z Roberto Soldiciem, kosztowała „Magica” sporo zdrowia.  Po walce z „Robocopem” tak wypowiadał się współwłaściciel KSW Maciej Kawulski:

- To jest cholernie ciężki sport. Czasem porywasz tłumy wielkimi wygranymi a czasem musisz zostawić w klatce kawał zdrowia, żeby zerwać tysiące ludzi z krzeseł. Michał nigdy nie kalkulował . Robił zawsze wszystko w imię najważniejszej obietnicy jaką może złożyć wojownik swoim fanom. Obietnica ta brzmi: „Nigdy nie zabraknie mi serca do walki”. Czy było warto ? To pytanie do was.

Zaledwie miesiąc wcześniej Materla po ciężkim boju pokonał Aleksandara Ilicia. Nie da się ukryć, że w przeciwieństwie do Mahmeda Khalidova, który swoje walki zazwyczaj wygrywał i to szybko, szczeciński Berserker często toczył boje na wyniszczenie, a jak już przegrywał to przez ciężkie nokauty.

To musiało odcisnąć swój ślad. Polski Czeczen, choć o cztery lata starszy od swojego przyjaciela, był w stanie niedawno szybko znokautować Askhama. Materli, któremu mogło zabraknąć umiejętności, ale nie serca, teraz powoli zaczyna brakować zdrowia.

Będzie wielki powrót?

Przed legendą KSW nowy etap. Jego pierwszy rozdział już napisał wygrywając w czerwcu 2020 roku z Wilhelmem Ottem na gali EFM 3. Został współwłaścicielem i zawodnikiem tej organizacji. W czerwcu planuje powrót i starcie z, jak zapowiada, zawodnikiem z europejskiej czołówki.

Czy Michała Materlę zobaczymy jeszcze w klatce organizacji, której historię współtworzył? Nawet walka pożegnalna byłaby wielką gratką dla fanów.

MK

Czytaj także:

Polecane

Wróć do strony głównej