Polska - Węgry. Niemoc kadry Sousy. Zimny prysznic korzystny przed barażami

2021-11-16, 13:46

Polska - Węgry. Niemoc kadry Sousy. Zimny prysznic korzystny przed barażami
Reprezentacja Polski po meczu z Węgrami nie zasłużyła na oklaski - Lewandowski na ławce z niepokojem obserwował kolegów . Foto: PAP/Leszek Szymański

Pierwsza od przeszło siedmiu lat porażka na Stadionie Narodowym mocno skomplikowała drogę reprezentacji Polski na przyszłoroczny mundial. Po takim spotkaniu ciężko o optymizm, ale oprócz oczywistych negatywów nadal mamy w ręku atuty, które mogą się okazać decydujące w marcowych barażach.

Umiarkowany sukces

Reprezentacja Polski zakończyła udział w fazie grupowej eliminacji przyszłorocznych mistrzostw świata. Zakończyła z umiarkowanym sukcesem, bo już po losowaniu było wiadomo, że naszym celem będzie przede wszystkim drugie miejsce, gwarantujące udział w barażach. Wyprzedzenie Anglii, która pomiędzy dwoma spotkaniami z Biało-Czerwonymi została wicemistrzem Europy, byłoby – realnie na to patrząc – wynikiem ponad aktualne możliwości naszej kadry.

Mimo to po dziesięciu grupowych starciach polskim kibicom pozostanie niedosyt. Zwłaszcza w kontekście nieudanego zakończenia kwalifikacji domową porażką z Węgrami. Spotkanie z „Madziarami”, mimo zapewnionego wcześniej drugiego miejsca, nie było tym z gatunku „o pietruszkę”. Na wypełnionym po brzegi Stadionie Narodowym graliśmy o rozstawienie w pierwszej rundzie baraży, a co za tym idzie – o teoretycznie słabszego rywala i atut własnego boiska. 

Powiązany Artykuł

świderski 1200 (3).jpg
El. MŚ 2022: Polska - Węgry. Występ poniżej krytyki. Biało-Czerwoni kompletnie rozczarowali [OCENY]

Decydującą batalię o udział w katarskim mundialu Biało-Czerwoni stoczą w marcu przyszłego roku. Jest zatem trochę czasu na ocenę i wyciągnięcie wniosków.

Trzon kadry na ławce

2812 dni, lub – inaczej licząc – 21 spotkań – tyle trwała passa reprezentacji Polski bez porażki na Stadionie Narodowym. Ostatni raz wygrali tu w marcu 2014 r. Szkoci. Rok wcześniej tego samego dokonali Ukraińcy i była do – do ostatniego poniedziałku – jedyna nasza przegrana w meczu o punkty.

To co nie udało się m.in. Anglikom i Niemcom udało się Węgrom, a zatem – z całym szacunkiem dla rywala – ponownie zespołowi spoza europejskiej czołówki. To musi niepokoić w kontekście marcowych baraży, gdzie wszyscy potencjalni przeciwnicy będą wyżej notowani od naszych ostatnich pogromców.

Na niespodziewaną porażkę złożyło się wiele czynników. Najważniejszy to oczywiście mocno rezerwowy skład, jaki do boju wysłał Paulo Sousa. Zabrakło w nim nie tylko Roberta Lewandowskiego, ale też choćby Piotra Zielińskiego, Kamila Glika czy robiącego furorę we francuskiej Ligue 1 Przemysława Frankowskiego.

Zmiennicy spisali się – nie ma co ukrywać – słabo, nie potrafiąc nawet na krótki fragment zdominować grającego wyłącznie o honor i też mocno osłabionego rywala. Czy zatem decyzja portugalskiego selekcjonera o zostawieniu liderów na ławce w jakikolwiek sposób się broni?

Reprezentanci z problemami w klubach

- Cały czas uważam, że moja decyzja była dobra. Chodzi o to, aby nasza drużyna się rozwijała. Była możliwość sprawdzenia zespołu bez Roberta czy Kamila Glika. W przyszłości nie zawsze będziemy mogli z nich korzystać, dlatego zdobycie doświadczenia przez młodych piłkarzy jest ważne. W momencie, gdy zrealizowaliśmy jeden z celów, czyli udział w barażach, uznaliśmy, że to dobry moment, aby młodsi piłkarze mogli wykazać się w takim starciu – tłumaczył swoją motywację Paulo Sousa.

Słowa to jedno, a czyny drugie. Portugalczyk już w przerwie poniedziałkowego spotkania zaczął się powoli wycofywać z obranej koncepcji, czego dowodem szybkie zmiany – m.in. wprowadzenie Piotra Zielińskiego. Wielu obserwatorów zadawało sobie pytanie, czy gdyby Robert Lewandowski został wpisany do protokołu, on również nie pojawiłby się w drugiej połowie na murawie?

Na pewno niedobrze się stało, że po tak ważnym spotkaniu jednym z głównych tematów są personalia i słuszność decyzji podejmowanych przez trenera. Nie tylko w szybkich zmianach trudno dopatrzeć się konsekwencji w stosunku do przedmeczowych założeń. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że Glik odpoczywał z powodu zagrożenia żółtą kartką, a zagrał Mateusz Klich, nad którym również wisiało widmo opuszczenia kolejnego meczu? I to widmo szybko zostało zrealizowane, bo pomocnik Leeds United już w pierwszej połowie wykluczył się z pierwszego meczu barażowego.

Kontynuując wątek personalny – kilku reprezentantów Polski ma w tym sezonie problemy z miejscem w składach swoich klubowych drużyn. I ten brak ogrania było wczoraj niestety widać. Wspomniany Klich dwa ostatnie mecze Leeds przesiedział na ławce rezerwowych. Pierwszymi wyborami swoich trenerów nie są też często Jakub Moder i Krzysztof Piątek. Oni również wczoraj rozczarowali.

A skoro o rozczarowaniach mowa – to tym największym był chyba Tymoteusz Puchacz. I to jest najlepsze potwierdzenie tezy, że regularna gra w klubie buduje formę i pewność siebie. Puchacz w Unionie Berlin w tym sezonie nie zaliczył jeszcze ani minuty w Bundeslidze, a od jakiegoś czasu nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych. W spotkaniu z Węgrami raził niedokładnością, wydatnie przyczynił się też do straty pierwszej bramki. Mimo, że od dawna „oddychał rękawami” Paulo Sousa zdecydował się zdjąć go z boiska dopiero w 83. minucie, dużo wcześniej zmieniając choćby debiutującego przed polską publicznością Matty’ego Casha.

Będzie dobrze Matty

Występ – nie ukrywajmy nieudany – nowego „farbowanego lisa” w polskich barwach to również bardzo istotny aspekt starcia z „Madziarami”. Cash świetnie zaczął – mamy tu na myśli ekspresyjne i spontaniczne zaśpiewanie hymnu. Kto pamięta Ludovica Obraniak, który słów „Mazurka Dąbrowskiego” nie mógł się nauczyć przez wszystkie lata gry w kadrze, z pewnością docenił zaangażowanie „Mateusza”.

Graczowi Aston Villi nie zabrakło z pewnością ambicji. Starał się szarpał, ale brakowało precyzji. Miejmy nadzieję, że to debiutancka trema –  z orzełkiem na piersi zagrał wprawdzie po raz drugi, ale pierwszy od początku meczu i przed polską publicznością. Gorzej jeżeli kolejne spotkania wykażą, że Cashowi brakuje zwyczajnie piłkarskiej jakości.

Tak czy inaczej – trochę szkoda, że został zmieniony już w przerwie. Taka decyzja trenera nie zbuduje jego pewności siebie, a może podciąć bocznemu obrońcy skrzydła. O zdjęciu go z boiska zadecydowała zapewne otrzymana tuż przed zmianą stron żółta kartka, która była ewidentnie wynikiem przemotywowania – faul został popełniony na połowie rywala, w niegroźnej sytuacji.

Co jednak przynajmniej równie ważne – zaangażowaniem, otwartością i głośnym śpiewaniem hymnu Matty pokazał, że zależy mu na byciu częścią tej drużyny i że czuje się Polakiem. Nad Wisłą to wyjątkowe pożądane cechy. Mimo nieudanego, przedwcześnie zakończonego występu, kibice z pewnością chętnie zobaczą go ponownie w biało-czerwonych barwach.

Dużo fauli, zero stylu

Niepokoić może za to liczba fauli popełnionych przez naszą reprezentację. Było ich aż 17, zresztą spotkanie ogólnie należało do zaciętych, ostrych, często graniczących z brutalnością. Rywale złapali tylko o jedno przewinienie mniej od Polaków. Problem w tym, że zazwyczaj duża ilość fauli jest domeną drużyny słabszej, czasem wręcz bezsilnej. Do tego kilka z nich – jak wspomniane Klicha i Casha – zakończyły się zupełnie niepotrzebnymi żółtymi kartkami.

Grę Polaków cechował brak pomysłu – ciężko wskazać jedną akcję, która kilka razy powtórzylibyśmy w ciągu 90 minut. I nie był to pierwszy taki przypadek w tych eliminacjach – ogólnie – może poza domowym remisem z Anglią – dużym problemem jest znalezienie udanego spotkania Biało-Czerwonych, w którym oprócz wyniku bylibyśmy zadowoleni także ze stylu gry. Zresztą jakiegokolwiek stylu gry również nie dało się zauważyć.

Jedyną bramkę zdobyliśmy – z całym szacunkiem dla strzelca – dość przypadkowo. Karol Świderski ładnie uderzył głowa piłkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a wcześniej futbolówka odbiła się od ręki węgierskiego obrońcy. Trudno tu mówić o wypracowanym schemacie.

Robert Lewandowski jedynym pomysłem na grę?

Najprawdopodobniej schematy i pomysł na grę powrócą wraz z Robertem Lewandowskim. I to może zarówno cieszyć jak i niepokoić.

Jest wielkim wyróżnieniem mieć w składzie tak wspaniałego piłkarza, którego boją się dużo mocniejsze drużyny niż Węgrzy. Problem jednak w tym, że – jak kolejny raz pokazał poniedziałkowy mecz – granie „na Roberta” jest obecnie jednym pomysłem na budowanie akcji przez reprezentację.

Po pierwsze – to bardzo łatwe do rozczytania i gdy spotkamy się z drużyną mającą – jak np. Włosi – świetnych środkowych obrońców często okazujemy się bezsilni. Po drugie – Robert Lewandowski nie będzie grać wiecznie, a następców wciąż nie widać.

Zresztą naszą grę , nie tylko w ataku, ogólnie cechował chaos. Podobnie Węgrów, ale u nich z tego chaosu narodziła się pierwsza bramka. Drugą zdobyli już po pięknej zespołowej akcji, czyli czymś, czego my nie zdołaliśmy przeprowadzić przez pełne 90 minut. To również musi martwić.

Zła passa Szczęsnego

Skoro już jesteśmy przy golach dla rywali. W zakończonej fazie grupowej eliminacji traciliśmy ich stanowczo za dużo. Trzy stracone z Anglią to żaden wstyd, ale do naszej bramki drogę znalazły nawet Andora i San Marino, dla którego było to jedyne trafienie w kwalifikacjach.

Akurat za te dwie straty Wojciech Szczęsny winy nie ponosi, nie da się jednak ukryć, że między reprezentacyjnymi słupkami od dawna nie ma dobrej passy.

Powiązany Artykuł

Polska - Węgry 1200 PAP.jpg
El. MŚ 2022: porażka z Węgrami skomplikowała sytuację. Polska ma jeszcze szanse na rozstawienie w barażach?

Być może to zbieg innych okoliczności, ale łatwo zauważyć, że jedyny udany turniej w XX wieku – Euro 2016 – rozegraliśmy mając przez większość czasu w bramce Łukasza Fabiańskiego. Na EURO 2012 Szczęsny dostał czerwoną kartkę już w pierwszym meczu z Grecją. Mundialu 2018 również nie zaliczy do udanych, a EURO 2020 rozpoczął od „swojaka”. Wcale nie trzeba szukać tak daleko, by wskazać błędy golkipera Juventusu Turyn. W poniedziałek na Narodowym przepuścił strzał rywala między nogami, nie popisał się także przy strzale Harry’ego Kane’a z Anglią i choćby w pierwszym spotkaniu z Węgrami.

Bramkarze przez lata stanowili wartość dodaną naszej kadry. Jerzy Dudek, Artur Boruc, Łukasz Fabiańskie byli jej filarami. Tego samego mamy prawo oczekiwać od grającego w czołowym klubie Europy Szczęsnego. Niestety nie od dziś nie daje on nam tej pewności i jakości, jakiej mamy prawo oczekiwać.

Wyjazd do Włoch zamiast Finlandii na Narodowym?

Bardzo dużo tych negatywów, a to jeszcze nie koniec. Oceniając zakończoną fazę grupową da się zauważyć, że Polacy zdobyli komplet punktów na słabeuszach – San Marino, Andorze i średniaku – Albanii. Z mocniejszymi – Anglią i Węgrami - nasz dorobek to łącznie ledwie dwa „oczka”. Zważywszy, że w barażach możemy zmierzyć się m.in. z Wochami, Portugalią czy Szwecją, do tego najpewniej na ich terenie – to musi niepokoić.

Podobnie jak brak powołania dla choćby jednego gracza z polskiej ligi. Żaden ligowiec nie skorzystał zatem ani na warsztacie zagranicznego szkoleniowca, ani na wspólnych treningach z Lewandowskim i innymi gwiazdami reprezentacji.

Tak naprawdę w kontekście poniedziałkowej porażki największymi minusami są jednak te najbardziej oczywiste – mieliśmy zapewnić sobie rozstawienie w barażach i nie łapać żółtych kartek i obu tych celów nie udało się zrealizować. Skutkiem tego w marcowych barażach zamiast u siebie z Macedonią lub Finlandią, możemy się mierzyć na wyjeździe z Włochami lub Portugalią.

Bez Krychowiaka ani rusz?

Na szczęście da się również znaleźć pozytywy.

Ten pierwszy to głośny, kolorowy i wypełniony po brzegi Stadion Narodowy. Przekaz idzie w świat i robi wrażenie. Także na reprezentantach, co było widać po ich twarzach  trakcie wykonywania hymnu. Wizualnie z pewnością nie jesteśmy już, jak w latach 90-tych, futbolowym trzecim światem.

Naszym piłkarzom trudno też odmówić zaangażowania i ambicji. Od wspomnianego śpiewania „Mazurka Dąbrowskiego” przez bieganie do każdej piłki, a na – często niepotrzebnych – faulach kończąc. Jeżeli czegoś zabrakło to – niestety – umiejętności.

Trenera Paulo Sousę należy pochwalić za odwagę. Dał szansę zmiennikom, sparzył się, ale na pewno wyciągnie z tego wnioski na przyszłość. Niewątpliwą zasługą Portugalczyka jest też sprowadzenie do reprezentacji Karola Świderskiego. To wybór ze wszech miar nieoczywisty, a mimo to napastnik Paoku Saloniki z Węgrami kolejny raz zdobył ważną bramkę w kadrze.

I jeszcze jeden pozytyw, choć dla wielu mało oczywisty. Tej reprezentacji pomoże powrót po zawieszeniu za kartki Grzegorza Krychowiaka. W naszym kraju jest tylu piłkarskich ekspertów, ilu kibiców i większość z nich prowadzi tzw. „selekcję negatywną” – łatwo im wskazać kto „się nie nadaje”, dużo trudniej kogoś na jego miejsce. Na Narodowym każdy miał okazję zobaczyć jak nasza druga linia funkcjonuje bez pomocnika FK Krasnodar i ten – nie ukrywajmy słaby – obraz powinni zapamiętać na długo. Nie jesteśmy Brazylią, nie mamy kilku wirtuozów na każda pozycję. A na tę w środku pomocy wręcz nikogo o predyspozycjach podobnych do Krychowiaka.

Zdarza się najlepszym

Nie da się ukryć – porażką z Węgrami Polacy mocno skomplikowali sobie drogę na katarskie mistrzostwa świata. Pamiętajmy jednak, że wpadki zdarzają się nie tylko nam, czego dowodem brak bezpośredniego awansu Portugalii i Włoch. Jeśli przegrywać, to lepiej teraz, niż w barażach.

Jeżeli w losowaniu marcowych baraży trafimy na Włochy lub Portugalię, bardzo ciężko będzie nam ograć ich na wyjeździe, a na taki scenariusz się skazaliśmy przegrywając z „Madziarami”. Mogą jak bumerang powrócić pytania o zasadność ulgowego potraktowania poniedziałkowego spotkania przez Paulo Sousę.

Może jednak – jak tłumaczył po porażce Portugalczyk – zarówno piłkarze, jak i on sam mieli po prostu słabszy dzień i teraz będzie już tylko lepiej?

 

Losowanie par pierwszej rundy baraży o mistrzostwa świata w Katarze odbędzie się w piątek, 26 listopada, o godz. 17:00 w Zurychu.

Baraże o mistrzostwa świata w Katarze zostaną rozegrane w marcu 2022 r. Pierwsza runda 24/25 marca, druga 28 i 29 marca.

Mundial w Katarze odbędzie się w dniach 21 listopada - 18 grudnia przyszłego roku.

 

MK

Polecane

Wróć do strony głównej