Ekstraklasa: miecz Damoklesa dosięgnął Czesława Michniewicza. Legia będzie jak Lech?

2021-10-25, 21:21

Ekstraklasa: miecz Damoklesa dosięgnął Czesława Michniewicza. Legia będzie jak Lech?
Czesław Michniewicz . Foto: PAP/Piotr Nowak

Widmo zwolnienia przybliżało się do Czesława Michniewicza z każdą porażką, aż w końcu wiszący nad byłym już trenerem miecz Damoklesa go dosięgnął. Trzeba jednak przyznać, że właściciel Legii Dariusz Mioduski i tak wykazał się niepodobną sobie cierpliwością - powiedział w "Komentarzu piłkarskim" Filip Jastrzębski z Radiowej Jedynki. 

  • Czesław Michniewicz w poniedziałek pożegnał się z posadą trenera Legii Warszawa 
  • Mimo, że warszawianie notowali dobre wyniki w Lidze Europy, siedem porażek w Ekstraklasie skłoniło właściciela Legii Dariusza Mioduskiego do reakcji 

Powiązany Artykuł

Cash 1200 forum.jpg
Matty Cash w reprezentacji Anglii? "Chcę być uczciwy"

Miarka się przebrała. Z każdą porażką wiszące od tygodni nad Czesławem Michniewiczem jak miecz Damoklesa widmo zwolnienia było coraz bliżej. W poniedziałek Dariusz Mioduski nie wytrzymał. Trzeba jednać przyznać, że właściciel Legii i tak wykazał się niepodobną do siebie cierpliwością.

Pocałunek śmierci 

Trenerowi z pewnością sprzyjała opinia publiczna, a przede wszystkim – zaprzyjaźnieni dziennikarze – którzy potrafili wyjaśnić każde niepowodzenie. Okazało się jednak, że  w sezonie to już za dużo dla najlepszego w ostatnich latach klubu w Polsce. Kilka dni wcześniej prysł również czar sensacyjnych zwycięstw w Lidze Europy.

Ze zwolnienia Michniewicza płynie jeszcze jeden wniosek. Trener Cracovii Michał Probierz nazwał kiedyś występy w europejskich pucharach „pocałunkiem śmierci”. I trzeba przyznać mu rację. Polskie kluby są bowiem kompletnie nieprzygotowane do gry na kilku frontach. W przeciwieństwie do drużyn z innych europejskich krajów, nasze zespoły skompletowanie szerokiej kadry i rozgrywanie spotkań co kilka dni po prostu przerasta.

Lech nie do wiary 

Pamiętamy, co w ubiegłym sezonie stało się z Lechem i jego trenerem Dariuszem Żurawiem. A jeśli o Poznaniu mowa, nastroje w stolicy Wielkopolski są zupełnie inne. Fani „Kolejorza”, patrząc na tabelę po każdej kolejce, przecierają oczy ze zdumienia. Nie mogą bowiem uwierzyć, że po latach rozczarowań, poznańska lokomotywa nie chce się zatrzymać i powiększa przewagę nad resztą. Stacja docelowa nazywa się mistrzostwo Polski.

Droga jeszcze daleka, ale nie ulega wątpliwości, że w drużynie Macieja Skorży trudno znaleźć słabe punkty. Konkurencja jednak nie śpi. Raków Częstochowa i Lechia Gdańsk mogą się pochwalić dorobkiem 13 punktów w ostatnich pięciu spotkaniach i – podobnie jak Lech – tylko jedną porażką w całym sezonie.

Znakomita postawa czołówki oznacza, że prawdopodobnie czeka nas najbardziej emocjonująca od lat walka o czołowe lokaty.

Posłuchaj

Filip Jastrzębski podsumowuje 12. kolejkę PKO BP Ekstraklasy (Radiowa Jedynka/Kronika Sportowa) 2:55
+
Dodaj do playlisty

Solskjaer jak Michniewicz?

A co zagranicą? Oj działo się. Chociażby w Hiszpanii. Oczywiście "El Clasico" bez Messiego i Ronaldo to już nie to samo, ale mecze Barcelony z Realem zawsze będą elektryzowały piłkarski świat. Tym razem górą drużyna z Madrytu, po raz czwarty z rzędu. To ciąg dalszy problemów katalońskiego klubu, który pod wodzą Ronalda Koemana po prostu nie wygrywa ważnych spotkań.

Na mapie piłkarskiego świata przenosimy się na Wyspy Brytyjskie, gdzie mocnym czerwonym światłem mieni się Manchester. Ale to światło oznaczające alarm w drużynie 20-krotnego mistrza Anglii. W hicie kolejki Premier League Manchester United został rozbity przez Liverpool na własnym stadionie. 0:5, kibice przedwcześnie opuszczający Old Trafford i kręcący z niedowierzaniem głową sir Alex Ferguson.

To był przykry widok nawet dla kogoś, kto nie darzy „Czerwonych Diabłów” sympatią.

Obecny trener Ole Gunnar Solskjaer pracy jeszcze nie stracił, ale i nad nim rzeczony miecz Damoklesa wisi nieubłaganie. Cierpliwość prezesów i właścicieli Legii, Barcelony czy Manchesteru United jest ostatnio notorycznie wystawiana na próbę. Złośliwi powiedzą, że przynajmniej to łączy polskie kluby z tymi największymi w Europie…

Zapraszamy do wysłuchania komentarza Filipa Jastrzębskiego 

Czytaj także:

/empe 

Polecane

Wróć do strony głównej