La Liga: koniec epoki Messiego. "Klub jest w dramatycznej sytuacji"

2021-08-06, 13:05

La Liga: koniec epoki Messiego. "Klub jest w dramatycznej sytuacji"
Leo Messi. Foto: PAP/EPA/Enric Fontcuberta

W czwartek Barcelona poinformowała w oficjalnym komunikacie, że Leo Messi pożegna się z klubem. Odejście legendy "Dumy Katalonii" potwierdził też prezes Joan Laporta, mówiąc o fatalnej finansowej sytuacji, która uniemożliwiła porozumienie z piłkarzem. - Dobro Barcelony jest ważniejsze niż dobro jakiejkolwiek postaci, nawet największego piłkarza w historii - przyznał.

Leo Messi po raz pojawił się w Barcelonie ponad 20 lat temu. Złote dziecko, przyszły geniusz, wirtuoz - te łatki były do niego przypięte na długo przed debiutem w seniorskiej drużynie, który zaliczył w 2003 roku w towarzyskim spotkaniu z FC Porto. Na to, by pierwszy raz wybiec na boisko w La Liga, musiał jeszcze poczekać niecały rok.

Życie na świeczniku

Tak rozpoczęła się historia, która była jednym z najważniejszych okresów w historii nie tylko samej Barcelony, ale też futbolu. Leo Messi wygrał z "Dumą Katalonii" wszystko, co było do wygrania. Zdobył z Barceloną dziesięć tytułów mistrza Hiszpanii i czterokrotnie wygrywał Ligę Mistrzów. Sześciokrotnie otrzymał "Złotą Piłkę" dla najlepszego zawodnika na świecie (2009, 2010, 2011, 2012, 2015, 2019). Najpierw bił rekordy innych, później musiał mierzyć się z własnymi osiągnięciami.

To jednak koniec, jakkolwiek niewiarygodnie i abstrakcyjnie by to brzmiało. Przez kilkanaście lat mówiąc Messi, myślało się o Barcelonie. Działało to także w drugą stronę, bo kataloński klub miał twarz właśnie Argentyńczyka, rósł z roku na rok. W świecie futbolu często powtarza się, że żaden piłkarz nie jest większy niż klub. W przypadku Messiego zastanawiano się nad tym wielokrotnie i nigdy nie było to bezpodstawne.

Geniusz tego piłkarza, jego umiejętności, a także wartość marketingowa, rozpoznawalność i działanie na wyobraźnie kibiców pozwalały mu na znacznie więcej niż szeregowemu zawodnikowi, którzy przewijali się przez Barceloną.

Jasne, Messi występował z legendami światowej piłki, dzielił plac gry chociażby z Iniestą, Xavim, Puyolem, Neymarem, Luisem Suarezem i szeregiem innych graczy. Ale to jego gwiazda zawsze świeciła najmocniej, to zawsze on był na pierwszym planie. Oczywiście, miało to też swoje ciemne strony. Każde zachowanie Argentyńczyka było czujnie obserwowane, dziennikarze i kibice żyli jego życiem, szeroko komentowali wszystko, co działo się na i poza boiskiem. 

Ten dzień musiał nadejść

Właściwie przy każdym okienku transferowym pojawiały się plotki dotyczące zainteresowania innych klubów. Kusiły go potęgi, wyobrażano sobie go w kilku wielkich drużynach. Wszystko to było jednak tylko grą z kibicami i odbiorcami wiadomości - chyba nikt tak naprawdę nie wyobrażał sobie Messiego w innych barwach niż te, w których święcił największe triumfy.

Było to też grą samego piłkarza, który przez wszystkie te lata mógł dyktować warunki nowych umów, z czego skwapliwie korzystał. Można jednak domyślać się, że zainwestowane w niego pieniądze zwracały się z nawiązką. To właśnie Messi był tym, którego zarobki były szczytem, nieosiągalnym dla reszty kolegów z drużyny. Wątpliwe jednak, by kogokolwiek to dziwiło.

Czytaj także:

34-letni Messi wchodzi w wiek, w którym kariery większości piłkarzy są już na ostatniej prostej. Nawet piłkarz tego kalibru nie jest w stanie zatrzymać czasu, ale trzeba przyznać, że nawet w ostatnich latach poniżej nie schodził poniżej poziomu, który jest dla większości piłkarzy nieosiągalny.

Ten dzień po prostu musiał nadejść. Wiedzieli to nie tylko pragmatycy, ale też zapaleni kibice i sympatycy talentu Argentyńczyka. Właściwie każdy. Tyle tylko, że najbardziej bolesne są okoliczości, w których następuje rozstanie. 

Już w ubiegłym roku Messi myślał o opuszczenia Barcelony, ale jego prośba została odrzucona przez ówczesnego szefa klubu Josepa Bartomeu. Sytuacja była napięta, powstawały dziesiątki artykułów, a media prześcigały się w domysłach i spekulacjach. Obie zainteresowane strony dawkowały informacje i trzymały wszystkich w niepewności. Ostatecznie Messi pozostał w klubie, a kilka miesięcy później na stanowisko prezesa wybrano Joana Laportę. To miał być nowy rozdział w historii klubu. I jest, ale znacznie odbiega od tego, co wyobrażali sobie cules.

Dobro Barcelony ważniejsze niż wszystko innne

Szef Barcelony przyznał jednak niedawno, że klub ma trudności z dopasowaniem zarobków zawodnika - nawet przy zaakceptowanych przez niego znacznych obniżkach - do limitu pensji kontrolowanego przez ligę.

- Leo Messi robił wszystko, by pomóc nam w dogadaniu się w sprawie nowego kontraktu. Porozumieliśmy się odnośnie dwuletniej umowy, ale mielibyśmy płacić mu na przestrzeni pięciu lat. Zgodził się na to, zrobił co mógł, ale sytuacja jest jaka jest. Koszty przedłużenia kontraktu Leo wiązałyby się z gigantycznym ekonomicznym ryzykiem. Byliśmy gotowi je podjąć, ale gdy poznaliśmy wyniki audytu, zmieniliśmy zdanie. Klub jest w dramatycznej sytuacji i nie chcemy narażać jego przyszłości. Aby spełnić warunki Finansowego Fair Play, musielibyśmy zgodzić się na umowę, która zadłużałaby nas na pięćdziesiąt lat. Nie zrobię tego dla nikogo. Dobro Barcelony jest ważniejsze niż dobro jakiejkolwiek postaci, nawet największego piłkarza w historii - mówił w piątek na specjalnej konferencji prasowej Joan Laporta. Zaznaczył też, że nie chce dawać nikomu fałszywej nadziei na cudowne rozwiązanie tej sytuacji. I dodał, że sytuacja finansowa klubu jest fatalna.

Trzeba też zastanowić się nad tym, czy pieniądze były jedynym powodem odejścia legendy. Patrząc na to, co działo się w klubie w ostatnich latach, nie można tego pomijać. "Duma Katalonii" spisywała się poniżej oczkiwań, była bezradna w Lidze Mistrzów, także na krajowym podwórku nie da się mówić o dominacji. Wielu piłkarzy, którzy trafiali do klubu, sprawiało wrażenie ściągniętych z łapanki. Przebudowa zespołu bardziej niż przemyślany plan przypominała rozpaczliwe łatanie dziur w statku, który jest niebezpiecznie bliski tego, by zacząć tonąć.

Posłuchaj

Jak zauważa były bramkarz między innymi Herculesa Alicante - Jan Tomaszewski, można się było tego spodziewać (IAR) 0:38
+
Dodaj do playlisty

Leo Messi pozostaje wolnym zawodnikiem i w najbliższym czasie będziemy świadkami wyścigu po jego podpis pod gigantycznym kontraktem. PSG, Manchester City, czy może inny, mniej oczywisty kierunek? To na razie otwarta kwestia, choć oczywiste jest, że grono zdolnych do tego, by sprostać finansowym oczekiwaniom Messiego, jest bardzo wąskie.

Odchodzi jako legenda, najlepszy strzelec w historii klubu z Camp Nou, z 672 golami w 778 meczach we wszystkich rozgrywkach. Z dziesiątkami tytułów oraz ogromną liczbą indywidualnych wyróżnień. To czas na to, by Barcelona przeżyła zmiany, choć miliony kibiców po prostu nie znają innej "Dumy Katalonii" niż ta, którą do sukcesów prowadził Argentyńczyk.

Oglądanie tego piłkarza w innej koszulce będzie z pewnością przeżyciem z rodzaju tych surrealistycznych. Czekamy na to, co przyniosą najbliższe dni. 

Polecane

Wróć do strony głównej