El. MŚ 2022: zwycięstwo, które nie cieszy. Kadra Sousy załatwiła dokuczliwą formalność [KOMENTARZ]

2021-03-29, 10:19

El. MŚ 2022: zwycięstwo, które nie cieszy. Kadra Sousy załatwiła dokuczliwą formalność [KOMENTARZ]
Robert Lewandowski. Foto: PAP/Leszek Szymański

3:0 w bramkach, 26:1 w strzałach i 76:24 w procentowym posiadaniu piłki. Czy po takim występie biało-czerwonych mamy prawo narzekać? Jak najbardziej - przeciwko naszym Orłom zagrali bowiem gracze, dla których piłka nożna to tylko hobby, a nie sposób na międzynarodową karierę i zawód, dla którego są gotowi poświecić wszystko.

Na wstępie należy jednak zaznaczyć, że po meczu z Andorą nie sposób wyciągać daleko idących wniosków. Polacy w gruncie rzeczy zrobili swoje - sięgnęli po 3 punkty i bez najmniejszych problemów odprawili rywali do domów z bagażem trzech goli. To było zadanie podstawowe. Kolejnym była poprawa nastrojów przed meczem z Anglią i podreperowanie konta bramkowego. Z tej misji biało-czerwoni już nie wywiązali się jak należy.

Paulo Sousa do gry desygnował aż 3 nominalne "dziewiątki". Portugalczyk zdawał sobie sprawę, że w polu karnym Andory będzie się "kotłowało" niemal co chwila i potrzebuje piłkarzy, którzy wykończą kolejne akcje. Co ciekawe, najgroźniejszy okazał się (jak zwykle) Robert Lewandowski, grający zdecydowanie najgłębiej. Piątka należy zganić za nieskuteczność, natomiast Milika za... całokształt. Póki co napastnik OM wyrasta na antybohatera marcowego zgrupowania i selekcjoner powinien poważnie rozważyć, czy chce wystawić go do gry przeciwko Anglii.

Co ciekawe, Sousa po meczu zakomunikował, że zamierza "korzystać z bogactwa" polskiej kadry w ataku i "rozwijać wariant" z trzema napastnikami. W starciu z silniejszymi rywalami może okazać się to taktyką samobójczą. Trudno bowiem wskazać choć jedną europejską reprezentację, która na co dzień gra takim systemem.

Debiutanci przeszli chrzest bojowy

Jeżeli mecze takie jak z Andorą mają jakikolwiek sens poza spełnieniem obowiązku rozegrania kompletu spotkań w eliminacjach do MŚ, to głównie z powodu debiutantów i możliwości sprawdzenia nowych rozwiązań. Niedzielne spotkanie potwierdziło wspomnianą tezę - podczas gdy etatowi reprezentanci w większości chcieli tylko bez wysiłku "zamknąć" mecz, nowi gracze każdym zagraniem próbowali zrobić różnicę i zapewnić sobie minuty w kolejnych bojach.

O tym, jak bardzo polskiej młodzieży zależało na dobrym występie najlepiej świadczy pomeczowy wywiad z Karolem Świderskim, który, nie ukrywając wzruszenia mówił, że strzelając gola z orzełkiem na piersi spełnił dziecięce marzenie i nie zapomni meczu z Andorą do końca życia.

Z dobrej strony pokazali się także Piątkowski oraz 17-letni Kozłowski. Młodziutki pomocnik Pogoni Szczecin wszedł za Piotra Zielińskiego na nieco ponad kwadrans i wydaje się, że w tym czasie zrobił dla drużyny więcej niż gwiazdor Napoli przez 73 minuty na placu gry.

Sousa zmieni strategię?

Nawet mecz ze 138. w rankingu FIFA Andorą potwierdził gorzką prawdę o naszym zespole - Polacy nie potrafią grać w ataku pozycyjnym. Oczywiście nie należy rozdzierać szat - w futbolu jest mnóstwo innych sposobów na zdobycie gola. W niedzielę biało-czerwoni byli jednak skazani na długie utrzymywanie się przy piłce. Do pierwszej bramki nasze ataki wyglądały dosyć siermiężnie - dopiero gdy rywale stracili siły, ekipie Sousy grało się łatwiej.

Czy selekcjoner odejdzie od swojej koncepcji w meczu z Anglią? "Lwy Albionu" pokazały w wygranym 2:0 spotkaniu z Albanią jak się naciska agresywnym pressingiem i co potrafią zrobić ich szybcy zawodnicy ofensywni, gdy rywale popełnią nawet najmniejszy błąd przy rozegraniu piłki. Portugalski szkoleniowiec z pewnością ma o czym myśleć przed starciem na Wembley.

Nic do zyskania, wiele do stracenia

Prawdę mówiąc, nawet wysokie zwycięstwo biało-czerwonych w Warszawie nie zmieniłoby wiele w ich sytuacji w grupie I. Spotkanie z Andorą było tylko niewygodną formalnością, którą należało załatwić bez większych strat własnych. Obraz Roberta Lewandowskiego, przykładającego lód do nadwyrężonego kolana sugeruje, że i na tym polu spotkanie z Andorą mogło być dla naszej kadry nieudane. Jak bardzo? To wykażą badania kapitana reprezentacji Polski.

Prawdziwy test czeka ekipę biało-czerwonych już w środę. Jeśli Sousa i spółka wywiozą z Wembley chociaż punkt, kibice z pewnością zapomną o kiepskim widowisku. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że tak grająca reprezentacja Polski zostanie w Anglii "pożarta" przez "Lwy Albionu".

Czytaj także:

Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl


Polecane

Wróć do strony głównej