Mancini zadał 40 ciosów na głowę, Kim Duk tego nie wytrzymał. Walka, która zmieniła boks

2020-11-17, 06:00

Mancini zadał 40 ciosów na głowę, Kim Duk tego nie wytrzymał. Walka, która zmieniła boks
Boks. Foto: Flickr/Aberro Creative

38 lat temu, 17 listopada południowokoreański bokser Kim Duk Koo zmarł wskutek obrażeń doznanych w czasie walki. Stoczył ją 13 listopada z Amerykaninem Rayem Mancinim o mistrzostwo świata WBA w wadze lekkiej. Mimo zmian w tym sporcie tragedie nadal się zdarzają.

  • Pojedynek Kim Duk Koo miał tragiczne zakończenie dla pięściarza z Korei Południowej. Dopiero od tej walki wprowadzono zmiany mające zapewnić bezpieczeństwo w uprawianiu boksu
  • Chociaż coraz rzadziej, po wprowadzeniu zabezpieczeń, ale nadal zdarzają się tragedie
  • Pozostaje do rozstrzygnięcia kwestia czy nie zabronić tego sportu?

Ludzie wymyślili różne formy rywalizacji sportowej. Nie wszystkie z nich są bezpieczne. Są takie, które mogą prowadzić do różnego rodzaju urazów, kontuzji, a nawet do śmierci. Mimo to garną się do nich miliony młodych ludzi. Każdy z nich widzi tylko zwycięzców, bo tacy brylują w mediach. Nikt nie bierze pod uwagę sytuacji, że to on może być właśnie ofiarą. Zawsze coś złego dzieje się innym nie nam. Pogoń za wynikiem czyni nas ślepcami. Nie zauważamy sygnałów informujących nas o zbliżającym się nieszczęściu. Dopiero ono uświadamia, co tak naprawdę powinniśmy zmienić. Jak się zabezpieczyć? Tragedie zmieniają nasze życie. Z drugiej strony pieniądze liczą osoby, które organizują zawody, ale w nich nie występują. 

Powiązany Artykuł

Joe Frazier 1200.jpg
Swój popisowy cios, lewy sierpowy, Joe Frazier ćwiczył w rzeźni. Jego walki z Muhammadem Ali przeszły do legendy

Przygotowania nie zapowiadały tragedii

Na 13 listopada 1982 roku zakontraktowano walkę w o tytuł zawodowego mistrza świata WBA. Światowa Federacja Boksu, jedna z trzech organizacji zajmujących się pojedynkami o championat globu. Miała się ona odbyć w kategorii lekkiej, do 61 kilogramów. Z jednej strony ringu stanął młody, 21-letni Amerykanin Ray Mancini. Był wschodzącą gwiazdą pięściarstwa. Mimo bardzo młodego wieku miał już za sobą 25 wygranych walk. Obdarzony był bardzo dobrą kondycją, co pozwalało na zadawanie dużej ilości silnych ciosów na przeciągu długiego czasu. Naprzeciwko niego stanął mało znany bokser z Korei Południowej Kim Duk Koo. Miał on w swoim dorobku 19 walk, z których wygrał 17. Zdaniem fachowców zajmujących się boksem nie był przygotowany do starcia o tytuł. Promotorzy jednak chcieli łatwego zwycięstwa swojego pupila. A managerowie Kima uznali, że sobie poradzi. Obie strony zupełnie nie zwracały uwagi na możliwe konsekwencje tej. Koreańczyk przed walką ważył kilka kilogramów więcej, niż przewidywał limit. Dlatego musiał w bardzo szybkim tempie ograniczyć swój ciężar. W takich przypadkach zmniejsza się podawanie płynów. Może to być przyczyną odwodnienia. A jeżeli ono nastąpi, powoduje, że w czaszce jest mniej płynu amortyzującego potencjalne uszkodzenia mózgu.

Tragiczna walka, po której dużo się zmieniło

13 listopada w Las Vegas zebrało się ponad 6 500 widzów. Pojedynek został zakontraktowany na 15 rund. Walka w początkowych odsłonach była wyrównana. Obaj pięściarze zadawali bardzo dużo celnych, a zarazem silnych uderzeń. Wydawało się, że Kim osiągnął w tej części pojedynku przewagę. Udokumentował ją w dziewiątej rundzie kiedy zadał przeciwnikowi bardzo silny lewy sierpowy. Amerykanin stracił ochotę do walki. Jak wspominał później Mancini, chciał zakończyć pojedynek. Jednak sekundanci go nie poddali. W dziesiątej odsłonie pojedynku coś dziwnego zaczęło się dziać z Koreańczykiem. Przestał boksować, Schodził do klinczów, nie pozwalając Manciniemu normalnie prowadzić walki. Sędzia ukarał go za to odjęciem punktu. W następnych dwóch rundach Koreańczyk praktycznie przestał boksować. Przyjął na głowę ponad 40 silnych ciosów Amerykanina. Decydująca okazała się 14 odsłona. Mancini rozpoczął od silnego ataku. Zamroczony Koreańczyk opuścił ręce. To wykorzystał Ray i piekielnym uderzeniami powalił na deski Koreańczyka. Kim próbował wstać, ale sędzia ringowy Richard Green natychmiast przerwał walkę. Koreańczyk zemdlał w narożniku. Został odwieziony do szpitala.

17 listopada 1982 roku nastąpiła śmierć koreańskiego pięściarza

Po przewiezieniu do szpitala został zoperowany. Lekarz stwierdził rozległy krwiak spowodowany uderzeniem w głowę. Powstał on na skutek pęknięcia naczynia krwionośnego. Urazy były bardzo rozległe. Cały mózg był obrzęknięty i miał nieodwracalne uszkodzenia. Do 17 listopada podtrzymywano Kima przy życiu. Jednak tego dnia stwierdzono, że mózg obumarł. Odłączono Koreańczyka od aparatury podtrzymującej życie.

Konsekwencje

„Boks ma ofiary śmiertelne (…) Tak było, od kiedy zacząłem oglądać walki. A nawet od momentu, w którym ludzie założyli rękawice, by uprawiać tę dyscyplinę. Śmierć zawsze będzie obecna w boksie. Matka zabroniła mi iść na salę treningową po tym, jak Duk Koo Kim umarł po pojedynku z Rayem Mancinim” - wspominał Max Kellerman, ekspert ESPN i wielki pasjonat pięściarstwa na onet.sport.pl

„Największą rolę w przypadkach śmiertelnych rzeczywiście odgrywa odwodnienie podczas zbijania wagi. Jeśli organizm jest pozbawiony wody i elektrolitów, które zostały wypłukane, to głowa traci ochronę przed ciosami” - stwierdził bokser Grzegorz Proksa cytowany przez ten sam portal.

Organizacje bokserskie skróciły walki do 12 rund. Uznano, że właśnie w 13, 14 i 15 dochodziło do największej liczby poważnych urazów. Wprowadzono obligatoryjne badania przed i po walce. EKG, badania płuc, mózgu i testy krwi. Dodatkowo stosuje się bardziej miękkie rękawice bokserskie.

Podsumowanie

Niektóre źródła podają, że w historii boksu zmarło, w czasie i po pojedynkach, ponad 1100 bokserów. To niewyobrażalna liczba. Wprowadzono badania, zmieniono sprzęt bokserski, skrócono ilość rund. Mimo to wielu zawodników straciło życie, od czasu walki Manciniego z Kimem.

„Sport, w którym celem jest spowodowanie uszkodzenia mózgu drugiej osoby, nie jest szlachetną sztuką. W cywilizowanym społeczeństwie nie ma dla niego miejsca” - taką opinię można było przeczytać w „The Scientist”

Czytaj także:

AK

 

Polecane

Wróć do strony głównej