Ten gol kosztował go życie. Tragedia po samobójczym trafieniu Escobara

2020-06-22, 12:06

Ten gol kosztował go życie. Tragedia po samobójczym trafieniu Escobara
Andres Escobar po samobójczym trafieniu w meczu z USA na mundialu w 1994 roku. Foto: Printscreen z Twitter

Mija 26 lat od najsłynniejszego trafienia samobójczego w historii piłki nożnej. Trafienia, które dla pechowego strzelca miało zakończyć się tragedią. Kolumbijczyk Anders Escobar po odpadnięciu swojej reprezentacji z mistrzostw świata został zastrzelony w rodzinnym Medellin.

22 czerwca 1994 roku Andres Escobar w meczu mundialu przeciwko USA chciał przeciąć dośrodkowanie w pole karne, ale uczynił to tak niefortunnie, że pokonał swojego bramkarza. Kolumbia przegrała 1:2 z USA, co przekreśliło jej szanse na wyjście z grupy na turnieju w 1994 roku. Dziesięć dni później w rodzinnym mieście piłkarza doszło do tragedii, która wstrząsnęła światem piłki nożnej.

Wielkie oczekiwania

Po wydarzeniach z 2 lipca 1994 roku pojawiało się wiele spekulacji dotyczących tego, jaki był motyw zbrodni - donoszono o zemście za przegrane u bukmacherów pieniądze i o odwecie narkotykowego kartelu za skompromitowanie kraju. Kolumbia miała wówczas wszystko, by zawojować ten turniej - przynajmniej w teorii. 

Wśród piłkarzy, których miał do dyspozycji selekcjoner Francisco Maturana, byli między innymi słynny Carlos Valderrama, Faustino Asprilla, Adolfo Valencia czy Freddy Rincon. Kolumbia miała gwiazdy, ale przede wszystkim miała drużynę, która potrafiła grać ciekawy, techniczny futbol, co zresztą potwierdziła w najlepszy możliwy sposób w eliminacjach do turnieju, gromiąc na wyjeździe Argentynę 5:0. Ekipa, w której grał wówczas obecny trener Atletico Madryt, Diego Simeone, nigdy nie przegrała domowego meczu w kwalifikacjach mundialu, była to też jej najwyższa porażka w historii.

Wyjazdem reprezentacji Kolumbii do USA żył cały kraj, panowała euforia, z którą wiązały się ogromne oczekiwania. Świetną postawę drużyny zauważyły też zagraniczne media, a drużyna urosła do rangi jednego z kandydatów do tego, by walczyć o medale. Tyle tylko, że nie mówiono o wielu rzeczach, które musiały wpłynąć na końcowy wynik. 

Kluczowe postacie drużyny były bez formy, Valderrama zbliżał się do końca kariery, a w dodatku wracał po kontuzji, Asprilla miał za sobą długi sezon w Parmie. W zespole nie było już bramkarza Rene Higuity, który został aresztowany w związku z podejrzeniami, że brał udział w porwaniu dla okupu. Dochodziło też do tarć między piłkarzami, którym udzielała się napięta atmosfera.

Później piłkarze musieli mierzyć się z paraliżującym strachem, który towarzyszył im po pierwszej grupowej porażce z Rumunią. To było dziwne spotkanie, Kolumbia powinna prowadzić, miała swoje sytuacje, ale za każdym razem coś stawało na przeszkodzie. W końcu niespodziewanie trafił Raducioiu, a później wyjątkowego gola zdobył George Hagi. Kolumbijczycy zdołali zdobyć kontaktową bramkę, ale w końcówce dobił ich Raducioiu.

Groźby i chaos

Po ostatnim gwizdku było 1:3, a drużyna znalazła się pod ścianą. Zawodnicy i trener dostawali groźby, które okazały się mieć pokrycie w kolumbijskiej rzeczywistości czasów Pablo Escobara. Domagano się odsunięcia od gry Barrabasa Gomeza, który opuścił zespół. Wszyscy mieli jednak świadomość, że w kolejnym meczu po prostu trzeba wygrać, ponieważ groźby mogą zostać wcielone w życie.

Kolumbia, która uwolniła się już co prawda od Pablo Escobara (zginął w 1993 roku), była pogrążona w ogromnym chaosie, morderstwa i napady właściwie we wszystkich miastach kraju były elementem codzienności. Kilka tygodni przed rozpoczęciem turnieju porwany dla okupu został syn jednego z zawodników, Chonto Herrery. Było też jasne, że ludzie związani z narkotykowymi kartelami stawiali ogromne pieniądze na wygrane reprezentacji.

Jednocześnie cały czas działały Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii, w dżungli trwała partyzancka wojna, której końca nie było widać. Piłka nożna była jedną z rzeczy, które łączyły Kolumbijczyków, na stadionach, kiedy na boisko wychodziła reprezentacja, wszyscy na trybunach byli równi.

- Wszyscy pragnęliśmy naprawić ten negatywny wizerunek Kolumbii. Piłka sprawiała, że byliśmy jednym narodem - mówił Carlos Valderrama.

Mecz z gospodarzami turnieju, USA, rozpoczął się katastrofalnie. W 34. minucie po dośrodkowaniu w pole karne niefortunnie interweniował Andres Escobar, a rywale wyszli na prowadzenie.

Siostra Andersa Escobara w dokumencie "The Two Escobars" wspominała, że jej dziewięcioletni syn, z którym oglądała ten mecz, powiedział, że po tym golu "zabiją Andersa". Kobieta uspokajała go, że nic takiego się nie stanie, nikogo nie zabija się za błędy, a jego wujek jest w Kolumbii kochany.

Kilka minut po przerwie było już 0:2, a jeden gol w odpowiedzi nie wystarczył do tego, by uniknąć przedwczesnego powrotu do domu. 

- Życie się na tym nie kończy, musimy iść dalej. Nieważne, jak będzie trudno, musimy stanąć na nogi. Albo pozwolimy, żeby gniew nas paraliżował i przemoc będzie trwać, albo spróbujemy to przezwyciężyć i pomagać innym. To nasz wybór - mówił po tym spotkaniu Escobar.

Zemsta czy przypadek?

W ostatnim spotkaniu Kolumbia wygrała 2:0, jednak to niczego nie zmieniało. Turniej zakończył się dla niej już na fazie grupowej.

Po powrocie do kraju Andres Escobar wybrał się z przyjaciółmi do klubu w Medellin, swoim rodzinnym mieście, w którym powstał też kartel Pabla Escobara. W związku z sytuacją w kraju, miał nie wychodzić z mieszkania, ale nie chciał ukrywać się przed ludźmi.

Posłuchaj

Zapraszamy do wysłuchania materiału, który przygotowała Agata Kasprolewicz (Jedynka/Więcej świata) 4:36
+
Dodaj do playlisty

 Według oficjalnej wersji, po opuszczeniu lokalu został otoczony przez grupę mężczyzn. Jeden z nich wyjął pistolet i wystrzelił w stronę kolumbijskiego obrońcy sześć razy. Przed tym miał jeszcze krzyknąć "gol!". Inna mówi o tym, że doszło do kłótni z grupą mężczyzn, którzy obrazili piłkarza i kilka osób z jego towarzystwa, a strzały oddał kierowca jednego z napastników. Kolejna mówi po prostu o tym, że Escobar zareagował na szyderstwa pod swoim adresem.

Przez prawie trzy dekady nie udało się jasno ustalić motywów - to jednak niczego już nie zmienia, a w Kolumbii tamtych czasów takie wydarzenie nie było niczym szokującym. Wiele osób z otoczenia piłkarza mówiło, że jego największym błędem było to, że nie przeszedł obojętnie obok zaczepek.

Ranny zmarł w szpitalu. Miał 27 lat, lata gry i lata życia przed sobą, spodziewano się, że dołączy do Franco Baresiego i Paolo Maldiniego w AC Milan. Kolumbia pamięta obrońcę do dziś, a jego twarz często pojawia się na rozwieszanych na trybunach transparentach. Został zresztą pochowany jak bohater, a uroczystościom pogrzebowym towarzyszyły dziesiątki tysięcy ludzi.

Zabójca Escobara, Humberto Munoz Castro, został skazany w 1995 roku na karę 43 lat pozbawienia wolności, wyszedł po jedenastu latach za dobre sprawowanie. 

ps, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej