Argentyna 1978: przerwany sen o mistrzostwie świata. Serca krwawiły, Deyna nie strzelił karnego

2020-06-14, 12:32

Argentyna 1978: przerwany sen o mistrzostwie świata. Serca krwawiły, Deyna nie strzelił karnego
Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej (1.06-25.06.1978 r.) w Argentynie. Na zdjęciu Kazimierz Deyna . Foto: PAP/Zbigniew Matuszewski

Na XI Mistrzostwach Świata w piłce nożnej, 14 czerwca 1978 roku, prowadzona przez Jacka Gmocha reprezentacja Polski przegrała 0:2 z Argentyną, gospodarzem mistrzostw. Na mundial jechaliśmy jako jeden z głównych faworytów do zdobycia tytułu. Sen o naszej potędze został przerwany. 

Po zdobyciu srebrnego medalu Olimpijskiego w Montrealu w 1976, z reprezentacją rozstał się trener tysiąclecia Kazimierz Górski. Wynik ten, dla większości reprezentacji byłby wielkim sukcesem, ale  apetyty działaczy Polskiego Związku Piłki Nożnej były nieposkromione.

Powiązany Artykuł

EN_01318266_0036_Argentyna 1978_1200x660.jpg
Argentyna '78. Tam mieliśmy zostać mistrzami świata

"Po Mistrzostwach Świata w Niemczech miałem oferty z zagranicy" - wspominał swoje odejście Górski na łamach "Gazety Wyborczej.

"To my po to dawaliśmy ci ordery, żebyś teraz odchodził?" - polemizowali działacze PZPN. "Zgodziłem się więc zostać do końca Igrzysk w Montrealu. Drugie miejsce na olimpiadzie było niemal tragedią. Krytykowano zespół. Postanowiłem odejść, złożyłem rezygnację" - wyjaśniał legendarny szkoleniowiec.

Gmoch przejął stery

Jacek Gmoch w sztabie szkoleniowym Górskiego zajmował się bankiem informacji. Powołanie na stanowisko selekcjonera reprezentacji narodowej było naturalną koleją rzeczy. W grupie eliminacyjnej do mistrzostw świata w Argentynie graliśmy z Portugalią, Danią i Cyprem. Przez eliminacje biało-czerwoni przeszli jak burza, nie przegrywając żadnego meczu. Decydujące o awansie starcie z Portugalią zremisowaliśmy 1:1. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie, bramkę na 1:0 w 36. minucie - bezpośrednio z rzutu rożnego - strzelił Kazimierz Deyna. W 61. minucie wyrównał Fernandes, ale Polska cieszyła się z awansu. 

Na mistrzostwach trafiliśmy do grupy z RFN, Tunezją oraz Meksykiem. Mecz otwarcia mundialu graliśmy 1 czerwca w Buenos Aires z RFN. Miał to być rewanż za słynny "mecz na wodzie” z finałów 1974 roku, który przegraliśmy 0:1. Niestety na boisku w stolicy Argentyny nie działo się nic ciekawego, a obie drużyny były bardzo zadowolone z remisu.

Drugi mecz grupowy rozegraliśmy z Tunezją. Drużyna z Afryki była rewelacją tych mistrzostw. W pierwszym spotkaniu pewnie pokonała Meksyk 3:1. Z reprezentacją Polski tak łatwo nie poszło, po bardzo ciekawej grze ekipa dowodzona przez Jacka Gmocha wygrała 1:0. Gola strzelił Grzegorz Lato.

W trzeciej potyczce Polacy pokonali 3:1 Meksyk. Dwie bramki zdobył Zbigniew Boniek i jedną Kazimierz Deyna. Zajęliśmy pierwsze miejsce w grupie.

Na drodze stanęli trudni rywale  

W drugiej fazie rozgrywek trafiliśmy do bardzo silnej grupy z Argentyną, Peru oraz Brazylią.

14 czerwca 1978 roku w Rosario odbył się mecz z Argentyną. Latynosi pałali rządzą rewanżu za przegrane 2:3 spotkanie, cztery lata wcześniej na mistrzostwach w Niemczech. W nocy przed potyczką z gospodarzami mundialu, kibice tej drużyny hałasowali pod hotelem naszej reprezentacji. Nasi piłkarze nie spali całą noc. Efekt tych zabiegów był jednak inny od zamierzonego przez fanów. Nocne hałasy podziałały na Polaków jak przysłowiowa "płachta na byka”.

Mecz niestety rozpoczął się od gola dla Argentyny w 15. minucie spotkania na Estadio Gigante de Arroyito. Strzelił go Mario Kempes. Do szturmu ruszyli nasi reprezentanci. Bardzo ładnie na bramkę oddawali strzały Grzegorz Lato, Andrzej Szarmach, Adam Nawałka czy Zbigniew Boniek. Wszystkie te uderzenia fenomenalnie bronił jednak Ubaldo Fillol. W 38. minucie ta sztuka nie się nie udała. Po strzale Laty piłka zmierzała do pustej bramki. Na linii bramkowej została zatrzymana ręką przez Kempesa. Szwedzki sędzia Ulf Eriksson podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Kazimierz Deyna, dla którego mecz z Argentyną był setnym w barwach drużyny narodowej.

Może to właśnie go zdeprymowało?

Deyna uderzył bardzo lekko. Fillol nie miał żadnych problemów z obroną. Rzut karny okrzyknięto najsłynniejszym w historii polskiego futbolu. Niestrzelona jedenastka podcięła skrzydła zawodników. Po zmianie stron zwycięstwo Argentyny przypieczętował Kempes, który w 71. minucie strzelił drugą bramkę.

Ten mecz pogrzebał nasze nadzieje na występ w finale. Mieliśmy jeszcze szanse na grę o trzecie miejsce. Potrzebne były zwycięstwa z Peru i Brazylią. Z Peru wygraliśmy 1:0 po bramce Szarmacha. Niestety mecz z Brazylią był bardzo nieudany.

Atmosfera w naszej reprezentacji była bardzo nerwowa. Przegraliśmy po słabym meczu 1:3.  "Odpadnięcie z turnieju przed strefą medalową było dla Gmocha wielką, osobistą porażką. Pamiętam, że po przegranym meczu z Brazylią był zupełnie zdruzgotany. W szatni dosłownie bił głową w ścianę. Chciał za wszelką cenę odnieść sukces, nie tylko powtórzyć wynik Kazimierza Górskiego, ale osiągnąć jeszcze coś więcej” - wspominał Grzegorz Lato w rozmowie ze sport.onet.pl. 

Jednym pocieszeniem był fakt, że Argentyna zdobyła mistrzowski Puchar, a Brazylia zajęła trzecie miejsce. Tak zakończyła się reprezentacyjna kariera Jacka Gmocha. Został odwołany ze stanowiska przez działaczy Polskiego Związku Piłki Nożnej we wrześniu 1978 roku.

Powiązany Artykuł

Kazimierz Górski 1200.jpg
2021 rokiem Kazimierza Górskiego? "Legendarny trener ma szczególne miejsce w sercach Polaków"

Skandal po mundialu

Po latach Jacek Gmoch wywołał duże kontrowersje swoją wypowiedzią dla "Przeglądu Sportowego".

"Prawda jest taka, że to ja z matematykiem oraz informatykiem stworzyłem wtedy koncepcję rozwoju polskiej piłki i to jej zawdzięczamy sukcesy w latach 1972 – 1986”.  

Ekipa "Orłów Górskiego" ripostowała też na łamach sportowego dziennika. "Można odnieść wrażenie, że twórcą tych sukcesów był Gmoch. Dlatego z pełną odpowiedzialnością podkreślamy, że medal mistrzostw świata z roku 1974 i medale olimpijskie z lat 1972 i 1976 to zasługa trenera Górskiego - jego harmonijnej współpracy z zespołem, dzięki czemu do maksimum potrafił wykorzystać nasze duże niewątpliwe talenty” - tłumaczyli i dodali. "A skandaliczność tej samooceny polega między innymi na tym, że Gmoch, mając niespotykany u innych selekcjonerów komfort przygotowań i poparcie najwyższych władz państwowych, z teoretycznie mocniejszą kadrą zawodniczą, nie potrafił na mistrzostwach świata zdobyć tego, co w 1974 trener Kazimierz Górski i w 1982 roku Antoni Piechniczek. Niektórzy z nas grali w reprezentacji i za kadencji Górskiego, i Gmocha, a nawet Piechniczka. I doskonale pamiętamy tę atmosferę, która na Mundialu 1978 w Argentynie nie pozwoliła w pełni skupić się na celu sportowym. Atmosfery dalece odbiegającej od tej z czasów Kazimierza Górskiego, nie tworzył nikt inny tylko Jacek Gmoch!”

AK

****

Polecane

Wróć do strony głównej