Ekstraklasa: pogrom przy Łazienkowskiej. Korona bezradna w starciu z Legią

2019-11-30, 22:12

Ekstraklasa: pogrom przy Łazienkowskiej. Korona bezradna w starciu z Legią
Valerian Gwilia (z lewej) rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, ale wpisał się na listę strzelców . Foto: PAP/Piotr Nowak

Legia Warszawa pokonała u siebie Koronę Kielce 4:0 (2:0) w ostatnim sobotnim meczu 17. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy. Wygrana pozwoliła warszawianom awansować na trzecie miejsce. 

  • Kielczanie dobrze zaczęli, ale szybko dali się zdominować rywalom 
  • Legia zwyciężyła pewnie i wysoko 
  • Wygrana pozwoliła podopiecznym Aleksandara Vukovicia awansować na ligowe podium 

Zaczęło się niewinnie 

Początek meczu nie zapowiadał tak jednostronnego spotkania. Korona dwukrotnie zagroziła bramce strzeżonej przez Radosława Majeckiego. W piątej minucie niecelnie uderzył Marcin Cebula, a cztery minuty później golkiper Legii obronił strzał Urosa Duranovicia. W odpowiedzi uderzał Paweł Wszołek, ale zrobił to tak, że... piłka wylądowała na aucie. 

Luquinhas otwiera wynik 

Z czasem do głosu doszli faworyzowani gospodarze. W 24. minucie z bliska kopnął Luquinhas, jednak źle trafił w piłkę, którą złapał Marek Kozioł. Przewaga Legii była jednak coraz wyraźniejsza i przyniosła efekt w 35. minucie. Luquinhas tym razem był dużo skuteczniejszy. Brazylijczyk przeprowadził indywidualną akcję, po której uderzył technicznie przy słupku nie dając szans kieleckiemu bramkarzowi. 

Gol do szatni 

Tuż przed przerwą "Wojskowi" podwyższyli prowadzenie. Sędzia Paweł Gil uznał, że upadający na murawę Ivan Marquez zagrał piłkę ręką. Z rzutu karnego nie pomylił się Jarosław Niezgoda i podopieczni Aleksandra Vukovicia prowadzili do przerwy różnicą dwóch bramek.

Legia nie popełniła błędu z pierwszej połowy i od początku przejęła inicjatywę. W 55. minucie Niezgoda znalazł się sam na sam z Koziołem. Uderzył nad bramkarzem, ale zmierzającą do siatki piłkę zdołał wybić Adnan Kovacević. Trzy minuty później bramkarz Korony dobrze interweniował po strzale Artura Jędrzejczyka. 

Wejście smoka 

Starania warszawian przyniosły efekt w 69. minucie. Luquinhas po przyjęciu piłki szybko znalazł Waleriana Gwilię, a Gruzin, który na boisku pojawił się ledwo dwie minuty wcześniej, nie pomylił się w sytuacji sam na sam z Koziołem. 

Podopieczni Martina Seveli nie poddali się i próbowali zdobyć choćby honorową bramkę. Próby Duranovicia i Erika Pacindy nie były jednak udane. W 80. minucie kolejny raz piłka zatrzepotała natomiast w bramce Korony. Arbiter słusznie nie uznał jednak gola, gdyż Jose Kante był na spalonym. 

Kante znalazł bramkę 

Rezerwowy napastnik Legii szukał jednak gola i znalazł go w doliczonym czasie gry. Kozioł odbił przed siebie piłkę po strzale Marko Vesovicia. Do futbolówki najszybciej dobiegł Kante, który uderzeniem z powietrza ustalił wynik meczu.

Legia, dzięki wygranej, awansowała na trzecie miejsce w tabeli. Warszawianie mają 32 punkty, tyle samo co druga Pogoń Szczecin. Prowadzi Śląsk Wrocław, który zgromadził o jeden punkt więcej. 

Legia Warszawa - Korona Kielce 4:0 (2:0)

Bramki: 1:0 Luquinhas (35), 2:0 Jarosław Niezgoda (44-karny), 3:0 Walerian Gwilia (69), 4:0 Jose Kante (90+2).

Żółta kartka - Legia Warszawa: Jose Kante, Igor Lewczuk, Artur Jędrzejczyk. Korona Kielce: Uros Duranović, Milan Radin, Mateusz Spychała.

Sędzia: Pawel Gil (Lublin). Widzów: 18 836.

Legia Warszawa: Radosław Majecki - Marko Vesović, Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Michał Karbownik - Paweł Wszołek, Andre Martins, Luquinhas (75. Maciej Rosołek), Domagoj Antolić, Arvydas Novikovas (20. Jose Kante) - Jarosław Niezgoda (67. Walerian Gwilia).

Korona Kielce: Marek Kozioł - Mateusz Spychała, Adnan Kovacević, Ivan Marquez, Daniel Dziwniel - Andres Lioi (62. Erik Pacinda), Uros Duranović, Marcin Cebula, Ognjen Gnjatić (22. Milan Radin), Jakub Żubrowski - Michal Papadopulos (62. Michał Żyro).

pm

Polecane

Wróć do strony głównej