Załoga ORLEN Team oceniła 41. Rajd Dakar. "To była prawdziwa walka od pierwszego odcinka"

2019-01-23, 22:05

Załoga ORLEN Team oceniła 41. Rajd Dakar. "To była prawdziwa walka od pierwszego odcinka"
Od góry z lewej: Maciej Giemza, Adam Tomiczek, Tom Colsoul i Jakub Przygoński z ORLEN Team podczas 41. Rajdu Dakar. Foto: materiały prasowe/ORLEN Team

We wtorek odbyła się konferencja prasowa z udziałem ORLEN Teamu poświęcona tegorocznej edycji Rajdu Dakar. W Peru na uwagę zasługuje wysokie miejsce Jakuba Przygońskiego i Toma Colsoula, którzy zajęli czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej samochodów. Polsko-belgijski duet był blisko podium, ale awaria skrzyni biegów spowodowała dużą stratę czasową. - Na tym polega Dakar, to taki sprawdzian zarówno dla zawodników jak i maszyn - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Przygoński. 

W konferencji udział wzięli wszyscy członkowie załogi ORLEN Team, którzy wystartowali w 41. Rajdzie Dakar. Najlepszym rezultatem mogła się pochwalić ekipa jadąca MINI, za kierownicą którego siedział Jakub Przygoński i jego pilot Tom Colsoul. Na uwagę zasługuje również świetny występ motocyklisty Adama Tomiczka, który ostatecznie zajął 16. miejsce w "generalce". Największego pecha miał inny zawodnik polskiej załogi Maciek Giemza, który z powodu awarii motocykla musiał się wycofać na ósmym etapie rajdu. 

Powiązany Artykuł

PAP Czagin 1200.jpg
Władimir Czagin - "Car Dakaru". Kto dorówna Rosjaninowi?

Jakub Przygoński

Dla Przygońskiego był to najlepszy Dakar w historii, gdyż nigdy nie udało mu się zająć tak dobrego miejsca. Być może gdyby nie awaria skrzyni biegów i strata czasowa, to właśnie polsko-belgijska para stanęłaby na podium. Maraton w Peru wygrał świetnie spisujący się w tym roku Katarczyk Nasser Al-Attiyah (Toyota). 

- Nasza awaria skrzyni biegów na pewno nas spowolniła i to o godzinę. Myślę, że gdyby nie ta usterka mielibyśmy spore szanse by stanąć na "pudle". Jednak trzeba pamiętać o tym, że właśnie na tym polega Dakar - taki właśnie jest. Na tym polegają te zawody, one mają być trudne. To taki sprawdzian zarówno dla zawodników jak i dla maszyn. Oczywiście nasza skrzynia nie wytrzymała, ale ja cieszę się z tego, że jechaliśmy tempem na drugie, trzecie miejsce. To dla mnie jako sportowca jest bardzo ważne. Ta świadomość, że jesteśmy w stanie szybko jechać. Następnym razem musimy mieć po prostu trochę więcej szczęścia i mniej problemów - przyznał Jakub Przygoński. 

Podczas maratonu w Peru polegli najwięksi tej imprezy. Francuz Stephane Peterhansel (13-krotny zwycięzca Rajdu Dakar) musiał się wycofać na ostatnich kilometrach rajdu. Nie udało się również ubiegłorocznemu triumfatorowi Hiszpanowi Carlosowi Sainzowi, który zaliczył kilka wpadek na piaszczystych wydmach. Polsko-belgijska załoga wyprzedziła nawet pięciokrotnego zwycięzcę dakarowej rywalizacji Francuza Cyrila Despresa.

"

Jakub Przygoński Myślę, że gdyby nie usterka mielibyśmy spore szanse by stanąć na "pudle"

- Tak, jechaliśmy naprawdę w czołówce. To była prawdziwa walka od pierwszego odcinka. Te zawody coraz bardziej się zmieniają. Robią się trudne terenowo, a ci bardziej doświadczeni uczestnicy mają coraz więcej problemów. Szczególnie ci starsi zawodnicy, którzy mają mniej siły aby wytrzymać ciężki, długi odcinek. To jest chyba dobry moment i czas dla młodszych kierowców, z czego bardzo się cieszę - dodał. 

Maciek Giemza 

Najmniej szczęścia spośród ORLEN Teamu miał motocyklista Maciek Giemza, którego na ósmym etapie zatrzymała awaria. 

- Mnie te rajdy nauczyły tego, że każdą porażkę można przekuć w zwycięstwo. Na pewno te potknięcia nas umacniają jeśli chodzi o charakter i siłę mentalną. Jest to ważne szczególnie wtedy, kiedy musimy odpaść tak naprawdę z niczyjej winy. Negatywnie to na mnie nie wpłynie, wręcz przeciwnie, jest to dla mnie motywacja do dalszej pracy. Ten Dakar pokazał, że możemy trzymać naprawdę fajne tempo - przyznał Giemza. 


- Dakar na pewno uzależnia. Odkąd wróciłem do Polski śni mi się po nocach i już myślę o kolejnym - dodał utytułowany motocyklista z Piekoszowa.

"

Maciek Giemza Odkąd wróciłem do Polski, Dakar śni mi się po nocach i już myślę o kolejnym

Adam Tomiczek 

Bardzo dobry występ na tegorocznym Dakarze zaliczył Adam Tomiczek. Sam motocyklista przyznał, że dla niego był to "bardzo udany występ, choć wiadomo, że były lepsze i gorsze chwile". 

- Moim celem było ukończyć rajd, po tym jak dwa lata temu odpadłem z powodu choroby. Wystartowałem w Peru z dużą pokorą i pojechałem po prostu tak jak potrafię najlepiej. Na szczęście to mi się udało i sukcesywnie wszystkie dni udało się dojechać do mety. Spokojna jazda i koncentracja pozwoliły na to, że udało się zająć miejsce w pierwszej dwudziestce (16 lokata - przyp. red.). Jak na pierwszy finisz to bardzo się cieszę - podkreślił. 

Czy sama meta w Rajdzie Dakar jest już sukcesem? Wśród uczestników tego morderczego maratonu panuje takie przekonanie, że fakt dojechania do końca jest już sporym osiągnięciem. 

"


Adam Tomiczek Bardzo zależało mi na tym, żeby mieć na koncie ukończenie Dakaru

- Pierwszy raz jest takie poczucie, że jest to wielkie osiągnięcie. Są ludzie, którzy próbują i nie udaje im się sięgnąć mety, stąd ukończenie rajdu jest na pewno dużym sukcesem. Ja za pierwszym razem odpadłem, a potem złamałem nogę co długo mi zajęło, żeby w ogóle dojść do formy. Ciężko było myśleć o jakimś konkretnym miejscu czy celu. Rajd na pustyni jest tak nieprzewidywalny, że wszystkiego można się spodziewać. Bardzo zależało mi na tym, żeby mieć na koncie ukończenie Dakaru. Ostatecznie udało mi się zająć miejsce w pierwszej dwudziestce, co jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Teraz wiem, że poprzeczka jest zawieszona wysoko - dodał. 

Mateusz Brożyna, PolskieRadio24.pl 

Polecane

Wróć do strony głównej