Usyk - Bellew. Ukraiński geniusz potwierdzi dominację? "W boksie nie zawsze wygrywa lepszy"

2018-11-10, 09:00

Usyk - Bellew. Ukraiński geniusz potwierdzi dominację? "W boksie nie zawsze wygrywa lepszy"
Ołeksandr Usyk. Foto: PAP/Valery Sharifulin

Choć na zawodowych ringach ma zaledwie 15 walk, na szczycie znalazł się w ekspresowym tempie, budząc zachwyt ekspertów i strach rywali. Ołeksandr Usyk w sobotę stanie przed szansą na to, by podkreślić dominację w kategorii junior ciężkiej - a później poszukać nowych wyzwań.

Dla Usyka może być to ostatni pojedynek w tej kategorii wagowej. Ukrainiec niedawno podpisał kontrakt z prężnie rozwijającą się platformą DAZN, która na rynku jest od 2016 roku i prowadzi aktywną ekspansję zarówno w Europie, jak i w USA. Ostatnio pokazywała głośną walkę Anthony'ego Joshuy z Aleksandrem Powietkinem. Jeśli można mówić o relatywnie spokojnych początkach, to zagrywki z przeciągnięciem na swoją stronę brytyjskiego mistrza, Meksykanina Saula "Canelo" Alvareza i właśnie Usyka są godne uznania.

Ołeksandr Usyk został gwiazdą światowego boksu w niesamowitym tempie - zwycięstwem nad Krzysztofem Głowackim pobił rekord Evandera Holyfielda sprzed 30 lat. Tytuł mistrza świata zawodowców wywalczył w zaledwie dziesiątej profesjonalnej walce. I nie może być tutaj mowy o promowaniu go na siłę, sztucznym budowaniu pięściarza. W tamtej walce zobaczyliśmy boksera kompletnego, który tańczył w ringu, poruszał się z niesamowitą zręcznością i nie pozostawił większych wątpliwości co do tego, komu należało się zwycięstwo. Walczył tak, by udowodnić, dlaczego jego ringowy pseudonim to "Kot". Do tego wszystkiego dołożył świetne przygotowanie taktyczne, niwelując największe z atutów Głowackiego.

- Nie miałem sposobu, żeby do niego podejść. Świetnie chodził na nogach, nie byłem w stanie sięgnąć go swoimi ciosami. Opuszczałem ręce, chciałem, żeby się wystrzelał, ale on dobrze rozkładał siły - mówił pokonany Polak, który był pierwszym zawodnikiem, który wytrzymał cały dystans starcia z Ukraińcem.

Klasa sama dla siebie

Jeśli Usyk w sobotę pokona Tony'ego Bellewa, stanie się jasne, że walcząc w kategorii cruiser (junior ciężka) osiągnął wszystko - obroni tytuł najlepszego pięściarza WBC, WBA, WBO i IBF. Nadejdzie czas na nowe wyzwania.

- Myślę, że ten facet zunifikuje pasy w dywizji junior ciężkiej, a potem na jakiś czas zrobi to samo w ciężkiej - prognozuje pięściarski ekspert telewizji Sky Sports Johnny Nelson. Trudno znaleźć ludzi, na których Usyk nie robiłby wrażenia.

W lipcowym starciu z Gasijewem w Moskwie nie robił sobie wiele z kibiców, nie przegrał żadnej rundy. W ostatniej, kiedy w zasadzie mógł skupić się na uniknięciu nokautu, zadał najwięcej ciosów, był niesłychanie agresywny. Rosjanin mógł czuć się bezradny. Jego pojedyncze ciosy albo przecinały powietrze albo zatrzymywały się na rękawicach. To była różnica klasy.

Ten pojedynek budził wielkie emocje nie tylko z powodów sportowych. Początkowo walka miała odbyć się w Arabii Saudyjskiej, ale ostatecznie przeniesiono ją do stolicy Rosji. Usyk w pierwszym odruchu odmówił, ale koniec końców nie miał wielkiego wyboru, jeśli chciał sięgnąć po wszystkie pasy i uniknąć kar.

Jego występ w Moskwie został odebrany dwojako - część rodaków rozumiała motywację, inni zaś dopatrywali się w tym wręcz zdrady. Dodatkowo spotkał się z zarzutami, że nie odważył się powiedzieć tego, co dotychczas mówił po wygranych walkach. Słowa "Chwała Ukrainie" nie padły z ust urodzonego w krymskim Symferopolu zawodnika. Dla tych, którzy chcieli zrobić z niego symbol walki o integralność swojego kraju, było to rozczarowanie. Usyk jest jednak przede wszystkim bokserem, nie politykiem. 

Jeszcze nie pokazał wszystkiego

Większość jego najważniejszych zwycięstw miała miejsce na terenie przeciwników, co tylko potwierdza jego klasę - wiadomo przecież, że na terenie mistrza trzeba zwyciężyć wyraźnie, a najlepiej posłać obrońcę tytułu na deski, by nie pozostawić żadnych wątpliwości. Pół roku przed Gasijewem pokonał w Rydze Mairisa Breidisa. Zarówno Łotysz, jak i Rosjanin aż do spotkań z Ukraińcem byli niepokonani na zawodowych ringach. Tak samo było z Krzysztofem Głowackim i Michaelem Hunterem.

Usyk był skazany na sukces - ma na swoim koncie złoty medal igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy. 5 krążków prestiżowych bokserskich turniejów zdobył w 3 lata, między 2009 i 2012. Razem z genialnym Wasylem Łomaczenką to wzorcowy produkt świetnej generacji ukraińskich pięściarzy. Obaj wygrywali na igrzyskach olimpijskich w Londynie, obaj dopingowali się na swoich walkach.

Przez długi czas ich losy układały się praktycznie identycznie, nie spieszyli się z przejściem na zawodowstwo i teraz zbierają owoce tej decyzji. W pewnym momencie się rozdzielili, ale obaj są wymieniani wśród najlepszych obecnie bokserów bez podziału na kategorie.

Ale praktycznie wszyscy zawodnicy z Ukrainy, którzy osiągnęli coś w Londynie, przeszli na zawodowstwo - obok wymienionej dwójki są jeszcze Ołeksandr Gwozdyk czy Sierhij Derewianczenko. Usyk jako jedyny z nich pozostał w ojczyźnie i związał się z braćmi Kliczko. Obecnie walczy dla giganta Matchroom.

- Chciałem pojechać do Stanów, więc pojechałem. Ale nie znalazłem tam nic, co sprawiłoby, żebym chciał tam zostać. Będę tam boksował, ale zamierzam zostać tu, na Ukrainie, w domu. Jestem taki, jaki jestem. Jeśli tańczę, to dlatego, że to lubię, jeśli się śmieję, to dlatego, że coś mi się podoba. Wszystko, co robię, robię z głębi duszy, a nie dlatego, żeby ktoś mnie zauważył. Nie zależy mi na tym. Robię swoje, a to po prostu przychodzi - mówił.

Do tego wszystkiego nie jest skandalistą, sprawia wrażenie pewnego siebie, ale nie bierze udziału w pyskówkach, nie prowokuje rywali, bo walkach odpoczywa w towarzystwie żony i trójki dzieci. Do tego zdołał ukończyć studia na Akademii Wychowania Fizycznego we Lwowie, co przy konieczności łączenia tego z rozwijającą się karierą nie jest wcale oczywiste. Otwarcie mówi o swojej wierze i wartościach, które wyznaje.

- Jest uosobieniem tego, jaki powinien być prawdziwy bokser. Pracowałem z nim trzy lata i wiem, że to jeszcze nie jest jego szczyt. To, że ma wielkie możliwości, jest oczywiste, ale też doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robi - mówił jego były trener James Ali Basheer, który uważa też, że szans z Usykiem nie miałby nawet Anthony Joshua, uznawanego za najlepszego pięściarza wagi ciężkiej.

Mistrz z konieczności

Łatwo zauważyć, że większość ekspertów jest zdania, że Tony Bellew nie ma większych szans w starciu z Ukraińce. Pochodzący z Liverpoolu 35-latek to zaskakujący przypadek. Daleko mu do talentu, którym dysponuje Usyk. Momentem, w którym zaczął boksować, było wyrzucenie ze szkoły za... obronę nauczyciela. Jeden z uczniów uderzył wychowawcę, Anglik znokautował agresora. Po latach wspominał, że zaproponowano mu powtarzanie roku, jednak był uparty i porzucił edukację.

- Zamiast wrócić do szkoły poszedłem do sali treningowej i już na początku powiedziałem, że zostanę mistrzem świata. Wszyscy się śmiali, ale teraz nie śmieje się już nikt - powiedział.

Swoją obietnicę zrealizował w 2016 roku, kiedy walczył z Ilungą Makabu o wakujący pas WBC. Zaliczył nokdaun, krwawił z rozbitego nosa, ale potężnym lewym sierpowym posłał rywala  na deski. Starcie rozgrywało się w rodzinnym Liverpoolu, na stadionie Evertonu, któremu Anglik kibicuje od dziecka.

Miał wówczas 33 lata, co tylko pokazuje, jak długo musiał czekać na wielki sukces. W sumie można powiedzieć, że bokserem został z konieczności - w wieku 24 lat porzucił nadzieje na wielką karierę, próbował ułożyć sobie życie. Kiedy jego partnera zaszła w ciążę i pojawiły się problemy finansowe, zdecydował się przyjąć ofertę walki na zawodowym ringu.

Co ciekawe, w 2015 roku zagrał mistrza świata w filmie "Creed: Narodziny legendy", który był kontynuacją legendarnych filmów o najbardziej znanym bokserze ze szklanego ekranu - Rockym Balboa, w którego wcielał się Sylvester Stallone. Niecałe pół roku później założył mistrzowski pas w prawdziwym życiu. Zresztą jego historia momentami także przypominała tę, która oczarowała widzów w 1976 roku, kiedy premierę miała pierwsza część serii.

Trzeba przyznać jasno, że Bellew bardzo dobrze czuje się w roli, w której przystąpi do starcia z Usykiem.

- Nigdy nie jestem faworytem. Usyk jest genialnym bokserem, rozbijał wszystkich dotychczasowych rywali. Ale ja muszę wygrać za wszelką cenę. Nie jestem kimś, kto wróci do domu i pogodzi się z porażką. Chcę znokautować potwora, przed którym wszyscy uciekają - deklarował przed walką. 

- Wierzę, że mam styl, który sprawi Usykowi problemy. Jest ode mnie lepszym pięściarzem, nie wstydzę się tego przyznać. David Haye też był lepszy ode mnie, ale w boksie nie zawsze wygrywa lepszy zawodnik - powiedział Bellew.

Jak będzie w sobotni wieczór w Manchesterze? Czy Ołeksandr Usyk potwierdzi, że jest zawodnikiem wybitnym i już wkrótce rozpocznie podbój wagi ciężkiej? Czy może Tony Bellew znów zaskoczy wszystkich i znokautuje faworyzowanego Ukraińca? Biorąc pod uwagę styl tych bokserów, na nudę nie powinniśmy narzekać.

ps, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej