Skandal w pojedynku Gołoty z Tysonem. Minęło 18 lat od walki, której nie powinno być

2018-10-20, 14:55

Skandal w pojedynku Gołoty z Tysonem. Minęło 18 lat od walki, której nie powinno być
Andrzej Gołota w starciu z Mike'em Tysonem. Foto: PAP/Jason Kryk

W 2000 roku, dokładnie 18 lat temu, w ringu w Detroit spotkali się Andrzej Gołota i Mike Tyson. W atmosferze skandalu Polak nie wyszedł na trzecią rundę. Kilka miesięcy później sędziowie zdecydowali się na to, by anulować ten pojedynek.

To była ostatnia walka Gołoty z wielkim rywalem. Nie można było dziwić się, że napięcie było ogromne - obaj pięściarze byli kontrowersyjni, uznawano ich za walczących nieczysto. Tyson miał za sobą odsiadkę, odbudowywał swoją karierę po skandalu z Evanderem Holyfieldem, któremu odgryzł kawałek ucha. Pokonał czterech kolejnych rywali, na drodze do pojedynku o tytuł stanął Polak. On także marzył o tym, że uda się wspiąć na szczyt i dostać jeszcze jedną szansę na mistrzowski pas.

Kibice wciąż pamiętali kapitalne walki z Riddickiem Bowe'em, ale świeższym wspomnieniem była sromotna klęska z Lennoxem Lewisem. Przebieg pojedynku o pas WBC zaskoczył największych fachowców. Polak był spięty, wytrzymał w ringu zaledwie 95 sekund, zanim Brytyjczyk zakończył walkę.

Przed starciem Polak narzekał na lewe kolano, dostał zastrzyk, po którym nie powinien wychodzić do ringu. Po walce zemdlał, obawiano się, że wszystko skończy się tragicznie. Wygrał proces z lekarzem, który podał mu lidokainę, sąd orzekł odszkodowanie w wysokości miliona dolarów. Trauma jednak została.

Próbował jeszcze wrócić na szczyt - pokonał m.in. Coreya Sandersa. Ten pojedynek przeszedł do historii ze względu na swoją brutalność.

W 1998 roku we Wrocławiu pokonał byłego mistrza świata Amerykanina Tima Witherspoona. Rok później w Atlantic City spotkał się z Michaelem Grantem. Zwycięzca miał walczyć z Lewisem o zunifikowane mistrzostwo świata w wadze ciężkiej. W pierwszej rundzie miał Granta dwukrotnie na deskach, a mimo to przegrał. Obijał rywala, ale w dziesiątej rundzie jeden cios zniszczył cały wysiłek. Gołota padł na ring, wstał, ale krańcowo wyczerpany nie chciał dalej walczyć. Później odniósł dwa zwycięstwa z niezłymi rywalami.

Nadszedł rok 2000, który przyniósł pojedynek z jednym z najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych pięściarzy na świecie - Mike'em Tysonem. 

Jak się okazało, miała to być kolejna walka, o której mówiono latami. W Polsce wielu wspomina ją do dziś. Nie ze względu na piękno, bokserski kunszt czy emocje.

W pierwszej rundzie Polak leżał na deskach po piekielnie mocnym ciosie. Uratował go gong. Na drugą rundę wyszedł i radził sobie lepiej, wydawało się, że przetrwał najgorsze. Ale między drugą i trzecią rundą zdecydował, że nie będzie dalej walczył. Świat obiegły sceny, jak trener Al Certo próbuje włożyć do jego ust ochraniacz, jednocześnie krzycząc na pięściarza i przeklinając.

Nie pomogło. Gołota uciekł z ringu, publiczność była wściekła, w stronę pięściarza leciało wszystko to, co kibice mieli pod ręką. Droga wstydu. 

Wszyscy wzięli jego rezygnację za przejaw tego, o czym mówiono już od walk z Bowe'em, w których miał wygraną na wyciągnięcie ręki - Gołota nie ma psychiki do tego, by być najlepszym. Przestraszył się potężnie bijącego przeciwnika. Okazało się, że prawda leżała gdzie indzie. Problem w tym, że wtedy nikt nie mógł o tym wiedzieć.

Okazało się, że Tyson zadał cios, który złamał Gołocie kość policzkową. W klinczu uderzył głową, rozcinając łuk brwiowy. Ból był nie do zniesienia, zresztą można sobie wyobrazić, co mogło się stać, gdyby Amerykanin trafił w to samo miejsce jednym ze swoich owianych koszmarną sławą sierpowych. Dla jednych Gołota pokazał brak charakteru, spanikował. A być może po prostu podjął jedyną słuszną decyzję, w przeciwieństwie do trenerów, którzy za cenę zdrowia chcieli zmusić go do tego, by dalej bił się z Tysonem.

Kilka miesięcy później Komisja Kontroli Sportowców stanu Michigan uznała walkę za nieodbytą, ponieważ w moczu Tysona wykryto marihuanę. "Żelazny Mike" napisał w swojej książce, że sięgnął po nią ze strachu, który Gołota wzbudził w nim jeszcze na ważeniu.

Na Polaku wieszano psy, zarzucano mu, że jest tchórzem, nie ma charakteru do walki. Prawda jednak jest taka, że do tego pojedynku nie powinno w ogóle dojść.

***

Rozbrat z boksem trwał prawie trzy lata, oczywiście musiało nastąpić rozstanie z Alem Certo, który krytykował swojego byłego podopiecznego. Mało kto wierzył, że Gołota w ogóle wróci do sportu. Niespodziewanie w 2003 roku stoczył dwa zwycięskie pojedynki z przeciętnymi rywalami, w lutym tego samego roku podpisał kontrakt z Donem Kingiem. Słynny menedżer obiecał mu walkę o mistrzostwo świata, nikt jednak nie liczył, że nastąpi to tak szybko.

W walce z Byrdem pokazał świetny boks, sędziowie orzekli jednak remis, co uznawano za mocno krzywdzącą decyzję.

Niestety, podobnie było z Johnem Ruizem. Gołota nie wygrał, choć według wielu opinii zasłużył na tytuł. Później w fatalnym stylu zakończyła jego potyczka o pas WBO z Lamonem Brewsterem w 2005 roku. Przegrał w zaledwie 52 sekundy. Później stoczył jeszcze sześć walk, lecz o taką stawkę już nie boksował.

Ostatnią oficjalną walkę Gołota stoczył w lutym 2013 roku w Gdańsku; 45-letni pięściarz uległ rówieśnikowi Przemysławowi Salecie, byłemu zawodowemu mistrzowi Europy. Jesienią 2014 roku popularny Andrew stoczył jeszcze pożegnalną walkę pokazową z Danellem Nicholsonem.

ps, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej