Setki kilometrów, dżungle, góry, pustynie - te biegi kończą tylko tytani

2018-10-19, 08:30

Setki kilometrów, dżungle, góry, pustynie - te biegi kończą tylko tytani
Bieg. Foto: Shutterstock, Inc.

To wyzwania, które z samego założenia mają odstraszać niedzielnych biegaczy i tych, którzy sport traktują w kategoriach hobby. Ultramaratony o kosmicznym poziomie trudności są dla tych, którzy szukają wyzwań ekstremalnych - przedstawiamy najtrudniejsze z nich.

W ubiegły weekend Polak Piotr Hercog zaliczył największe osiągnięcie w swojej karierze - wygrał Moab Endurance Run, podczas którego zawodnicy mieli do pokonania 385 km, w tym dwa pasma górskie w pustynnym terenie stanu Utah, gdzie temperatura wahała się pomiędzy -10 a 30 stopni Celsjusza.

Poza dystansem największą trudnością dla uczestników była z pewnością pogoda i wysokość. W dolinach zawodnicy biegli na poziomie 1600 m, ale były też odcinki, gdzie uczestnicy znajdowali się na wysokości ponad 3000 m n.p.m.

Biegi ekstremalne nie szczycą się tym, że wystartowały w nich tysiące ludzi, nie promują się liczbą tych, którzy przebiegli metę. W tym przypadku większą rekomendacją wydaje się być to, ilu z nich schodziło z trasy jako pokonani. 

Biegacze szukają wyzwań na całym świecie, sprawdzają swoje siły i charakter w dalekiej Azji, Europie, obu Amerykach czy Australii. Dokąd muszą udać się, by przejść najbardziej wymagające testy swoich umiejętności i hartu ducha?

Jungle Marathon (Brazylia)

Powiedzieć, że amazońska dżungla nie jest przyjaznym miejscem, to nic nie powiedzieć. Na biegaczy czekają wszystkie "atrakcje", które można tam spotkać. Począwszy od węży i pająków, przez niesamowitą wilgotność powietrza, trudny teren, do ponad 200 kilometrów biegu do pokonania. Choć trzeba tu przyznać, że "bieg" nie jest najlepszym określeniem. Uczestnicy muszą liczyć się z tym, że będą musieli także wspinać się, brnąć przez błoto i pływać.

Źródło: YouTube/Andrew Turner

Bieg poprzedza kilkudniowe szkolenie, na którym eksperci sił specjalnych przestrzegają przed czekającymi na zawodników niebezpieczeństwami. Każdy z nich sam musi zatroszczyć się o ekwipunek, który przyda mu się w dżungli, w punktach kontrolnych może jedynie uzupełniać zapasy wody. Piekielne doświadczenie, które według organizatorów działa jak narkotyk.

Możliwość startu w tym biegu kosztuje 2500 dolarów. Skrajne wycieńczenie, odwodnienie i bliskiego zapoznania się z fauną i florą Amazonii oczywiście w cenie.

BadWater (USA)

Z ekstremalnie gorącego klimatu przenosimy się do prawdziwego piekła na ziemi. BadWater 135 to według National Geographic najtrudniejszy bieg świata. 217 kilometrów w palącym słońcu Doliny Śmierci w USA, trasa prowadząca z największej depresji Stanów do podnóża najwyższego szczytu kontynentu.

Dolina Śmierci dzierży światowy rekord najwyższej odnotowanej temperatury w cieniu - 56,7 stopni Celsjusza. To mordercze zadanie dla biegaczy, którzy muszą pokonać ogromny dystans w określonym czasie, a do tego zmuszeni są do wspinaczki z najniższego miejsca w USA aż pod Mount Withney, góry mającej swój szczyt ponad 4000 kilometrów nad poziomem morza.

Do tego biegu zgłaszają się tysiące uczestników, specjalna komisja wyłania jednak setkę, która stanie na starcie, biorąc pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia zawodników.

Koszt wejściówki to 1500 dolarów.

Yukon Arctic Ultra (Kanada)

Przenosimy się w zupełnie inny klimat. Luty, Jukon, kilkadziesiąt stopni poniżej zera, wszechobecny śnieg, kompletne odcięcie od świata. Osiągnięciem w takich warunkach wydaje się być przeżycie, a nie bieganie. Trudno wyobrazić sobie, co może przestraszyć tych, którzy decydują się podjąć wyzwanie.

Najkrótszy z dystansów do wyboru to maraton, najdłuższy liczy sobie prawie 700 kilometrów. Żeby nie było za łatwo, wyposażenie trzeba mieć ze sobą, najwygodniej ciągnąć je na saniach.

W tym przypadku piekło jest białe i czeka na tych, którzy chcą zmierzyć się z sobą na krańcu świata. Jeśli ktoś myśli o rekordzie, ma do pobicia 186 godzin i 50 minut - w takim czasie dystans pokonał Duńczyk Casper Wakefield.

Cena zaczyna się od 2250 euro.

Mount Everest Marathon (Nepal)

Kiedy mowa o ekstremalnych biegach, tego nie można pominąć. Mount Everest, czyli najwyższy szczyt ziemi, został już oswojony, za potwierdzenie tej tezy można przytoczyć fakt, że więcej ludzi zdobyło szczyt jednego dnia w 2010 roku niż przez 30 lat po pierwszym wejściu. Inny fakt jest jednak taki, że ta góra wciąż potrafi odbierać życie tym, którzy nie traktują jej poważnie.

Największym wyzwaniem w tym przypadku jest wysokość, a konkretniej - zawartość tlenu w powietrzu. Na 5 tysiącach metrów nad poziomem morza problemy z oddychaniem można mieć podczas spaceru, dla tych, którzy nie przeszli odpowiedniej aklimatyzacji samo bycie tam może okazać się cierpieniem.

Koszt tego wyjątkowego przeżycia to 2700 dolarów. Przebiegnięcie kilkudziesięciu kilometrów na szczycie Ziemi? Prawdopodobnie bezcenne. Przyznajmy jednak, że to nie najtrudniejsze wyzwanie na tej liście. 

La Ultra The High (Indie/Pakistan)

Opisany wyżej maraton może być uznany za przedsmak tego biegu dla prawdziwych szaleńców. Start, po którym biegaczy czekają 333 kilometry (wcześniej był dystans zaledwie 222 km), znajduje się na wysokości 3 tysięcy metrów, meta jest dwa tysiące metrów wyżej. Kryteria, które musi spełnić uczestnik, są mocno wyśrubowane i z miejsca odrzucają tych, którzy nie przywykli do biegania na poziomie bardzo bliskim niemożliwemu.

Na to, by ukończyć bieg, zawodnicy mają 72 godziny, muszą walczyć z ekstremalnymi wahaniami temperatur i walczyć o każdy oddech.

Hasło, którym organizatorzy motywują uczestników? "Porażka nie jest zbrodnią, zbrodnią jest brak starań". 

Cena podobna jak w przypadku Mount Everest Marathon.

Dragons Back Race (Walia)

Walijskie góry to widok przyjemny, jednak przebiegnięcie w tym terenie 300 kilometrów to coś zupełnie innego. 5 dni spędzonych na nieoznaczonej trasie, która charakteryzuje się pozornie niekończącymi się podbiegami i zbiegami. Ogromna suma przewyższeń, brak ścieżek i dróg, zimno i wilgoć, a do tego spartańskie warunki noclegów...

To jeden z biegów dla absolutnych twardzieli, którzy nie cofną się przed niczym, żeby dobiec do mety.

Za wpisowe każdy z uczestników zapłaci 899 funtów. 

Maraton Piasków (Maroko)

250 kilometrów po Saharze brzmi jak świetny pomysł, prawda? Wbrew pozorom nie brakuje ludzi, którzy zgadzają się z taką opinią i ruszają do Afryki, by doświadczyć jednego z najbardziej ekstremalnych wydarzeń w życiu.

Niesamowite różnice temperatur, morderczy dystans, konieczność dźwigania ze sobą najpotrzebniejszych rzeczy - to wszystko nie odstrasza uczestników, których tysiące starają się stanąć co roku na mecie. Niestety, w Maratonie Piasków, którego historia sięga 1986 roku, zdarzały się przypadki śmierci.

5000 dolarów wpisowego to dużo, ale ta kwota to tylko ułamek tego, co niezbędne do sukcesu w tym wyzwaniu.

Barkley Marathons (USA)

Bieg, który zdaniem niektórych został wymyślony po to, by ludzie nie dawali mu rady, bez wątpienia najdziwniejszy z całej listy. Co roku Gary Cantrell, organizator, zaprasza na start 40 osób. Nie wystarczy zapłacić - jednym z kryteriów (oprócz wpisowego w formie tablicy rejestracyjnej i jakiejś części garderoby dla szefa imprezy) jest napisanie tekstu, dlaczego jest się właściwym człowiekiem do tego, by stanąć przed szansą. Szansą na co?

Trasa składa się z 5 kółek i wynosi 160 kilometrów terenami Tennessee. O tym, jak trudny to teren, świadczy historia, dzięki której narodził się pomysł zorganizowania biegu. James Earl Ray, zabójca Martina Luthera Kinga, został osadzony w więzieniu niedaleko trasy biegu. Przy próbie ucieczki zdołał wydostać się z zakładu, jednak przez ponad 50 godzin zdołał oddalić się o 13 kilometrów.

Na przebycie tej drogi uczestnicy mają 60 godzin. Czy to w ogóle jest osiągalne? Przez pierwsze 10 lat wydawało się, że nie - dekadę zajęło znalezienie człowieka, któremu się udało. Przez pierwsze 30 lat szczęśliwych śmiałków uzbierało się aż 15.

Przyda się świetna orientacja w lesie, odporność na brak snu i fatalne warunki atmosferyczne. Żeby nie było za łatwo, samo bieganie nie wystarczy. Trzeba też zbierać strony z ukrytych na trasie (zaznaczmy - nieoznakowanej) książek. Zgubienie choćby jednej z nich oznacza dyskwalifikację. Z całą pewnością nie jest to bieg dla tych, którzy nie potrafią spojrzeć na otaczający ich świat z dystansem.

Wpisowe? Niecałe dwa dolary - wydaje się, że to dość promocyjna cena, biorąc pod uwagę fakt, że nie znajdziemy drugiego tak wymagającego, a przy tym owianego legendą biegu.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej