Prawdziwy góral, wielki mistrz i przykładny ojciec. Nie będzie pożegnalnej walki Tomasza Adamka

2018-10-10, 13:33

Prawdziwy góral, wielki mistrz i przykładny ojciec. Nie będzie pożegnalnej walki Tomasza Adamka
Tomasz Adamek zakończył karierę. Foto: PAP/Waldemar Deska

- Mam świetną rodzinę, "zdrowy komputer" i na pewno pozostanę aktywny, bo nie chcę siedzieć w domu - powiedział w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Tomasz Adamek, który nie planuje pożegnalnej walki. Zamiast tego pięściarza zajmuje urządzenie wesela córce. 

Nie będzie pożegnalnej walki Tomasza Adamka i to chyba najlepsza wiadomość po przegranej z Jarredem Millerem. Metryki nie oszukamy i walka z pretendentem do tytułu mistrzowskiego pokazała, że Góral w pojedynkach z tej półki wyraźnie ustępuje rywalom warunkami fizycznymi. Mimo świetnego przygotowania jego praca nóg była wolniejsza od rąk rywala, którego nastawienie i warunki fizyczne stłamsiły Polaka już w drugiej rundzie pojedynku.

- Każdego dnia będę dziękował Bogu za karierę. Toczyłem ringowe wojny, mocno pracowałem i wiem, że nie mogę na nic narzekać. Nie wyszło mi z pasem w wadze ciężkiej, ale nie mogę sobie niczego zarzucić. Nie straciłem pieniędzy ani zdrowia. Wygrywałem, czy przegrywałem, trzymałem się swojej drogi i tak wychowywałem dzieci...mam świetną rodzinę i nie muszę jutro iść do pracy - powiedział Tomasz Adamek.

Jakakolwiek walka pożegnalna byłaby już tylko rozmienianiem się na drobne. Nie ma dla niego przeciwników: z Arturem Szpilką już walczył i przegrał, torując mu drogę do kariery, którą ten ostatni obecnie próbuje odbudować. Adam Kownacki mógłby na takiej walce tylko stracić. Adamek nie musi nikomu niczego udowadniać - schodzi z ringu jako dwukrotny mistrz świata: WBC (półciężka) oraz IBO/IBF (juniorciężka). Na zawodowym ringu stoczył 59 walk - wygrał 53, 31 razy przez KO.

Mistrz w rozmowie z "PS" wraca myślami do walki o tytuł sprzed 13 lat, kiedy w 2005 roku pokonał Paula Briggsa i zdobył tytuł WBC.

- To była pierwsza walka o pas. Wystąpiłem w Chicago, a do ringu szedłem z nosem złamanym w dwóch miejscach. Podjąłem jednak wielkie ryzyko, choć pewnie zdecydowana większość by tego nie zrobiła. Pamiętam, że wtedy przyśnił mi się tata, klęczał i się modlił. Potem poszedłem walczyć i wygrałem. Nigdy tego nie zapomnę. To wtedy tak naprawdę zaczęła się moja kariera - wspominał. 

Zawodnik zawsze podkreślał wartości rodzinne, wiarę i dumę z góralskiego pochodzenia. Jako przykładny ojciec jest teraz pochłonięty rozpoczęciem przygotowań do wesela córki.

- Kiedy w 2007 roku przyjechaliśmy do USA, Roksana miała 12 lat, a Weronika – osiem. Takie dzieciaczki jeszcze! Pamiętam, jak dopiero co szykowałem się do walki, a moje córki odrabiały lekcje. Dzisiaj to już dorosłe dziewczyny - weselisko będzie w 2020 roku w Polsce. Starsza córka wychodzi za mąż, więc trochę potańczymy. To mi pokazuje jak szybko pędzi czas. Początki nie były łatwe: niewiele mówiłem po angielsku, żona Dorota chciała wracać do Polski. Nie było zbyt ciekawie, a jednak daliśmy sobie radę. Praca, nauka i modlitwa sprawiły, że jesteśmy tutaj, gdzie jesteśmy - zaznaczył. 

Najmniej chętnie zawodnik wraca do pojedynku z Witalijem Kliczko. 

Popełniłem błąd i w ringu pokazałem się z beznadziejnej strony. Oddałem pojedynek bez walki. Uważam, że to był mój najgorszy występ w karierze. Żałuję tego bardzo, ale takie jest życie: nie wyszło mi z pasem w wadze ciężkiej, ale nie mam sobie nic do zarzucenia - podsumował. 

17 listopada w Radomiu odbędzie się gala bokserska inaugurująca działalność nowej hali widowiskowo - sportowej. W karcie walk znajdują się nazwiska takich pięściarzy jak m.in.  Adam Balski, Nikodem Jeżewski i Damian Jonak. Gościem honorowym wieczoru ma być właśnie Tomasz Adamek.

- Jest taki plan, żeby pożegnać się z publicznością 17 listopada w Radomiu, ale rozważamy też opcję jakiejś uroczystości w Stanach, wszystko zależy od tego czy moja żona dostanie urlop - kończy Adamek.

Z pożegnaniem w Polsce czy bez, Tomasz Adamek pozostanie ostatnim z wielkich polskiego boksu. Tylko on i wcześniej Andrzej Gołota tak działali na publiczność, która masowo zarywała noce w kraju lub tłumnie zasiadała w amerykańskich halach, kiedy walczyli. Chciałoby się powiedzieć:mistrz schodzi ze sceny, niech żyję mistrz - tylko kto nim będzie ...I jak długo będziemy na niego czekać?

HB



Polecane

Wróć do strony głównej