Współpracownicy Leppera wiedzieli wcześniej, że nie żyje?

2013-08-14, 14:51

Współpracownicy Leppera wiedzieli wcześniej, że nie żyje?
Andrzej Lepper. Foto: flickr/lublincompl

W dzień śmierci Andrzeja Leppera rodzina nie mogła się z nim skontaktować. Telefon odbierały dwie inne osoby, w tym Janusz Maksymiuk. Mówiono im, że nie chce z nimi rozmawiać - powiedział Artur Balazs w rozmowie z portalem wPolityce.pl.

W tym czasie w domu Lepperów w Zielnowie – relacjonuje Balazs – syn Andrzeja Leppera zdenerwowany, że nie może skontaktować się z ojcem, wziął telefon i powiedział do tych, co odebrali w Warszawie: "słuchajcie, co się dzieje, dajcie mi ojca, bo jak tam wpadnę to was powystrzelam, chcę natychmiast rozmawiać z ojcem, chcę wiedzieć, co się z nim dzieje, co się stało, bo się boimy i martwimy.

To działo się około południa. Niedługo potem do domu Lepperów wpada ekipa policyjna w kominiarkach. Skuła kajdankami syna oskarżając go o planowanie na kogoś zamachu. I właśnie w tym momencie dostają informację, że Andrzej Lepper nie żyje.

Ta sytuacja budzi rozmaite pytania. Według Balzasa ludzie, którzy zdecydowali się donieść na syna Leppera na policję, oskarżyć o planowanie zamachu musieli wiedzieć już w tym momencie, wcześniej niż utrzymują, że Andrzej Lepper nie żyje.

(…) Lepper by im czegoś takiego nie darował. Musiało się to więc stać po jego śmierci. Wygląda jakby wcześniej zaglądali do jego pokoju tylko nic nie mówili. Dlaczego? Niezrozumiałe - powiedział Balazs.

to

Polecane

Wróć do strony głównej