Kaczyński spotkał się z Seremetem i Szelągiem

2012-10-30, 18:28

Kaczyński spotkał się z Seremetem i Szelągiem
Jarosław Kaczyński po spotkaniu z Andrzejem Seremetem i Ireneuszem Szelągiem. Foto: PAP/EPA/Paweł Supernak

Spotkanie dotyczyło doniesień "Rzeczpospolitej" na temat wykrycia trotylu i nitrogliceryny na wraku tupolewa.

Posłuchaj

Jarosław Kaczyński podtrzymał opinię, że Andrzej Seremet powinien wystąpić w Sejmie ws. śledztwa smoleńskiego
+
Dodaj do playlisty

Jak poinformował rzecznik Seremeta Mateusz Martyniuk, w spotkaniu brał udział także prokurator Ireneusz Szeląg, szef prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Jak podkreślił Martyniuk, spotkanie miało charakter prywatny i nie będzie ujawniany jego przebieg. "Prokurator generalny przedstawił panu prezesowi Kaczyńskiemu informację w całej sprawie i wysłuchał jego opinii na temat śledztwa".

Szczegółów nie przekazał też Jarosław Kaczyński, mówiąc dziennikarzom, że rozmowa miała charakter prywatny. "Zostaną złożone pewne wnioski ze strony mojego pełnomocnika. Przedstawiłem szczerze, nawet bardzo szczerze - w szczególności prokuratorowi Szelągowi - co sądzę na temat jego działań w tej sprawie" - oświadczył Kaczyński po spotkaniu.

Prezes PiS podtrzymał swoja opinię, że Andrzej Seremet powinien wystąpić w Sejmie i podzielić się wiedzą o stanie śledztwa smoleńskiego.
Według wtorkowej "Rzeczpospolitej" polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak tupolewa w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny. Po południu Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie informacjom tym zaprzeczyła. Jak mówił płk Szeląg, urządzenia wykorzystywane w Smoleńsku mogą "w taki sam sposób sygnalizować obecność materiału wybuchowego, jak i innych związków np. pestycydów, rozpuszczalników i kosmetyków". Charakter publikacji gazety o rzekomym wykryciu trotylu na szczątkach samolotu Szeląg uznał za "sensacyjny".
"Pomyliliśmy się pisząc dziś o trotylu i nitroglicerynie. To mogły być te składniki, ale nie musiały. Aby ostatecznie przekonać się, czy to materiały wybuchowe, okazuje się, że potrzeba aż pół roku badań laboratoryjnych. Dopiero wtedy, czyli ponad trzy lata po katastrofie, mamy dowiedzieć się, czy doszło do eksplozji, czy nie" - napisała w oświadczeniu redakcja.

Tu zobacz: "Trotyl we wraku Tupolewa">>>

Polecane

Wróć do strony głównej