Starcia w Kairze: Nie żyją trzy osoby, kilkaset rannych

2011-02-02, 16:49

Starcia w Kairze:  Nie żyją trzy osoby, kilkaset rannych
. Foto: fot. PAP/EPA/FELIPE TRUEBA

W środowych starciach w Kairze zginęły trzy osoby. Poinformował o tym późnym wieczorem egipski minister zdrowia.

Posłuchaj

Korespondent Polskiego Radia Michał Żakowski z Kairu
+
Dodaj do playlisty

W ciągu dnia resort zdrowia informował, że w starciach między przeciwnikami i zwolennikami prezydenta Mubaraka śmierć poniosła jedna osoba, a 611 zostało rannych.

Na placu Wyzwolenia i na prowadzących do niego ulicach jest już spokojniej, ale wciąż - mimo obowiązywania godziny policyjnej, jest kilkuset ludzi. Wojsko wzywa ich do powrotu do domów, a wiceprezydent Egiptu Omar Sulejman zagroził, że do momentu zakończenia protestów władze nie podejmą z opozycją dialogu i również wezwał ludzi pozostających na ulicach Kairu do powrotu do domów.

W trakcie kilkugodzinnych zamieszek ich uczestnicy używali kamieni, pałek i koktaili Mołotowa, z których dwa wpadły na teren Muzeum Egipskiego. Al Dżazira podawała, że siły specjalne użyły armatek wodnych, tymczasem według BBC, to żołnierze próbowali ugasić pożary wywołane przez tłum. Armia przez cały dzień starała się rozdzielić walczące strony. Żołnierze strzelali też w powietrze, ale protestujący kontynuowali starcia. Później armia zaprzeczała w państwowej telewizji, że żołnierze użyli broni, jednak informacje te potwierdza specjalny wysłannik Polskiego Radia w Egipcie Michał Żakowski.
Żołnierze starali się również ograniczyć mediom możliwość relacjonowania protestów. Wiadomo między innymi o zatrzymaniu na kilka godzin dziennikarzy ze Szwecji, Izraela i Belgii.

Uznawany przez część protestujących w Egipcie za przywódcę opozycji Mohamed El Baradei wezwał armię do interwencji i obrony społeczeństwa. Wcześniej El Baradei oskarżył stronę rządową o inspirowanie starć i posługiwanie się taktyką zastraszania.

Przemoc na ulicach Kairu została potępiona przez społeczność międzynarodową. Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon wezwał obie strony konfliktu w Egipcie do umiarkowania, a premier Wielkiej Brytanii mówił, że nie do zaakceptowania byłaby sytuacja, gdyby potwierdziły się informacje o inspirowaniu zamieszek przez egipski rząd. Z kolei rzecznik prezydenta Baracka Obamy powtórzył apel o zachowanie spokoju w Egipcie.

Rzecznik Białego Domu Robert Gibbs nie krył frustracji z powodu zamieszek, do których doszło po wkroczeniu do Kairu zwolenników prezydenta Hosniego Mubaraka.„Stany Zjednoczone potępiają przemoc, jaka ma miejsce w Egipcie, jesteśmy głęboko zaniepokojeni atakami na przedstawicieli mediów i pokojowych demonstrantów” - oświadczył Gibbs.

Zamieszki zaczęły się, gdy zwolennicy Mubaraka zaatakowali jego przeciwników, demonstrujących na placu Tarhir. Według przeciwników prezydenta, wśród napastników byli policjanci w cywilu, agenci służb specjalnych i kryminaliści, uzbrojeni w noże, sztylety i kije. Przeciwnicy prezydenta twierdzili, że przy zatrzymanych znaleźli legitymacje policyjne, odebrane napastnikom.

dp, agkm,rr

Polecane

Wróć do strony głównej