Platforma Obywatelska pod rządami Borysa Budki zmieni oblicze?

2020-01-27, 21:00

Platforma Obywatelska pod rządami Borysa Budki zmieni oblicze?
Poseł KO-PO Borys Budka. Foto: PAP/Andrzej Grygiel

Nowy szef Platformy Obywatelskiej Borys Budka zapowiada, że będzie ona partią środka z silnym skrzydłem konserwatywnym i lewicowym. Jednocześnie deklaruje, że PO pod jego rządami zmieni się z opozycji totalnej w merytoryczną. Czy za słowami pójdą czyny? 

- Platforma Obywatelska będzie partią środka, z silnym skrzydłem konserwatywnym i lewicowo-liberalnym. Nie skręcamy ani w prawo ani w lewo - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl nowy szef PO Borys Budka zapytany o to, jak największe ugrupowanie będzie wyglądać pod jego rządami. Przewodniczący Platformy jasno deklaruje, że nie chce, aby partia angażowała się w spory światopoglądowe.

Powiązany Artykuł

Sławomir Neumann 1200.jpg
"Nie jest Donaldem Tuskiem". Sławomir Neumann wskazał "największą wadę" Borysa Budki

 - Nie zamierzamy zajmować się wojnami światopoglądowymi, bo dotyczą kwestii indywidualnych wyborów każdego człowieka. Nie opowiadamy się za zaostrzeniem prawa aborcyjnego, ani jego liberalizacją. Związki partnerskie "tak", ale nie stawiamy znaku równości między nimi, a małżeństwami - tłumaczy Budka. Jednocześnie dodaje, że największy nacisk zostanie położony na kwestie programowe. 

- Nie chcemy być totalną opozycją, tylko opozycją merytoryczną, skuteczną i profesjonalną. Pokażemy dobre rozwiązania, których celem będzie rozwiązanie tych problemów, które najbardziej bolą dziś Polaków - mówi nowy szef PO i wskazuje w tym kontekście na "dobrze zorganizowaną służbę zdrowia" i "stabilną politykę zagraniczną". Nie precyzuje jednak, kiedy to nastąpi. Borys Budka deklaruje również, że wprowadzi do PO powiew świeżości i nową energię oraz utrzyma jej proeuropejski kurs. Tyle teorii, a jak będzie to wyglądać w praktyce?

Zamiast partii środka, skręt w lewo?

Jak informuje portal Onet, PO ma mieć teraz nie czterech, a dwóch wiceprzewodniczących. Funkcję obejmą Agnieszka Pomaska i Rafał Trzaskowski. W ocenie zastępcy rzecznika prasowego Prawa i Sprawiedliwości Radosława Fogla, nominacje te pokazują, że Platforma chce przede wszystkim zagospodarować lewicowy elektorat. - PO od dawna skręca w lewo, o czym chociażby świadczy odejście z jej szeregów polityków o konserwatywnych poglądach, np. Marka Biernackiego. Awanse dla Agnieszki Pomaski i Rafała Trzaskowskiego pokazują, że ten proces może teraz przyspieszyć - mówi Fogiel, który przypomina, że Agnieszka Pomaska zasłynęła chociażby z antykościelnych poglądów, m.in. poprzez krytykę ołtarzy ustawianych przy drogach w święto Bożego Ciała.

Powiązany Artykuł

budka 1200 pap.jpg
PO wybrała nowego przewodniczącego. Borys Budka następcą Grzegorza Schetyny

Należy wspomnieć, że Agnieszka Pomaska jest również zwolenniczką liberalizacji przepisów aborcyjnych, czemu dała dowód w wywiadzie dla OKO.Press z lipca ubiegłego roku. - Uważam, że powinniśmy zaufać kobietom, parom, chociaż to przede wszystkim dotyka kobiet, one zostają z takim dylematem, one powinny móc podejmować decyzję - tłumaczy Pomaska, która w tym samym wywiadzie opowiedziała się również za dostępem do pigułki "dzień po" bez recepty, co jest kolejnym postulatem środowisk lewicowych, podnoszonym między innymi podczas tzw. "czarnych protestów", na których zresztą w ostatnich latach pojawiały się posłanki PO. 

Za konserwatystę trudno uznać też Rafała Trzaskowskiego, który w pierwszym roku urzędowania na stanowisku prezydenta Warszawy podpisał Deklarację LGBT+. To pierwszy tego typu dokument w Polsce. Przewidywał, m.in. powstanie centrum kulturowo-społecznościowego dla osób LGBT+ czy stworzenie hotelu interwencyjnego dla osób homoseksualnych, które musiały wyprowadzić się z domu, ponieważ rodzina nie akceptuje ich orientacji seksualnej. W jej ramach miały być również wprowadzone w szkołach dodatkowe zajęcia z edukacji seksualnej, na których, np. omawiane byłyby kwestie współżycia, również między osobami tej samej płci. Miały być, bo ostatecznie władze Warszawy z powodu dużej krytyki ze strony mieszkańców, zwłaszcza rodziców, wycofały się z tych planów. 

Budka odbuduje konserwatywne skrzydło?

W ocenie politologa prof. Wawrzyńca Konarskiego z Akademii Finansów i Biznesu Vistula, jeśli Budka rzeczywiście chce, aby PO była ugrupowaniem środka złożonym z dwóch skrzydeł - lewicowego i prawicowego - to musi dać temu wyraz również w podziale partyjnych stanowisk. - We władzach partii powinna znaleźć się również osoba, która będzie reprezentować konserwatyzm. W przeciwnym razie PO będzie postrzegana jako partia kryptolewicowa - uważa ekspert. A na to Platforma nie może sobie pozwolić. Dlaczego?

- Jeśli PO ma odzyskać pozycję partii autentycznie rywalizującej o objęcie władzy, to nie może skupić się wyłącznie na wyborcach lewicowych czy centrolewicowych. Myślę, że Budka zdaje sobie z tego sprawę, dlatego mówi o konserwatywnym skrzydle - mówi prof. Konarski, który uważa, że jego odtworzenie jest jednym z najtrudniejszych zadań, jakie stoi przed nowym szefem PO.

Nie widzę w Platformie wyrazistych polityków, którzy dziedziczą chadecką tradycję Tadeusza Mazowieckiego. Jeśli Budka chce odtworzyć prawicowe skrzydło, to musi być cierpliwy i spróbować wyjść poza PO, aby dotrzeć do środowisk, które są dziś w PiS. Jeśli zabraknie mu cierpliwości i będzie chciał odbudować konserwatywne skrzydło zbyt szybko i za wszelką cenę, to może ponieść porażkę, a wtedy nie będzie miał żadnych szans na odzyskanie władzy - tłumaczy prof. Konarski. 

W PO nic się nie zmieni?

Zdaniem dr Witolda Sokały z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach ewentualne awanse Pomaski i Trzaskowskiego są jedynie zabiegiem PR-owym. - PO chce być postrzegana jako partia postępowa, skierowana do grupy tzw. młodych, wykształconych z wielkich miast. Rozpatruje to w kategoriach taktyki i marketingu politycznego, a nie głębszego przeformatowania partii - tłumaczy politolog UJK. W jego ocenie PO na pewno nie skręci w lewo. - Nie zniosłaby tego liczna grupa działaczy terenowych z prowincji, ponieważ są to ludzie o konserwatywnych poglądach - dodaje dr Sokała. Jak w takim razie może wyglądać Platforma pod rządami Budki?

Ekspert UJK nie spodziewa się żadnych zmian w funkcjonowaniu partii. - PO znów będzie lawirowała między hasłami socjaldemokratycznymi, chadeckimi i innymi, jakie PR-owcy uznają za skuteczne, tak samo jako robiła to Platforma Grzegorza Schetyny. Z tą różnicą, że teraz będzie miała trochę sympatyczniejszą twarz w postaci Borysa Budki z Agnieszką Pomaską za plecami - uważa politolog UJK. W ocenie rozmówcy portalu PolskieRadio24.pl pozostawanie w światopoglądowym rozkroku może skończyć się różnie. - Platforma stara się łączyć elektorat konserwatywny z liberalnym i jest to jakiś pomysł, choć należy pamiętać, że jak się chce zadowolić wszystkich, to można nie zadowolić nikogo - dodaje dr Sokała. 

Z kolei prof. Konarski spodziewa się, że w PO dojdzie w najbliższym czasie do poważnych zmian. - Budka nie ma wyboru. Musi dokonać znaczących zmian zarówno programowych, jak i wizerunkowych, ponieważ zużyła się formuła pod jaką powstała Platforma. Utrzymanie obecnego, mało wyrazistego profilu tej partii jest chodzeniem po grząskim gruncie - uważa politolog Akademii Finansów i Biznesu Vistula. - PO w ostatnim czasie była partią reaktywną, która czekała tylko na to co zrobi PiS. Działo się tak, bo brakowało jej dobrego przywódcy. Budka jest wyrazistym politykiem, dlatego pod jego rządami PO może zacząć wychodzić do przodu, narzucać własną narrację - uważa Konarski. Pytanie czy będzie to narracja merytoryczna, jak zapowiada nowy szef PO czy narracja totalności, do której przyzwyczaiła nas PO pod rządami Schetyny. 

"Merytoryczne" deklaracje, "totalne" czyny

- Chcielibyśmy mieć opozycję, z którą możemy merytorycznie debatować, z którą możemy nawet pewne rzeczy uzgadniać. Jeżeli nowe władze PO chciałyby iść w tę stronę, to na pewno pomogłoby to debacie publicznej - mówi poseł PiS Radosław Fogiel, który zauważa, że i w tym przypadku decyzje personalne, o których informują media, zaprzeczają deklaracjom nowego przewodniczącego. Jak informuje portal Onet nowym szefem klubu parlamentarnego PO ma zostać Sławomir Nitras. 

- Do tak ważnej funkcji, jak szef klubu zostaje oddelegowany sejmowy skandalista i poseł, który do tej pory szokował swoim zachowaniem. To będzie duży sprawdzian - ocenia Fogiel. Poseł Nitras w poprzedniej kadencji Sejmu był jednym z najczęściej karanych posłów. Biorąc pod uwagę jego zachowania podczas debat sejmowych trudno wyobrazić sobie, że klub zarządzany przez taką osobę przestanie być "totalnym", a stanie się "merytorycznym", jak deklaruje nowy szef PO.

Awanturniczy charakter Nitrasa dał o sobie znać między innymi podczas debaty nad projektem PiS zaostrzającym kary za pedofilię, kiedy to po zejściu z mównicy rzucił w Jarosława Kaczyńskiego dziecięcymi bucikami. Innym razem obraził wicemarszałka Senatu Ryszarda Terleckiego. W trakcie debaty nad wnioskiem o powołanie rzecznika praw dziecka, przy wystąpienia Terleckiego, Nitras krzyknął z sali: "Siadaj, dziadowski marszałku!". 

Poseł Nitras, podobnie jak Agnieszka Pomaska i Rafał Trzaskowski należą w PO do tzw. frakcji młodych. To właśnie ona najbardziej lobbowała za zwycięstwem Borysa Budki w wyborach na szefa PO. Należy do niej również poseł Michał Szczerba, który zasłynął z blokowania mównicy sejmowej czy Joanna Mucha, która podczas tamtego protestu śpiewała na sali planarnej "Nie pucz kiedy odjadę". Ta ostatnia według doniesień Onetu ma zresztą pokierować Instytutem Obywatelskim, think thankiem politycznym związanym z PO. Radosław Fogiel nie ma wątpliwości, jakie mogą być konsekwencje dojścia do władzy w PO przedstawicieli tzw. frakcji młodych. 

- Jeżeli sprawdzą się doniesienia medialne dotyczące tych wszystkich nazwisk, można przewidywać, że będziemy mieli jeszcze więcej polityki happeningu niż merytorycznej dyskusji - uważa zastępca rzecznika prasowego PiS. 

MF, PolskieRadio24.pl 

Polecane

Wróć do strony głównej