Szef BP o katastrofie: "jest mi bardzo przykro"

2010-06-17, 21:23

Szef BP o katastrofie: "jest mi bardzo przykro"

Dyrektor naczelny BP Tony Hayward przeprosił w czwartek w Kongresie za spowodowany przez koncern katastrofalny wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej, ale odmówił potwierdzenia, że było to skutkiem zaniedbań.

Hayward wystąpił w czwartek przed podkomisją śledczą Izby Reprezentantów. Wysłuchał najpierw przemówień kongresmenów, którzy potępiali koncern za spowodowanie największej w historii USA katastrofy ekologicznej, po czym wyraził skruchę z jej powodu.

Powiedział, że jest "osobiście zdruzgotany" po eksplozji dzierżawionej przez BP platformy wiertniczej Deepwater Horizon 20 kwietnia i obiecał, że koncern naprawi wyrządzone szkody.

"Jest mi bardzo przykro. Wiem, że tylko czyny i rezultaty, a nie same słowa, mogą ostatecznie wzbudzić wasze zaufanie. Jako szef BP obiecuję, że nie spoczniemy, dopóki tego wszystkiego nie naprawimy" - powiedział.

Kongresmeni, zwłaszcza z Partii Demokratycznej, ostro atakowali Haywarda. Wypominali arogancję, jaką okazali w sprawie wycieku ropy zarówno on, jak i prezes koncernu Carl-Henrik Svanberg.

"Nie jesteśmy +maluczkimi+, ale pragniemy +odzyskać nasze życie+" - powiedział przewodniczący podkomisji Bart Stupak.

Była to aluzja do wypowiedzi Svanberga z poprzedniego dnia, kiedy oświadczył on, że "BP troszczy się o maluczkich", i do wypowiedzi Haywarda bezpośrednio po wypadku, że pragnie "odzyskać swoje życie" - sugerując w ten sposób, że czuje się niesprawiedliwie krytykowany.

Prezes Svanberg, który jest Szwedem, użył słów: "small people", dosłownie małych ludzi, co brzmiało jeszcze bardziej obraźliwie niż prawidłowe: "little people".

"Na pewno odzyska pan swoje życie, i to ze złotym spadochronem w Anglii" - powiedział ironicznie do dyrektora BP kongresmen Stupak. Miał na myśli wielomilionowe odprawy wypłacane szefom wielkich korporacji nawet wtedy, gdy odchodzą z nich w niesławie.

Stupak przypomniał Haywardowi także inne wypadki w branży naftowej, np. wyciek ropy z rurociągu na Alasce i wybuch w rafinerii w Teksasie. W ciągu ostatnich pięciu lat zginęło w nich łącznie 25 osób, a 700 zostało rannych.

Kongresmeni naciskali na Haywarda, by przyznał, że przyczyną katastrofy były zaniedbania BP, ale ten odmówił.

"Myślę, że za wcześnie, by dochodzić do takiego wniosku. Nasze dochodzenie się jeszcze toczy" - powiedział.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że wypadek spowodowały oszczędności przy budowie uszkodzonego 20 kwietnia szybu naftowego, poczynione przez BP kosztem bezpieczeństwa wierceń.

Czwartkowe przesłuchania zakłócił jednoosobowy, ale głośny protest. Kobieta na widowni zaczęła krzyczeć: "Tony, popełniłeś przestępstwo! Musisz iść do więzienia!". Policja wyprowadziła ją z sali.

Nie wszyscy potępiali BP, bronił go republikański kongresmen z Teksasu Joe Barton. Powiedział, że fundusz odszkodowawczy w wysokości 20 mld dolarów, na którego utworzenie z własnych dochodów koncern zgodził się w środę pod presją prezydenta Baracka Obamy, to efekt szantażu.

Barton otrzymuje obfite donacje na swoje kampanie wyborcze od firm naftowych.

Rzecznik Białego Domu Robert Gibbs powiedział, że kongresmen "powinien się wstydzić".

"Kongresmen Barton bardziej troszczy się o interesy wielkich korporacji niż o rybaków i drobnych przedsiębiorców, których życie zostało zrujnowane przez te zniszczenia" - powiedział.

Polecane

Wróć do strony głównej