Ekspert: już 30 lat temu dyskutowano, czy ten most nadaje się do użytkowania [ROZMOWA]

2018-08-17, 15:04

Ekspert: już 30 lat temu dyskutowano, czy ten most nadaje się do użytkowania [ROZMOWA]
Resztki mostu Morandiego w Genui. Foto: PAP/EPA/LUCA ZENNARO

Wiedza i doświadczenie w budowie mostów jest o wiele większa niż 50, 60 lat temu. Prawdopodobieństwo takiej tragedii, jak ta w Genui, jest niewielkie. Ale nie niemożliwe - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl prof. Arkadiusz Madaj, kierownik Zakładu Budowy Mostów Politechniki Poznańskiej, współautor monografii "Budowa i utrzymanie mostów: wymagania techniczne, badania, naprawy".

PolskieRadio.pl: w katastrofie budowlanej w Genui zginęło we wtorek 38 osób, a 15 zostało rannych. Wciąż trwają poszukiwania 10-20 osób. Ruszyło prokuratorskie śledztwo w tej sprawie. Według ekspertów, głównymi "podejrzanymi" katastrofy budowlanej w Genui, w której zginęło blisko 40 osób, były wymagające wzmocnienia elementy konstrukcji. Czyli wada konstrukcyjna. Jednak włoska prokuratura zwraca uwagę, że w 2017 roku sporządzono raport na podstawie kontroli i badań ekspertów z Politechniki w Mediolanie, wskazujący, że te elementy nie spełniają wszystkich wymaganych norm i wymagają wzmocnienia. Czyli zaniedbanie człowieka.

Prof. Arkadiusz Madaj: jeśli chodzi o konstrukcję, to w tamtych czasach wzmacniano podtrzymujące mosty stalowe liny za pomocą tzw. nitek cementowych, czyli mówiąc popularnie - betonu. To dobra technologia i jeśli metal jest dobrze zabezpieczony, to beton chroni stal w sposób tzw. aktywny i nie może dojść do korozji. Natomiast jeśli dojdzie do jakiegoś uszkodzenia tej cementowej ochrony, dochodzi właśnie do korozji. Do korozji tego typu, że przerwanie, uszkodzenie w jakimkolwiek miejscu takiego kabla powoduje konkretny skutek, w całości przestający "nieść" most. Tam prawdopodobnie właśnie do tego doszło - do korozji zawieszenia. Prawdopodobnie zerwał się kabel podwieszający i została uszkodzona cała konstrukcja.

o

Skutek widzieliśmy wszyscy. Czy współczesne mosty też opierają się na tej technologii?

Dzisiaj się już nie buduje w ten sposób mostów. Jak pan spojrzy na współczesne mosty wantowe, tych stalowych lin jest więcej. Zerwanie jednego stalowego cięgna na skutek korozji, czy błędu wykonawcy - co się zawsze może zdarzyć - nie skutkuje katastrofą, bo inne liny przejmują funkcje tego zerwanego cięgna. W przypadku mostu Morandiego mieliśmy do czynienia z konstrukcją w której było tylko jedno stalowe cięgno. To widać na zdjęciach, każde przęsło podwieszone było za pomocą dwóch want „na skraj”. Jak doszło do zerwania jednej wanty, pozostałe przestały most utrzymywać. Obecnie, jak się spojrzy na współczesne mosty wantowe z odciągami, to tych lin jest nawet kilkadziesiąt.

o
Most Świętokrzyski w Warszawie
Dlaczego więc pozwolono na budowę takiego obiektu?

W latach 60. powstawały tzw. mosty Morandiego. To był bardzo słynny i modny architekt w tamtym okresie. Takich mostów wybudował kilkanaście na świecie. To była nowatorska konstrukcja. Jednak już 20 czy 30 lat temu była dyskusja, czy ten most nadaje się do użytkowania. W niektórych później wzmacniano konstrukcję, w innych wymieniano te liny. Była jakaś, intuicyjna świadomość, że może dojść do katastrofy w przypadku uszkodzenia.

Wielu świadków mówi o uderzeniu w most pioruna. Czy rzeczywiście mogło być tak, że to piorun "uruchomił" wadę mostu?

Jest to moim zdaniem niemożliwe. Tak samo duży deszcz nie był powodem. Silne opady to nie jest żadne obciążenie dla mostu. Chyba, że doszłoby do podmycia fundamentu, czego tam nie stwierdzono. Nawet na zdjęciach widać, że fundamenty były na tyle solidne, że podmycie jest niemożliwe. Moim zdaniem deszcze nie miały żadnego wpływu. Piorun to był zwyczajny przypadek.

Czy mosty o podobnej do mostów Morandiego konstrukcji występują w Polsce?

Nie, nie ma. W Polsce nie budowano wtedy takich podwieszonych mostów. Pierwsze podwieszone mosty, to są lata 90. Most Łazienkowski miał być takim mostem, nastąpiły nawet pierwsze przygotowania, ale odstąpiono od tego pomysłu. Pierwsze mosty podwieszone w Polsce to most w Płocku, most Sucharskiego w Gdańsku (chodzi o most Jana Pawła II, przyp. – red.). Kładki dla pieszych - tak, miały taką konstrukcję, ale mosty już nie.

Most Morandiego przed zawaleniem
Most Morandiego przed zawaleniem

Mimo wszystko, most taki, jak ten w Genui, budowany jest przez zespół fachowców: konstruktorów, architektów, materiałoznawców. Czy oni nie powinni przewidzieć, że wystąpi taka wada, jak w przypadku mostu w Genui?

Trzeba pamiętać, że to były mosty budowane w latach 60. Miano do czynienia z zupełnie innymi narzędziami budowlanymi. Projekty bardzo często opierały się na swego rodzaju intuicji inżynierskiej. Metody odbiegały od współczesnych, co do zasad. Nawet sama nazwa mówi o tym - most Mornadiego. Mosty nazywano od nazwisk. Budowali je genialni wówczas projektanci, na zasadzie wiedzy, ale i własnej intuicji. Oczywiście nie projektowano tego na kolanie, czy zupełnie bez obliczeń, ale metody były naprawdę inne. Podobnie jak samoloty: Antonow, Jakowlew. Pamiętajmy, że oni byli traktowani jak geniusze, wspaniali wizjonerzy. Często narzucali swoją wolę.

Geniusz Morandiego się nie sprawdził. Jego most się zawalił, inne zostały rozebrane zanim się zawaliły.

Nie sprawdził się. Już wcześniej miano do niego i jego konstrukcji wiele zastrzeżeń, zdarza się.

Zdarza się? Życie straciło kilkadziesiąt osób. Chcielibyśmy uniknąć takich błędów współcześnie. Czy to w ogóle możliwe?

Błędów możemy zawsze uniknąć, ryzyko zawsze istnieje. Ale - po pierwsze - inne są dziś narzędzia obliczeniowe. Inne techniki budowania. Jakkolwiek błędy wykonawcze i projektowe się wciąż zdarzają. Mamy inne systemy zabezpieczeń i staramy się tak projektować, żeby np. w przypadku uszkodzenia jednego elementu, nie doszło do katastrofy. I dlatego takich katastrof niema. Co nie znaczy, ze się nie mogą zdarzyć. Tu podam przykład jednego z mostów, też wantowego, podwieszonego, nie oddanego do użytku. Budowanego na autostradzie A1 przy granicy polsko- czeskiej. Już na etapie budowania trzeba było most silnie wzmacniać, bo na skutek błędów projektowych i wykonawczych doszło do awarii. Podkreślam - do katastrofy nie doszło, doszło natomiast do awarii: podczas budowy wyrwały się zakotwienia mostu.

W przypadku katastrofy w Genui media opublikowały setki zdjęć i filmów. Z dronów, helikopterów, ziemi, z każdej właściwie strony. Widzieliśmy ogrom tej tragedii. Te obrazy ogromnie pobudzają wyobraźnię. I zwiększają nasz strach. Ludzie zaczynają się zastanawiać - czy ja mogę jechać tą lub tamtą przeprawą? Czy ona się nie rozpadnie? Takie obiekty, jak np. warszawski most Śląsko-Dąbrowski był zbudowany ponad 70 lat temu. Niektóre sa jeszcze starsze. Kto je sprawdza? W przypadku mostu Morandiego już 9 lat przed katastrofą mówiono o potrzebie wzmocnienia. Były raporty, komisje. I nic nie zrobiono - doszło do tragedii.

Jest prawo i jest życie. W Polsce prawo budowlane narzuca Zarządcy każdego mostu coroczny przegląd podstawowy i - co pięć lat - przegląd szczegółowy. Teoretycznie to się w Polsce dzieje. W praktyce - bywa różnie. Każdy most w Polsce jest teoretycznie co 5 lat bardzo dokładnie sprawdzany, przeglądany i badany. Sporządzany jest raport, przekazywany później Zarządcy obiektu. Ten podejmuje odpowiednie decyzje odnośnie możliwości eksploatacji czy konieczności remontu. Więc taka, spektakularna katastrofa, jak ta we Włoszech, nie powinna nastąpić. Teoretycznie. Ale jak to doskonale wszyscy wiemy, to wszystko wykonują ludzie. A ludzie wykonują to bardzo różnie.

Wszystko wskazuje na to, że we Włoszech doszło do zaniedbania, błędu ludzkiego. W przypadku mostu w Genui pojawiały się raporty i  ostrzeżenia. I nic. To rodzi inny rodzaj strachu - strach przed bylejactwem.

Przez grzeczność nie zaprzeczę. W Polsce bylejactwo również występuje. Są firmy, które wygrywają przetargi, bo budują za małe pieniądze. A po wygranej zaczynają kombinować co zrobić, żeby jeszcze taniej to wybudować. Nie mają w swej świadomości tego, czym to realnie grozi. Niestety. Procedury i systemy projektowania są takie, że naprawdę musi zajść bardzo dużo niekorzystnych zbiegów okoliczności, by doszło do tak spektakularnej katastrofy. Ale katastrofy mogą się zdarzyć i się zdarzają. Wiedza i doświadczenie w budowie mostów jest o wiele większa niż 50, 60 lat temu. Prawdopodobieństwo takiej tragedii, jak ta w Genui, jest naprawdę niewielkie. Ale nie niemożliwe. Sygnały są. Powinniśmy zwracać na nie uwagę.

Rozmawiał Tomasz Jakubowski.

p

Polecane

Wróć do strony głównej