Prof. Wawrzyniec Konarski o debacie Macron-Le Pen: pokazała mizerię francuskiej sceny politycznej

2017-05-04, 16:16

Prof. Wawrzyniec Konarski o debacie  Macron-Le Pen: pokazała mizerię francuskiej sceny politycznej
Ostatnie sondaże wskazują, że do drugiej tury dostaną się Emmanuel Macron i Marine Le Pen. Foto: PAP/EPA/EDDY LEMAISTRE, CAROLINE BLUMBERG

- Sądzę, iż duża część wyborów rzeczywiście może poczuć się zdegustowana po wczorajszej debacie i nie weźmie udziału w wyborach - komentuje środowe starcie kandydatów na prezydenta Francji w rozmowie z portalem Polskiego Radia, prof. Wawrzyniec Konarski, politolog Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Akademii Finansów i Biznesu Vistula. 

Środowa debata była dla kandydatów ostatnią szansą na przekonanie wyborców, zwłaszcza tych niezdecydowanych, w bezpośredniej konfrontacji z przeciwnikiem. Jak ocenia pan jej przebieg?

Obaj kandydaci niechętnie odnosili się do zarzutów stawianych przez przeciwnika. Żadna ze stron nie sformułowała w pełni merytorycznej odpowiedzi. Raczej były one oparte na wzajemnych, niemiłych uwagach. Ta debata pokazała pewną mizerię francuskiej sceny politycznej. Retoryka była bardziej napastliwa niż merytoryczna. Tak naprawdę obserwujemy dwie różne osobowości z zupełnie odmiennymi doświadczeniami politycznymi. Uważam, że obaj kandydaci są niekorzystni z perspektywy integracji europejskiej.

Takie zarzuty są formułowane od początku kampanii wyborczej pod adresem Marine Le Pen, ale w przypadku Emmanuela Macrona to pewna nowość, gdyż zazwyczaj jest on przedstawiany jako kandydat proeuropejski.

Pani Le Pen nie zdaje sobie sprawy z tego, co stałoby się w kontekście relacji wewnątrzeuropejskich, gdyby spełniła swój postulat i Francja wyszła z UE. Pamiętajmy, że tam gdzie kończy się integracja, zaczyna się konfrontacja. Zarzucam Marine Le Pen, że myśli ahistorycznie i nie bierze pod uwagę złych doświadczeń europejskich z minionego wieku.   

A co z Macronem? Przecież nie chce on wyprowadzać Francji z UE. Dlaczego więc uważa pan go za polityka niekorzystnego dla procesu integracji europejskie?

Macron jest ewidentnym i bardzo mocnym zwolennikiem Europy „dwóch prędkości”. Jego bezduszne podejście do różnych kwestii gospodarczych, wyrównywania szans, czy braku solidarności ze strony silnych państw dla tych, które w UE są na dorobku, a w tym gronie wciąż znajduje się nasz kraj, jest bardzo niebezpieczne. Niewątpliwie będzie ono prowadzić do wewnętrznych podziałów na Starym Kontynencie, co zwłaszcza Polsce jest nie na rękę.

Wróćmy do debaty. Skoro zabrakło w niej merytorycznych argumentów i zamieniła się w „pyskówkę” jak określają ją francuscy komentatorzy, to czy nie zniechęci to Francuzów do głosowania?

Jak wiemy z różnych badań sondażowych znaczna liczba wyborców Melenchona nie pójdzie w II turze do urn. Macron nie jest kandydatem, którego wyborcy skrajnej lewicy z czystym sumieniem mogliby uznać za swojego. Ci, którzy pójdą na wybory z ciężkim sercem zagłosują na kandydata liberalnego, ale zrobią to na zasadzie reguły mniejszego zła. Sądzę jednak, iż duża część wyborów rzeczywiście może poczuć się zdegustowana po wczorajszej debacie i nie weźmie udziału w wyborach. Dlatego nie będę zaskoczony, jeśli frekwencja będzie gorsza niż w I turze. Taka sytuacja byłaby korzystna dla Marine Le Pen.

Większość sondaży wskazuje na zwycięstwo Macrona stosunkiem 60 proc. do 40 proc. Jak pan myśli, czy dystans dzielący obu kandydatów może się jeszcze zmniejszyć?    

Uważam, że już mamy do czynienia z sytuacją, która z perspektywy francuskiego społeczeństwa jest niebezpieczna. Gdy w 2002 roku  Jacques Chirack pokonał Jeana-Marie Le Pena to uzyskał ponad 82 proc. Widzimy, że Macron cieszy się tylko 60 proc. poparciem, a nie wiadomo czy nie będzie ono jeszcze niższe. Jeśli w II turze potwierdzą się wyniki sondażowe, to będzie oznaczać, że we Francji istnieje bardzo silny, antyunijny, mocno prawicowy i ksenofobiczny blok, który będzie bardzo bacznie obserwował działania prezydenta w kontekście tendencji gospodarczych i migracyjnych. I raczej będzie umacniał swoje aktywa, czego dalszą konsekwencją będzie silne antagonizowanie Francuzów wobec siebie, postępowanie procesu usztywniania stanowisk, jeśli chodzi o wzajemne relacje. To oczywiście nie wróży dobrze, bo specyfiką demokracji jest nie tylko uzyskiwanie możliwości realizacji programu ze względu na to, że posiada się większość, ale również umiejętność chronienia praw mniejszości, a w tym przypadku będzie to mniejszość, której nastawienie do wizerunku państwa i obecnej Unii Europejskiej jest negatywne. Ten negacjonizm może oznaczać różnego rodzaju nieprzewidywalne sytuacje w przyszłości, które będą groźne z perspektywy całej Francji, ale i Europy.  

- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej