Rząd: nic się nie zmieni ws. Brexitu. Gorzkie słowa premier Szkocji: nie jesteśmy traktowani po partnersku

2017-01-24, 15:30

Rząd: nic się nie zmieni ws. Brexitu. Gorzkie słowa premier Szkocji: nie jesteśmy traktowani po partnersku
Demonstracja zwolenników Brexitu w Londynie, w przeddzień wyroku Sądu Najwyższego, 23 czerwca. Foto: PAP/EPA/HAYOUNG JEON

Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego premier musi zapytać o zgodę na Brexit parlament. Jednak Sąd zdecydował również, że na rozpoczęcie procedury opuszczania Unii nie muszą się zgadzać Szkocja czy Irlandia Północna. Szkocka premier jest zawiedziona.

Posłuchaj

David Davis, minister ds. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej: decyzja ws. prawie Brexitu przecież już zapadła - podjęli ją Brytyjczycy (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Sąd Najwyższy orzekł, że bez konsultacji z parlamentem premier Theresa May nie może wszcząć procedury uruchomienia 50. artykułu Traktatu Lizbońskiego.

Rząd May od razu powiadomił niezrażony, że nie zmienia to planów w sprawie Brexitu, premier Wielkiej Brytanii zamierzała formalnie zacząć Brexit do końca marca. O tym mówił po południu też minister ds. opuszczania UE, Daniel Davis. - Brexit rozpocznie się zgodnie z planem, a rząd jak najszybciej przedstawi parlamentowi projekt ustawy w tej sprawie – tak zapewniał.

- Nie chodzi tu o to, czy Zjednoczone Królestwo powinno opuścić Unię. Ta decyzja została już podjęta przez naród. Będziemy pracowali z kolegami w obu izbach, by upewnić się, że ustawa zostanie przyjęta tak, byśmy uruchomili artykuł 50 Traktatu Lizbońskiego do końca marca - oznajmił.

Minister Davis dodał, że prawnicy rządu już analizują tekst wyroku Sądu Najwyższego. Zapowiedział, że projekt ustawy, jaki rząd przedstawi obu izbom, będzie krótki i nieskomplikowany. 

Opozycja: zgłosimy szereg poprawek

Odpowiadając na jego oświadczenie, Keir Starmer, który jest ministrem ds. Brexitu w gabinecie cieni Partii Pracy, zapowiedział, że jego ugrupowanie "zaakceptuje wynik referendum" w sprawie Brexitu z czerwca 2016 roku, ale zgłosi szereg poprawek do proponowanej ustawy, które "pozwolą pociągnąć rząd do odpowiedzialności".

Partia Pracy oczekuje, że Downing Street przedstawi szczegółowy plan negocjacji z pozostałymi 27 krajami UE. "Przemówienie premier May to nie plan, to nie wystarczy" - podkreślił, nawiązując do ubiegłotygodniowego wystąpienia szefowej rządu.

Starmer ocenił decyzję rządu o odwołaniu się od wyroku Wysokiego Trybunału (High Court) za "marnowanie pieniędzy i 82 dni".

"Największa przeszkoda usunięta"

Wyrok Sądu Najwyższego w sprawie Brexitu usuwa z drogi brytyjskiej premier ważną polityczną przeszkodę: nie musi ona pytać o zgodę regionalnych parlamentów w Walii, Irlandii Północnej i Szkocji. Tak mówi Polskiemu Radiu Mikołaj Barczentewicz, prawnik z Uniwersytetu w Oksfordzie. Wprawdzie Sąd orzekł, że Theresa May przed uruchomieniem artykułu pięćdziesiątego Traktatu Lizbońskiego musi uzyskać zgodę parlamentu w Londynie, ale jednocześnie odrzucił postulat, by podobna autoryzacja była konieczna w Cardiff, Belfaście i Edynburgu.

Barczentewicz podkreśla, że ma to szczególne znaczenie w przypadku Szkocji, która w referendum zdecydowanie zagłosowała za pozostaniem we Wspólnocie. Proeuropejska jest też rządząca krajem SNP - Szkocka Partia Narodowa, w której programie jest odłączenie się od Zjednoczonego Królestwa.

Na pewno dla Theresy May jest to największa ulga. Prawo weta dla Edynburga byłoby dla niej poważnym problemem. Wszyscy wiemy, jakie podejście do Brexitu mają posłowie Szkockiej Partii Narodowej. Gdyby sąd zdecydował inaczej, oznaczałoby to, że w gruncie rzeczy decyzja w sprawie Brexitu spoczywa w Edynburgu - podkreśla ekspert w rozmowie z Polskim Radiem.

Szkocja teraz zastanawia się, co zrobić. Ostre słowa premier

Pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon podkreśliła we wtorek, że jest "zawiedziona" wyrokiem Sądu Najwyższego, który zdecydował, że brytyjski rząd nie ma prawnego obowiązku konsultacji w procesie wyjścia z Unii Europejskiej ze szkockim parlamentem.

Szefowa szkockiego rządu zaznaczyła, że przyjęła ogólny wyrok Sądu Najwyższego, zobowiązujący rząd do uzyskania zgody obu izb brytyjskiego parlamentu, "z zadowoleniem". - To potępiający wyrok dla administracji, który wierzyła, że może naciskać na tzw. twardy Brexit, nie zwracając w ogóle uwagi na parlament - oceniła.

Jak zapowiedziała, posłowie Szkockiej Partii Narodowej w parlamencie w Westminsterze będą współpracowali z innymi partiami, aby "zatrzymać marsz w kierunku twardego Brexitu". Jej zdaniem pomimo prawnej interpretacji Sądu Najwyższego, obowiązujące pozostaje także "jasne polityczne zobowiązanie" do konsultacji z lokalnym szkockim parlamentem.

Sturgeon dodała, że temat roli szkockiej administracji w procesie wyjścia z Unii Europejskiej zostanie także poruszony podczas przyszłotygodniowego posiedzenia Wspólnego Komitetu Ministerialnego (Joint Ministerial Committee), w którym zasiadają przedstawiciele wszystkich narodów wchodzących w skład Wielkiej Brytanii, a także premier Theresa May.

- Staje się jednak coraz bardziej klarowne, że głos Szkocji nie jest słyszany w ramach Wielkiej Brytanii. Deklaracje, że jesteśmy traktowani jako równy partner okazują się niczym innym jak pustą retoryką - oceniła pierwsza minister Szkocji.

Wskazując na narastające zainteresowanie drugim referendum niepodległościowym w Szkocji, Sturgeon napisała, że obecna postawa brytyjskiego rządu "stawia przed nami fundamentalne pytania sięgające daleko poza członkostwo w Unii Europejskiej".

- Czy Szkocja jest zadowolona z tego, że jej przyszłość jest dyktowana przez coraz bardziej prawicowy rząd w Westminsterze (...) czy lepiej, żebyśmy wzięli naszą przyszłość we własne ręce? Staje się coraz bardziej oczywiste, że to wybór, którego musimy dokonać - pytała.

Autorka pozwu jest usatysfakcjonowana

To zwycięstwo dla brytyjskiego prawa konstytucyjnego - tak o werdykcie Sądu Najwyższego ws. Brexitu mówi Gina Miller, autorka pozwu kwestionującego prawo Theresy May do samodzielnego uruchomienia procesu wychodzenia z Unii.

PAP/IAR/agkm

Polecane

Wróć do strony głównej