Jan Ołdakowski: odszedł ostatni z wielkich Polaków

2015-04-25, 23:59

Jan Ołdakowski: odszedł ostatni z wielkich Polaków
Władysław Bartoszewski. Foto: PAP/Grzegorz Jakubowski

- Czymś co po nim zostanie jest takie przekonanie, że trzeba być uczciwym i iść szybko przez życie - wspomina Władysława Bartoszewskiego dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.

Agnieszka Sopińska-Jaremczak: Mówił pan o Nim Dziadek Władek?

Jan Ołdakowski: Wszyscy tak o Nim mówiliśmy w muzeum. To było takie ciepłe.

Jego odejście traktuje Pan jak śmierć kogoś bliskiego?

Taka się dziura zrobiła. Był ostatnim, wielkim z tego pokolenia. Odkąd zaczęliśmy funkcjonować, On zawsze był. Spotykał się z nami. Opowiadał, jak powinniśmy przygotować muzeum. Jak był szefem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa spotykaliśmy się w takim małym gabinecie. Te rozmowy były niesamowite. On rozumiał swoją rolę. Jak się przychodziło i zadawało pierwsze pytanie, on potrafił przez 40 minut opowiadać na zadany temat, sypiąc anegdotami. Przedstawiał historię nie w sposób koturnowy, ale taki z pierwszej perspektywy. A z drugiej strony nie do przecenienia była Jego rola jako wielkiego i najbardziej zasłużonego kronikarza pokolenia Armii Krajowej, kronikarza Powstania Warszawskiego i powstańców. Był człowiekiem, który pamięć o Powstaniu przeniósł przez czasy PRL. Napisał na ten temat kilkadziesiąt książek i artykułów. Walczył, by pamięć o tych ludziach była jak najszerzej znana.

Ostatni raz spotkałem się z Nim trzy tygodnie temu. Rozmawialiśmy o naszej przyszłej współpracy przy budowaniu ekspozycji poświęconej dawnemu aresztowi Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Tam opowiedział mi anegdotę, która zawsze mi się z Nim kojarzyła. Kiedyś, na samym początku, jak zaczynaliśmy pracę przy tym projekcie poszedł z nami do tych piwnic. On wspólnie z profesorem Wiesławem Chrzanowskim pokazywali nam miejsca, w których siedzieli. Władysław Bartoszewski opowiedział, że kiedyś zabrali go z tego aresztu, zawieźli go na górę, do pokoju przesłuchań. Jakiś oficer kazał mu podejść do okna. Nie chciał tego, bał się, że go przez nie wyrzucą - tak jak wyrzucili Anodę. W końcu podszedł i wtedy go zapytali: "Co widzicie Bartoszewski?" A On mówi, że widzi przystanek, na którym stoją ludzie. To go znów pytają: "Jak myślicie Bartoszewski, jakby do nas trafili to ilu z nich by się przyznało?", na co profesor odpowiedział, że nie wie. A ten oficer śledczy mówi: "Wiecie co, każdy by się przyznał".

Wydaje mi się, że cechą charakterystyczną Bartoszewskiego jest to, że się nie przyznał mimo, że siedział trzy lata. Nie skłamał. Nie podpisał niczego, co by obciążało jego lub jego kolegów. Czymś co po nim zostanie jest takie przekonanie, że trzeba być uczciwym i iść szybko przez życie. Chodził tak szybko, że młodsi za nim nie nadążali. Kiedy byłem u niego w Kancelarii Premiera, to on nawet tam nie korzystał z windy.

Szybko mówił, szybko chodził, za szybko odszedł...

Myśmy mieli z nim umówiony wywiad na piątek. Dzień wcześniej jego sekretarz zadzwonił, że z powodu natłoku obowiązków przekładamy to spotkanie. Teraz już wiem, że o nic więcej go nie zapytamy. Choć oczywiście mamy wiele Jego nagrań, wspomnień. Do dziś z monitora w Muzeum Powstania Warszawskiego mówi, jak wyglądało Państwo Podziemne i jak wyglądał ten najtragiczniejszy moment Powstania czyli wymarsz z Warszawy. On sam opuścił Warszawę dopiero 7 października. Był jednym z ostatnich opuszczających stolicę żołnierzy polskiego Państwa Podziemnego.

Potrafi pan zrozumieć jak ktoś, kto widział co Niemcy zrobili z Warszawą w 1944 roku, jak wyglądała okupacja Polski wiele lat swojego życia poświęcił temu, by stosunki nasze z zachodnim sąsiadem były dobre?

To był jego niesamowity rys. Przez wiele lat On wraz z Richardem von Weizsäckerem patronował takiej letniej szkole, spotkaniom młodzieży polsko-niemieckiej. Było niesamowite, że On tyle pracy wkładał w to, by Polacy i Niemcy się porozumieli. Zawsze się śmiał, że Jemu wolno przebaczyć, że tyle od Niemców wycierpiał, że może przebaczać. Ta współpraca była oparta na przeświadczeniu, że historie trzeba znać, trzeba mówić prawdę ale przyszłość trzeba budować przechodząc nad przeszłością.

Dziura, jaka spowodowała ta śmierć kiedykolwiek zniknie?

Był ostatnim z tego pokolenia. Polska straciła człowieka niezastąpionego. Kiedy 11 lat temu otwieraliśmy Muzeum Powstania Warszawskiego, słuchając przemów mój przyjaciel powiedział: zobacz, my 30-latkowie dzięki Opatrzności dożyliśmy czasów, kiedy możemy słuchać wystąpień Władysława Bartoszewskiego, Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Zofii Korbońskiej. Trzech wielkich Polaków, którzy dokładnie wiedzą czym było polskie państwo podziemne, czym był ten pomysł na Armię Krajową, na Powstanie Warszawskie. W piątek odszedł ostatni z tej wielkiej trójki.

ARCHIWALNE NAGRANIA PROF. WŁADYSŁAWA BARTOSZEWSKIEGO W RADIACH WOLNOŚCI >>>

Polecane

Wróć do strony głównej