"Superwybory" w Belgii. Groźba kolejnego kryzysu rządowego

2014-05-25, 08:33

"Superwybory" w Belgii. Groźba kolejnego kryzysu rządowego
. Foto: PAP/EPA/OLIVIER HOSLET

W niedzielę w Belgii odbędą się wybory parlamentarne, regionalne i do Parlamentu Europejskiego.

Posłuchaj

"Superwybory" w Belgii. Relacja Beaty Płomeckiej z Brukseli (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Kampania skupiła się na sprawach krajowych, bo nad Belgią znowu wisi groźba kryzysu rządowego, zwłaszcza, że pogłębia się przepaść między regionami Flandrią a Walonią. - Najistotniejszy temat to polityka gospodarcza i budżetowa - powiedział Polskiemu Radiu Jurek Kuczkiewicz z gazety "Le Soir".
Walonowie i Flamandowie głosują w zasadzie na "swoje" partie. Skomplikowana federalna struktura i proporcjonalna ordynacja wymagają tworzenia szerokich koalicji i oznaczają w praktyce, że wybory, które są obowiązkowe dla wyborców zarejestrowanych na listach wyborczych, odbywają się w dwóch turach - najpierw wyborcy oddają głosy, a potem partie w długotrwałych negocjacjach ustalają, kto tak naprawdę będzie rządził w koalicji rządowej.
WYBORY DO PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO - serwis specjalny >>>

W poprzednich wyborach, w 2010 roku, proces tworzenia rządu zajął rekordowe 541 dni - ku zdumieniu całego świata i zaniepokojeniu europejskich partnerów. Media ostrzegają, że ten niechlubny rekord może zostać pobity. W rządzie muszą zasiadać zarówno ministrowie francuskojęzyczni, jak i niderlandzkojęzyczni.
- Byłoby niekorzystne, gdybyśmy musieli czekać dłużej niż cztery, pięć miesięcy - stwierdził belgijski ekonomista w banku ING Philippe Ledent. - Jeśli chodzi o tegoroczny budżet, wszystko jest już postanowione, choć gdyby doszło do trudnych negocjacji, gospodarstwa domowe to odczują - dodał.
Poza 150-osobową Izbą Reprezentantów wyborcy wyłonią w niedzielę również cztery parlamenty regionalne: flamandzki, waloński, stołecznego regionu Brukseli oraz parlament społeczności niemieckojęzycznej w Belgii. Bruksela jest oficjalnie dwujęzyczna, choć zamieszkana w większości przez frankofonów. Granice okręgów wyborczych pokrywają się z granicą językową wytyczoną w 1963 roku.
Rozwój wydarzeń po wyborach na szczeblu centralnym zależy również od wyników głosowania do flamandzkiego zgromadzenia. Jeśli flamandzcy liberałowie, socjaliści i chrześcijańscy demokraci zdobędą sami 50 proc. mandatów - co według ostatnich sondaży nie jest przesądzone, ale też niewykluczone - mogą utworzyć rząd regionalny bez separatystycznego Nowego Sojuszu Flamandzkiego (N-VA).

Te same partie regionalne mogą nawet rozpocząć rozmowy o koalicji na szczeblu federalnym z partiami frankofońskimi, zadowolonymi, że nie muszą rozmawiać z Bartem De Weverem - przewiduje agencja AFP. Z kolei jeśli N-VA we Flandrii przekroczy z łatwością próg 30 proc., praktycznie niemożliwe będzie pominięcie tego ugrupowania w negocjacjach, najpierw na szczeblu regionalnym, a potem centralnym.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk

''

Polecane

Wróć do strony głównej