Ciało działacza wydano z zabandażowaną głową, widać tylko usta. "Nie pierwsza taka śmierć za Łukaszenki"

2021-05-27, 13:00

Ciało działacza wydano z zabandażowaną głową, widać tylko usta. "Nie pierwsza taka śmierć za Łukaszenki"
Witold Aszurak. Foto: Facebook

- Świat obudził się w nowej rzeczywistości. Porwanie samolotu lecącego z Aten do Mińska to akt terroryzmu państwowego - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Wład Kobets, białoruski działacz. Pytany o śmierć opozycjonisty Witolda Aszuraka w kolonii karnej w Szkłowie, mówi, że nie po raz pierwszy w katowniach reżimu Łukaszenki nagle umiera zdrowy, pełen sił człowiek.


Powiązany Artykuł

forum-0478187564 (1).jpg
Rosyjska armia białoruska. Ekspert OSW: to już nie integracja, a inkorporacja, faktyczne dowództwo jest w Moskwie

PolskieRadio24.pl: 23 maja białoruskie władze zdecydowały o zawróceniu samolotu relacji Ateny-Wilno, został przymuszony do lądowania w Mińsku. Okazało się, że na pokładzie leciał białoruski bloger Raman Pratasiewicz, został on wyprowadzony z pokładu samolotu i aresztowany. To wydarzenie pokazało wielu, że białoruski reżim jest o wiele groźniejszy i bezwzględny niż przypuszczali. A to oznacza, że konieczne jest przewartościowanie podejścia do reżimu białoruskiego i wspierającego go Kremla.

Wład Kobets, Centrum Solidarności Białoruskiej, ekspert iSANS: Wszyscy, którzy wierzyli, że dyktator może się zmienić, można się z porozumieć, chyba wyzbyli się już tej iluzji. Po uprowadzeniu samolotu widać wyraźnie, że tego rodzaju barbarzyństwo jest możliwe w Europie 21. wieku. Życie i zdrowie osób, które podróżowały nad terytorium Białorusi, było zagrożone. Pasażerowie wylądowali nie w miejscu przeznaczenia, zostali bez przyczyny przeszukani w Mińsku. Zmieniono trasę, czas lotu, to zawsze niesie niebezpieczeństwo dla pasażerów. To akt terroryzmu państwowego. Świat się obudził w nowej rzeczywistości.

Czytaj także:

Sytuacja na Białorusi się pogarsza. Białoruska władza traktuje wszelką aktywność obywatelską jako przestępstwo, akt terroryzmu, ekstremizmu. Cokolwiek się robi, nawet gdy zorganizuje się piknik albo zaprosi gości na kawę, do domu może wedrzeć się OMON, a gospodarz i goście mogą znaleźć się w więzieniu i to nie na 5-7 dni, ale na 5-7 lat, nie rozumiejąc dobrze dlaczego.

Długość wyroków dla osób aktywnych publicznie w ostatnich czasie to często właśnie kilka lat, nawet 7. To przerażające. Wystarczy choćby spojrzeć na proces grupy znanych opozycjonistów białoruskich, skazano ich na wyroki nawet 7 lat więzienia. Ten represyjny system traktuje sądy jako narzędzie represji. Paragrafy, pod pretekstem których skazano w środę tę grupę więźniów politycznych, to organizacja masowych zamieszek i szkolenie osób, które miały w nich brać udział.

W środę skazano na wyroki od 5 do 7 lat więzienia znanych na Białorusi działaczy Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, Europejskiej Białorusi, na 7 lat współprzewodniczącego Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji Pawła Siewiaryńca, aktywistów kampanii Europejska Białoruś Jauhiena Afnagiela, Andrieja Wojnicza, na 5 lat, innych działaczy Europejskiej Białorusi Maksima Winiarskiego, Pawła Juchniewicza, Dźmitryja Kazłoua, na 4 lata działaczkę Irynę Szczasnają.

Czytaj także:

Wniosek nasuwa się jeden: o barbarzyństwo musi się skończyć i to zaraz. Żadne głosy w obronie Łukaszenki i opłacanych przez niego bandytów nie mogą w tym momencie być uznawane.

Reżim rządzi Białorusią bezprawnie. Cały naród białoruski żąda odejścia Aleksandra Łukaszenki od władzy. Koszty jednak są ogromne - protesty są zagrożone utratą życia. To się dzieje w centrum Europy.

Powiązany Artykuł

Aszurak Witold 1200 free
Ujawnił, że więźniów politycznych znakują na żółto. Zginął w wojnie narodu Białorusi z imperializmem Kremla

Dlaczego reżim zdecydował się na takie zuchwałe działanie jak porwanie samolotu z blogerem?

Reżim traktuje dziennikarstwo jako przestępstwo, wówczas gdy dziennikarz ujawnia ich przestępczą działalność, ich zbrodnie. Starają się bowiem ukrywać swoje występki. Taki jest styl życia tych osób - wszystko robią po kryjomu, niejawnie.

Chodzi też o bezkarność.

W zdrowym społeczeństwie dziennikarze ujawniają te występki. W normalnym społeczeństwie sprawcy przestępstw zostaliby ukarani. Zostaliby zdymisjonowani, czekałby ich proces. W naszym państwie zamiast przestępców do więzienia trafiają dziennikarze, którzy ujawniają ich zbrodnie.

Raman Pratasiewicz był redaktorem największego kanału w komunikatorze Telegram, NEXTA. W pierwszych miesiącach protestów, sierpniu-wrześniu ludzie czerpali stamtąd informacje na temat tego, co się dzieje, także na temat represji, tortur, gwałtów. Miliony osób protestowały wówczas przeciwko sfałszowanym wyborom, domagając się przyznania przez władze przegranej reżimu, a wygranej Swiatłany Cichanouskiej.
Uprowadzenie Pratasiewicza to dla reżimu osobista vendetta.

Także inni dziennikarze trafili do aresztów: z Biełsatu, z Białoruskiego Press Clubu na czele z jego szefową Julią Słucką, niemal zniszczono najbardziej popularny niezależny portal informacyjny tut.by. Część dziennikarzy wyjechała.

Dla reżimu wszyscy dziennikarze są terrorystami. Co w demokracji jest normalne, dla reżimu jest terroryzmem - tak trzeba na to patrzeć. Członkowie reżimu to nie są normalni ludzie, do których można dotrzeć, przekonać ich o czymś. Powinni znaleźć się w więzieniu. A na pewno nie da się prowadzić z nimi rozmów politycznych.

Władze zmusiły Ramana Pratasiewicza, żeby "przyznał się" do stawianych mu zarzutów. To stalinowska praktyka, jak w latach 30. Niestety takich przypadków w ostatnich miesiącach było bardzo wiele. Wiele osób przymuszano, by nagrały takie wideo z przyznaniem winy, w wielu przypadkach na ich twarzach widoczne były ślady tortur.

Wszyscy wiedzą, o co chodzi w tych "przyznaniach winy". Ludzie mogą być torturowani, okaleczani. Nikołaj Karpienkow, b. szef GUBOZIK-u mówił o niezależnych aktywistach, że to zbędni ludzie, że trzeba ich rozstrzelać.

Takie nagranie należy traktować jako sygnał uwięzionego dla rodziny, dla świata, że dana osoba żyje. Treści w ogóle nie można brać pod uwagę.

Kanały w portalach społecznościowych GUBOZIK-u publikują treści zbliżone do stalinowskich. Piszą: zabić, zniszczyć. To próba cofnięcia Białorusi w realia stalinowskie, tylko z inną scenografią, z użyciem innych, współczesnych instrumentów, innego rodzaju broni.

Jednak nienawiść do ludzi, do jednostki jest ta sama. Chodzi także o osoby wykształcone, inteligentne, odważne, wybijające się, którymi normalne państwo mogłoby się szczycić. Tymczasem u nas na różnego rodzaju paradach oddaje się cześć zbrodniarzom i na piedestał wynosi się najgorsze ludzkie cechy.

W ostatnich dniach otrzymaliśmy tragiczną wiadomość o śmierci działacza Witolda Aszuraka w kolonii karnej w Szkłowie. Od razu budziła ona podejrzenia, gdy informowano, że chodzi o zatrzymanie akcji serca. Kilka dni później okazało się, że ciało opozycjonisty przekazano rodzinie z zabandażowaną głową, widoczne były tylko usta. Z kolei Komitet Śledczy pokazał wideo z celi, na którym więzień pada na ziemię twarzą w dół. Jeśli nawet to pan Aszurak, trudno zrozumieć, jak 50-letni aktywny człowiek mógł zostać doprowadzony do takiego stanu, co musiał przejść. Niestety w tej sytuacji niemoralnie byłoby nie zauważyć, że ten człowiek mógł zostać zamęczony. To obecnie wydaje się najprawdopodobniejszym wyjaśnieniem tej śmierci. Rodzina także uważa, że mógł zostać nieludzko skatowany na śmierć. I ta sprawa nie zostanie wyjaśniona przez reżim Łukaszenki.

Ten człowiek był zdrowy, bardzo aktywny. Pan Witold Aszurak był aktywistą sił demokratycznych. Działał bardzo aktywnie. A tylko co trafił do więzienia - i nagle okazuje się, że nie żyje.

Winę za to ponosi reżim, dyktatorska władza. Nie po raz pierwszy mają miejsce takie wydarzenia, gdy dobrzy, pozytywnie nastawieni, silni ludzie niespodziewanie kończą życie w katowniach Aleksandra Łukaszenki.

Czy reakcja Zachodu na to, co się stało, jest adekwatna? Chodzi o reakcję na uprowadzenie samolotu z Ramanem Pratasiewiczem, gdyż tego dotyczyły rozmowy liderów UE. Zakazano lotów linii lotniczych Białorusi nad terytorium UE, korzystanie z portów UE, zapowiedziano wprowadzenie sankcji personalnych i gospodarczych, sektorowych.

W taki sposób bronią się normalne państwa w sytuacji barbarzyńskiego ataku. Winę za to wszystko ponosi Aleksander Łukaszenka, a nie państwa, które zostały zmuszone do podjęcia takich decyzji.
Przestrzeń powietrzna Białorusi, po tym, co się stało, jest niebezpieczna dla ruchu lotniczego.


***


Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl


Polecane

Wróć do strony głównej