Ekspert: ewakuowany agent CIA zdobył dowody przeciw Putinowi

2019-09-12, 09:30

Ekspert: ewakuowany agent CIA zdobył dowody przeciw Putinowi
Zdjęcie ilustracyjne . Foto: Shutterstock.com

- Agent CIA, który pracował na Kremlu i w 2017 roku został wywieziony do USA, najprawdopodobniej jest źródłem informacji, że to prezydent Rosji Władimir Putin był odpowiedzialny za decyzję o kampanii dezinformacji i próby wpływania na wybory w Stanach Zjednoczonych – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Michał Baranowski, ekspert German Marshall Fund of the United States.

W mediach pojawiły się doniesienia o agencie CIA, który miał dostęp do najważniejszych tajemnic Kremla i którego Stany Zjednoczone zdecydowały się w 2017 roku wywieźć z Rosji w związku z możliwością ujawnienia jego roli.

Czy to prawda?

Ile jest prawdy w tych doniesieniach? - Wydaje się, że taka osoba, pracująca na Kremlu, istniała. Był to agent amerykański, który został dwa lata temu ewakuowany z powodu ryzyka bycia ujawnionym. Podkreślmy, że wszystko co wiemy, pochodzi z doniesień prasowych: pisały o tym CNN, ”Washington Post” i ”New York Times” – zaznaczył w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Michał Baranowski, dyrektor warszawskiego biura German Marshall Fund of the United States.

Powiązany Artykuł

mh12.jpg
PO NITCE DO KREMLA. ETAPOWE ŚLEDZTWO WS. MH17 ZBLIŻA SIĘ DO NAJWYŻSZYCH WŁADZ NA KREMLU

Czy rzeczywiście było to amerykańskie oko tuż przy centrum decyzyjnym Kremla? - Nie jest do końca jasne, jak bardzo wpływowa była to osoba – zaznaczył ekspert. - Wydaje się jednak, że ta osoba miała duży dostęp do dokumentów Kremla i najważniejszym dowodem tego jest to, że najprawdopodobniej jest źródłem informacji o tym, iż to sam prezydent Rosji Władimir Putin był odpowiedzialny za decyzję kampanii dezinformacji i próby wpływania na wybory w Stanach Zjednoczonych – zaznaczył Michał Baranowski.

Nasz rozmówca zauważył, że w pewnym momencie w USA zastanawiano się, jak określić odpowiedzialnych za tę kampanię – czy stwierdzić, że to najwyżsi decydenci na Kremlu, czy że odpowiada za nią Władimir Putin. Informacja o tym, że za kampanię winić należy Putina, została pozyskana właśnie od tego agenta – zaznaczył nasz rozmówca, wskazując na doniesienia medialne.

Kariera na Kremlu

Z relacji w mediach wydaje się, że ta osoba przez wiele lat pracowała w aparacie rosyjskim i została wytypowana wcześniej przez Amerykanów – zaznaczył ekspert GMF US Michał Baranowski. Wygląda to na bardzo spektakularną szpiegowską historię – mówi nasz rozmówca.

Jednak wypływa z tego i inny wniosek – takie źródło było na Kremlu, ale już go nie ma  - dodał Michał Baranowski.

Kreml, jak mówił ekspert, stara się obniżać status tej osoby i znaczenie tej sytuacji, ale zapewne właśnie dlatego, że obecność wywiadowcy tak blisko Władimira Putina stawia Moskwę w niekorzystnym świetle.

Mike Pompeo poniekąd potwierdził prawdziwość tej historii

Mike Pompeo, sekretarz stanu USA, pytany o doniesienia o amerykańskim agencie na Kremlu i jego ewakuacji, zakwestionował w części doniesienia mediów w USA, ale jednocześnie nie wprost potwierdził prawdziwość tej historii. Tak można odczytać jego słowa: „wystarczy powiedzieć, że doniesienia na ten temat są błędne", nie zakwestionował w nich bowiem sedna opowieści.

Pompeo, jak zaznaczono, sprawował stanowisko szefa CIA, w czasie gdy tę osobę sprowadzono do USA.

Jak zaznaczył Michał Baranowski, w mediach pojawiły się doniesienia, że w 2017 roku, gdy na spotkaniu Donalda Trumpa, Siergieja Ławrowa i ambasadora Rosji w USA Siergieja Kisliaka ujawniono tajne doniesienia na temat Syrii (chodziło o źródło na terenie Państwa Islamskiego w Syrii, którego życie, według mediów, w wyniku wycieku było zagrożone) - w związku z tym, obawiając się, że mogło dojść i do przecieku na temat agenta na Kremlu, ewakuowano tę osobę. - Niedługo potem ta osoba wyjechała na urlop do Czarnogóry i już nie wróciła. Wczorajszy raport ”Washington Post” mówił jednak o tym, że ta decyzja została podjęta wcześniej i wiadomo to z wielu źródeł – mówił Michał Baranowski. – I raczej faktycznie tak było, że ewakuacja nie miała związku ze spotkaniem Donalda Trumpa – dodał.

To, że owo spotkanie miało wpływ na ewakuację agenta, było ostro kwestionowane właśnie przez rzecznika Białego Domu, przedstawicieli CIA i przez samego sekretarza stanu.

Bardzo ważny agent

Agent na Kremlu, wskazując na Putina, jako osobę odpowiadającą za kampanię podczas wyborów w USA, mógł dowieść, że te działania nie były inicjatywą jakiejś niesubordynowanej grupy w służbach, hakerskiej organizacji, czy nazbyt gorliwych podmiotów "nieinformujących prezydenta" w Rosji, a był to akt agresji niezbrojnej przeciwko USA ze strony Putina – i taka wiedza zmienia bardzo wiele, jeśli chodzi o politykę USA wobec Rosji i spektrum decyzji, które mogą być podjęte w zakresie wzajemnych relacji.

Ewakuowany z żoną i trójką dzieci

Gdy media w USA zaczęły pisać o ewakuacji amerykańskiego agenta, moskiewskie gazety podały jego personalia. 50-letni Oleg Smolenkow, według ”New York Times’a”, został pozyskany przez CIA dekady temu, jako urzędnik średniego szczebla. Potem stopniowo awansował.

Według gazety ”Wiedomosti" pracował on na Kremlu co najmniej pięć lat. Wcześniej był współpracownikiem Jurija Uszakowa – w czasie, gdy był on ambasadorem Rosji w Waszyngtonie. Uszakow w 2012 roku został doradcą Putina ds. zagranicznych. ”Wiedomosti” powołując się na źródła, twierdzą, że rzekomo Smolenkow nie miał dostępu do tajnych informacji, ale miał cieszyć się ”sympatią” kolegów i wypytywać ich o różne sprawy.

W 2017 roku został ewakuowany do USA wraz z 35-letnią żoną Antoniną i trójką dzieci. Według ”NYT” zaproponowano mu ewakuację w 2016 roku, gdy pojawiły się pierwsze szczegółowe informacje o ingerencji Rosji w wybory – jednak wówczas odmówił ze względów rodzinnych, obawiał się, że jego nagły wyjazd sprowadzi na rodzinę represje.  Po raz kolejny ewakuację zaproponowano po fali kolejnych doniesień na temat rosyjskich ingerencji w amerykańskie wybory.

Rzecznik Białego Domu Gidley ostro skrytykował media za to, że ujawniły miejsce zamieszkania Olega Smolenkowa i udały się do jego domu z kamerą, wystawiając go tym samym na niebezpieczeństwo zagrażające jego życiu. Z kolei dziennikarze zadają pytanie, czy ewakuowanej osobie zapewniono konieczne środki bezpieczeństwa i czy powinno być tak, że każdy jest w stanie określić jej miejsce zamieszkania na podstawie ogólnie dostępnych danych.

***

Z Michałem Baranowskim, dyrektorem warszawskiego biura German Marshall Fund of the United States, rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej