Zasada Bismarcka nadal obowiązuje w Berlinie. Felieton Miłosza Manasterskiego

2022-04-21, 12:00

Zasada Bismarcka nadal obowiązuje w Berlinie. Felieton Miłosza Manasterskiego
Robert Knap: uważam, że Berlin ciągle liczy na to, że po wygaszeniu działań wojennych będzie możliwa kooperacja gospodarcza z Rosją . Foto: shutterstock.com/Vladislav Gajic

Kanclerz Otto von Bismarck pytany o sekrety dobrego rządzenia państwem niemieckim odpowiedział: "Tajniki polityki? Podpisać dobry traktat z Rosją". Do dziś wiele się w Niemczech zmieniło od tamtych czasów, ale zasada Bismarcka nadal obowiązuje - pisze w swoim najnowszym felietonie Miłosz Manasterski.

Dobry traktat z Rosją, o którym marzył kanclerz Bismarck, ma jeszcze jedną, ale szalenie ważną cechę - jest dokumentem tajnym. W świecie, w którym politykę uprawia się w mediach społecznościowych i przed kamerami a umowy podpisuje się w błysku fleszy podczas transmisji, zwykle zapominamy, że są sfery polityki do których dostęp ma zaledwie kilka osób w państwie. Pozostali o tajnych traktatach dowiadują się z opóźnieniem, dużo wcześniej odczuwając jednak na własnej skórze skutki ich działań.

Dla Polaka najbardziej oczywisty niemiecki "dobry traktat z Rosją" to trzy prusko-rosyjskie rozbiory i pakt Hitler-Stalin, którego tajne protokoły zawierały plan czwartego rozbioru II Rzeczypospolitej. Ale dobrych traktatów z Rosją Niemcy podpisali dużo więcej. I opinia publiczna do dziś nie zna treści przynajmniej części z nich.

Tajne umowy

Jednym z "dobrych traktatów", które wyszły na jaw dopiero w rezultacie dziennikarskiego śledztwa była umowa o dostawach sprzętu wojskowego. Po zajęciu przez Rosję Krymu i rozpoczęciu wojny w Donbasie Unia Europejska wprowadziła embargo na sprzęt wojskowy dla agresora. Niemcy zakaz ten obeszły sprzedając Rosji m.in. lodołamacze, uzbrojenie strzeleckie i pojazdy za łączną kwotę 121,8 mln euro. Jak podaje portal śledczy Disclose był to sprzęt opisywany jako "towary podwójnego zastosowania", co pozwoliło skutecznie i na wiele lat uśpić wszelkie organa kontrolne, które najwyraźniej nie były nadmiernie dociekliwe. Nie ma wątpliwości, że realizacja kontraktu zbrojeniowego wymagała zawarcia osobnych i niejawnych ustaleń ze stroną rosyjską, która również musiała potwierdzić odbiór owego "towaru podwójnego zastosowania".

Tajne i dobre traktaty z Rosją to także korumpowanie niemieckich polityków o którym coraz głośniej na Zachodzie. Traktaty dobre i jawne (choć zapewne z licznymi niejawnymi paragrafami) to Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Choć przeciwko nim ostro protestowali wschodni sąsiedzi Niemiec, ich opinie nie miały dla Berlina najmniejszego znaczenia. Pomimo iż wymiana handlowa z krajami Europy Środkowej była i jest dla gospodarki RFN sprawą niezwykłej wagi. W 2021 r. Rosja stanowiła zaledwie 2,3 proc. całkowitej wymiany handlowej RFN, co dawało jej dopiero 13 pozycje w rankingu gospodarczych partnerów. W tym samym rankingu obrotów handlowych Niemiec na piątym miejscu jest Polska (a łącznie cała Grupa Wyszehradzka byłaby na czwartym).

Kreml ważniejszym partnerem niż Polska

Z tej perspektywy nasz głos powinien być znacznie uważniej słuchany niż Kremla. W "normalnym biznesie" partner, z którym mamy trzykrotnie większy bilans handlowy jest traktowany priorytetowo, a jego potrzeby są najważniejsze. Tymczasem od lat Niemcy lekceważą swojego kluczowego partnera - Polskę. Jednocześnie z ogromną atencją traktując o wiele mniej ważnego, czyli Federację Rosyjską. I to pomimo rażącego naruszania przez to państwo zarówno prawa międzynarodowego jak praw człowieka, które to podobno są fundamentem niemieckiej polityki.

To pokazuje nam, że zasada Bismarcka obowiązuje, nawet jeśli nie wydaje się dzisiaj racjonalna. Oczywiście zakładanie, że RFN działa w oparciu o jakieś romantyczne tęsknoty za rosyjskim stepem i wódką, jest więcej niż naiwnością. Sam Bismarck miał na temat Rosji raczej realistyczną opinię ("Rosja nigdy nie jest ani tak silna, ani tak słaba jak się wydaje"). Jeśli więc czegoś nie rozumiemy w niemieckiej miłości do Rosji, to najwyraźniej nie znamy treści wszystkich umów i porozumień między Berlinem a Moskwą.

Niemiecka pomoc dla Ukrainy

Znamy natomiast dane dotyczące niemieckiej pomocy dla Ukrainy. Tutaj warto na początku podkreślić dysproporcje między tymi państwami. Ukraińska gospodarka to w minionym roku około 195 miliardów dolarów. PKB Niemiec od lat zbliża się do 4 bilionów dolarów. Niemiecka gospodarka jest ponad 20 razy większa od ukraińskiej (według stanu przed wojną). Nie byłoby żadnym wysiłkiem dla Berlina zaoferować Kijowowi pomoc militarną i humanitarną nawet w wysokości kilkudziesięciu miliardów euro. Byłby to prawdziwy pokaz siły i moralnej przemiany jaką przeszły Niemcy od czasów Bismarcka i Hitlera. I realne działanie na rzecz pokoju i bezpieczeństwa.

Tymczasem niemiecki think tank Kiel Institute for the World Economy przygotował zestawienie pokazujące rządowe wsparcie poszczególnych państw dla Ukrainy. Analitycy wskazują, że liderem zestawienia są USA (ok. 7,5 mld euro) i Polska (ok. 1 mld euro - dane nie uwzględniają ogromnych kosztów wsparcia dla blisko 3 mln uchodźców znajdujących się w naszym kraju). Najbogatszy kraj Europy - Niemcy - są dopiero na czwartej pozycji za Wielką Brytanią z wkładem o wartości ok. 0,5 mld euro.

Jeszcze gorzej RFN wypada w rankingu Kiel Institute for the World Economy po przeliczeniu wartości pomocy w odniesieniu do własnego PKB. Tutaj znów w rankingu wiceliderem jest Polska, liderem Estonia, a Niemcy są hen, hen na końcu blisko samego zera. Bo też dla RFN pomoc wielkości 0,5 miliarda euro to tyle co nic.

Koszty rezygnacji z rosyjskiego gazu i ropy

Ekonomiści wyliczyli, że rezygnacja z rosyjskiego gazu i ropy kosztowałaby każdego obywatela RFN 80 euro. Nie jest to wiele, jeśli uwzględnimy, że minimalna stawka godzina w Niemczech w tym roku wynosi 9,82 euro za godzinę, a od 1 lipca 2022 będzie to już 10,45 euro za godzinę. Odcięcie Federacji Rosyjskiej od gigantycznego strumienia pieniędzy z Berlina to zatem jedna dniówka najmniej zarabiającego niemieckiego pracownika. Jestem przekonany, że gdyby Polaków zapytać, czy są gotowi pracować jeden dzień za darmo w zamian za szansę zatrzymania wojny na Ukrainie, mało kto by się zawahał. A przecież średnia pensja w Niemczech to sporo więcej niż 80 euro za dzień, bo ta wynosi aż 4100 euro miesięcznie. Dla większości obywateli RFN zarówno pomoc dla Ukrainy jak i wymówienie kontraktów energetycznych z Rosją to koszty niezbyt istotne, prawie niezauważalne. A jednak dla rządu kanclerza Olafa Scholza zupełnie nie do udźwignięcia.

Oszczędni Niemcy nie są już tak oszczędni, jeśli chodzi o cudze kieszenie. Pisana w Berlinie polityka klimatyczna dla Unii Europejskiej to zawrotne wydatki. Ekonomiści obliczyli, że tak mocno promowany "Fit for 55" to koszt blisko 15 tys. euro na głowę każdego Polaka. My więc, z perspektywy Berlina i Brukseli prawie biedacy, mamy obowiązek wydać krocie na zmniejszenie emisji dwutlenku węgla, choć jest bardzo wątpliwe, że uratujemy tym czyjeś życie. Natomiast bogaci Niemcy nie mogą się trochę zrzucić na to, by rosyjskie zbrodnie na Ukrainie szybko ukrócić, bo na to ich nie stać. A raczej nie stać ich na to, by stanąć po stronie Kijowa w walce przeciwko rosyjskiej tyranii. W końcu najważniejszy jest przecież "dobry traktat z Rosją".

Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej