"Dym i lustra", teatr iluzji i żądania na wyrost. Dr Micgiel: Putin od dawna buduje plan powrotu do ładu jałtańskiego

2022-01-19, 20:00

"Dym i lustra", teatr iluzji i żądania na wyrost. Dr Micgiel: Putin od dawna buduje plan powrotu do ładu jałtańskiego
Władimir Putin i minister obrony Siergiej Szojgu w Narodowym Centrum Kierowania Obroną Federacji Rosyjskiej. Foto: PAP/EPA/Mikhail Metzel/POOL/TASS

-  Z Kremla płyną bardzo różne sygnały i nie wiadomo, co Moskwa ma na myśli, oczywiście oprócz chęci siania zamętu - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl dr John Micgiel, wykładowca Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, b. wykładowca Columbia University w Nowym Jorku i b. prezes Fundacji Kościuszkowskiej. Jak podkreślił, kryzys będzie ciągnął się przez najbliższe tygodnie i nie wiadomo, jakie rozwiązanie przyniesie.

Sankcje gospodarcze, sankcje finansowe względem Władimira Putina i kręgu bliskich mu osób, które przechowują swoje kapitały na Zachodzie, utrzymanie jedności Zachodu – te m.in. środki zdaniem dr. Johna Micgiela należy przeciwstawić Rosji, szantażującej Zachód inwazją na Ukrainę, żądającej zmiany porządku bezpieczeństwa.

Putin zaproponował de facto powrót do porządku pojałtańskiego i to sprzed konferencji helsińskiej z 1975 roku – podkreślił wieloletni b. wykładowca Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku, znany analityk ds. spraw międzynarodowych.

Zdaniem analityka przyszłe tygodnie przesądzą o tym, jak rozwinie się sytuacja na Ukrainie.

Nasz rozmówca zauważył, że sytuacja jest bardzo niejasna – Kreml celowo sieje zamęt, Rosja stawia żądania nie do spełnienia, rozumiejąc, że nikt się na to nie zgodzi. Dr Micgiel wspomniał także o rosyjskich okrętach wojennych, które pojawiały się na Bałtyku, a potem znikały, co miało sygnalizować niezadowolenie z intensyfikacji rozmów między Szwecją, Finlandią i NATO.

Ekspert mówił także o wewnętrznych uwarunkowaniach politycznych w USA – wiele wskazuje na to, że w listopadowych wyborach do Kongresu, wypadających pośrodku kadencji Bidena, zwyciężą republikanie. – Strategów Joe Bidena musi to w dużym stopniu angażować – zaznaczył nasz rozmówca.

Więcej w wywiadzie.

***

PolskieRadio24.pl: Chciałam zapytać o pana refleksje po ostatnich rozmowach z Rosją. Nasuwa się wiele pytań: jak oceniać rezultaty tych rozmów, jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo, co będzie dalej, co należy zrobić w obecnej sytuacji? Wydaje się, że to znaczący moment w historii, istotne jest zatem, by go dobrze zdefiniować.

Dr John Micgiel (wykładowca Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, b. wykładowca Columbia University w Nowym Jorku):

Myślę, że to kolejny etap planu, który Władimir Putin ułożył bardzo dawno temu, w ciągu pierwszych lat rządów w Rosji.

Już wcześniej deklarował otwarcie, że upadek Związku Sowieckiego był największą tragedią XX wieku. I wówczas zdecydował, że chce na powrót uczynić Rosję imperium.

Na konferencji bezpieczeństwa w Monachium w 2007 roku mówił, że Rosja odrzuca architekturę bezpieczeństwa europejskiego.

Między 2007 rokiem a 2022 rokiem bardzo uparcie dążył do zmiany tej architektury i de facto ignorował zobowiązania Federacji Rosyjskiej, które wzięła ona na siebie po upadku ZSRR.

I w końcu w ostatnim czasie Rosjanie przedstawili USA i NATO w grudniu 2021 projekt nowego traktatu. Na mocy tego dokumentu widać, że prezydent Władimir Putin cofa się do czasów sprzed podpisanie przez ZSRR Aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w Helsinkach w 1975 roku, jego celem jest powrót do systemu jałtańskiego.

Nie zależy się zatem dziwić, że zachowuje się w taki sposób.

Czytaj także:

Jak oceniać ostatnie rozmowy między Rosją, a USA, NATO i innymi aktorami?

Rozmowy, które odbyły się w ostatnim czasie w Genewie, Brukseli, w Wiedniu, były swego rodzaju teatrem albo grą. Dlaczego? Bo jedna i druga strona oświadczyły, jakie cele chcą osiągnąć i żadna nie cofnęła się ani o krok. Przypuszczam, że to dlatego, że prezydent USA Joe Biden powiedział prezydentowi Putinowi to, co najważniejsze już podczas wcześniejszej rozmowy. Prezydent Biden jasno przekazał, czego Putin może się spodziewać w przypadku agresji.

Putin obawia się zapewne, że USA mogą poprzez sankcje uderzyć w niego i majątek osób z jego najbliższego kręgu. Przechowują one swoje majątki poza granicami Rosji, w bankach zachodnich. A USA mogą przeszkodzić w operowaniu tymi środkami. 

Jednocześnie Rosja przygotowuje się do ataku. Ponad 100 tysięcy żołnierzy zgromadzono w ostatnim czasie przy granicach Ukrainy. Kreml nie ukrywa już nawet, że na Zachód sprowadza żołnierzy z różnych części Rosji, mówi się i o tym, że z Dalekiego Wschodu transportowane są na Zachód dodatkowe Iskandery.

Są także doniesienia, że wojsko rosyjskie zamalowuje różne oznaczenia na pojazdach wojskowych. Nie ukrywa tego za bardzo. To stwarza wrażenie, że Rosjanie szykują się do czegoś poważniejszego.

Co należałoby zrobić w obecnej sytuacji?

W tej sytuacji ważne są oczywiście planowane sankcje gospodarcze. Kluczowa jest solidarność, którą NATO okazało w ostatnich dniach. Sojusz zasygnalizował Rosji, że zareaguje, gdy ponownie wtargnie ona na Ukrainę. Przypomnijmy bowiem, że to nie byłaby pierwsza odsłona rosyjskiej agresji na Ukrainę, wcześniej Moskwa anektowała Krym, atakowała wschód Ukrainy.

Można by myśleć, że gdyby USA, NATO zareagowały miękko, poszły na pewne ustępstwa, to zadowoliłoby Putina i mielibyśmy z nim spokój. On jednak nie da nikomu spokoju – nie daje nikomu spokoju od dłuższego czasu. Drobne ustępstwa nie odpędzą wilka spod drzwi.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział słusznie, że nie dojdzie do wycofania wojska USA i NATO ze wschodniej flanki NATO. Nie byłbym zdziwiony, gdyby NATO zdecydowało się zwiększyć liczbę żołnierzy w państwach na peryferiach Federacji Rosyjskiej.

Z Kremla płyną zaś bardzo różne sygnały i nie wiadomo, co Moskwa ma na myśli, oczywiście oprócz siania zamętu.

W ostatnim czasie po Bałtyku przemieszczały się rosyjskie jednostki marynarki wojennej, obserwowali je m.in. Szwedzi. Następnie kolejne jednostki wpłynęły na Bałtyk i zaraz potem wypłynęły. Po co to wszystko? To wszystko tworzenie złudzeń, iluzji, po angielsku – "smoke and mirrors" ("dymu i luster").

Rosji chodzi o to, że zaczęły się znów rozmowy o wejściu Finlandii i Szwecji do NATO. Obecnie NATO pomaga Szwecji w transporcie sił i sprzętu wojskowego na Gotlandię, wyspę, która może być istotnym punktem dla Rosjan, jeśli chcieliby zatrzymać żeglugę na Bałtyku i w ten sposób przeszkodzić na przykład Polsce, na przykład w kwestii dostaw gazu LNG, czy dostaw z NATO.

W najtrudniejszej sytuacji jest Ukraina.

Najbliższe tygodnie przesądzą o tym, co tam się będzie działo.

Tymczasem na Ukrainie panuje strach. Amerykanie obawiają się zaś rozpętania konfliktu, który może przerodzić się w wojnę światową.

Część ekspertów zauważa, że 100 tysięcy żołnierzy nie wystarczy do ataku na Ukrainę. Do tego celu potrzeba byłoby 350 tysięcy żołnierzy. Zatem przeprowadzenie ataku nie jest przesądzone.

Ukraina tymczasem jest rozczarowana tym, że drzwi do NATO są otwarte, ale wciąż nie może przez nie wejść. Prezydent Wołodymyr Zełenski zapowiadał już, że będzie chciał na czerwcowym szczycie NATO w Madrycie poprosić sojusz o wskazanie daty dołączenia jego kraju do tej wspólnoty.

Chciałbym jeszcze wskazać na sytuację wewnętrzną w Stanach Zjednoczonych.

W USA 42/43 procent społeczeństwa aprobuje prezydenta Joe Bidena. Biden musi zwracać uwagę na kwestie polityczne. Miał już kilka nieudanych prób przeprowadzenia swoich planów przez Senat USA.

Niektórzy oponenci Bidena w obozie republikańskim nie są nastawieni negatywnie do polityki zagranicznej prezydenta USA. Z drugiej strony polityka to polityka, a w tym roku są wybory i do Kongresu, i do Senatu. Wedle obecnych szacunków do obu izb wejdzie większa liczba republikanów niż demokratów. Tym samym demokraci utracą kontrolę nad Kongresem. To musi być dla strategów Bidena bardzo trudnym orzechem do zgryzienia.

Wybory do Kongresu zaplanowano na 8 listopada.

To, co się obecnie dzieje na Ukrainie, jest jednym z elementów, który Biały Dom rozpatruje w swojej strategii politycznej.

Jednak do tej pory prezydent Joe Biden nie cofa się przed żądaniami Putina. Prezydent rozumie, że wszystkie postulaty Rosji są na wyrost i Moskwa wie, iż jej żądania zostaną odrzucone.

Piłka jest w grze. W ciągu najbliższych kilku tygodni dowiemy się, jak rozwinie się sytuacja na Ukrainie.

***

Dr John Micgiel to długoletni wykładowca Studium Europy Wschodniej UW, dawniej wykładowca Columbia University (w zakresie stosunków międzynarodowych), były dyrektor Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej, z-ca dyrektora Harriman Institute, b. prezes i dyrektor generalny Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku

***

Z dr. Johnem Micgielem rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Ukrainie zagraża nie tylko 100 tys. rosyjskich wojskowych, zgromadzonych przy jej granicach, lecz prawie milionowa armia Rosji - oświadczył w poniedziałek naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Wałerij Załużny. Grafika: PAP/Maciej Zieliński Ukrainie zagraża nie tylko 100 tys. rosyjskich wojskowych, zgromadzonych przy jej granicach, lecz prawie milionowa armia Rosji - oświadczył w poniedziałek naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Wałerij Załużny. Grafika: PAP/Maciej Zieliński

Polecane

Wróć do strony głównej