Protesty w Kazachstanie. Kazachski analityk Gaziz Abiszew: społeczeństwo zbiedniało, a elity chwalą się swoim bogactwem

2022-01-16, 21:09

Protesty w Kazachstanie. Kazachski analityk Gaziz Abiszew: społeczeństwo zbiedniało, a elity chwalą się swoim bogactwem
Zdjęcie udostępnione agencjom prasowym przez resort obrony Rosji: żołnierze rosyjscy, przybyli w ramach misji ODKB wraz ze sprzętem wojskowym, zaczęli opuszczać Kazachstan. Ich ewakuacja ma się zakończyć do 19 stycznia. Foto: PAP/EPA/RUSSIAN DEFENCE MINISTRY PRESS SERVICE / HANDOUT

- Kazachstan jest biednym, słabym krajem z wielkimi dysproporcjami dochodów między elitami i ogromną częścią społeczeństwa. Elity dzięki instrumentom politycznym wyłuskują z państwowych zasobów duże środki finansowe. Spora część tego kapitału wywożona jest do offshorów - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl kazachski analityk Gaziz Abiszew, komentując ostatnie protesty w Kazachstanie.

- Kazachstan pozostał gospodarką słabą, zależną od surowców. Zależy ona od zmieniających się cen gazu, ropy naftowej i innych surowców naturalnych. Przy tym w kraju nie ma produkcji przemysłowej na poważną skalę. Zależymy od importu złożonych i prostych towarów. Sprowadzamy także żywność, choć Kazachstan jest krajem rolniczym - mówi portalowi PolskieRadio24.pl analityk Gaziz Abiszew, komentując tło protestów w Kazachstanie.

W rozmowie także o tym, że wiele kwestii dotyczących protestów ciągle nie jest wyjaśnionych, o tym, jaką cenę Rosja może wyznaczyć za wsparcie prezydenta Kazachstanu i o stanowisku Chin. Analityk przypuszcza, że Kreml może wnioskować o budowę rosyjskiej elektrowni atomowej w Kazachstanie. 

Więcej w rozmowie.

***

PolskieRadio24.pl: Jakie jest tło obecnego protestu?

Kazachski analityk Gaziz Abiszew:

Kazachstan po uzyskaniu niepodległości 30 lat temu w latach 90.-tych przeszedł deindustrializację, stracił wiele zakładów przemysłowych. W latach 2000.-tych ogłoszono reindustrializację, niemniej jednak okazała się ona nieudana.

Kazachstan pozostał gospodarką słabą, zależną od surowców. Zależy ona od zmieniających się cen gazu, ropy naftowej i innych surowców naturalnych. Przy tym w kraju nie ma produkcji przemysłowej na poważną skalę. Zależymy od importu złożonych i prostych towarów. Sprowadzamy także żywność, choć Kazachstan jest krajem rolniczym.

W efekcie Kazachstan jest biednym, słabym krajem z wielkimi dysproporcjami dochodów między elitami i ogromną częścią społeczeństwa. Elity dzięki instrumentom politycznym wyłuskują z państwowych zasobów duże środki finansowe. Spora częś tego kapitału wywożona jest do offshorów.

Wszystko to dzieje się dlatego, że naruszone są u nas zasady merytokracji. Władza okazała się nieefektywna, słaba, politycznie nieskuteczna. W ostatnim czasie bardzo często uginała się pod ciśnieniem oligarchicznych struktur, gdy podejmowała swoje decyzje.

Do tego w kraj uderzył pandemiczny kryzys. Z nim wiąże się presja na walutę, rozrywanie łańcuchów produkcyjnych, podniosły się ceny ropy naftowej. Wzrosły ceny. Wszystko to wpłynęło na sytuację w Kazachstanie – i wszystko zaczęło drożeć.

Działania korporacji, także brak zdecydowanych działań ze strony rządu, doprowadziły do tego, że ludność zaczęła biednieć i nastroje społeczne się pogorszyły.

Zrozumiałe jest, że w takich warunkach pojawiły się społeczno-ekonomiczne protesty. W mieście Żanaozen, w którym zaczęły się protesty w związku ze wzrostem cen skroplonego gazu, to stało się tylko pretekstem.

Ogólnie rzecz biorąc, społeczeństwo jest zaniepokojone z racji tego, że zbiedniało, z powodu wzrostu bezrobocia i spadku zarobków.

Inaczej byłoby, gdyby wszyscy byli biedni. Jednak ludzie widzą i korupcję, i nieefektywność państwa, i bardzo duże różnice w dochodach. Złota młodzież, bogacze, jak i wcześniej, tak i teraz, nadal kupują sobie drogie samoloty, jachty, samochody i chwalą się swoim bogactwem w sieciach społecznościowych. Dlatego ludzi wyszli na demonstracje po znacznym podniesieniu cen gazu.

Inne regiony Kazachstanu dały wówczas znać o swoim niezadowoleniu, bo poczucie zubożenia jest powszechne. Wiele osób wówczas przyłączyło się do protestów. Tak przez kraj przetoczyła się fala demonstracji o charakterze społeczno-ekonomicznym.

Państwo nie zdołało jednak dostatecznie szybko odpowiedzieć, szybko wyjść naprzeciw protestującym, przedstawić jakieś wyjście z sytuacji, protesty zaczęły przybierać charakter polityczny. Pojawiły się postulaty polityczne.

Infografika. Niektóre miasta w Kazachstanie, w których doszło do protestów. PAP Infografika. Niektóre miasta w Kazachstanie, w których doszło do protestów. PAP

W Ałma-Acie protesty przybrały bardziej masowy charakter niż w innych regionach. Ałma-Ata to centrum finansowo-ekonomiczne. Jest tam o wiele więcej "miejskich" liberałów, więcej osób orientuje się na Zachód. Dlatego też pojawiły się tam mityngi polityczne, pojawiły się polityczne postulaty.

Protesty o podłożu gospodarczym, politycznym były pokojowe, demonstrujący nie chcieli niczego złego. To najczęściej dobrzy, uczciwi ludzie, którzy mieli prawo do protestów.

Jednak w pewnym momencie na scenie pojawiły się negatywne siły. To po pierwsze biedni ludzie z okolic Ałma-Aty, żyjący w slumsach, dopuścili się przypadków maruderstwa. Po drugie protest zdecydowały się wykorzystać kryminalne półświatki. Po trzecie pojawili się wykorzystywani nie wiadomo przez kogo najemnicy i religijni ekstremiści. W pewnym momencie pojawili się, aktywizowali się i zaczęli grabić, zaczęło się maruderstwo.

Nie wiemy dokładnie, jaki był obraz sytuacji. Jednak prezydent  Kazachstanu nazwał część tych ludzi spiskowcami, potem miały miejsce areszty wśród struktur siłowych, co mogłoby wskazywać, że część osób w organach siłowych miała nadzieję na to, że będą mogły wykorzystać eskalację konfliktu i być może zmusić Tokajewa do rezygnacji.

Tokajew mówił na sesji ODKB o spiskowcach.

Są i takie opinie, że ma miejsce walka miedzy klanem byłego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa i obecnym prezydentem Tojakewem. Nie wiadomo, co dzieje się z Nazarbajewem. Nikt nie widział go od dłuższego czasu.

Niektórzy chcą nazywać to, co się stało kryzysem konstytucyjnym albo politycznym. Tak jednak nie jest, bo w Kazachstanie jest tylko jeden mający legitymację prezydent Kasym-Żomart Tokajew. Jemu podporządkowane są wszystkie organy państwa.

Walka polityczna miałaby miejsce wtedy, gdyby opozycja ogłosiła swoje dążenia do przejęcia władzy. Ale u nas, gdyby miała miejsce realna walka polityczna, to przeciwnicy otwarcie powiedzieliby o swoich zamiarach.

Ci ludzie, których nazywa pani klanem Nazarbajewa – gdyby mieli takie zamiary i walczyli o władzę, mieliby bardzo wiele możliwości, żeby ogłosić swoje aspiracje. Jednak nic na ten temat nie oznajmiali. Dlatego, jak sądzę, nie ma miejsca walka polityczna.

Jeśli chodzi o Nazarbajewa, to prawda, że nie pojawiał się publicznie. Niemniej jednak trudno komentować co się dzieje, byłyby to plotki i spekulacje. Oficjalny przedstawiciel Nazarbajewa twierdził, że znajduje się on w stolicy, w Astanie, i prowadzi konsultacje.

PAP PAP

Dlaczego prezydent Kasym-Żomart Tokajew zdecydował się szukać pomocy ODKB?

Myślę, że chodzi o to, że dostrzegł swego rodzaju zdradę państwową. Niemniej jednak - większość z tego, co się dzieje, jest tajna.

Wiemy jednak, że aresztowany został były szef Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego Karim Masimow. To służba, która ma ogromne kompetencje. Zostały mu przedstawione zarzuty w sprawie zdrady państwa, a potem próby przejęcia władzy. Jeśli tego rodzaju oskarżenia przedstawiane są publicznie, to pojawia się wrażenie, że prezydent Tokajew rzeczywiście obawiał się zniesienia konstytucyjnego porządku, między innymi przez członków siłowego bloku.

Miał wątpliwości co do swoich struktur siłowych, po drugie widział działania bojowników na południu kraju. To spowodowało, że bał się obalenia konstytucyjnego porządku i zwrócił się do partnerów.

Na początku, jak myślę, zwrócił się do nich z pytaniem, czy uznają jego rządy, a następnie poprosił o pomoc, by nie pozwolić pogrążyć się krajowi w wojnie domowej. I otrzymał odpowiedź pozytywną.

Nazarbajew stracił ostatnio stanowisko szefa Rady Bezpieczeństwa Kazachstanu. Czy to może mieć związek z aresztowaniem Karima Masimowa, szefa Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego?

Przedstawiciel Nursułtana Nazarbajewa przekazał, że stanowisko to zostało przekazane Tokajewowi przez samego Nazarbajewa. Prezydent Tojakew w żaden sposób nie komentował tej sprawy.

Trudno wysnuwać pewne wnioski. O tym, jak to się stało, mogły wiedzieć 2-3 osoby. Nawet ci, którzy pracują w administracji prezydenta, mogą nie mieć na ten temat informacji.

W szerszym kontekście śledztwa i ogolnej sytuacji trzea dodać, że próba przejęcia władzy i zdrada państwa to bardzo szerokie pole do interpretacji. Samo śledztwo objęte jest sekretem. Dlatego niemożliwe jest powiedzieć jednoznacznie, co się dzieje.

Całemu światu znany jest przypadek kirgiskiego jazzmana. Został on zatrzymany, zmuszony do wyznania na wideo, że wziął pieniądze za protesty, na filmie widać, że jest mocno pobity.

Myślę że to wynik ekscesów organów wykonawczych. W rezultacie tego wszystkiego, co się działo, ludzie nie wytrzymali napięcia.

Najważniejsze, że go wypuszczono, że żyje, jest w miarę zdrowy. Mam nadzieję, że zostanie przeprowadzone śledztwo, winni będą ukarani.

Często przypomina się, że prezydent Tokajew mówił, że do Kazachstanu dostały s osoby z zewnątrz z innych państw, że to była zewnętrzna inspiracja…

Trzeba mieć na względzie, że toczą się równolegle procesy ekonomiczne i polityczne. Do wydarzeń, które wynikły z racji tych pierwszych przyłączyli się maruderzy, bandyci, ekstremiści i po czwarte najemnicy. Te cztery grupy wplotły się w wydarzenia w Ałma-Acie, zniszczenia, które miały tam miejsce. Tokajew to potwierdza...

On także mówi, że te protesty były sprowokowane przez inne kraje. Ale nikt w to nie wierzy. Dlaczego on tak mówi, bo wedle niektórych po to, by mieć pretekst, aby zaprosić rosyjskie wojska do Kazachstanu?

Póki co byłbym ostrożny w sądach. Poczekajmy na pełną oficjalną wersję wydarzeń, na więcej danych, wtedy będzie można je oceniać.

Jednak nie wierzę w taką wersję, że Tokajew specjalnie to wszystko wymyślił, po to by wprowadzić tu rosyjskie wojska.

W Kazachstanie obecnie na sile zyskuje ruch patriotyczny, narodowościowy.  To osoby zaangażowane w te kwestie, które ze sceptycyzmem patrzą na Rosję, część z nich jest nastawiona antyrosyjsko. Ich głos jest dostatecznie silny.

Dlatego zaproszenie rosyjskich wojsk tak po prostu, z punktu widzenia prezydenta Tokajewa było zupełnie niecelowe z punktu widzenia politycznego.

Tak po prostu wezwać wojska Rosji, które zresztą już teraz wyjeżdżają - to niosłoby ze sobą ryzyko polityczne. Tokajew jako dyplomata bardzo dobrze to rozumie. Dlatego nie myślę, że kryzys został wymyślony po to, by zaprosić tutaj rosyjskie wojska.

Wygląda na to, że stało się na odwrót. Rosyjskie wojska wezwano, by poradzić sobie z kryzysem.

Wielu teraz zadaje pytanie, jaka będzie cena tego rosyjskiego wsparcia?

To jest trudne pytanie. Wszyscy wiemy, że jeśli Władimir Putin kogoś wspiera, wówczas chce i coś zabrać dla siebie. Nie wiem, jak będzie w tej sytuacji. Pracująca w systemie propagandy Margarita Simonian napisała już coś na ten temat w sieciach społecznościowych.

Nie jestem jednak przekonany, by było to oficjalne stanowisko Władimira Putina. Mam nadzieję, że jest to osobista opinia pani Simonian. Niemniej jednak wiemy, że Rosja wiele mówi na temat status języka rosyjskiego w Kazachstanie. Obecnie rosyjski ma pozycję drugiego języka w państwie, który może, ale nie musi być używany w sprawach oficjalnych.

Myślę, że tak pozostanie w przyszłości, raczej nie uda się tego zmienić, wzmocnić jego statusu w kazachskiej konstytucji. Nasze społeczeństwo jest bardzo wrażliwe na kwestię języka, państwowego i oficjalnego. Taka zmiana jest raczej niemożliwa.

Rosja poprosi najpewniej nasz rząd o to, by stwierdził, że Krym jest obecnie częścią Rosji. Niemniej jednak taki krok również byłby bardzo niebezpieczny dla Kazachstanu. Wspieramy bowiem zawsze pozycję rządu centralnego przeciwko separatyzmowi. My przyjaźnimy się także z Kijowem i Ukrainą. Do tego, jeśli uznalibyśmy, że Krym jest terytorium rosyjskim, to wkrótce pewnie mielibyśmy problemy dotyczące naszej integralności terytorialnej. Nie sądzę zatem, że Astana spełniłaby rosyjskie postulaty w kwestii Krymu.

Po trzecie, Rosja mogłaby prawdopodobnie stwierdzić, że powinniśmy pozwolić na rozmieszczenie w Kazachstanie rosyjskich wojsk, czy baz, żołnierzy, na przykład tak, jak to jest na terenie Polski z amerykańskimi oddziałami. To byłoby zrozumiał, w tym sensie, że jesteśmy częścią tego samego klubu militarnego, niemniej jednak kazachskie społeczeństwo bardzo silnie by się temu sprzeciwiało, nie zgadzałoby się stanowczo na rosyjską bazę. Zatem trudno byłoby podjąć i taką decyzję.

Czego jeszcze można się spodziewać? Prawdopodobnie Rosjanie są przeciwko latynizacji kazachskiego alfabetu. Nie wiem dlaczego, to paradoks i to bardzo interesujące, dlaczego Rosjanie mieliby mieć coś przeciwko czemuś, co dotyczy wewnętrznych kwestii kazachskiego języka.

Jest i kwestia rosyjskojęzycznych szkół, ale są one bardzo popularne, zwłaszcza na północy Kazachstanu. To zatem też nie jest problemem.

Być może pojawi się też sprawa elektrowni atomowej. Być może Tokajew mógłby dać Rosji zgodę na budowę takiej elektrowni w Kazachstanie przez rosyjski Rosatom. To bardzo prawdopodobne.

To wszystko jednak będzie obiektem rozmów dyplomatycznych.

Jest także takie pytanie, co o tym wszystkim myślą Chiny? Czy możemy zobaczyć jakąś reakcję ze strony Chin?

Nie, nie sądzę, żeby Chiny miały jakieś związki z tymi procesami. Myślę też, że Chiny w żaden sposób nie zareagują na to, co się dzieje. Sądzę, że dla nich to po prostu wewnętrzne sprawy Kazachstanu. Sądzę, że Chiny chcą po prostu mieć do czynienia z cieszącymi się legitymacją, konstytucyjnymi władzami Kazachstanu.

Wielu ekspertów zauważa, że mamy do czynienia z wmieszaniem się Rosji w wewnętrzne sprawy Kazachstanu.

To byłoby wmieszanie się w wewnętrzne sprawy Kazachstanu, gdyby działo się to wbrew woli władz. Jednak do Rosji z wnioskiem o wsparcie zwrócił się urzędujący prezydent.

A czy przez aktywność Rosji, jej wpływy w Kazachstanie wzrosną?

Nie jestem pewny, czy to co działo się w Kazachstanie, pozytywnie oddziałało na wpływy Rosji w tym kraju. Wojska ODKB pojawiły się, ale już wychodzą i niedługo ich nie będzie.

Ta sytuacja osłabiła nieco Kazachstan, jeśli chodzi o pozycję w rozmowach z Rosją. Nie sądzę jednak, że Rosja miała jakikolwiek wpływ na pojawienie się tego kryzysu. Przyczyny są wewnętrzne.

Być może Rosja wykorzystała obecną sytuację dla swoich celów.

Nie widzę na razie w jaki sposób to mogła zrobić.  Może w czasie rozmów będzie mogła mówić, by pójść na ustępstwa, bo pomogła w tej sytuacji.

Nie myślę jednak, że będziemy mieć do czynienia ze znacznymi, strategicznymi ustępstwami ze strony Kazachstanu.

I to nie jest tego rodzaju sytuacja?

Chciałbym podkreślić, że na szczycie ODKB Aleksander Łukaszenka mówił, że oto teraz "kołysali Białorusią, a teraz kołyszą Kazachstanem", mając na myśli niedawne wydarzenia.

Trzeba podkreślić, że Białoruś i Kazachstan  - to zupełnie dwie różne sytuacje i dwie różne historie. Białoruś i Kazachstan – to nie to samo.

Na Białorusi, co zrozumiałe, z racji nieuczciwych wyborów, pojawiła się kwestia legitymacji Aleksandra Łukaszenki. Oczywisty i zauważalny był ogólnonarodowy konsensus w tej sprawie wśród dużej części ludności Białorusi w kwestii przeciwstawienia się Aleksandrowi Łukaszence.

Do tego pojawiła się publicznie, polityczna opozycja przeciwko niemu, obecnie znajdująca się za granicami kraju. Swiatłana Cichanouska sformowała konkretne tezy przeciwko reżimowi.

W Kazachstanie tego rodzaju sytuacji nie ma. Nie ma sił politycznych, które publicznie przedstawiałyby swoje żądania albo poddawały w wątpliwość legitymację prezydenta Tokajewa.

Nie widzimy żadnego obywatelskiego, ponadnarodowego zjednoczenia sił, które chciałyby odsunięcia od władzy prezydenta Tokajewa.

Dlatego w pierwszym przypadku – Łukaszenka bardzo silnie jest uzależniony od woli Władimira Putina. A w drugim przypadku – na obecnym etapie takiej zależności nie ma.

Wciąż za wcześnie prognozować, co będzie działo się dalej. Sytuacja jest dynamiczna.

***

 Z Gazizem Abiszewem, kazachskim analitykiem, rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***

Czytaj także:

 

Polecane

Wróć do strony głównej